tag:blogger.com,1999:blog-68676448207195779612024-03-27T08:49:25.546+01:00Młodość Lily i JamesaMargarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.comBlogger49125tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-46253715503046652832017-05-28T10:43:00.006+02:002017-05-30T11:26:35.532+02:00Rozdział 49: Pieśń niepokoju<div style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dom Evansów nigdy
jeszcze nie był tak cichy jak przez ostatnie miesiące. W domu przez
większość dnia panowała grobowa cisza, którą przerywał tylko
donośny kaszel ojca z sypialni na piętrze. Lily do teraz nie mogła
uwierzyć, że to wszystko spadło na nich tak nagle. Od świąt
widzieli, że ojciec wygląda coraz gorzej, ten jednak uparcie
twierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdy pod
koniec kwietnia Mary Evans wraz z Petunią w końcu zmusiły go by
poszedł do lekarza wyrok spadł na nich jak grom z jasnego nieba.
Lily najbardziej nie mogła im wybaczyć, że niczego jej nie
powiedzieli, dopóki nie wróciła do domu. Matka tłumaczyła się
faktem, że po tym, co przeżyła w Hogwarcie nie chcieli jej
dodatkowo martwić. Petunia zaś w ogóle się do niej nie odzywała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystkie te tygodnie
Lily przeżyła jak w letargu. Kilka pełnych niepokoju listów od
Dorcas zostawiła bez odpowiedzi. Co miała jej napisać? Dopiero
spotkanie z Syriuszem i pomoc w urządzeniu nowego mieszkania
pozwoliło jej się na chwilę z tego otrząsnąć. Ale nie na długo.
Diagnoza szybko rozprzestrzeniającego się nowotworu pozbawiła ich
wszystkich sił, a ojciec, który zawsze był tak pełen życia stał
się cieniem samego siebie. Lily nie mogła na to patrzeć, nie mogła
też nic zrobić. Wiele godzin przesiedziała wysyłając listy do
Szpitala Świętego Munga i czytając specjalistyczne magiczne
czasopisma, jednak czarodzieje byli bezradni tak samo jak mugole. Nie
potrafili zrobić nic więcej, nie była to choroba popularna wśród
magicznego społeczeństwa, które nękane było innymi
przypadłościami. Pewnego wieczora podczas cichej kolacji, gdy we
trójkę siedziały w kuchni Petunia wybuchła nagle.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Jaki w ogóle jest
pożytek z tej całej magii, skoro nie potraficie pomóc ojcu? Co to
za magia? Uczysz się bzdur, a wszystko to jest po prostu
bezużyteczne! Bezużyteczne!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Petunio… – Mary
Evans spojrzała na córkę z naganą, ta jednak nie dała się
powstrzymać. Lily nie miała pojęcia jak odeprzeć jej zarzuty,
zwłaszcza, że pokrywały się z jej ostatnimi przemyśleniami.
Petunia jednak nie dała się powstrzymać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie ma cię
miesiącami. Poświęcasz czas na nie wiadomo co, a ojciec ciągle
potrafi mówić tylko o tobie. O twojej szkole i o twoich sukcesach.
Lily to, Lily tamto. Nie mogę tego słuchać. Od lat przeżywa
ciągłą fascynację tobą i twoim zapchlonym światem cyrkowców,
przeznacza fortunę na to wszystko i co ma z tego? Nawet nie
potrafisz mu pomóc!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily spuściła głowę,
czując, że zaraz się rozpłacze. Petunia wstała od stołu. Nogi
krzesła zazgrzytały przeraźliwie o kafle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Petunio – odezwała
się Mary ostrzegawczo, ale ta zdawała się jej nie słyszeć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– To wszystko twoja
wina – dodała na odchodnym. Łzy z policzków Lily zaczęły
skapywać na talerz. Mary Evans chwyciła ją za dłoń.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Wiesz, że to nie
prawda. Ona wcale tak nie myśli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily podniosła na nią
zapłakane oczy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Ale to prawda! Nie
potrafię mu pomóc. Dlaczego nie potrafię mu pomóc? –
Rozszlochała się. Mary wstała i objęła ją delikatnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Na niektóre rzeczy
nie można nic poradzić. Nikt z nas nie ma do ciebie pretensji, to
nie jest twoja wina. Petunia bardzo to wszystko przeżywa, musisz jej
wybaczyć. Porozmawiam z nią gdy trochę się uspokoi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily tylko pokręciła
głową, wtulona w ramię matki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– To nie ma sensu. Ona
nigdy mi nie wybaczy tego kim jestem. Może nigdy nie powinnam była
iść do Hogwartu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W ciągu następnych
kilku dni Petunia oznajmiła, że wyjeżdża. Jej chłopak, Vernon,
planował wyjazd wraz ze swoją siostrą Marge i znajomymi nad morze.
Państwo Evans zareagowali bardzo entuzjastycznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– To świetny pomysł,
kochanie – powiedział Mark Evans, który po nowej dawce leków
czuł się od kilku dni trochę lepiej. Jego twarz nabrała kolorów,
a apetyt znacznie wzrósł. – Nie ma sensu, żebyś siedziała tu
przez cały czas ze starym, chorym prykiem. Poza tym czuję się
dobrze. Jedź.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Petunia była wyraźnie
zadowolona, chyba pierwszy raz od tygodni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Może wzięłabyś ze
sobą Lily? Ona też tak niewiele wychodzi – dodał po chwili
nieświadom napięcia jak panowało między siostrami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily wykręciła się od
razu tłumacząc się zakupami na nowy semestr i przygotowaniami do
wyjazdu. Miała jeszcze co prawda ponad dwa tygodnie, wiedziała
jednak, że jej towarzystwo jest ostatnią rzeczą jakiej życzyłaby
sobie Petunia. Poza tym naprawdę musiała odwiedzić Pokątną i
przygotować się na wyjazd do Hogwartu. To był jej ostatni rok.
Wraz z listą książek w kopercie znalazła nowiutką odznakę
Prefekta Naczelnego. Jeszcze tego samego wieczora dokończyła
obszerny list do Dorcas. Następny był krótki list do Syriusza.
Skoro miała odwiedzić Londyn nie mogła się z nim nie spotkać,
zwłaszcza że nie mieszkał daleko od Pokątnej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus z wyczekiwaniem
wpatrywał się w swojego rozmówcę, czując, że serce wali mu
mocno w piersi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Tak, słyszałem o
tym. Dumbledore do spółki z Knotem przekonali Ministerstwo, że
warto dać mu drugą szansę. – Czarny Pan zwinął list w rulonik
i przeniósł wzrok na Snape'a. – Pewnie chcesz wiedzieć, czy
wrócisz do zamku. – Oddał mu pergamin, gdy chłopak kiwnął
głową. – A jakie ty masz o tym zdanie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Sądzę, że warto
wrócić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Dlaczego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Bez ukończonej
szkoły byłbym bezużyteczny jeśli chodzi o dalszą karierę. Ze
swoimi predyspozycjami mógłbym dostać się do wielu ciekawych
miejsc po skończeniu Hogwartu. Byłbym przydatny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Voldemort zamyślił się.
Severus patrzył na niego, czując, że pocą mu się dłonie. Sama
jego twarz napawała niepokojem. Upiornie blada i zniekształcona.
Snape widział jego nieliczne zdjęcia z młodości i tym mocniej
uderzał go kontrast pomiędzy tymi dwoma obliczami. Nagłe pukanie
do drzwi zakłóciło ciszę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Wejść.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W drzwiach stanął
Lucjusz Malfoy. Z zaskoczeniem spojrzał na Severusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– O co chodzi,
Lucjuszu?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Chodzi o
ministerstwo. Nasz kontakt przesłał wiadomość, panie –
powiedział powściągliwie, spoglądając raz po raz to na jednego,
to na drugiego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Już kończymy.
Usiądź. – Przeniósł wzrok na Severusa. – Wiedza to potężna
rzecz. To, że wierzymy w czystość krwi nie znaczy, że wierzymy
też w niedoedukowanie. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek z moich ludzi
przedwcześnie opuścił Hogwart. Zwłaszcza ty, Severusie. Masz
rację, z twoimi niezwykle przydatnymi predyspozycjami dalsza droga
stoi przed tobą otworem. Możesz odejść. Przekaż tę wiadomość
pozostałym.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus ukłonił się i
wyszedł, czując na sobie wzrok Lucjusza. Schodząc po schodach
poczuł ogromną ulgę. Nie mógł też powstrzymać dumy kiełkującej
gdzieś głęboko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lucjusz czekał, aż
drzwi zamkną się za Severusem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Severus będzie
kiedyś bardzo ważny dla nas. Przeczucia rzadko mnie mylą –
powiedział cicho Voldemort, nasłuchując oddalających się kroków.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie wydaje się być
jeszcze w pełni gotów. Wszyscy wiedzą o jego sympatii do szlam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Voldemort syknął cicho,
co równie dobrze mogło być prychnięciem niezadowolenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Jedna dziewczyna.
Pożądanie, to słabość, którą łatwo wyeliminować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Ta dziewczyna, Lily
Evans, to ta, na którą natknęliśmy się na błoniach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Lily Evans –
mruknął Voldemort jakby smakując to słowo. – Ale nie była
sama. Razem z nią był… Młody Potter? – Lucjusz potwierdził
skinięciem głowy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Zdrajca krwi.
Niewiele lepszy od niej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Cierpliwości.
Wszystko w swoim czasie, Lucjuszu. Pokaż mi tę wiadomość.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna wyciągnął
z kieszeni zwitek pergaminu. Voldemort przejrzał go uważnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nowe kontakty –
mruknął po chwili. – Myślę, że niedługo uda nam się
wprowadzić tam ciebie. Bądź gotów. Nasza siatka kontaktów wciąż
jest zbyt słaba.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Czy będziemy
próbowali znów dostać się do Hogwartu?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie. Tym razem nie
uda nam się go pozbyć. Dumbledore jest bystry. Sprowadzenie go na
fałszywy trop było bardzo ryzykowne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie uda się drugi
raz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie może ode mnie
nic więcej dostać. – Powiedział jakby do siebie. Nagle wstał i
odwrócił się do Lucjusza plecami, wyglądając przez okno. –
Skończyliśmy. Odejdź teraz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy posłusznie
opuścił pokój.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czarny Pan nadal stał
przy oknie. W jego sercu od dłuższego czasu kiełkował strach.
Dumbledore węszył. Szukał, niczym głodny kundel przekopujący się
przez sterty śmieci w nadziei, że natknie się na resztki. Wyprawa
do zamku była głupotą, nie mógł wierzyć, że naprawdę będzie
w stanie odnaleźć księgi, które kiedyś tam były. Bibliotekarka
nawet nie zdawała sobie sprawy, że niektóre z ksiąg głęboko
zakopanych wśród woluminów Działu Ksiąg Zakazanych były
jedynymi egzemplarzami na świecie. Pół świata przejechał,
poszukując odpowiedzi na zawarte w nich pytania. Im zawdzięczał
swoją moc. Po tylu latach studiów chciał do nich wrócić.
Wyciągnąć nowe wnioski.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pluł sobie w brodę, że
nie zabrał ich, gdy był jeszcze w szkole. Teraz nic nie mógł
zrobić. A przede wszystkim nie mógł zwrócić uwagi Albusa. Nikt
nie mógł się dowiedzieć. Zwłaszcza on.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ulica Pokątna pełna
była studentów Hogwartu, którzy w jeden z ostatnich weekendów
letnich wakacji robili gorączkowe szkolne zakupy. Ulga ponownie
otwartej szkoły spłynęła na wszystkich, wprowadzając
stabilizujące uczucie spokoju. James i Syriusz spotkali się w
Dziurawym Kotle, pierwszy raz od dnia kiedy otrzymali listy z
Hogwartu. Usiedli przy stoliku schowanym w rogu. Syriusz sączył
kawę, spoglądając wyczekująco raz po raz na niedaleki kominek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Remus i Peter powinni
już być – mruknął w końcu niezadowolony. James tylko mruknął
coś znad Proroka Codziennego, którego regularnie czytał przez całe
wakacje. Chciał wiedzieć wszystko i miał nadzieję, że regularne
czytanie artykułów od deski do deski naprowadzi go na niezauważone
przez innych tropy i powiązania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nareszcie! – Z
kominka buchnął zielony ogień i wśród sadzy pojawił się Peter.
Twarz miał całkiem brudną, a włosy, zazwyczaj jasne, teraz przez
popiół pociemniały o jakieś dwa tony. Syriusz uniósł rękę,
żeby zwrócić jego uwagę. Ten pomachał mu żarliwie, zamówił
przy barze szklankę lemoniady i usiadł obok nich.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Czekamy na Remusa? –
zapytał, pociągając długi łyk ze szklanki. Kilka kropli
spłynęło ze szkła i wsiąknęło w drewniany blat.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Powinien być
kwadrans temu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Peter zerknął ciekawie
na Jamesa, który chyba nawet nie zauważył jego przybycia. Spojrzał
pytająco na Syriusza, ale ten tylko wzruszał ramionami, ze wzrokiem
mówiącym „Nie pytaj”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Jak tam nowe
mieszkanie? Nie miałem za bardzo okazji, żeby cię odwiedzić.
Matka ledwo się zgodziła, żebym wrócił do szkoły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Jest dobrze.
Ostatnimi czasy głównie doprowadzałem je do porządku. Trzeba było
odmalować, naprawić kilka rzeczy. Trochę rozklekotane tam
wszystko, ale nie ma jak u siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Zazdroszczę. Sam
chętnie bym się wyprowadził, ale chyba nie mógłbym mojej matki
zostawić samej – powiedział, pociągając smętnie kolejny łyk
lemoniady. – Zamartwiłaby się. Zwłaszcza w tych czasach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W tej samej chwili w
kominku znów rozbłysnął zielony ogień i w Dziurawym Kotle
pojawił się Remus Lupin. Syriusz aż zaklął pod nosem. Wyglądał
jak siedem nieszczęść. Był bledszy i chudszy niż zwykle, o ile
to w ogóle możliwe. Oczy miał podkrążone. Syriusz przeliczył
szybko w myślach dni. Od pełni dzieliły ich jeszcze dwa tygodnie,
więc to na pewno nie to. Lupin podszedł do nich ociężale.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Przepraszam za
spóźnienie. – Wypowiedział te słowa takim głosem, że nawet
James podniósł głowę znad gazety.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Wyglądasz strasznie
– ocenił bezceremonialnie Peter i nagle pisnął cicho, bo Syriusz
kopnął go pod stołem w goleń.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Siadaj. Czego się
napijesz? – Syriusz już się podnosił, gdy Lupin zatrzymał go
ostrym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie musicie traktować
mnie jak chorego. Jest w porządku. Rozstałem się z Martą. To było
trudne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz opadł na
krzesło. James zamknął gazetę. Peter siorbiąc pociągnął łyk
ze szklanki. Cisza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Dlaczego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie wraca do
Hogwartu. Jej ojciec zarządził, że wyjadą i opuszczą Anglię.
Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu tego dalej utrzymywać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jego twarz jasno dawała
do zrozumienia, że wcale tak nie uważał. Tak zwięzłe
oświadczenie zabrzmiało obco w jego ustach. Wydawał się taki
niepodobny do siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– O kurde, przykro mi.
– James i Syriusz spojrzeli po sobie, nie bardzo wiedząc co więcej
powiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Chcesz napić się
czegoś mocniejszego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Po prostu chodźmy
już na te cholerne zakupy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz odsunął pustą
filiżankę, a Peter szybko dokończył lemoniadę. Ruszyli za
Remusem w stronę Pokątnej. James zwinął gazetę i schował do
kieszeni. Jego dłoń napotkała okrągły metalowy przedmiot. Wyjął
go z kieszeni i spojrzał z niezadowoleniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– James, idziesz? –
Syriusz obejrzał się na niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Idę! – Ze
zdecydowaniem schował przedmiot do kieszeni, kręcąc głową.
Dzisiaj nie musiał tym nikomu zaprzątać głowy. Wyszedł z
Dziurawego Kotła, spoglądając na Remusa, Syriusza i Petera idących
przed nim. Zaskakiwała go przemiana jaka w nich zaszła. Zgarbiony i
zmartwiony Lupin. Poważny i samodzielny Syriusz. Nawet Peter, który
nigdy nie słynął z powagi nabrał rezolutności. Wkładając
dłonie głębiej w kieszenie spodni zastanawiał się, czy i jego
dotknęła przemiana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily siedziała w
ostatnim przedziale swojego wagonu, przeglądając notatki
sporządzone tego ranka. Ekspres do Hogwartu miał ruszyć lada
moment. Za oknem tłoczyli się uczniowie i ich pełni niepokoju
rodzice. Lily podejrzewała, że wielu nie było pewnych co do
decyzji o powrocie do szkoły. Nie po tym co wydarzyło się przed
wakacjami. Śmierć Jasona zawisła niczym cień nad całą szkolną
społecznością i Lily była pewna, że tak szybko ich nie opuści.
Ona jednak przez większość wakacji nie miała czasu o tym myśleć,
a nowa odznaka prefekta naczelnego, która przyszła wraz z listem
wprawiła ją w konsternację, uprzytamniając, że powrót do
Hogwartu jest czymś jak najbardziej realnym. W przedziale pojawiła
się Eliza, prefekt naczelna Revenclawu. Zamieniły kilka słów na
temat zbliżającego się spotkania, po czym Lily znowu została
sama. Po chwili drzwi przedziału otworzyły się ponownie, a znajomy
głos wyrwał ją z zamyślenia. Podniosła głowę zaskoczona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– James? Co ty tu
robisz? – Chłopak stanął niepewnie w drzwiach przedziału. Był
wyższy niż te kilka miesięcy temu, gdy widziała go po raz
ostatni. Ale nieład na jego głowie nie uległ najmniejszej zmianie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Też się cieszę, że
cię widzę, Lily – odparł wesoło, a Lily zaśmiała się
zmieszana i uściskała go. – Sto lat cię nie widziałem! Całe
wakacje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Położył dłoń na jej
ramieniu, widząc jak mina jej rzednie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Słyszałem o twoim
tacie. Musi być ci ciężko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Ostatnio czuje się
lepiej. Nowe leki mu służą. Nawet zaczął wychodzić na spacery.
Nie jest łatwo, ale jesteśmy pełni nadziei – powiedziała, siląc
się na spokój. Czuła, że łzy mimowolnie napływają jej do oczu.
Odwróciła wzrok zmieszana. James objął ją ponownie. Wtuliła się
w jego ramię, czując, że łzy płyną jej po policzkach. Poczekał
aż się uspokoi. W końcu odsunęła się od niego zmieszana.
Niespodziewany uścisk w żołądku uświadomił ją, że nadszedł
moment, którego, w głębi ducha, obawiała się przez całe
wakacje. Nie widziała go od tak dawna. Mimowolnie przypomniała jej
się noc ataku. Tamten pocałunek. Czuła, że się rumieni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Przepraszam. Nie
wiem, co mnie napadło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie przepraszaj.
Przykro mi, że nie było mnie przy tobie wcześniej.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Prawie z nikim się
nie widywałam. Chyba raz widziałam się z Syriuszem. I z Suzan
robiłyśmy zakupy na Pokątnej. Kompletnie… Nie byłam w stanie. –
Otarła policzki. – Dlaczego tu przyszedłeś? Coś się stało?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Cóż, wszystko
wskazuje, że tutaj powinienem się zgłosić. – Wyciągnął z
kieszeni pomięty list i błyszczącą odznakę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Prefekt naczelny? To
jakiś żart? – Lily spojrzała na niego zaskoczona. James pokręcił
głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Jestem w takim samym
szoku jak ty. – Podał jej list, który dostał od dyrektora razem
z odznaką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Nie obraź się, ale
zawsze sądziłam, że to Remus będzie… – powiedziała, czytając
list. James zaśmiał się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Ja nawet nie
wiedziałem, że mogę zostać prefektem naczelnym bez bycia
wcześniej prefektem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Dumbledore musi cię
bardzo szanować – powiedziała Lily, oddając mu list. – Musi
wiązać z tobą duże nadzieje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James zaśmiał się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Myślę, że ten list
to zawoalowane gratulacje za nabranie rozsądku. Ostatni rok wszystko
zmienił. – Schował list z powrotem do kieszeni i przypiął do
klapy szaty odznakę prefekta. – Będziemy mieć spotkanie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Mniej więcej w
połowie podróży, jak zawsze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– No to masz połowę
podróży, żeby wprowadzić mnie w tajniki bycia prefektem. Jak
widać zostałem wrzucony na głęboką wodę. – Postukał palcem w
odznakę. W tym samym momencie pociąg ruszył z przeciągłym
gwizdem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk zapomniał już
jak wielkie wrażenie robi Wielka Sala, zwłaszcza podczas uczty
inaugurującej nowy rok szkolny. Z zapartym tchem spoglądał na
ogrom gwiazd odzwierciedlony na sklepieniu. Blask świec zawieszonych
nad stołami nadawał całej komnacie ciepły, domowy wręcz urok.
Uczniowie powoli wlewali się strumieniem przez drzwi wejściowe,
siadając przy stołach swoich domów. Obserwował liczne powitania i
uściski, z rozrzewnieniem wspominając swoje młodzieńcze lata, gdy
sam był na ich miejscu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Dziwnie się na to
patrzy po tej stronie stołu, prawda? – Siedząca obok Minerwa
nachyliła się do niego. – Pamiętam swój pierwszy rok pracy. To
było niesamowite przeżycie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Minęło wiele lat
odkąd byłem tu ostatni raz. Nie sądziłem, że jeszcze zobaczę
Hogwart. A na pewno nie z tej perspektywy – powiedział zamyślony,
zerkając z ukosa na dyrektora siedzącego kilka krzeseł dalej.
Minerwa uścisnęła jego dłoń delikatnie, ale szybko ją odsunęła,
jakby zaskoczona tym gestem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Cieszę się, że
przyjąłeś tę posadę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk zaśmiał się
gorzko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Albusowi się nie
odmawia. Ale też się cieszę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu wszyscy
uczniowie zajęli swoje miejsca. Boczne drzwi sali otworzyły się,
wprowadzono pierwszorocznych, a gwar wypełniający salę ucichł.
Wyświechtana tiara leżała już przygotowana na stołku. Rząd
pierwszaków ustawił się przed nią rzędem. Po chwili, tak jak to
Fryderyk zapamiętał, rozcięcie nad rondem kapelusza otworzyło się
i tiara zaczęła śpiewać. Minęło kilka chwil, by zdał sobie
sprawę, że pieśń była kompletnie inna, od tych które słyszał
w swojej młodości. Pamiętał wesołe pieśni o braterstwie i
nauce. Dzisiejsza pieśń była odmienna. Dostrzegłszy poruszenie na
sali wiedział, że jego spostrzeżenia są słuszne. Mroczna pieśń
tiary przydziału mówiła o śmierci i mroku, zagrażającym
czarodziejom. Braterstwie, ale jako rzeczy koniecznej, broni
zapewniającej przetrwanie.<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Braterstwo nie z krwi, a
z wiary.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Bo krew niewiele znaczy,
</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>gdy serca łączą
ideały.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy skończyła na sali
zapadła martwa cisza. Dopiero po chwili, początkowo niemrawe, potem
silniejsze oklaski przeszły przez salę. Chwilę potem rozpoczęto
ceremonię. Po jej skończeniu, gdy wszyscy nowo przydzieleni
rozeszli się już do swoich stołów Dumbledore wstał z miejsca.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Witam wszystkich w
nowym roku szkolnym – powiedział, uśmiechając się. Światło
świec odbijało się w jego okularach. – To była długa droga,
ale cieszę się, że udało się nam wszystkim tutaj dzisiaj
spotkać. Zanim oddacie się przyjemnym rozkoszom podniebienia
chciałbym powiedzieć kilka ważnych słów. Na początku chciałbym
powitać naszego nowego nauczyciela obrony przed czarną magią,
Fryderyka Reddgensa. – Fryderyk wstał pospiesznie, czując że
nogi ma jak z waty. Po sali przeszły umiarkowane oklaski. Gdy te
ucichły, a on znów siedział na krześle twarz Dumbledore'a
przybrała poważny wyraz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Stanęliśmy przed
trudnym wyborem – powiedział, a jego głos poniósł się po sali
niezwykle donośnie i wyraźnie. – Są ludzie, którzy chcą
poróżnić magiczne społeczeństwo i zakłócić równowagę, którą
od tak dawna budowaliśmy. Strach sięga naszych serc, próbując
zniszczyć, to, co tutaj codziennie razem tworzymy. Możemy mu się
poddać. Ale możemy też z nim walczyć. W ostatnim roku stanęliśmy
z nimi oko w oko, u bram zamku, tracąc niezwykle utalentowanego
młodego człowieka. Niech jego waleczna postawa natchnie was.
Pamiętajcie: nie traćcie nadziei. Za nami wiele bolesnych rozstań,
ale nie jesteście sami. Rozejrzyjcie się wokół siebie. To wasi
sojusznicy, wasi przyjaciele. Parafrazując tiarę przydziału,
<i>bracia nie z krwi, a z ideałów</i>. Walka nie ustaje po porażce, a
trwa dopóki są ludzie, którzy wierzą w swoje ideały. Nawet gdy
sprawy wydają się całkiem stracone, pojawia się promyk nadziei.
Ministerstwo pomoże nam w tym trudnym czasie, udostępniając
doświadczonych aurorów, którzy będą ochraniali zamek. Z tej
racji uczniowie, poza wyjątkowymi przypadkami, nie będą mogli
przebywać na korytarzach po godzinie dziewiątej wieczorem. – Po
sali przeszedł szmer niezadowolenia. Dyrektor uciszył go, unosząc
dłoń. – Dodatkowe szkolenia obronne będą kontynuowane wzorem
poprzedniego roku. Pozostałe informacje zostaną wam przekazane
przez prefektów waszych domów. – Uśmiechnął się. – Na
osłodę dodam, że nasi kucharze naprawdę się dziś postarali, aby
wszystko było wspaniałe.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W tym momencie na stołach
pojawiło się jedzenie. Fryderyk poczuł, że ślina napływa mu do
ust na widok pieczonych mięsiw, zasmażanych ziemniaków i ciast,
których zapach nagle dotarł do jego nosa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
– Smacznego!</div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-34439256626625834982017-03-22T18:11:00.003+01:002017-04-14T11:41:12.762+02:00Rozdział 48: Ostatnia wola Alpharda<div style="text-align: justify;">
Echo kroków niosło się ku wysokim, kamiennym sufitom korytarzy Hogwartu. Minerwa lubiła zamek latem, leniwa atmosfera wakacji zawsze dobrze ją nastrajała. Pamiętała jak w pierwsze lato po mianowaniu na nauczyciela zaskoczył ją fakt, że zamek w czasie wakacji jest tak pełen życia. Mimo, że nie było w nim uczniów, w każdym kącie można było zauważyć skrzaty domowe robiące gruntowne porządki. Bibliotekę odwiedzało wielu naukowców, którzy korzystając z nieobecności studentów spokojnie mogli korzystać z jej zasobów. Błoniami przechadzali się nauczyciele, którzy postanowili zostać w zamku na wakacje, niejednokrotnie z odwiedzającą ich rodziną. Teraz wszystko wyglądało inaczej. Mimo promieni słonecznych wdzierających się do środka przez wysokie okna w zamku panował chłód. Cienie zdawały się bardziej złowróżbne, a cały zamek pogrążył się w ciszy, którą zdawały się zakłócać tylko jej miarowe kroki. Zimny dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie. Chyba jeszcze nigdy nie czuła się tutaj tak nieswojo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dotarciu pod drzwi Wielkiej Sali przystanęła niepewnie. Kontrola ministerstwa nie wróżyła niczego dobrego. Losy szkoły wisiały na włosku, gazety rozpisywały się o niedawnym ataku na Hogwart i śmierci biednego Jasona Scotta. W końcu pchnęła drzwi. Przy jednym z długich stołów siedziała grupka czarodziejów, gwar cichych rozmów wypełniał salę. Kilka głów podniosło się znad niedawno podanego obiadu na dźwięk otwieranych drzwi. Na osobnym stole Minerwa zauważyła piętrzące się zwoje pergaminów, wyglądające na urzędowe pisma. Towarzyszyły im opasłe tomiska prawne, w których rozpoznała zbiory szkolnej biblioteki. A także... Co dziwne, kilka egzemplarzy Historii Hogwartu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Minerwo, dołącz do nas – jeden z mężczyzn zawołał w jej stronę. Znała go dość dobrze, kiedyś pracował z jej mężem w jednym departamencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiedziałam, że zmieniłeś dział na dochodzeniowy, Williamie – powiedziała z przekąsem, siadając na wolnym miejscu obok niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Służba nie drużba, Minerwo. Dobrze wiesz, że nikomu z nas nie uśmiecha się ta kontrola, ale ostatnie wydarzenia są niedopuszczalne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fakt, że szkoła nie jest dostatecznie zabezpieczona? To rażący przykład zaniedbania - wtrąciła się młoda korpulentna czarownica w czarno-różowej szacie szacie siedząca naprzeciwko. Najprawdopodobniej była jedną z asystentek. - Dumbledore wybitnie pokazał, że nie nadaje się na stanowisko dyrektora.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie nadaje się? Wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że to jeden z największych czarodziei naszych czasów, jeśli nie wszechczasów...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikt nie odmawia Dumbledore'owi zasług i wiedzy. Nie każdy po prostu nadaje się na kierownika takiej placówki jaką jest Hogwart – kobieta weszła Minerwie w słowo, patrząc na nią z wyższością. - Widocznie jego zapędy doprowadziły do zaniedbania zamku i kwestii bezpieczeństwa jego mieszkańców – kontynuowała. - Poczyniono poważnie zaniedbania i jestem pewna, że nasza kontrola tylko to potwierdzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałabym zobaczyć jak wy zabezpieczylibyście cokolwiek przed tak silną czarną magią jaka złamała bariery Hogwartu. Dumbledore zrobił wszystko...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrobił tyle, że nawet nie było go na miejscu, gdy to się wydarzyło!</div>
<div style="text-align: justify;">
Kobiety mierzyły się wściekle wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje drogie, uspokójcie się. Nikt tutaj nie szkaluje starego Albusa. Po prostu po tych wydarzeniach Ministerstwo musi podjąć jakieś kroki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakieś kroki. Najlepiej by było, gdyby najpierw zaczęło podawać prawdziwe informacje o tym, co tu zaszło, Korneliuszu! - Minerwa zmierzyła wzrokiem łysiejącego mężczyznę, który wtrącił się do rozmowy z przeciwległego końca stołu. Wszyscy obecni w sali zamilkli przysłuchując się tej ostrej wymianie zdań. Mężczyzna obruszył się na słowa McGonagall.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prawdziwe informacje? A jakieś to są prawdziwe informacje? Po co wszystkich niepotrzebnie straszyć? Po co tworzyć domniemane nawiązania, które mogą wcale nie być prawdziwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Albus...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szanuję Albusa i jego zdanie. I wiedzę. Ale nie możemy opierać działania całego ministerstwa.. Ba! Całego magicznego społeczeństwa tylko na jego słowach. Nie jest w końcu Ministrem Magii. - Ostatnie zdanie Korneliusz wypowiedział sarkastycznym tonem, co wywołało falę niepewnych chichotów. Minerwa pokręciła głową. W ministerstwie wszyscy znali jego ciągoty do władzy. Fakt, że został przewodniczącym tej całej komisji musiał mu bardzo podnieść mniemanie o sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokładnie, panie Knot. Dokładnie – przyklasnęła mu czarownica, która spierała się z Minerwą. McGonagall odłożyła sztućce na niezabrudzony jeszcze półmisek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że podziękuję państwu za towarzystwo. Straciłam apetyt. Do widzenia, Williamie. - Mężczyzna tylko skinął jej głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybkim krokiem opuściła salę, próbując opanować drżenie rąk. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nią oparła się ciężko o zimny mur.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oni rozniosą tę szkołę, chociażby tylko po to, żeby komuś coś udowodnić – szepnęła do siebie zrozpaczona.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Budynki przy ulicy Nieomylnej lśniły bielą w porannym słońcu letniego poranka. Syriusz przystanął pod wielkimi, machoniowymi drzwiami opatrzonymi złotym emblematem. Różdżka skrzyżowana z piórem odbijała promienie słoneczne prosto w jego oczy. Zamrugał zdenerwowany. Jedynym elementem, którego brakowało była klamka. Wyjął z kieszeni pomięty kawałek pergaminu i przestudiował go, poprawiając jednocześnie drapiący kołnierz szaty wyjściowej. Nagle ktoś wpadł na niego. Syriusz odwrócił się zaskoczony spoglądając na chudego czarodzieja w drogiej szacie wyjściowej uszytej z czarnego jedwabiu. Stos opasłych zwojów posypał mu się z rąk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Najmocniej szanownego pana przepraszam. - Mężczyzna z roztargnieniem zaczął zbierać papiery. Syriusz szybko się schylił, żeby mu pomóc. - To naprawdę jeden z moich najgorszych tygodni, jeden z najgorszych. Powtarzam to codziennie, naprawdę. Och nie! - zawołał widząc, że jeden ze zwojów rozwinął się do połowy na brudnym bruku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie szkodzi - odparł Syriusz podnosząc się z naręczem dokumentów. Na wszystkich widniał ten sam emblemat, co na drzwiach. - Przepraszam, czy orientuje się pan gdzie znajduje się kancelaria Carington i synowie? - zapytał, pokazując mężczyźnie jednocześnie wyciągnięty wcześniej z kieszeni kawałek pergaminu. Gdy czarodziej wstał, Black ostrożnie podał mu zebrane dokumenty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ostrożnie, ostrożnie! Carington i synowie? Ach, dobre sobie. Tutaj, tuż przed pańskim nosem, że się tak wyrażę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, emblemat się zgadza - mruknął Syriusz zakłopotany. Nie wiedział, czy wspominając o braku klamki wyjdzie na kompletnego ignoranta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musi pan tylko pokazać swój list, a drzwi się otworzą. No już, już, nie mam całego dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz odwrócił się i uniósł przed sobą kartkę. Drzwi otworzyły się. Powoli przekroczył próg. Po prawej stronie znajdowało się ogromne biurko recepcjonistki, za którym siedziała młoda kobieta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Syriusz Black, na zaproszenie Jonathana Travisa - odezwał się cichy melodyjny głos nad jego uchem. Uśmiechnął się. Czego innego spodziewał się po czarodziejskiej ulicy prawników?</div>
<div style="text-align: justify;">
- I jeszcze ja, Gillys. - Chudy czarodziej przepchnął się za nim, ukłonił się kobiecie i pognał po krętych schodach. Tymczasem drzwi wejściowe zamknęły się z cichym trzaskiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry panie Black - kobieta spojrzała na niego pobieżnie, wyciągając z szuflady biurka wielką księgę. - Będę potrzebowała pańskiego podpisu tutaj i tutaj. - Wskazała dwie rubryczki. Syriusz sięgnął po pióro stojące w szerokim kałamarzu i szybkim ruchem złożył podpis. Kobieta zatrzasnęła księgę. - Może pan udać się na pierwsze piętro, pokój C, reszta pańskiej rodziny już się tam zebrała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriuszowi zrzedła mina. Ruszył po krętych schodach na pierwsze piętro. Minęły przeszło dwa tygodnie od momentu, kiedy otrzymał list. Z początku nie był pewien jak na to zareagować. Dostał spadek. Co prawda nie wiedział jaki. Znając starego wuja Alpharda mógł dla żartu przepisać mu swój stary rozklekotany fortepian. Przeczucie jednak mówiło mu co innego. Od momentu, gdy wrócili z Jamesem z Hogwartu, snuł się niczym duch po domu Potterów, nie kwapiąc się nawet do porządnego rozpakowania kufra. Raz za razem czytał pismo otrzymane od prawnika i zastanawiał się jaki będzie to miało wpływ na jego przyszłość. Jakiekolwiek pieniądze pozwoliłyby mu się usamodzielnić, był już dorosły więc jego matka nie miałaby na to najmniejszego wpływu. Mógłby wyprowadzić się od Potterów. Ta myśl napawała go ekscytacją, jednak nie kwapił się żeby powiedzieć o tym Jamesowi. Nie był pewien reakcji przyjaciela, jak się później okazało, niesłusznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz? Byłoby świetnie - powiedział James siedząc na łóżku w pokoju Syriusza w dniu, gdy ten zdecydował się w końcu pokazać mu list. - Ale naprawdę sądzisz, że możesz dostać na tyle duży spadek? Wasza rodzina chyba jest całkiem spora, chyba nie jesteś jedynym w kolejce oczekujących.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz westchnął ciężko stając przed drzwiami pokoju C. Faktycznie, ród Blacków był dużym, starym rodem czystej krwi. Co w jego rozumieniu oznaczało w większości stado nadętych dupków. Gdy przekroczył próg prawie wszystkie głowy odwróciły się jak na zawołanie. Kilka osób skinęło mu głowami, większość jednak obojętnie odwróciła wzrok. Dostrzegł matkę siedzącą w pierwszym rzędzie. Wuj Cygnus, jej brat, siedzący obok niej zmierzył go spojrzeniem i szepnął jej coś do ucha. Ojca nie zauważył. Sala nie była duża, zebrało się w niej niecałe dwadzieścia osób. Syriusz pośpiesznie usiadł w ostatnim rzędzie, ponownie poprawiając gryzący kołnierzyk szaty. W pomieszczeniu było przeraźliwie gorąco, co, po przyjemnym chłodzie korytarza, sprawiło, że niemal od razu pokrył się potem. Kilka kobiet siedzących przed nim wachlowało się porannym wydaniem Proroka Codziennego, a siedzący po drugiej stronie sali mężczyzna, w którym rozpoznał odległego kuzynka matki, pokrył swoją szatę lodem. Zaklęcie było raczej dość nieudolne, wokół jego butów gromadziła się coraz większa kałuża, a siedzące obok niego osoby wyraźnie odsunęły się rzucając mu nieprzychylne spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Równo z wybiciem południa rozpoczął się odczyt testamentu. Za biurkiem, ustawionym z przodu sali usiadł otyły mężczyzna w wyraźnie przyciasnej szacie wyjściowej. Rozejrzał się po sali, wycierając spocone czoło chusteczką wyciągniętą z przedniej kieszeni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na Merlina, dlaczego tutaj tak gorąco? Najmocniej państwa przepraszam, gdybym wiedział, zorganizowałbym spotkanie w innej sali. Zaraz to naprawimy. - Wyciągnął z teczki arkusik papieru i naskrobał wielkim piórem krótki liścik. Jednym ruchem różdżki złożył go na kształt niewielkiego samolociku i posłał w stronę niedalekiego otworu w ścianie. - Tym czasem zaczynajmy. - Skinął różdżką, a jedno z piór leżących na biurku uniosło się i zawisło kilka cali nad rolką pergaminu. - 6 czerwca 1977 roku, odczyt testamentu Alpharda Blacka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz ze znudzeniem słuchał jak wśród obecnych rozchodzą się cenne obrazy i księgi. Jego matce przypadł zestaw zabytkowej porcelany oraz obraz przedstawiający surowe oblicze jego dziadka, Polluxa Blacka. W międzyczasie w sali pojawił się młody czarodziej, który cmokając z niezadowoleniem pod nosem obszedł salę. Po chwili zaczął mruczeć pod nosem zaklęcia, a powietrze znacząco się ochłodziło. Syriusz ze znudzeniem obserwował jak podchodzi do kolejnych okien wzmacniając urok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mojemu siostrzeńcowi, Syriuszowi Black, pozostawiam klucz do skrytki 1687 Banku Gringotta wraz z całą jej zawartością. - Syriusz drgnął zaskoczony na dźwięk swojego imienia. Jego matka kilka rzędów dalej zamarła w bezruchu, jakby ktoś rzucił na nią znienacka Drętwotę. Po ostatnich słowach mężczyzna zwinął pergamin, skinął na pióro, którego do tej pory notowało każde jego słowo. - To wszystko. W razie dalszych pytań jestem do państwa dyspozycji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przenikliwy gwizd czajnika, stojącego na mosiężnej kuchence wywołał z sąsiedniego pokoju Fryderyka. Mężczyzna przetarł zaspane oczy, zgasił płomień i zaczął przeszukiwać kuchenne szafki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie jest ta cholerna kawa? - mruknął zdenerwowany. - Byłem pewien, że miałem gdzieś jeszcze jedno opakowanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś mało ostatnio sypiasz – rozległ się głos tuż nad jego uchem. Przestraszony Fryderyk upuścił na ziemię filiżankę. Kawałki porcelany rozprysnęły się po posadzce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty zawsze musisz to robić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło już tyle czasu, a on nadal nie mógł się przyzwyczaić do mieszkającego z nim ducha. Duch spojrzał na niego z wyższością.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie uczyłeś się tyle nawet będąc jeszcze w Hogwarcie – powiedział sarkastycznie pojawiając się nagle obok stołu. Wygodnie rozsiadł się kilka cali nad krzesłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna westchnął zrezygnowany i wygrzebał z kieszeni szlafroka różdżkę. Jednym zaklęciem sprzątnął podłogę. Po chwili dalszych poszukiwań udało mu się wydobyć z szafki pojemnik z kawą. W końcu dosiadł się do stołu zawalonego księgami i zwojami pergaminów. Zdecydowanym ruchem odgarnął je, robiąc trochę miejsca idealnie na filiżankę. Następnie z kieszeni szlafroka wyciągnął podniszczoną fajkę i spokojnym ruchem zaczął ją nabijać. Duch czekał cierpliwie tylko obserwując.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc? - zagadnął w końcu, gdy głowę Fryderyka otoczyła już chmura dymu z fajki. - Powiesz mi o co chodzi z tymi wszystkimi księgami?</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna westchnął ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Albus Dumbledore poprosił mnie o przejęcie funkcji nauczyciela obrony przed czarną magią w Hogwarcie. A ja się zgodziłem. Jeśli w ogóle jeszcze otworzą Hogwart.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dobiegło go ciche, pełen dezaprobaty prychnięcie. Gdy przeniósł wzrok na swojego towarzysza zauważył, że ten zniknął najwyraźniej niezadowolony. Siedział w samotności cicho pykając fajkę. Nie ukrywał, że fakt powrotu do zamku po tylu latach ekscytował go, ale nowa rola co najmniej go niepokoiła, o ile nie przerażała. Oczywiście, nie mógł powiedzieć, żeby zgnuśniał przez wszystkie te lata. Odkąd opuścił szkołę wiele się nauczył, ale czy zdoła podołać sztywnym ramom edukacji narzuconym przez Ministerstwo? Pociągnął łyk stygnącej kawy i wrócił do przerwanej poprzedniego wieczoru lektury, próbując przygotować program dla studentów trzeciego roku w oparciu o arkusz wytycznych. Nie był pewien czy podjął dobrą decyzję, jednak nie mógł odmówić Albusowi Dumbledore'owi. Niespodziewany chrzęst od strony kominka zwrócił jego uwagę. Zerknął w tamtą stronę i zauważył, że wśród rozpalających się dopiero płomieni pojawiła się głowa Alastora.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, dobrze, już nie śpisz – powiedział roztargnionym głosem. - Mam ważne wieści, Dumbledore chce nas widzieć w kwaterze. To tajne, tylko ty, Minerwa i ja. Za godzinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę. - Zanim ostatnie zgłoski wybrzmiały Moody'ego już nie było. Westchnął zrezygnowany, zbierając porozrzucane książki w stos. Niestety, Albusowi Dumbledore'owi się nie odmawia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy godzinę później zjawił się w kwaterze głównej Zakonu Minerwa siedziała już przy stole popijając herbatę z porcelanowej filiżanki. Z naparu rozchodziła się delikatna woń jaśminu. Kobieta skinęła mu głową, wskazując jednocześnie wolne krzesło naprzeciwko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Herbaty? - Spytała tylko. Fryderyk pokręcił głową, siadając na krześle. - Słyszałam, że wracasz do Hogwartu – dodała po chwili. - Jak ci się podoba twoja nowa rola?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba jestem trochę przerażony. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Szybko ci przejdzie. Jestem przekonana, że ci się spodoba. Gdy Albus powiedział mi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Rozmowę przerwał im odgłos otwieranych drzwi do sąsiedniego pokoju. W progu stał Albus Dumbledore we własnej osobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję, że przybyliście tak szybko. - Zaprosił ich gestem do środka. Wewnątrz na podniszczonym fotelu siedział już Alastor. Skinął im głową na powitanie. Dopiero po chwili dostrzegli wysokiego jegomościa opierającego się o gzyms kominka. Był jednocześnie bardzo podobny i bardzo odmienny od dyrektora Hogwartu. Zwłaszcza w postawie. Aberforth Dumbledore był wyraźnie niezadowolony, że musi tu być.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaczynajmy już, mam na głowie dużo innych spraw - ponaglił ich, pociągając długi łyk z trzymanej szklanki z bursztynowym płynem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście. - Albus usadowił się na centralnie ustawionym fotelu. Odczekał aż nowo przybyła dwójka zajmie miejsca. - Wszyscy tu jesteście moimi najbardziej zaufanymi osobami. Po powrocie obiecałem wam historię mojej nieobecności. Dziękuję, że byliście tak cierpliwi. Teraz nadszedł właściwy moment abym ją opowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że tak będzie dobrze - powiedziała Lily obchodząc pokój. - Stół powinien stać bardziej na środku, jeśli chciałbyś go rozłożyć masz jeszcze sporo miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z jakiej okazji miałbym go w najbliższej przyszłości rozkładać? Nie planuję rodzinnych obiadów, Evans. Nie wiem dlaczego dałem ci się na niego namówić - mówiąc te słowa opadł na wysiedzianą kanapę, którą razem z Lily wyszperali na targu z używanymi rzeczami. - Za to ta kanapa to naprawdę jedna z najlepszych rzeczy w tym mieszkaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily usiadła obok niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoje własne mieszkanie - powiedziała po chwili, wzdychając. - Jak się z tym czujesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ja wiem? To wszystko stało się dość nagle. Odkąd dowiedziałem się o spadku, cały czas nie byłem pewny co w ogóle odziedziczyłem. Nie chciałem się nastawiać na coś więcej niż kilka rodzinnych drobiazgów. Pewnie, myślałem, że dobrze byłoby jakoś się usamodzielnić i zejść z głowy Potterom jeśli będzie ku temu okazja, ale nie robiłem sobie dużych nadziei. I tak skończyłem z własnym mieszkaniem w Londynie! - powiedział, rozkładając ręce zadowolony. - Żadna z niego kwatera godna rodu Blacków, no i nie umywa się do rezydencji Potterów, ale niczego mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Jak dobrze pójdzie i tak za miesiąc znów mnie tu nie będzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak dobrze pójdzie - mruknęła Lily. Od zakończenia szkoły minął ponad miesiąc i wszyscy z wytęsknieniem wyczekiwali jakichkolwiek sów z Hogwartu. Do tej pory nie było wiadomo nic pewnego o wynikach kontroli Ministerstwa, a prasa pełna była niepokojących plotek. Od czasu otrzymania spadku Syriusz miał bardzo wiele na głowie. Gdy okazało się, że suma zgromadzona w Banku Gringotta jest naprawdę spora od razu zaczął przygotowania do przeprowadzki. Z pomocą Jamesa i jego ojca rozpoczęli poszukiwania nowego mieszkania. Oczywiście Potterowie nalegali, żeby został z nimi przynajmniej do skończenia szkoły, jednak w obecnej niepewnej sytuacji Syriusz postanowił nie zwlekać. Nie chciał być od nikogo zależny. W końcu natrafili na to mieszkanie i od razu wiedział, że nie chce dłużej szukać. Cena była przyzwoita, a warunki, jak na pierwsze samodzielne mieszkanie wcale nie najgorsze. Starszy czarodziej który im je sprzedał najwyraźniej chciał pozbyć się go jak najszybciej po niedawnej śmierci żony. Zachwalał okolicę i przyjaznych sąsiadów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poza tą kamienicą w większości to mugole, co prawda - powiedział, oprowadzając ich po mieszkaniu. - Ale to naprawdę sympatyczni ludzie. Nigdy z żoną nie mieliśmy z nimi kłopotów, a i czarodzieje z sąsiednich pięter to porządni ludzie. I nie ma co ukrywać, za takie mieszkanie w czarodziejskiej dzielnicy mógłbym rządać o wiele wyższej kwoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
To była prawda, ceny mieszkań w rejonach odciętych od mugoli były o wiele wyższe. Były to przeważnie stare dzielnice, które od wieków należały do magicznego społeczeństwa Londynu. W obecnych czasach o wiele trudniej było odciąć całkowicie nawet jedną uliczkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
W całym tym zamieszaniu ani Syriusz, ani James nie zastanawiali się zbytnio nad szkołą. Dopiero gdy lipiec zaczął dobiegać końca, a nowe listy podręczników nie pojawiły się w zwyczajowym terminie zaczęli się martwić. Co jeśli faktycznie nie wrócą już do Hogwartu? Zerknął na Lily, która nieobecnym wzrokiem patrzyła w okno. Nie wyglądała najlepiej. Dopiero niedawno udało im się zobaczyć pierwszy raz odkąd opuścili zamek pod koniec maja. Podobno stan jej ojca na początku lata bardzo się pogorszył. Wieści o chorobie ojca spadły na nią tak nagle, że Syriusz nie dziwił się, że przez całe lato praktycznie z nikim nie utrzymywała kontaktu. Nagle dziewczyna ocknęła się z zamyślenia i zerknęła na zegarek. Wstała pospiesznie, widząc która już godzina.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę wracać, mój tata niedługo wróci od lekarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno nie zostaniesz dłużej? James ma niedługo wpaść, powiedział że przyniesie jakieś jedzenie. Ucieszyłby się gdyby cię zobaczył. Kiedy się ostatnio widzieliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W pociągu. - Lily zawahała się. - Naprawdę muszę iść. Może następnym razem się uda.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz odprowadził ją do drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdyby coś się działo wal jak w dym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy drzwi zamknęły się za Lily przeszedł się po mieszkaniu rozglądając się po niewielkiej sypialni, salonie i kuchni do końca nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czy powinien poszukać pracy? Ze spadku została mu jeszcze pokaźna kwota, ale nie zamierzał próżnować. Gdyby tylko wiedział jak się potoczą sprawy ze szkołą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy późnym wieczorem James pojawił się w progu mieszkania z plecakiem przerzuconym przez ramię, gwizdnął z uznaniem widząc nowy wystrój.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, no! Nieźle. Ostatnio jak tu byłem miałeś tylko materac i dwa rozkładane krzesła. Kiedy to wszystko zrobiłeś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzisiaj. - Syriusz gestem zaprosił go na kanapę. - Co prawda to tylko kilka mebli, ale od razu zrobiło się przytulniej. Głównie to sprawka Lily, ona mnie namówiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily? - James ze zdziwieniem przeszedł się po pokoju. - Nie widziałem jej od wieków. Nie wiedziałem, że się widujecie - dodał po chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stary, sam zobaczyłem się z nią pierwszy raz odkąd opuściliśmy Hogwart. Trudno było mi się z nią w ogóle skontaktować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Opowiedział mu pokrótce o ojcu Lily, nie wchodził jednak w szczegóły, bo nie wiedział, czy dziewczyna by sobie tego życzyła. James zatroskał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To naprawdę złe wieści. Biedna Lily. - Umilkł na chwilę. - Czytałeś dzisiejszego Proroka Wieczornego? Ojciec podrzucił mi go gdy wychodziłem - powiedział wyciągając gazetę z plecaka. - Nie wydaje mi się żebyśmy jeszcze wrócili do szkoły, Łapo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wziął od niego gazetę i spojrzał na wielki nagłówek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Komisja zakończyła dochodzenie, Dumbledore na dywaniku - przeczytał. Przeleciał wzrokiem treść artykułu. - Dopuścił się rażących zaniedbań? A co to w ogóle znaczy? Kim w ogóle jest ta cała Umbridge?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dalej w artykule piszą, że to jedna z asystentek Korneliusza Knota. Ojciec nazywa go karierowiczem, ponoć ma bardzo wysokie ambicje. Był przewodniczącym komisji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślisz, że jej słowa to zła wróżba?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Boję się, że może tak być. - James wstał i ruszył w stronę kuchni. - Nie ma co gdybać. Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień. Chodź, mama kazała mi wziąć dla ciebie mnóstwo jedzenia. Chyba za tobą tęskni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Albus Dumbledore popełnił w swoim życiu wiele błędów, mniejszych, większych i niejednokrotnie katastrofalnych w skutkach. Zawsze twierdził, że taka właśnie jest cena zdobywania wiedzy. Będąc młodym mężczyzną wierzył, że tyczy się to jedynie młodych. Teraz gdy dziesiątki lat minęły wiedział, że wcale tak nie jest. Przeciwnie – ze względu na posiadaną wiedzę każda porażka jest o wiele bardziej dotkliwa. A dzięki przekonaniu o własnej mądrości można doprowadzić do wielkich katastrof. Przez czystą nieuwagę. Pychę. Gdy zasiadł przed grupką osób, którym powierzyłby własne życie, w jego głowie pojawiła się pustka. Co miał im powiedzieć? Jak przyznać się do błędu jednocześnie utrzymując autorytet i nie wplątując ich w zagmatwaną historię, w którą sam wplątał się już wiele lat wcześniej? Sprawa Toma Riddle pojawiała się w jego myślach budząc coraz to większy niepokój wielokrotnie, w odstępach kilkuletnich. Gdy spotkał małego chłopca w domu sierot wiedział, że nie może oceniać go zbyt pochopnie, jednak pierwsza niepewność zapuściła korzenie w jego umyśle. Wiedział jednak, że musi dać mu szansę. Lata mijały, młody Tom został wzorowym studentem, ulubieńcem wielu. Jednak Albus nigdy nie pozbył się pewnej dozy wątpliwości względem niego. Intuicja podpowiadała mu, że nie można mu do końca zaufać, że pod tą ładną, miłą twarzą kryje się coś więcej. Coś strasznego. Nic nigdy nie potwierdziło jego podejrzeń. Wielokrotnie przekonywał samego siebie, że to śmieszne złudzenia starego mężczyzny, który sam twierdzi, że przeżył już tyle pozjadawszy wszystkie rozumy. Tom skończył szkołę. Próba podjęcia przez niego pracy w Hogwarcie zastanowiła Dumbledore'a, jednak odmówił mu. Nigdy nie przyjęli jeszcze tak młodego czarodzieja, Tom był zbyt niedoświadczony. Przynajmniej tak sam siebie przekonywał, odmawiając mu. Jego serce było pełne niepokoju. Mijały lata, Tom rozszerzał swoją sieć znajomości, poznając najmroczniejsze elementy magicznego społeczeństwa pracując w sklepie Borgina i Burkesa. Potem zniknął i Albus stracił go z oczu. Minęło wiele lat zanim powrócił i rozpoczął działalność pod swoim nowym nazwiskiem. Gdy jako Lord Voldemort zebrał wielu popleczników wśród starych, czarodziejskich rodów, szerząc od wielu lat powtarzane szeptem po kątach opinie o wyższości czystej krwi. Wiele rodzin z radością mu przyklasnęło, będąc od lat zniesmaczonymi rozrzedzaniem ich cennej, czystej krwi przez szerzących się jak plaga mugolaków. Wtedy było już za późno i Albus wiedział, że zbyt długo dał się mamić czarowi ładnego, miłego, inteligentnego chłopca, którego już dawno nie było. Na jego miejscu pojawił się ktoś groźny i mroczny. Podróże i poczynania z różnymi rodzajami magii oszpeciły go, burząc ułudę, która przez lata pozwalała mu niepostrzeżenie budować swoją potęgę. Ułudę, która teraz nie była mu już potrzebna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy zaczął swoją opowieść od ostatniej wiadomości jaką Hustis zostawił mu przed śmiercią, wiedział, że nie może niczego zataić. Ktoś wiedział o Zakonie więcej niż powinien, ktoś komu Hustis ufał, a jego zaufanie było niezwykle trudne do zdobycia. Ten małomówny, zamknięty w sobie mężczyzna posiadał niezwkły dar obserwacji i do tej pory Albus całkowicie wierzył w jego osąd. To sprowadziło do zguby ich obu, jednak dla Hustisa skończyło się tragicznie. Ostrożność była teraz najważniejsza. Skoro Hogwart miał ponownie otworzyć swoje korytarze dla uczniów, Albus musiał być pewien ich bezpieczeństwa. Musiał mieć wokół ludzi, którym mógł ufać. Trudno było mu podjąć tę decyzję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tom Riddle zawsze wiedział, że go obserwuję. Gdy wrócił po długiej nieobecności musiał dowiedzieć się, że zdobywam informacje na jego temat. Jestem pewien, że równolegle próbowaliśmy przeniknąć nawzajem do swoich kręgów i teraz wiemy, że jemu się to udało. Wykorzystał Hustisa by zdobyć moje zaufanie i przekazać fałszywe informacje. Dlaczego musiał zginąć? Tego nie wiem, być może zaczął się czegoś domyślać, a to mogło wszystko zniszczyć. Nie wiem kim była wtyczka Hustisa, tej informacji nie zdążył mi przekazać, wszystko pozostało tajne do samego końca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przygotowana zasadzka była niezwykle wyrafinowana i Albus wiedział, że jedynym co go uratowało było upodobanie Toma do teatralności i tragizmu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znam tej magii, która mnie uwięziła. Gdybym zachował większą ostrożność mógłbym jej uniknąć, ale zgubiła mnie moja własna wiara. Jestem pewien, że właśnie tę słabość chciał mi wytknąć. Była to niezwykła kombinacja zaklęć. Przez wiele dni tkwiłem zawieszony w pajęczynie uroków, które otępiały mój umysł, osłabiały ciało, a jednocześnie czerpały z moich sił by zaciskać się coraz bardziej. Sądziłem, że to już koniec. Wtedy Aberforth odezwał się do mnie przez niewielkie urządzenie, które zbudowaliśmy jeszcze jako dzieci i coś się we mnie obudziło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak go znalazłem - wtrącił się Aberforth, osuszając szklankę, którą trzymał w dłoni. Alastor, Minerwa i Fryderyk spojrzeli na niego zaskoczeni jakby zapomnieli o jego obecności. Mężczyzna odstawił szklankę na gzyms kominka. - Piękną historię opowiedziałeś nam bracie, ale ja resztę już znam. Pozwolicie, że wrócę do siebie, interes się sam nie poprowadzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Albus tylko skinął mu głową i ten wyszedł z pokoju. Pozostała trójka nie wypowiedziała słowa zszokowana opowieścią. Nigdy nie sądzili, że ktokolwiek mógłby podejść kogoś takiego jak Dumbledore.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Długo się wahałem. Ale opowiedziałem wam to wszystko nie bez powodu. - Oczy mężczyzna zalśniły zza okularów połówek. - Musimy utrzymać wzajemne zaufanie, musimy pozostać jednością. Tylko w ten sposób możemy coś zdziałać. Będę was potrzebował. Z pomocą przewodniczącego komisji, Korneliusza Knota, udało mi się wczoraj wieczorem przekonać radę Ministerstwa do ponownego otwarcia szkoły. Trzeba przygotować wiele rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Minerwa odetchnęła głośno z ulgą. Tego samego dnia późnym wieczorem setki sów rozniosło po kraju zapieczętowane listy. Wszyscy musieli się dowiedzieć, że pierwszego września Ekspres Hogwart-Londyn ponownie stanie na peronie dziewięć i trzy czwarte.</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-45908321839683431822015-03-14T20:38:00.000+01:002017-03-20T14:58:45.865+01:00Rozdział 47: Co dalej?<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Syriusz nie pamiętał,
żeby kiedykolwiek w swoim życiu czuł się tak parszywie. A fakt,
że nie rozpieszczało go ono nigdy dodawał temu stwierdzeniu
jeszcze większej siły. Czarne draperie od kilku dni zdobiły Wielką
Salę. Po długiej i gorzkiej przemowie Dumbleodre'a na temat
ostatnich zdarzeń szkoła pogrążyła się w dziwnym letargu.
Lekcje odbywały się w miarę normalnym tokiem, jednak wszyscy,
łącznie z nauczycielami błądzili myślami całkiem gdzie indziej.
Nikt nie wiedział jak potoczy się to wszystko dalej. Uczniowie
szeptali ukradkiem o zamknięciu szkoły – od kilku dni nadciągały
sowy od rodziców przerażonych na samą myśl, że ich latorośle
nie są w szkole dostatecznie bezpieczne. Wieść o śmierci jednego
z nauczycieli w ataku na zamek rozeszła się niesamowicie szybko.
Mówiono o szybszym zakończeniu semestru.</div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Niemrawy poranny gwar
wypełniał Wielką Salę. Atmosfera ożywiła się po dostawie
porannej poczty. Przed Syriuszem pojawił się najnowszy egzemplarz
Proroka Codziennego. Prychnął, widząc nagłówek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wyobrażasz to sobie? -
Pokazał gazetę Remusowi i Peterowi siedzącym po drugiej stronie
stołu. - <i>Ministerstwo odcina się od spekulacji, aby za atakiem
na Hogwart, Szkołę Magii i Czarodziejstwa stała większa
zorganizowana grupa czarnoksiężników. „Śledztwo jest w trakcie,
nie wyciągajmy pochopnych wniosków” powiedział Charles Maybrick,
pracownik biura aurorów –</i>
przeczytał. - Wyobrażacie to sobie?! Odcinają się od
spekulacji...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
siedzący obok niego sięgnął po gazetę ze złością.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Kilkunastu świadków na błoniach im nie wystarcza? Ale co uczniowie
mają do gadania. A ten co zginął już nic nie może powiedzieć...
- Jego głos lekko się załamał. Śmierć Jasona wszystkich
zdruzgotała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nigdy nie lubiłem sukinkota – mruknął Syriusz. - Ale zginął
jak bohater.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Łopot
skrzydeł przerwał ciszę, która zaległa między huncwotami.
Zbłąkana sowa wylądowała przed Jamesem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Alberta. - Chłopak pogłaskał sowę po szarych piórach. Tylko
gdzieniegdzie zdobiły ją drobne, czarne plamki. Odwiązał szybko
list od nóżki ptaka i nakarmił kawałkiem tosta. - To od rodziców.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzył
list. Jego twarz pochmurniała z każdym przeczytanym wersem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Niemożliwe! - Odłożył list gwałtownym ruchem na stół. Spojrzał
na Syriusza gniewnie. - Chcą żebyśmy wrócili do domu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co?
Obaj? Teraz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Tak. - Podał Syriuszowi list.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
egzaminy? Cokolwiek? Zresztą... - Syriusz ze zdenerwowaniem zagłębił
się w treść listu. Remus patrzył na nich pytająco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ponoć dostali list od Dumbledore'a z wyjaśnieniami, nic więcej nie
pisze. Mamy wrócić do domu, dopóki w Hogwarcie nie jest
bezpiecznie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mogą nas tak po prostu zabrać ze szkoły! Jesteśmy pełnoletni! -
Syriusz na końcu języka miał, że zresztą nawet nie są jego
rodzicami. Nie mógł jednak tego powiedzieć. Rodzice Jamesa
przyjęli go jak syna, gdy nie miał dokąd pójść.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Mielibyście w ogóle nie wrócić? - spytał Peter z przerażeniem w
głosie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
wzruszył ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ponoć tylko tymczasowo, do końca semestru. - Podniósł się od
stołu wściekły. - Porozmawiam o tym z McGonagall... Lily! -
zatrzymał się w pół kroku, patrząc na dziewczynę. Evans dopiero
wczorajszego wieczora opuściła skrzydło szpitalne. Towarzyszyła
jej Marta. - Jak się czujesz? - Nie widział jej odkąd pielęgniarka
zamknęła skrzydło szpitalne dla większości gości, a wtedy nadal
była nieprzytomna.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Znacznie lepiej. - uśmiechnęła się lekko. Spuściła wzrok lekko
zakłopotana. - Wszystko w porządku? Wyglądacie na zdenerwowanych.
- Zmierzyła wzrokiem resztę huncwotów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James dostał list od rodziców. Chcą nas zabrać na resztę
semestru – odpowiedział jej Syriusz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
i Marta wymieniły spojrzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
tak jak moi rodzice... - Marta spojrzała smutno na Remusa. Usiadła
obok niego ciężko, opierając głowę na jego ramieniu. - Nie chcę
jechać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
przecież wrócimy w przyszłym roku. Prawda?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiem...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy
zamilkli, pogrążeni we własnych niewesołych rozmyślaniach. Nagle
James się poruszył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dlatego idę do McGonagall. Albo do dyrektora. Do kogokolwiek. Tak
nie może być. Próbowałem z nimi rozmawiać, ale nikt kompletnie
mnie nie słucha. McGonagall mnie odsyła, nawet nie wpuszcza mnie do
swojego gabinetu. Do dyrektora nie mogę się dostać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
McGonagall stanęła przed drzwiami gabinetu Albusa. Zanim jednak
zdążyła zapukać te otworzyły się cicho. Gdy weszła zauważyła,
że w pokoju zgromadzili się już inni. Alastor opierał się o
gzyms kominka, a Fryderyk siedział sztywno na wysiedzianym fotelu.
Przerwali rozmowę gdy weszła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Alastorze. - Skinęła mu głową</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Minerwo. - Uśmiechnął się do niej lekko. - Masz pojęcie co się
dzieje?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
pokręciła głową, siadając w fotelu obok Fryderyka.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Albus stał się bardzo skryty. Nadal nie mam pojęcia dlaczego tak
długo go nie było, nie wiem co planuje, ani czego domaga się
ministerstwo. Uczniowie pytają, rodzice piszą. Przypuszczam, że
ten semestr zakończymy o wiele szybciej. Jeszcze ten Potter... Cały
czas mnie nachodzi, próbując wmówić, że za tym wszystkim stoją
ślizgoni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Uczniowie? Myślisz, że mogą być jacyś szpiedzy w zamku? -
Alastor spojrzał na nią, jakby naprawdę rozważał tę opcję, co
jeszcze bardziej zirytowało Minerwę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Proszę cię – prychnęła. - Tłumaczyłam to już Fryderykowi.
Tuż przed atakiem... - Na chwilę umilkła, jakby coś rozważając.
Pokręciła jednak głową. - To niedorzeczne. Większość naszych
uczniów jest <i>niepełnoletnia. </i>Kto zawierzał by cokolwiek w
ręce takich młokosów?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyźni
spoglądali na nią nadal nieprzekonani.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och, Alastorze. James Potter przeżył straszną traumę, zobaczył
jak ginie jeden z jego kolegów, nauczyciel. To oczywiste, że szuka
winnych, nie można dać ponosić się emocjom. Mamy nagle przeszukać
wszystkich uczniów? Przetrząsnąć dormitoria? Co potem?
<i>Veritaserum? </i>Bądź poważny. Wtedy nie zostanie nam już ani
jeden student. No może poza Potterem, usatysfakcjonowanym, że ktoś
potraktował go poważnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Alastor
przeszedł się po gabinecie, spoglądając ze złością na puste
miejsce za biurkiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
nie do pomyślenia! Wdrożył systemy zakonu, jesteśmy w gotowości,
a nadal nie wiemy co się dzieje. Takie właśnie pogłoski... -
Machnął ręką w stronę Minerwy. - Szerzą się jak ogień.
Widzieliście informacje w prasie? - prychnął. - Maybrick to niezłe
ziółko, odcinają się od spekulacji, nie chcą podawać żadnych
informacji. Tak dłużej nie może...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
może być – wszedł mu w słowo zmęczony głos. Odwrócili się.
Dyrektor miał w zwyczaju pojawiać się kompletnie niezauważony.
Przeszedł za biurko i spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Musicie mi wybaczyć, że tak długo trzymałem was w niepewności,
ale po porozumieniu z innymi członkami Zakonu do granic możliwości
podniosłem klauzurę tajności. Wiem, że mogę wam zaufać, ale
niektóre działania muszą pozostać między mną, a osobami, które
są za nie bezpośrednio odpowiedzialne. Sprawy się skomplikowały...
- Sięgnął różdżką do skroni. Na jej końcu pojawiła się
delikatna nitka wspomnienia. Strząsnął ją do wielkiej misy
stojącej na sąsiednim stoliku. Wszyscy z zapartym tchem śledzili
ten ruch. - Ale są rzeczy, o których musicie wiedzieć. - Zmierzył
ich spojrzeniem. - Wiem, że chcecie wyjaśnień. Dlaczego tak długo
mnie nie było? Prowadziłem pewne poszukiwania, tropiłem wskazówki i muszę przyznać, że dałem się podejść. Wpadłem w kłopoty i gdyby nie mój brat... - Pokręcił głową. - W
każdym razie nic nie zyskałem, a tylko naraziłem was na
niebezpieczeństwo. </div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jakie poszukiwania, Albusie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten
tylko pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Sądziłem, że ma to związek z Tomem, tropiłem poszlaki, które Hustis zostawił mi przed śmiercią. - Pokręcił głową. - Teraz wiem, że to wszystko to była pułapka. Po porozumieniu z ministrem postanowiłem zakończyć semestr
szybciej. Nie będzie egzaminów – rzucił Minerwie przeciągłe
spojrzenie. - Czeka nas bardzo trudne kilka miesięcy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Rozmawiałeś z Maybrickiem? Czytałeś jego oświadczenie w Proroku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak
i tak... Ministerstwo nie chce wzbudzać niepotrzebnej paniki, tyle
dowiedziałem się od Charlesa. Próbowałem przekonać go, że
ludzie powinni znać zagrożenie, jednak to urodzony biurokrata.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeszcze jako uczeń zawsze dbał głównie o pozory – mruknęła
Minerwa. - Był prefektem naczelnym, gdy ja dopiero dostałam
pierwszą odznakę prefekta – dodała po chwili w odpowiedzi na
zdumione spojrzenia pozostałych.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ufasz mu? - Alastor patrzył na niego z napięciem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
znajduję żadnych przesłanek, aby tego nie robić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Póki co... - mruknął Moody niezadowolony. - To mi się bardzo nie
podoba.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Albus
spojrzał na niego znad okularów połówek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeśli wiesz cokolwiek, co...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ale
ten tylko prychnął cicho, odwracając wzrok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
prostu go nie lubię, a co jak co, ja swojemu instynktowi ufam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wyciągajmy pochopnych wniosków. Wątpienie w przyjaciół to
ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebujemy – wtrącił Fryderyk.
Alastor był wyraźnie niezadowolony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czy
uczniowie już wiedzą? - Minerwa z napięciem spojrzała na
dyrektora. Zamknięcie szkoły było ostatnim czego się spodziewała.
- Co z przyszłym rokiem?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Spokojnie. Niektórzy wiedzą, napisałem listy do rodziców. Dziś
ogłoszę to przy kolacji. Minerwo... Czeka nas sporo pracy, ale
wiesz, że nie poddam Hogwartu tak łatwo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
w pośpiechu upychał ostatnie rzeczy na wierzchu kufra. Sprawdził
ostatni raz półki i zajrzał pod łóżko, po czym zatrzasnął
wieko. Usiadł ciężko na łóżku, spoglądając smętnie na
zielone draperie zdobiące pokój. Ostatnie kilka dni spędził
krążąc po zamku niczym duch, starając się nie rzucać zbytnio w
oczy – chociaż kłamstwem byłoby stwierdzenie, że kiedykolwiek
zwracano na niego większą uwagę. Chyba, że brać pod uwagę
spółkę Pottera i Blacka i ich wieczne zapędy do uprzykrzania mu
życia, jednak nawet to ostatnio się poprawiło. Zresztą
zamieszanie jakie ostatnio zapanowało w Hogwarcie tylko było mu na
rękę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jak
przez sen pamiętał jak w końcu udało im się jakimś cudem
wmieszać w tłum uczniów po tej pamiętnej nocy. Jak to się udało?
Nie miał pojęcia. Mieli chyba więcej szczęścia niż rozumu. Od
tej pory cała trójka była niezmiernie ostrożna, jednak palące
Mroczne Znaki nie ułatwiały im zadania. Nawet teraz Severus czuł
lekkie ćmienie bólu w przedramieniu i dobrze wiedział co to
oznacza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
chciał wracać do domu. Jednocześnie chciał się w końcu stąd
wydostać, poczuć się bezpiecznie, ale nie mógł oprzeć się
wrażeniu, że być może nigdy już tu nie wróci. Tego też nie
chciał. Co oznaczało poparcie Czarnego Pana? Czy miał teraz zacząć
działać otwarcie? Rzucić szkołę? Jaki był jego następny krok?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
ciągu ostatnich dni niemal machinalnie nogi zanosiły go w stronę
Skrzydła Szpitalnego. Wiedział, że Lily wciąż tam jest i gdy w
końcu zobaczył ją poprzedniego ranka niemal zakrztusił się
owsianką. Wyglądała dobrze, trochę blado, ale dobrze. Jednak gdy
nawet na niego nie spojrzała, utkwiwszy oczy w Potterze błogie
uczucie ulgi zamieniło się w palącą kulę w żołądku. <i>Bohater,</i><i><b>
</b></i>oczywiście.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaczął
chodzić po dormitorium próbując się uspokoić. Dormitorium było
już całkiem puste, został sam. Nagłe pukanie do drzwi wyrwało go
z zamyślenia. Po chwili ukazała się głowa Mulcibera.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Idziesz Snape? Czekamy na ciebie. Niedługo podjadą powozy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiwnął
głową, zarzucając płaszcz. Sięgnął po niewielką torbę,
przerzucił ją przez ramię, ostatni raz sprawdził czy ma różdżkę
i wszystkie potrzebne rzeczy. Kilkanaście minut później siedział
już w powozie wśród innych ślizgonów, a ten mknął w stronę
niedalekiej wioski, w której znajdowała się stacja. Zamek znikał
powoli za zakrętem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nawet
się nie obejrzał.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ekspres
Hogwart-Londyn jeszcze nigdy nie był witany z tak wielkim brakiem
entuzjazmu. Syriusz wysiadł z powozu. Za nim wysiedli Remus i Marta
– dziewczyna miała lekko zaczerwienione oczy. Podniósł wzrok i
podał dłoń Lily.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ostrożnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
zgrabnie pokonała dwa stopnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dzięki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Tuż
za nią niezgrabnie zeskoczył Peter. Stanęli na peronie niepewni co
robić teraz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
dziwne uczucie – mruknął Syriusz, wciskając dłonie głęboko w
kieszenie płaszcza. Po przemowie Dumbledore'a nie byli pewni co
robić. Dyrektor zwrócił ich uwagę na kwestie bezpieczeństwa i
zapewnił, że zrobi wszystko, żeby takie wydarzenia nigdy już nie
miały miejsca. Wszyscy rozumieli, że w przypadku niewyjaśnionej
śmierci nauczyciela z rąk osób trzecich (zwłaszcza przysłanego z
ramienia ministerstwa) dyrektor ma związane ręce. Ministerstwo
musiało coś zrobić, inaczej grono wystraszonych rodziców dałoby
się wszystkim we znaki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Chyba nigdy nie widziałem Dumbledore'a tak... Niepodobnego do
siebie. Determinacja i złość wydają się być całkiem nie w jego
stylu – mruknął Remus. Nagle podniósł głowę. - Gdzie James?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
szybko odwróciła głowę, próbując ukryć rumieniec, który
pojawił się na jej twarzy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jechał kilka powozów za nami, miał coś do... O! Tam jest. James!
- Pomachał w stronę najbliższego powozu. Lily podniosła wzrok i
zobaczyła jak chłopak nadjeżdża z grupą krukonów. Wyskoczył
pierwszy z powozu. Krok za nim wysiadła Lora. Para odsunęła się
na kilka kroków i pogrążyła w cichej rozmowie. Lily szybko
odwróciła wzrok, czując jak palą ją policzki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jesteś! Już myślałem, że postanowiłeś ukryć się gdzieś w
zamku na całe wakacje – zaśmiał się Syriusz, gdy chłopak
podszedł do nich. - W sumie sam o tym myślałem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
zaśmiał się tylko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Pewnie nie tylko tobie przemknęło to przez myśl. Wsiadamy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Stłoczyli
się przy wejściu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily? - Dziewczyna drgnęła na głos Jamesa tuż nad jej uchem. -
Możemy chwilę porozmawiać? - Tylko pokiwała głową. Grupa
krukonów dawno już zniknęła w pociągu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James...! - Głos Syriusza przebił się przez otaczający ich
harmider.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zaraz przyjdziemy, zajmijcie nam miejsca – odkrzyknął i pociągnął
dziewczyną kawałek dalej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily. W sumie nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym, co stało się
wtedy na błoniach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
spuściła wzrok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Masz rację. Tak naprawdę nie podziękowałam ci za to jak wróciłeś
po mnie na błonia, że za wszelką cenę chciałeś mnie bronić.
Mimo że byłam wtedy już nieprzytomna – dodała z lekkim
uśmiechem. - Dziękuję ci, James. Jesteś dobrym przyjacielem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzała
na niego przeciągle. Chłopak zaniemówił lekko. Nie całkiem o to
mu chodziło. A raczej <i>kompletnie </i>nie o to mu chodziło.
Ostatnie dni były pełne zamieszania, ciągłych rozmów i dywagowań
„co dalej?”. I aż głupio było mu się przyznać, że przez
wszystkie te dni jego głównym zmartwieniem była Lily, a raczej to
co zaszło między nimi na krótko przed atakiem. Rozmyślał ciągle
czy to coś zmienia między nimi, czy ona coś do niego czuje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ja...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James, nie przejmuj się tym, co stało się między nami wcześniej.
Jeśli o to ci chodzi – uśmiechnęła się lekko zakłopotana. -
Chyba nocne spotkania i strach sprzyjają... takiemu zachowaniu. To
było kompletnie niepotrzebne. Wiem, że mogłoby niepotrzebnie
skomplikować twoje sprawy z Lorą – zawahała się. - Jesteśmy
przyjaciółmi, a w obecnych czasach bardzo nie chciałabym stracić
przyjaciela.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
zaniemówił. Tak, byli przyjaciółmi, w końcu. Sporo czasu
odpychał od siebie myśl, że między nim i Lily w końcu coś
mogłoby się udać. Ze stanu skrajnego zidiociałego zachowania,
poprzez złość i powolną akceptację zostali w końcu
przyjaciółmi. Ale jak mógł jej teraz powiedzieć, że ostatecznie
zakończył sprawy z Lorą? Czy sprawy miały prawo teraz komplikować
się jeszcze bardziej? Czy jeśli ona nic do niego nie czuje, a on
wypali z czymś idiotycznym może stracić i to? Być może pisane im
było być po prostu przyjaciółmi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przyjaciele? - Spojrzała na niego pytająco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przyjaciele – potwierdził. Dziewczyna uścisnęła go, śmiejąc
się.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
już, gołąbeczki, wsiadajcie, bo pociąg odjedzie bez was! - Głowa
Syriusza wychyliła się z jednego z okien. Peron praktycznie całkiem
opustoszał. Kilku maruderów zerkało na nich ciekawie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Panie przodem – powiedział, przepuszczając ją.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy
peron całkowicie już opustoszał Syriusz nadal stał w oknie i
spoglądał na las otaczający peron. Mimo że nie widział stąd
zamku, czuł jego majestatyczną obecność. Wciągnął w płuca
haust rześkiego powietrza i wyciągnął z kieszeni płaszcza
pomięty list. Spojrzał na niego raz i drugi, po czym uśmiechnął
się pod nosem, chowając go z powrotem.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nawet
jeśli już tu nie wróci, czekało na niego sporo ważnych decyzji.
Jednak jedna myśl uparcie nie dawała mu spokoju. Czy jeszcze kiedyś
gdzieś poczuje się jak w domu?</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-68869833696767239352015-01-10T15:40:00.003+01:002017-03-20T14:59:41.141+01:00Rozdział 46: Na skraju ciemności<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Minerwa zdjęła
metalowy garnuszek znad ognia i napełniła imbryk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wybacz, że tak cię
wezwałam, sama do końca nie wiem co robić. Wiesz jak wyglądają
kontakty między Gryfonami i Ślizgonami. Ile niestworzonych historii
nasłuchaliśmy się od jednych i drugich.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Postawiła herbatę na
stoliku, siadając w fotelu. Z naprzeciwka uważnie przyglądał się
jej Fryderyk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobrze zrobiłaś, w
tych czasach nic nie jest pewne. Martwi mnie, że Albus tak długo
nie daje znaków życia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa westchnęła.
Blada cera i podkrążone oczy uwydatniały zmęczenie. Mężczyzna
pochylił się i sięgnął po imbryk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Kiedy ostatnio spałaś?
Wyglądasz fatalnie – stwierdził, napełniając porcelanowe
filiżanki parującą herbatą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciła tylko głową
w odpowiedzi, sięgając po herbatę i zamykając oczy. Dłuższą
chwilę ogrzewała dłonie o porcelanę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wyobrażam sobie
robić tego na pełen etat. Może to nic dziwnego, że Albus uciekł.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zachichotali.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jedno jest pewne, że
od tego wszystkiego nie miałam czasu, ani głowy... Żeby myśleć –
powiedziała po chwili cicho. Zauważył, że patrzy na niego z
bólem. Minęło zaledwie kilka miesięcy od śmierci Hermesa. Na
pewno było jej ciężko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobrze, że masz czym
zająć myśli. - Pociągnął łyk. - Sądzisz, że twoi uczniowie
tylko przesadzają? Nie wydaje ci się podejrzane, że kilku uczniów
szuka czegoś w Zakazanym Dziale?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Uczniowie od zawsze
czegoś tam szukali. Dlatego te książki już od dawna są jedynie
ułamkiem tego, co można było tam znaleźć z dwadzieścia lat
temu. Albus o to zadbał. Pokazywał mi kiedyś te woluminy, były
przesiąknięte czarną magią. Na samą myśl o nich robi mi się
słabo. - Pokręciła głową. - Sądzę, że mieli rację,
faktycznie ktoś tam był, ale nie mogło to być nic poważnego.
Nawet jeśli, nic groźnego nie można tam już znaleźć. A usuwanie
pamięci? - parsknęła wyraźnie zniesmaczona. - Rzucić takie
zaklęcie jest bardzo trudno, a odczarować je? - Pokręciła głową.
- To wymaga wieloletnich studiów. Tak niebezpieczne, tak... Równie
dobrze któryś z uczniów mógłby próbować mnie przekonać, że
został animagiem. - Wyraźnie bardzo rozbawił ją ten pomysł. -
Sądzę, że Albus potraktowałby to dokładnie...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W tym samym momencie
między nimi pojawił się ogromny paw, półprzezroczysty z
rozłożonym szeroko ogonem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co...?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Profesor McGonagall,
atak! - Ptak przemówił głosem Jasona. - Na skraju lasu pojawiła
się grupa niezidentyfikowanych czarodziei!
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Patronus rozwiał się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk i Minerwa
zerwali się na równe nogi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zawiadom Zakon i
ministerstwo. Nie wiem co się dzieje, ale obawiam się
najgorszego... - Minerwa otworzyła drzwi, ale zatrzymała się w pół
kroku. - Sieć Fiuu działa tylko w gabinecie Albusa. Hasło to
karmelowe gargulce. Niech część przetransportuje się do
Hogsmeade.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, kto będzie w
kwaterze. Uruchomimy system.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa pokiwała głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy była już na
korytarzu, dobiegło ją wołanie. Odwróciła się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Minerwo, Minerwo! –
Zasapany profesor Flitwick biegł do niej przez korytarz. Musiał
przebiec z trzy piętra. Ruszyła w jego stronę. - Atakują...
Hogwart... Błonia... Widziałem w oknie... - wystękał zasapany,
gdy w końcu do niej dotarł.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiem. Daj znać
nauczycielom. Prefekci niech pilnują swoich domów. Uczniowie pod
żadnym pozorem mają nie opuszczać dormitoriów. Niech Poppy będzie
gotowa. Niedługo zjawi się pomoc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A Albus...? Czy Albus
wrócił?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie. Zrób co
powiedziałam.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus czuł, że
wszystko wymyka się spod kontroli. To były ułamki sekund, gdy
któryś z nich zauważył Pottera wybiegającego z krzaków. Byli
tak zaskoczeni, że od razu posłali w jego stronę serię uroków.
Idioci, Severus był pewien, że Potter wcześniej nawet nie był
pewien czy coś widział, zbyt dobrze skrywał ich mrok nocy i lasu.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Za Jamesem z krzaków wybiegł
ktoś jeszcze i popędzili w stronę szkoły zygzakiem, próbując
uniknąć ciskanych za nimi zaklęć. Nie minęło dużo czasu, gdy
dzwony Hogwartu rozdzwoniły się, bijąc na alarm. <i>Hogwart w
niebezpieczeństwie!, </i>zdawały
się krzyczeć. Zamek wybudzał się ze snu, światła pojawiały się
w kolejnych oknach. Próbował powstrzymać narastające drżenie
rąk. To nie tak miało wyglądać. Mieli zrobić to po cichu,
zakraść się do zamku, uciszyć nieproszonych gości, jeśli by się
napatoczyli. Obejrzał się, poprawiając maskę na twarzy. Ludzi
wokół niego ogarnął szał, śmierciożercy nie dawali się
zatrzymać. Parli do przodu miotając urokami w okna i każdy
poruszający się cień. Nagle Severus potknął się o coś. W
ostatniej chwili podparł się na dłoni, chroniąc głowę przed
spotkaniem z ziemią. Odwrócił się, klnąc pod nosem, jednak
zaniemówił. Potknął się o człowieka.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily. – Cichy jęk wyrwał się z jego ust, gdy blask padł na jej
twarz. Dziewczyna była nieprzytomna. Skąd się tu wzięła? Musiała
włóczyć się po błoniach z Potterem. Poczuł mimowolnie w żołądku
palące ukłucie zazdrości. Wszystko wyglądało coraz gorzej.
Rozejrzał się dokoła, próbując wypatrzyć wśród śmierciożerców
Mulcibera i Avery'ego. Wiedział, że jeśli złapią któregokolwiek
z nich, to będzie koniec ich pobytu w szkole. Szybko zaciągnął
dziewczynę za pobliskie drzewo. Sprawdził puls, był ledwo
wyczuwalny.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Musiał
ją tu zostawić, zebrać swoich. Wybiegł zza drzewa, podbiegł do
kilku postaci marudzących na końcu. Rozpoznał masywną posturę
Mulcibera. Nagle ktoś pociągnął go za kaptur.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Snape! - Malfoy przyciągnął go do siebie. - Co się dzieje?! Ktoś
nas wydał?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiem. Musimy się zebrać, to nie ma sensu. Jeśli kogokolwiek
złapią, to będzie koniec.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy
pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czary Pan już jest w Zakazanym Lesie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Musimy się wycofać!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy
obejrzał się, ciemność Zakazanego Lasu była gęsta niczym smoła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wiesz, że mam rację.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Malfoy
nie dawał za wygraną.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
nas obchodzi wasza... edukacja – ostatnie słowo wypluł z kpiną.
- Dawno powinniście byli wytępić te mugolskie szumowiny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
chodzi o edukację, idioto – Severus złapał go za ramię. -
Dobrze wiesz, że nie taki był plan. Czarny Pan nie jest na to
gotowy, jest nas za mało. Musimy się wycofać – powtórzył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
widzisz, że to zabrnęło za daleko? - Wskazał na Śmierciożerców,
którzy niemal już wdarli się do szkoły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Możemy ich zatrzymać. Czarny Pan ma przecież swoje metody.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo
ciemności Snape zauważył, że Malfoy zadrżał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zbierz ilu będziesz umiał – zawołał, ruszając pędem z
powrotem w stronę lasu. - Nie mamy czasu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Snape nie tracił cennych
sekund. Wyciągnął różdżkę, miotając kilkoma oszałamiaczami
ponad ramionami Śmierciożerców. Kilku złapał za kaptury,
wykrzykując nakaz odwrotu. Nie wszyscy dali się zatrzymać w szale
miotając kolejne zaklęcia. Na odległych schodach kątem oka
zauważył profesor McGonagall. Nagłe ukłucie w ramieniu niemal
zwaliło go z nóg, obejmując po chwili całe ramię i bark. Ból
zmniejszał się z każdym krokiem oddalającym go od Zamku. Co za
idiotyzm, uczniowie powinni wrócić prosto do Zamku, jeśli ktoś
odkryje, że nie ma ich w dormitoriach...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jason czuł jak zimny
pot spływa mu po plecach. Różdżka wpijała się w kurczowo
zaciśniętą dłoń. Do tego się przygotowywał, to trenował w
ministerstwie na szkoleniach i dodatkowych zajęciach. Jego ruchy
były odruchowe, zaklęcie tarczy, przeciwzaklęcia, uroki. Rzucane
czary mieniły się w jego oczach wszystkimi kolorami tęczy.
Rozpoznawał niemal każdy urok, który leciał w jego stronę. Jego
ruchy były szybkie i zwinne, sam nie wierzył w to, co się dzieje.
Wiedział, że jest dobrze wyszkolony, ale nigdy nie brał jeszcze
udziału w prawdziwej walce na śmierć i życie. Z drżeniem serca
odpierał zakazane zaklęcia i uroki. Wiedział, że wystarczy chwila
nieuwagi. Zbiegł po schodach prowadzących na dziedziniec. W
ciemności roiło się od postaci w kapturach. Widział, że kilku
powalił, jednak z tyłu cały czas byli asekurowani. Próbował
rozpoznać czyjąś twarz, jednak wszystkie skryte były za
tajemniczymi maskami. Od dłuższego czasu pojedynkował się z
wysokim, postawnym mężczyzną. Jego ruchy były niesamowicie
płynne, przerażały szybkością. Jason nie potrafił odeprzeć
wrażenia, że już kiedyś widział dokładnie takie same
kombinacje, jednak jego umysł był zbyt zajęty walką, żeby to
analizować. Unik, zaklęcie, tarcza, pilnować tyłów, niemal
słyszał w głowie głos swojego nauczyciela. Przeciwnik wykonał
kolejny znajomy ruch. Jason otrząsnął się. Potem będzie czas na
to żeby to rozwiązać. Postaci dokoła było coraz więcej.
Dziesiątki! Jak to możliwe? Zamrugał, czując lekkie mrowienie pod
powiekami. Skąd oni wszyscy się wzięli? Wiedział, że Hogwart
broniła potężna bariera. Nawet jeśli została przełamana i tak
każde drgnienie w jej obrębie powinno być zauważone. Niemożliwym
było, żeby tak ogromna liczba osób pokonała ją bez potężnego
magicznego wyładowania. Kątem oka dostrzegł kilka postaci
dołączających do tych walczących na schodach. McGonagall musiała
dostać jego wiadomość. Czarna czupryna Pottera mignęła z prawej
strony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziwne uczucie mrowienia
w powiekach przybrało na sile. Nagle przypomniał sobie, co ono
oznaczało – padł ofiarą bardzo wymyślnego uroku, zapewne miał
coś z pogranicza halucynacji. Jego przeciwnik musiał go zmylić i
ukryć go pod przykrywą innego zaklęcia. Poczuł nagły przypływ
złości, jego atak stał się bardziej zaciekły. Musiał
złamać jego obronę, koniecznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pamiętał
jak w szkole zaklęcia i uroki miały postać śmiesznych czarów i
nijak się miały do prawdziwych magicznych pojedynków. Gdy
przyszedł pierwszy raz na szkolenie do ministerstwa był pewien, że
znalazł się w jednym z tych mugolskich filmów akcji. Były
naprawdę wspaniałe, fascynujące i na swój sposób piękne.
Pokazywały jak wielka może być magia. Dlatego za bardzo dobry
pomysł uważał prowadzenie specjalnego kursu pojedynków w
Hogwarcie i bardzo ochoczo przystał na propozycję postawioną mu
przez ministra.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jego
przeciwnik oddalił się od niego o kilka kroków, Jason wzmocnił
tarczę i wykorzystał ten moment na wymyślenie przeciwuroku. Jedno
musiał przyznać Flitwickowi: jeśli ktoś chciał, naprawdę mógł
się od niego nauczyć wspaniałych czarów. Mały czarodziej na
normalnych lekcjach nie pokazywał nawet ułamka swoich prawdziwych
zdolności. Dopiero po zajęciach i na zaawansowanym kursie
przygotowującym do egzaminów końcowych poznawało się to, co
Jason nazywał <i>prawdziwą magią.</i>
Subtelna i niezwykle skomplikowana sztuka tworzenia przeciwuroków
była jedną z ulubionych dziedzin Jasona. Opierała się na
niezwykłym wyczuciu, determinacji i delikatności. Odkryciu drobnych
połączeń magii wiążących urok i znalezieniu dokładnej ich
odwrotności. Jason wiedział, że nie ma dużo czasu, jednak godziny
przesiedziane w sali ćwiczeń nie zdały się na nic. Wiedział, że
ma nikłe szanse na pokonanie uroku w pełni, jednak mógł
zniwelować chociaż częściowo jego efekty. Nagły zwrot jego
przeciwnika zaskoczył go, jednak nie był całkiem nieprzygotowany.
Pamiętał jak jego nauczyciel w ministerstwie... Nagle wszystko
stało się jasne. <i>Wiedział</i>
z kim walczy, gdzie tyle razy wcześniej widział dokładnie ten sam
styl walki, pełen klasy, wdzięku i nieodpartej siły. Jednak...
Jeśli naprawdę tak było, byli zgubieni. Poczuł, że lekko kręci
mu się w głowie, jego obrona stała się niepewna, ataki płytsze.
Jego przeciwnik nagle znalazł się bardzo blisko niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Domyśliłeś się, prawda? - szepnął. Zawrócił się w nagłym
piruecie wykonując skomplikowany ruch różdżką. Z ust popłynęła
złowieszcza litania zaklęć. Z końca jego różdżki zaczął
wydobywać się jednostajny fioletowo-złoty promień. Jason poczuł
jak oblewa go zimny pot.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie... - stęknął, podnosząc w pośpiechu nową tarczę, jednak
czar jego przeciwnika tylko przybierał na sile. - Proszę –
wydyszał. Podnosił kolejne warstwy tarczy jednak wiedział, że nie
jest ani dostatecznie szybki, ani silny. Poczuł jak ostatnia mozolna
warstwa tarczy zaczyna opadać, wiedział, że nie da rady podnieść
nowej, mocnej dostatecznie by zatrzymać kolejne ataki. Nagle jednak
jego przeciwnik zamarł i wygiął ciało pod nienaturalnym kątem.
Czar urwał się niemal w tym samym momencie, co tarcza Jasona. Spod
maski dobiegł jęk bólu. Jason wiedział, że ma jedynie sekundy na
odmienienie swojego losu, skupił ostatki sił, przeszukując pamięć
w poszukiwaniu odpowiednio silnego uroku wiążącego. Jednak jego
umysł był pusty, wycieńczony, pierwszy raz znalazł się w takiej
sytuacji. Nie chroniła go żadna tarcza, różdżkę ściskał w
bezwładnej dłoni. Jego przeciwnik wyprostował się powoli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Avada kedavra.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Syriuszu, co ty wyrabiasz? <i>Nie wolno</i>
nam wychodzić, McGonagall kazała prefektom zapewnić bezpieczeństwo
swoim domom. Nawet nie myśl o byciu bohaterem. - Lupin złapał
Syriusza za połę szaty, gdy ten ruszył w stronę dziury pod
portretem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W
dupie mam co kazała McGonagall. James nie wrócił, musi tam gdzieś
być. Petera też nigdzie nie ma. Myślisz, że będę czekał
bezczynnie na to, co może się stać? Nawet nie próbuj mnie
zatrzymać!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black
był wściekły. Z drugiego końca pokoju przyglądała mu się
Dorcas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
chcesz zrobić? - Spytała szeptem, podchodząc do nich. - Wydzierasz
się na cały dom, straszysz pierwszaków. Chcesz wywołać panikę?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Gdybyśmy wszyscy ruszyli do obrony...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dzieciaki zesrałyby się ze strachu. Może jeszcze rzuciłyby na
nich <i>Wingardium Leviosa</i>?
- Parsknęła lekko histerycznym śmiechem. - Lily też nie ma, nie
wróciła do dormitorium. - Spojrzała na Remusa. - Musisz nas
puścić, nie będziemy robić zamieszania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
wyglądał na niezadowolonego.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Myślicie, że ja chcę tu siedzieć bezczynnie? Ale McGonagall ma
rację, musimy przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo
najmłodszych. Cokolwiek się stanie, jeśli rozbiegniemy się po
zamku, będziemy mieli o wiele mniejsze szanse. W domach jesteśmy
bezpieczni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiemy ilu tam jest śmierciożerców. Może być ich garstka, może
ich być cała armia. Każdy kto potrafi walczyć i może decydować
za siebie powinien móc w tym uczestniczyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Łapo...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black
wyrwał mu się i przeszedł przez dziurę pod portretem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Powiedz, że pilnujemy korytarza. - Spojrzała na drugoklasistów
patrzących na całą scenę strachliwie z kąta. - Przepraszam. -
Wybiegła za Syriuszem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dokoła
Lupina podniósł się chór głosów. Wszyscy też chcieli walczyć.
Jeszcze nigdy nie widział tak wzburzonych gryfonów. Remus podniósł
różdżkę i wystrzelił kilka ostrzegawczych iskier. Gwar ucichł.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Cisza! Po moim trupie. Nikt więcej stąd nie wyjdzie, dopóki nie
dostaniemy instrukcji, co robić dalej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
chwili tłum uczniów ruszył na Remusa nic sobie z niego nie robiąc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
biegł w stronę lasu, ramię piekło go żywym ogniem. Z każdym
krokiem jednak palący ból stawał się mniej dotkliwy. Większość
śmierciożerców biegła za nim, ostatnie walki na błoniach ustały,
kilka osób puściło się za nimi w pogoń, jednak Severus wiedział,
że są wśród nich ludzie, którzy będą umieli ich powstrzymać
na jakiś czas. Przyspieszył, zdając sobie sprawę, że
przemieszcza się w kompletnie niewłaściwym kierunku. Jeśli ktoś
odkryje, że jego, Mulcibera i Avery'ego nie ma w dormitoriach na
pewno wezmą ich na przesłuchanie. Między odległymi drzewami
zauważył jaśniejące światło. Wskazywało drogę. Ostatkiem sił
wbiegł na niewielką polanę. Ból w ramieniu był niemal
nieodczuwalny. Oparł się o pobliskie drzewo, próbując złapać
oddech. Nagle ktoś szarpnął go za kaptur.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Snape! - syknął na niego Malfoy. - Czarny Pan... - Popchnął go
na środek polany. Snape upadł na kolana. Voldemort spoglądał na
niego z kamienną twarzą. W długich, cienkich palcach trzymał
różdżkę, jakby sam nie wiedział co z nią zrobić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Panie, ja nie wiem co się stało. Ktoś musiał nas zauważyć,
sądziliśmy, że pora jest dostatecznie późna...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zamilcz. Nie ma na to czasu. Masz drugą porcję eliksiru? - Jego
cichy, aksamitny wręcz głos nie pasował do napięcia sytuacji.
Severus poczuł jak włosy jeżą mu się na karku. Wygrzebał fiolkę
z kieszeni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Tak, panie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wracamy – zarządził Voldemort, wyciągając niewielki korek. -
Malfoy...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
panie, czy nie powinniśmy wrócić do szkoły? Jeśli ktoś
odkryje... - Snape wszedł mu w słowo. Voldemor zamilkł, mierząc
go chłodnym spojrzeniem. Nie tolerował bezczelności i Severus
dobrze o tym wiedział. - Nasza obecność przyda Ci się tutaj,
panie. Możemy dokończyć twoją misję, możemy...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czarny
Pan powstrzymał go dłonią. Severus umilkł. Z odkorkowanej fiolki
powoli zaczął unosić się dym ciemniejszy od najczarniejszej,
bezgwiezdnej nocy. Ziemia zadrżała lekko. Czarny Pan wyciągnął
różdżkę i rzucił na niego przeciągłe, beznamiętne spojrzenie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
macie zbyt wiele czasu<i>.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy
Aberforth dotarł do Hogwartu na czele zastępu Aurorów żadnej
walki nie było. Większość okien zamku była rozświetlona,
rzucając delikatną poświatę na najbliższe błonia. Minerwa
McGonagall kręciła się przed drzwiami wejściowymi, próbując
opanować panujący chaos. Wokół niej kręciło się kilku
nauczycieli, większość osób wyglądała na przestraszone i
zdezorientowane. Kobieta zauważywszy gości ruszyła w ich stronę
szybkim krokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Aberforth!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
poczuł lekką irytację.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co się dzieje,
gdzie wasi zamachowcy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Uciekli. Hagrid i kilku nauczycieli ruszyli za nimi w stronę lasu
dosłownie przed chwilą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Aurorzy
wymienili spojrzenia. Kilku z nich skinęło głowami i popędziło w
stronę lasu. Został z nimi tylko wysoki, kościsty mężczyzna
Wyglądał na najstarszego z całej grupy. Ciemne włosy poprzetykane
gdzieniegdzie siwizną w nieładzie okalały jego twarz. Oczy miał
lekko zaczerwienione. Wyglądał na bardzo zmęczonego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak
późno?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
McGonagall
zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wcześniej nie mogliśmy się przedrzeć, ktoś podniósł potężną
magiczną blokadę. Dopiero Filius Flitwick dał jej radę. -
Poprawiła opadające ramię szlafroka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ranni, zabici? - Zapytał szorstko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Szukamy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
pokręcił głową z dezaprobatą, zadając kolejne pytania: Ilu było
atakujących? Kto atakował? Dlaczego? Jak się przedarli? Ile osób
ich widziało? Czy widzieli jakieś twarze?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szli
powoli w stronę zamku. Większość odpowiedzi była przecząca.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Śmierciożercy. Jeden z naszych nauczycieli, których ich zauważył
powiedział „Śmierciożercy”. - szepnęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy przerwało im wołanie.
Jeden z prefektów biegł w ich stronę. Twarz miał potwornie bladą.
Dobiegł do nich zdyszany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Znaleźliśmy go, pani profesor! Zabili... go. Zabili. - Wybełkotał
nieskładnie. Minerwie aż zakręciło się w głowie. Oparła się
dłonią na ramieniu Aberfortha.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zabili?! Na Merlina, kto nie żyje?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Scott... Jason Scott.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
pędził przed siebie na złamanie karku. Mulciber i Avery deptali mu
po piętach, próbując dogonić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Snape... Zwolnij!
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
przystanął na moment by złapać oddech. W boku poczuł dotkliwe
kłucie. Wiedzieli, że nie mają wiele czasu. Plan okrążenia
jeziora z drugiej strony i podejście do zamku od strony szklarni nie
był najlepszy, ale jedyny jaki mieli. Nim wyszli z lasu przezornie
zdjęli płaszcze i zakopali. Gdyby ktoś ich złapał nie mogli mieć
ich ze sobą. Czuł narastającą panikę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mamy jak wrócić do zamku. Jeśli nagle pojawimy się w na błoniach
to będzie podejrzane.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
kto będzie podejrzewał uczniów? Możemy powiedzieć, że
trenowaliśmy quidditcha – mruknął Mulciber. Snape spojrzał na
niego zdenerwowany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- O
tej porze?! - Ten tylko wzruszył ramionami. - Poza tym co ja mam
wspólnego z waszą drużyną? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz
latałem na miotle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Stałeś na czatach, nie wiem, cokolwiek. Myślisz, że w dobie ataku
ktokolwiek będzie się przejmował nocnym treningiem?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Snape
pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
kompletnie nie trzyma się kupy. I na pewno nikt nam nie uwierzy.
Musimy niepostrzeżenie dostać się do zamku, to jedyna opcja.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Błonia
zapełniały się uczniami, wylewającymi się z zamku. Większość
była przestraszona, w piżamach i szybko zarzuconych na nie
płaszczach tłoczyli się na schodach i w sali wejściowej, próbując
dojrzeć co dzieje się na zewnątrz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przepuście mnie, do cholery! - Ktoś przedzierał się przez tłum.
- Tłoczycie się jak stado wystraszonych gnomów, z drogi!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czarnowłosy
chłopak przedarł się przez tłum i stanął przed Fryderykiem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Z
drogi – warknął mimowolnie. Mężczyzna zatrzymał go ręką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dokąd to? To nie jest przedstawienie, nie ma się na co patrzeć.
Nie powinno was tu w ogóle być.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
tylko zmierzył go spojrzeniem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Raczej nie jesteś tu nauczycielem, żeby mi rozkazywać –
powiedział, próbując go ominąć. - Puść mnie! - krzyknął, gdy
Fryderyk nadal trzymał jego ramię w żelaznym uścisku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Powiedziałem, że nie masz tam czego szukać, szczeniaku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten
wyrwał mu się w końcu, wyciągając różdżkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Słuchaj, nie wiem coś za jeden, ale nie będziesz mnie
powstrzymywał. Tam gdzieś mogą być moi przyjaciele. Nie odejdę
dopóki nie dowiem się, że są cali i zdrowi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
ja mówię ci, że nie przejdziesz. Na błoniach jest zbyt wiele
roboty, żeby taki smarkacz...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Kogo nazywasz smark...?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
się tu dzieje? - Głos Minerwy przerwał mu w pół zdania. - Panie
Black, co pan wyprawia? Co tu robi tylu uczniów, czy nie kazałam
prefektom pilnować wszystkich w domach?!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzała
zdenerwowana na zgromadzony przed nią tłum. Fryderyk przyjrzał się
jej uważniej. Wyglądała na roztrzęsioną i zmęczoną. Chyba
nigdy nie widział jej tak bladej. Jednak uczniowie chyba nic sobie
nie zrobili z jej przybycia. Szybkim ruchem skierowała różdżkę w
stronę krtani i krzyknęła wielokrotnie zwiększonym głosem:</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
się tutaj wyprawia?! - Fryderyk niemal poczuł jak ziemia zadrżała.
- Czy nie kazałam wam siedzieć w waszych domach, gdzie jesteście
bezpieczni? Każda osoba, która nie odejdzie stąd w ciągu minuty
dostanie minus sto punktów i szlaban na cały przyszły semestr! A
niech tylko spotkam kogoś na korytarzu, to wyrzucę ze szkoły!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Tłum
przerzedził się znacząco. Minerwa spojrzała na ostatnich
maruderów morderczym wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
już!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przed
nią zostało tylko dwoje uczniów. Zmierzyła ich wściekłym
spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Gryfoni! Jeśli myślicie, że zaboli mnie odejmowanie wam punktów,
to jesteście w wielkim błędzie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk
zauważył, że pozostała dwójka patrzy na nauczycielkę wielkimi
oczami. Chyba nigdy jeszcze nie wiedzieli jej w takim stanie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Black, Meadowes...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily Evans i James Potter nie wrócili do zamku, byli na błoniach –
wszedł jej w słowo chłopak. - Nie ruszę się stąd dopóki nie
dowiem się czy wszystko z nimi w porządku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta
odwróciła się od nich, próbując ukryć drżenie ust. Fryderyk
chwycił ją za ramię jednak szybkim ruchem strząsnęła jego dłoń.
W końcu spojrzała na nich przeciągle. Maska chłodu zniknęła,
pozostawiając ból, strach i rezygnację.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Chodźcie – powiedziała w końcu. Skinęła mu głową, żeby ich
puścił. - Inaczej się was nie pozbędę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
w końcu przekonał ich, że najlepszym sposobem będzie przeczekanie
nocy na błoniach, w ukryciu. Wiedział, że to ich jedyna szansa.
Zdawał sobie sprawę, że na pewno tereny wokół szkoły będą
przeszukane, jednak musieli spróbować. Był pewien, że Aurorzy
pojawili się już w Hogwarcie i rozpoczęli poszukiwania. Musiał
tylko liczyć na łut szczęścia...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
minęło czterdzieści minut, gdy usłyszeli głosy. Ścisnęli się
w wąskiej wnęce między szklarniami, częściowo zasłonięci
potężną rośliną.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- …
Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś mógłby zaatakować Hogwart!
Zawsze mi się zdawało, że to najbezpieczniejsze mijsce na
świecie... Psor Dumbledore już o to przecież zadbał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Hagrid!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Tak, tak... - odpowiedział mu niedbale szorstki głos. - Jednak cała
ta sprawa wydaje się dziwna. Po co atakować szkołę magii?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
w zasięgu wzroku zobaczył wysokiego mężczyznę. W pojedynczych
pasmach siwizny lśnił blask księżyca. Poczuł jak serce
przyspiesza mu biegu. Mulciber mimowolnie poruszył się. Krzak
zaszeleścił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
urwał nagle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ja sprawdzę te ostatnie szklarnie, ty sprawdź drugi koniec –
powiedział, zbliżając się w ich stronę. Przerażony Mulciber
znów poruszył się gwałtownie nadeptując na nogę Avery'emu,
który syknął cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Co to było? - Hagrid zatrzymał się w pół kroku. - Coś żem
słyszał w tamtych krzakach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kroki
były coraz bliższe, było już widać cień mężczyzny
zbliżającego się do ich kryjówki. Wstrzymali oddech. Nagle w
szparze pojawiła się twarz. W czarnych oczach mężczyzny czaiła
się groźba. Zobaczył ich i przygryzł wargę, jakby zastanawiając
się co zrobić. Nagle odwrócił się na pięcie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nikogo tu nie ma, to tylko lis.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Usłyszeli
jak Hagrid wypuszcza powietrze z ulgą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Piekielne skurczybyki. Nie dość, że kur nakradną, to jeszcze
człowiekowi takiego stracha...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
parsknął wymuszonym śmiechem. Odwrócił się lekko, rzucając im
ostatnie spojrzenie i ruszył z powrotem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Snape
czuł, że jego serce powoli zwalnia szaleńczy bieg. Odczekali kilka
minut, dopóki wokół nich nie zaległa znów całkowita cisza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czy to był...? - mruknął Avery. Snape kiwnął głową. - Skąd
wiedział...?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Mieliśmy niesamowite szczęście.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jak on dotarł tu tak szybko? Prawie serce mi stanęło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*
* *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lniane
zasłony wysokich okien skrzydła szpitalnego zafalowały poruszone
nagłym powiewem wiatru. Promienie słońca przedzierały się przez
szyby, rozświetlając wysoką salę. James siedział na jednym z
wielu łóżek otulony śnieżnobiałą pościelą. Cichy szmer
rozmowy mącił głęboką ciszę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jak to możliwe, że pamiętasz tak niewiele szczegółów? - szepnął
Syriusz siedzący w nogach łóżka. Odkąd pielęgniarka ułożyła
Jamesa do łóżka prowadzili niekończącą się dyskusję na temat
zdarzeń na błoniach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To wszystko działo się tak szybko. Jason... - Pokręcił głową. -
Potem jeszcze zgubiłem Lily i wszystko się poplątało. - Obaj
zerknęli na odległe łóżko oddzielone parawanem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Pomfrey twierdzi, że nic jej nie będzie – powiedział
pocieszająco Syriusz, jednak zmartwienie widocznie malowało się na
jego twarzy. James tylko pokiwał głową. W końcu westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
McGonagall cokolwiek mówiła? Widziałeś Dumbledore'a?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nikt go nie widział. Nie wiadomo kto stał za atakiem. Twoja wersja
o śmierciożercach ponoć nie wszystkich przekonuje. Podsłuchałem
jak jakiś gość z ministerstwa wyśmiał tę koncepcję, mówiąc,
że <i>ten problem jest bardzo nadmuchiwany przez poszukujące
sensacji media.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
parsknął z niedowierzaniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
A atak na Londyn? Prześladowani mugole? Naprawdę tak powiedział? W
gazetach roi się od plotek na temat Voldemorta i jego popleczników.
Wszyscy się go boją. Nawet Dumbledore mówił nam o... - Rozejrzał
się, zniżając głos do szeptu. - <i>Zakonie.</i>
On traktuje to jako poważne zagrożenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To wszystko bardzo śmierdzi, cała ta sytuacja. A pomyśleć, że
jeszcze kilka lat temu moi rodzice zrobiliby wszystko, żeby gościć
go na salonach. Był bardzo popularny w kręgach <i>szlacheckich</i>
– powiedział z przekąsem. Zamilkli na dłuższą chwilę. W tym
momencie drzwi zaplecza otworzyły się i wyszła z nich
pielęgniarka. Spojrzała na nich karcąco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To że pozwoliłam wam na chwilę rozmowy nie świadczy, że pan
Potter nie potrzebuje snu. Niech mu pan pozwoli się wyspać. -
Przegoniła Blacka ruchem ręki. - Szykuje się ciężki dzień,
wszystkim przyda się trochę snu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wpadnę później.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
tylko kiwnął głową, moszcząc się wygodniej na poduszkach. Gdy
drzwi za Syriuszem zamknęły się, a pielęgniarka znów zniknęła
w swoim gabinecie wokół zapanowała głęboka cisza przerywana
tylko oddechami kilku śpiących pacjentów. James utkwił wzrok w
odległym parawanie, za którym położyli Lily.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czy
wszystko musiało zawsze być takie skomplikowane?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*
* *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Więc nie wierzy pan, że za atakiem stoi Voldemort? - Minerwa
spojrzała zdezorientowana na Fryderyka, który siedział obok niej i
również wyglądał jakby nie wierzył własnym uszom. Siedzieli w
gabinecie Albusa Dumbledore'a. Ich gość, Charles Maybrick, jeden z
najlepszych Aurorów ministerstwa nalegał na miejsce z możliwością
kontaktu przez sieć Fiuu. Teraz wygodnie rozsiadł się na miejscu
dyrektora, patrząc z góry na swoich rozmówców.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie chodzi o to, że nie wierzę. Mamy zbyt mało dowodów.
Oczywiście to straszna tragedia, śmierć tego młodego człowieka,
to nie dopuszczalne. Sam go uczyłem w ministerstwie... - Charles
pokręcił głową wyraźnie przejęty. - Podejmiemy kroki. Grupa
atakujących nie była duża, szybko uciekli. Może to jakaś lokalna
przestępczość?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
pokręciła głową.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To niemożliwe. Hogwartu bronią potężne czary. Albus...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Możliwe. Dumbledore'a nie ma. - Charles zmierzył ją chłodnym
spojrzeniem. - Dopóki...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jest - przerwał mu łagodny głos za plecami. Minerwa aż sapnęła,
widząc dyrektora stającego w drzwiach. Wszyscy poderwali się na
równe nogi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Albusie! - Minerwa nie wiedziała czy jest wściekła czy szczęśliwa.
- Gdzie byłeś? Nie było żadnych wiadomości!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dumbledore
podszedł do biurka i oparł się o nie ciężko. Minerwa nigdy nie
wiedziała, żeby wyglądał na tak zmęczonego. Cienie pod oczami,
blada skóra, postarzał się chyba o kilka lat.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wyglądasz okropnie...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten
jednak tylko uśmiechnął się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To dopiero powitanie. Muszę was przeprosić, że nie było mnie z
wami przez tyle czasu. Zatrzymały mnie pewne... trudności. Ależ
siedź, siedź mój drogi – powiedział, gdy Maybrick odsunął się
od dyrektorskiego fotela, robiąc mu miejsce. - Ja mogę tam siedzieć
na co dzień – powiedział.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Trudności? Nie mieliśmy... - Fryderyk urwał w pół zdania pod
ostrym spojrzeniem dyrektora. <i>Później, </i>zdawało
się mówić jego spojrzenie.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nawet nie sądziłem, że moja nieobecność przyniesie takie skutki.
Gdybym podejrzewał... Obrona zamku jest poważnie naruszona,
wyczułem to gdy tylko znalazłem się na terenie Hogwartu. -
Spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem. - Czeka mnie sporo pracy.<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-69940074012569448002014-01-12T21:42:00.002+01:002017-03-21T17:28:13.281+01:00Rozdział 45: Gdzie jest Albus Dumbledore?<div style="text-align: justify;">
- Gdzie on jest? - James
usiadł ciężko na łóżku. Remus siedział na swoim, minę miał
niepewną.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Miałem nadzieję, że
może poszedł do Ciebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To by było niepodobne
do Łapy. Och, dlaczego mnie tam z wami nie było? - Wstał ze
złością i zaczął chodzić po dormitorium. - Dlaczego na mnie nie
poczekaliście? - W jego głosie słychać było gniew.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czekaliśmy. Nie
mieliśmy tyle czasu, z Benem było źle. Gdy zgodził się z nami
spotkać nie chcieliśmy ryzykować, że zmieni zdanie! Myślisz, że
zrobiliśmy to specjalnie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mogliście zostawić mi
wiadomość!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie chcieliśmy
ryzykować, że ktoś ją...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Och, proszę! Tak
jakbyśmy nie mieli swoich sposobów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mieliśmy do tego
głowy. Nie było cię, James. Naprawdę musimy się o to kłócić?
Peter też nie wiedział. Jakoś nie robi afery – wskazał na
Petera, który do tej pory nie odezwał się ze swojego łóżka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James spojrzał na niego
szybko. Ten tylko wzruszył ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Trochę kwestia
przyzwyczajenia. Wolałbym wiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzisz? - James
ponownie spojrzał na Remusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten tylko wstał,
wyraźnie zdenerwowany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po prostu nie było
czasu! Były Lily i Susan, wiedzieliśmy, że damy sobie jakoś radę.
Czasami są rzeczy ważne i ważniejsze. Jeśli tego nie rozumiesz,
to twój problem. Teraz jesteśmy potrzebni Syriuszowi. Albo mi
pomożesz go znaleźć, albo daj spokój.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zacisnął dłonie w
pięści patrząc na niego z wściekłością. Było to tak
niepodobne do Remusa, że James aż na moment przystanął. Po chwili
ściągnął usta.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Masz rację. Znajdźmy
go.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus kiwnął głową
zadowolony, rozluźniając dłonie. James wciągnął sweter przez
głowę i ruszył w stronę drzwi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jest tylko jedno
miejsce, które przychodzi mi do głowy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa przerzucała
papiery, czując, że powieki powoli zaczynają jej ciążyć.
Problemy mnożyły się i mnożyły, Albusa ani śladu, a ona powoli
traciła do tego wszystkiego cierpliwość. W dodatku nie miała
pojęcia dlaczego akurat ona musiała się zajmować tym wszystkim
pod jego nieobecność. W końcu wcale nie była tu najstarsza
stażem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ciężkie pukanie do
drzwi przerwało jej rozmyślania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Proszę!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W drzwiach ukazała się
włochata głowa Hagrida.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Można, pani psor?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa westchnęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tylko szybko,
Hagridzie. Czy to coś ważnego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gajowy zamknął za sobą
drzwi i usiadł na krześle, które zaskrzypiało rozpaczliwie pod
jego ciężarem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dziwne rzeczy się
dzieją w Zakazanym Lesie, pani psor.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa sięgnęła po
buteleczkę z atramentem, żeby napełnić kałamarz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W końcu to Zakazany
Las, Hagridzie. Tam często się dzieją dziwne rzeczy z tego co mi
wiadomo – odparła zniecierpliwiona.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gajowy pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chciałbym, żeby tak
było. A przecież znam ten las jak, rozumie pani psor, własne
kieszenie. – Poklepał się po przepastnym płaszczu, gdzie
kieszeni było więcej niż guzików. A i tych było naprawdę dużo
– I cholibka, naprawdę chciałbym nie mieć racji.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co dokładnie się
dzieje? - spytała, siłując się z korkiem buteleczki, coraz
bardziej zirytowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Trudno to nazwać, pani
psor. Chciałem porozmawiać z szanownym dyrektorem, ale...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dyrektora nie ma. Nie
mam pojęcia kiedy wróci. - Spojrzała na niego znad okularów. -
Hagridzie, błagam cię o jakieś konkrety. Naprawdę nie mam teraz
czasu. Słyszałeś chyba o histerii naszej nauczycielki?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gajowy skinął głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Bidula. Ale to bardziej
przeczucie, pani psor. Las zrobił się dziwny, bardziej mroczny.
Centaury przeniosły się na drugi koniec i nie podchodzą blisko
zamku. Gdy próbowałem z nimi rozmawiać, ignorowały mnie, skubańce
jedne. Uciekały. Co prawda zawsze mówiły zagadkami, ale teraz
zrobiły się naprawdę dziwaczne, nawet jak na nie. Zwierzęta się
chowają. Coś wisi w powietrzu, pani psor. - Spojrzał na Minerwę,
wciąż siłującą się z korkiem butelki. - Może z tym pomogę?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odstawiła atrament na
biurko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie trzeba. - Podniosła
na niego wzrok, wzdychając. - Hagridzie, to co mówisz, nie musi
świadczyć o niczym poważnym. Myślę, że przesadzasz. Flora i
fauna lasu przechodzą przez różne cykle...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pani psor, zbyt dobrze
znam ten las, żeby...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nic nie możemy zrobić.
Obserwuj co się dzieje, to wszystko. Gdy będzie działo się coś
konkretnego, wtedy będziemy się martwić. To tylko las.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tylko las... Dyrektor
by...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dyrektora nie ma.
Przyjdziesz do niego, gdy wróci. Może on zdecyduje się na coś
innego. Póki go nie ma, ja podejmuję decyzje. - Jej głos ochłodził
się. - Jeśli to wszystko, proszę cię, żebyś mi nie
przeszkadzał. Mam mnóstwo pracy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Hagrid pochylił głowę
wstając.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście, pani psor.
Nie chciałem być niemiły. Oj... Przepraszam. - Krzesło upadło z
hukiem na posadzkę Obrócił się by je podnieść, a poły jego
płaszcza zahaczyły o papiery zalegające na biurku, strącając je
na ziemię. - Cholibka, naprawdę bardzo mi przykro. - Każdy kolejny
jego ruch powodował więcej zniszczenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zostaw to, Hagridzie,
dam sobie z tym radę. - Minerwa sięgnęła po różdżkę. Gajowy
pospiesznie opuścił komnatę. Po chwili wszystko wróciło na swoje
miejsce. Szybkim ruchem różdżki wyciągnęła też korek z
buteleczki z atramentem. Westchnęła. Co jeszcze miało się
zdarzyć?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ogień trzaskał cicho
na kominku. Stalówka pióra zawisła kilka cali nad wielką księgą
rachunkową. Aberforth Dumbledore zawahał się na moment. Zerknął
na wyciąg rachunków leżący po prawej i skinął głową, kreśląc
zdecydowanie kolejne liczby. Po ostatniej aferze z Ministerstwem
Podatkowym nie pozwalał sobie na najmniejszy błąd. Chciwe łapska
goblinów wycisnęły go wtedy do ostatniego galeona. Nagły trzask w
kominku sprawił, że mężczyzna podskoczył gwałtownie, robiąc w
księdze ogromny kleks.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A niech to kulawy
hipogryf... - mruknął, sięgając po różdżkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Aberforth? Jesteś tam?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wśród płomieni
pojawiła się głowa Alastora Moody'ego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jestem, jestem.
Poczekaj chwilę. - Szybkim ruchem różdżki usunął plamę
atramentu, wraz z połową wykonanych tego dnia zapisów. Zaklął
pod nosem. W końcu podszedł zirytowany do paleniska. - Mam
nadzieję, że masz dobry powód Moody, żeby mi przeszkadzać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Szukam kontaktu z
Albusem. Nie odezwał się do nas od kilku dni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dumbledore prychnął,
opadając na wysiedziany fotel przed kominkiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba nie sądziłeś,
że mój ukochany braciszek zdaje mi relacje ze swoich wypraw?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Moody westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiem, że wasze relacje
nie są najlepsze, ale to w końcu twój brat. Sądziłem, że jest
szansa, że możesz coś wiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zanim zniknął, mówił
coś?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Miał badać nowy
kontakt w ministerstwie. Między innymi. Znasz Albusa, nie dzieli się
nigdy swoimi planami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Właśnie dlatego, że
go znam nie dziwi mnie, że się nie odzywa. Pewnie zajmuje się tak
ważnymi sprawami, że nawet nie pomyślał, żeby komuś dać znać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, wszyscy
zaczęli się martwić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Aberforth prychnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pewnie niedługo się
znajdzie i będzie jeszcze wielce zdziwiony, że ktokolwiek go
szukał. Sądzisz, że największy czarodziej naszych czasów nie
potrafi o siebie zadbać? To zakrawa o ignorancję. - Jego głos
ociekał ironią.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Moody tylko spojrzał na
niego krzywo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeśli czegoś się
dowiem, w co wątpię, dam Ci znać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W porządku.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chociaż, jak mówię,
pewnie za niedługo się pojawi. I to kompletnie nieświadomy tego,
że spowodował jakieś zamieszanie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oby. Nie przeszkadzam
ci już.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Rozległo się ciche
pyknięcie i głowa Alastora zniknęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Aberforth ociężale
wstał i wrócił do biurka. Z westchnieniem zabrał się za ponowne
uzupełnianie księgi. Po kilkunastu minutach zrezygnował i zaczął
niespokojnie krążyć po pokoju.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
To idiotyczne, żeby się
o niego martwił. Znał Albusa, zawsze radził sobie o wiele lepiej
niż inni, zwłaszcza w krytycznych sytuacjach. Nie był głupi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu podszedł do
jednej z szaf i z zaciętą miną zaczął w niej grzebać. Wyciągnął
niewielką szkatułkę. Z poły szat wydobył zaśniedziały klucz.
Zamek szczęknął cichutko. Po chwili z wnętrza wyciągnął
niewielki zamykany medalion z brązu. Spojrzał na niego z poczuciem
winy wymalowanym na twarzy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I tak to pewnie nic
nie da... - Otworzył go i zbliżył do ust. - Albusie. Albusie,
słyszysz mnie? - Odczekał chwilę. - Albusie! - W końcu ze złością
zamknął medalik i rzucił go w kąt.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To było idiotyczne. -
Zdmuchnął świecę na biurku. - Muszę się napić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Drzwi zamknęły się za
nim z trzaskiem. Gdy jego kroki ucichły w głębi korytarza w pokoju
rozległ się bardzo słaby, niesłyszalny niemal głos.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Aberfotrh? - Medalik
zadrżał lekko. - Aberforth, chyba potrzebuję twojej pomocy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz pojawił się
dopiero następnego dnia na śniadaniu. Poprzedniego wieczoru
zobaczyli jedynie, że zabrał swoją miotłę i zniknął. Nie było
go ani na boisku, ani we wszystkich ich tajnych kryjówkach.
Sprawdzili nawet Wierzbę Bijącą. Dlatego, gdy następnego ranka
stanął w drzwiach wielkiej sali rozmowy przy stole szóstorocznych
gryfonów ucichły. Lily i Susan wymieniły szybkie spojrzenia. Remus
wstał i podszedł do niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Syriuszu...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ten minął go szybko nie
podnosząc wzroku. Usiadł obok Jamesa i nałożył sobie porcję
owsianki. Jego włosy były w nieładzie, szata wygnieciona i jakby
odrobinę przykurzona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Łapo, dobrze się
czujesz? Remus o wszystkim mi opowiedział.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Byliście z tym już u
dyrektora? - spytał tylko oschłym tonem. Pokręcili głowami. Na
twarzy Syriusza wymalowała się wyraźna ulga. Zjadł trochę
owsianki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chcieliśmy porozmawiać
najpierw z tobą. Poza tym Ben jeszcze nie czuje się najlepiej. Całą
noc przeleżał w Skrzydle Szpitalnym z bólem głowy. Nie wiemy co
robić. Jeśli to naprawdę Regulus...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak, tak. Wiem –
przerwał Remusowi. - Też nie wiem co robić, więc nie musicie
czekać na mnie. Zróbcie, co uważacie za słuszne. - Odsunął od
siebie miskę i wstał. - Nie jestem głodny. Zobaczymy się na
Zaklęciach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szybkim krokiem zaczął
się oddalać w stronę drzwi. James już podnosił się z miejsca,
żeby pójść za nim, gdy Lily zatrzymała go ruchem ręki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja z nim porozmawiam –
powiedziała, wstając. Potter ściągnął usta w wąską linię,
ale skinął głową. Pobiegła za nim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dogoniła go, gdy
otwierał drzwi wejściowe.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Syriuszu! Poczekaj. -
Odwrócił się do niej, zniecierpliwiony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- O co chodzi, Lily?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Musisz o tym z kimś
porozmawiać. Wiem, że to twój brat. Wiem, że to dla ciebie
trudne, gdy ktoś tak ci bliski okazuje się kompletnie kimś innym,
niż podejrzewałeś.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skąd możesz... -
Przerwał, widząc jej zaciętą minę. - Ach tak. Rozumiem –
mruknął, przypominając sobie o sytuacji z Severusem sprzed roku. Nigdy nie rozumiał ich przyjaźni, ale wiedział, że było to dla niej trudne przeżycie. Lily tylko skinęła
głową. - Okay. Przejdźmy się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Drzwi zamknęły się za
nimi. Zeszli po stopniach i skierowali się w stronę jeziora.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Gdzie byłeś wczoraj?
- spytała w końcu po przedłużającej się chwili ciszy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tu i tam – mruknął,
robiąc nieokreślony ruch ręką. - Musiałem to wszystko
przemyśleć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szli powoli wzdłuż
jeziora. Lekki wiatr muskał ich twarze. Lily zerknęła na niego
niepewnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie chcesz tego
zgłaszać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz zasępił się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem. Lily, to mój
brat. Nie znosiłem go czasami, tego jaki był. Ale jednocześnie
wiem, że to nie do końca jego wina. Był o wiele bardziej podatny
na wpływ mojej matki. Dał ponieść się tym wszystkim bzdurom o
czystej krwi. Gdy byliśmy dziećmi... - Pokręcił głową. - To nie
ma najmniejszego sensu. Wiem, że musimy o tym komuś powiedzieć.
Dlaczego ktoś miałby wymazywać Benowi pamięć, gdyby nie był
świadkiem czegoś, czego nikt nie powinien był zobaczyć? Zwykłe
uczniowskie sprawki tak się nie toczą. Nie wiemy o wielu sprawach.
- Pokręcił głową. - Te wszystkie napaście, zbrodnie na
mugolach. Dzieje się wiele złych rzeczy, dlaczego Hogwart miałby
nie być zagrożony? Mnóstwo tu czarodziei z rodzin mugoli. Może
nikt nam nie uwierzy, ale wiem, że gdyby coś się stało, nie
wybaczyłbym sobie, że mogłem to zmienić i nic nie zrobiłem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily skinęła głową.
Przystanęli na skraju Zakazanego Lasu, przyglądając się zamkowi,
wznoszącemu się po drugiej stronie. Jego ogromny cień padał na
taflę wody. Zimny powiew wiatru owiał jej kark. Poczuła się
niepewnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Syriuszu... - Położyła
mu dłoń na ramieniu. - Słyszysz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zakazany Las jest
naprawdę cichy. Jakby... Martwy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odwrócili się do ściany
drzew. Mrok między nimi zdawał się być głębszy niż zwykle.
Otrząsnęła się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chodźmy stąd. Ta
cisza mnie przeraża. - Pociągnęła go za rękaw szaty.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szybkim krokiem ruszyli w
stronę zamku. Gdy byli już daleko dzwon na jednej z wież wybił
ósmą. Spłoszone stadko ptaków uniosło się znad lasu. Potem znów
zaległa głucha cisza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dobrze, że w końcu
mamy na to czas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dwa dni po rozmowie Lily
z Syriuszem siedzieli wszyscy w Pokoju Życzeń. Susan siedziała
obok Bena, który oparł głowę o wyblakły zagłówek sofy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nadal męczą cię te
bóle? - spytał Remus, mierząc go uważnym spojrzeniem. Ben skinął
głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale jest lepiej niż na
początku. Są coraz słabsze. Chociaż jest to naprawdę męczące.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James przeszedł się po
pokoju, spoglądając z ciekawością na biblioteczkę pełną
książek, ustawioną w kącie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Obok Lily siedziała też
Dorcas, którą Lily wprowadziła we wszystko poprzedniego wieczora.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Musimy uzgodnić co
dokładnie powiedzieć Dumbledore'owi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz zasępił się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem jak wy, ale ja
nie pamiętam kiedy go ostatnio widziałem. Chyba nie ma go w szkole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily potwierdziła to
skinieniem głowy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To prawda. Mieliśmy
ostatnio spotkanie prefektów – zerknęła na Remusa. - Przeważnie
dyrektor pojawia się chociaż na chwilę, żeby rzucić choćby
jakąś uwagę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Teraz McGonagall była
bardzo rozdrażniona, nie miała dla nas czasu. Podobno cały zamek
jest na jej głowie – uzupełnił Lupin.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To kiepsko. Myślicie,
że nas wysłucha?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James prychnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- McGonagall? Wątpię.
Stwierdzi, że to stek bzdur. A gdy usłyszy jeszcze słowo
<i>Ślizgoni</i><span style="font-style: normal;">...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Będzie myślała, że tylko chcemy wpakować ich w kłopoty. –
Syriusz poprawił jedną z poduszek, na których siedział.
Uśmiechnął się posępnie. - A jeszcze gdy zobaczy, że to my
jesteśmy w to zamieszani... - Wskazał na huncwotów. - Wygoni nas
od razu ze swojego gabinetu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
A swoich prefektów nie wysłucha?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
James, bądź poważny. McGonagall we wszystkim doszukuje się
naszych kawałów. Będzie sądziła, że jakoś ich przekonaliśmy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Lily
westchnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Musimy mieć bardzo mocne argumenty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Wszyscy
przenieśli wzrok na Bena i Susan, którzy lekko skulili się w
sobie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie wiem czy mamy coś, co można nazwać </span><i>mocnym argumentem</i><span style="font-style: normal;">
– mruknęła dziewczyna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Remus
westchnął, wygładzając leżącą przed nim rozłożoną rolkę
pergaminu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Po prostu spiszmy wszystko, co wiemy. Jeśli do końca tygodnia nie
pojawi się Dumbledore będziemy musieli pójść do niej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Panie Black, proszę. Co to za niestworzone historie? Ataki w szkole?
Też mi coś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Ale pani profesor...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Panno Stock. Wie pani jaki mam stosunek do nocnych eskapad po zamku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Ben Fenwick miał usuniętą pamięć...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
I mam uwierzyć, że panowie Black i Lupin, niczym wprawni magomedycy
ze świętego Munga od tak mu ją przywrócili? Prędzej zamienię
się w goblina niż w to uwierzę. Panowie chyba nie zdają sobie
sprawy jaka to trudna sztuka, wymaga wieloletnich studiów. Że też
dała się pani w to wciągnąć, panno Evans. - Zmierzyła ich
wszystkich zimnym spojrzeniem. - W takim razie dlaczego nie zgłoszono
się do Skrzydła Szpitalnego? Dlaczego nie przyszliście do mnie od
razu?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie byliśmy pewni...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Oczywiście. - Zabębniła palcami o blat biurka, przyglądając im
się uważnie. W końcu westchnęła. - Zlecę sprawdzenie rejestrów
biblioteki i działu ksiąg zakazanych. Dla państwa świętego
spokoju. Ale do tej usuniętej pamięci mnie państwo nie
przekonacie. Wiem, że macie swoje zatargi ze ślizgonami, ale takie
rzeczy... - Pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Wszyscy
wymienili zaniepokojone spojrzenia. Syriusz zacisnął pięści.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Naprawdę sądzi pani, że wymyślilibyśmy coś takiego? Wiemy, co
dzieje się na świecie, wiemy, że nie jest bezpiecznie. Naprawdę
chcemy pomóc. Kiedy wróci profesor Dumbledore? Jestem pewien, że
on... </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Panie Black! - Minerwa podniosła się z krzesła. - Dyrektor ma
ważniejsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie pańskich
niestworzonych teorii. Wiem, co dzieje się w świecie czarodziejów,
ale zapewniam pana, że Hogwart jest całkowicie bezpieczny! Strzegą
go potężne czary. Zapewniam państwa, że sprawdzę co dzieje się
w bibliotece. Jeśli będę miała jakieś wątpliwości, wiem, gdzie
was znaleźć. Na teraz wystarczy tej rozmowy. Udam, że nie
słyszałam pańskiego bezczelnego tonu. Żegnam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Gdy
tylko drzwi zamknęły się za nimi, Minerwa opadła z powrotem na
krzesło. Ukryła twarz w dłoniach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Albusie, gdzie jesteś...?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Podeszła
do kominka, rzucając w ogień garść proszku. Szepnęła zaklęcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Fryderyku, potrzebuję pomocy zakonu. Chyba coś złego dzieje się w
Hogwarcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nic więcej nie mogliśmy zrobić. - Lily poklepała Syriusza po
ramieniu, gdy wracali wszyscy do wieży Gryffindoru. Susan i Ben
oddzielili się wcześniej, żeby pójść jeszcze do biblioteki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Wiem, po prostu... Co jeśli to coś poważnego, a ona to
zignorowała?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nawet nie wysłuchała swojej ulubionej pani prefekt. - Zauważył
James kąśliwym tonem, zrównując się z nimi. Lily spojrzała na
niego gniewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
A co miałam więcej powiedzieć? Widziałeś jak zareagowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
No tak, w dodatku </span><i>zawiodłaś ją, że dałaś się w to
wciągnąć</i><span style="font-style: normal;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Lily
przystanęła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
O co ci chodzi, James?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Po prostu zmarnowaliśmy naszą szansę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
I to moja wina?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Ty jesteś pupilkiem McGonagall. Liczyłem, że ciebie wysłucha.
Teraz jesteśmy już na spalonej pozycji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Lily
zaczerwieniła się gwałtownie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
To nie moja wina, że gdy tylko zobaczy waszą czwórkę od razu
węszy podstęp! Następnym razem załatwiaj sobie to sam, Potter.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Może tak w końcu coś się uda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Jej
oczy się zaszkliły od łez.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Jesteś podły. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwna
stronę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
James – syknęła Dorcas. - Przesadziłeś. Lily, poczekaj! -
Pobiegła za nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Pozostali
huncwoci patrzyli na niego zdziwieni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Co to było? Poważnie uważasz, że to jej wina? Zgłupiałeś? -
Syriusz patrzył na niego zirytowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">James
wzruszył ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Zdenerwowała mnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Przesadziłeś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Możliwe. Chodźmy. Umówiłem się z Lorą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Myślałem, że zerwaliście. - Zauważył Syriusz, gdy wspinali się
po schodach na siódme piętro. James pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
To był zły pomysł. Lora to świetna dziewczyna. Byłem idiotą, że
tego nie doceniałem. Przyspieszył i wyminął ich, otwierając
dziurę pod portretem. Huncwoci wymienili tylko zdziwione spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*
* * </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Severus
owinął się szczelniej płaszczem, zagłębiając się coraz
bardziej w las. Nie chciał się do tego przyznać, ale odczuwał
strach, a także głęboko skrywane poczucie winy. To dzisiejszej
nocy Śmierciożercy mieli zjawić się w Hogwarcie. Czuł jak zimny
pot spływa mu powoli po plecach. Osobiście objął przygotowania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Gdy
dotarł do wyznaczonego miejsca przystanął, rozglądając się.
Dawno temu, gdy Czarny Pan sam był jeszcze uczniem przygotował
sobie to miejsce, żeby w nagłym wypadku tu wrócić. Odór czarnej
magii wisiał w powietrzu. Szkoły strzegła potężna Magia, więc
tylko potężniejsza mogła ją przezwyciężyć i naruszyć blokadę.
Wszystko było przygotowane bardzo starannie, a gdy w szkole
zabrakło Albusa Dumbledore'a mało kto potrafił wyczuć subtelne
różnice w magii ochronnej. Pod wpływem działających tu zaklęć
las zmienił się, stał się o wiele mroczniejszy. Severus czuł
gęste powietrze nieporuszone nawet najlżejszym powiewem wiatru.
Zerknął na zegarek. Przez prześwit w koronie drzew dostrzegł
wznoszący się księżyc.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Zbliżał
się czas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Klapa
pod portretem odsunęła się i do Pokoju Wspólnego wkroczyła
Dorcas. Podeszła do kanapy, na której siedzieli Huncwoci. James,
który dopiero przed chwilą wrócił od Lory, wyglądał na wyraźnie
spokojniejszego niż jeszcze niecałe dwie godziny wcześniej.
Zobaczywszy dziewczynę podniósł się. Minę miał nietęgą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Gdzie Lily?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Dorcas
prychnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Teraz pytasz się gdzie jest, mogłeś pomyśleć wcześniej. Nie
wiedziałam, że potrafisz być tak podły, James.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Potter
westchnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Wiem. Musiałem to przemyśleć, uspokoić się. Nie mam pojęcia, co
we mnie wstąpiło. Muszę z nią porozmawiać. Gdzie ona jest?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Poszła na błonia. Chciała zostać sama.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
O tej porze? - Zaskoczony spojrzał na księżyc wschodzący za
oknem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Dorcas
wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Poszukam jej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Była na ciebie naprawdę
wściekła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Ale
James już wstał i ruszył w stronę portretu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Zobaczymy się później.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Gdy
zszedł już do głównego holu, skierował się w stronę drzwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Proszę, proszę. Ktoś się tu chyba prosi o szlaban.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">James
odwrócił się. Po drugiej stronie holu stał Jason. Na ustach
błąkał się ten jego irytujący uśmiech chochlika. James poczuł
jak wzbiera w nim złość. Jeszcze tego idioty mu dzisiaj brakowało.
Żałował, że nie wziął peleryny niewidki. Wziął głęboki
wdech, żeby się uspokoić i nie dać sprowokować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Mogę wyjść na dwór.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-A
ja myślę że mogę wlepić ci szlaban. Jedenasta minęła.
Obiecuję, że wymyślę coś wyjątkowo </span><i>pouczającego.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Świetnie. - Sięgnął ręką do klamki. - Szlaban, szlabanem. Nie
próbuj mnie zatrzymać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Śmiało! Jednak na twoim miejscu nie liczyłbym, że Evans da się
ubłagać tak łatwo. Podobno kawał drania z ciebie, Potter. -
Pokręcił z dezaprobatą głową. James odwrócił się do niego ze
złością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Skąd o tym wiesz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Jason
parsknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
</span><i>Od czego są przyjaciele</i><span style="font-style: normal;">,
tak to się mówi? - Zaśmiał się, po czym wskazał na drzwi. - Mam
na ciebie oko, lepiej się pospiesz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">James
chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się. Kłótnie z
tym idiotą nie miały najmniejszego sensu. Pchnął drzwi i wyszedł
na błonia. Teraz musiał porozmawiać z Lily, bez względu na
wszystko, zwłaszcza Jasona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Ciemność
skryła błonia przed jego wzrokiem. Tylko sierp księżyca widoczny
nad Zakazanym Lasem lekko rozświetlał noc. Jego blask odbijał się
od niespokojnej tafli jeziora. Rozejrzał się, próbując dostrzec
cokolwiek wśród otaczających go ciemności, jednak dziewczyny
nigdzie nie było widać. Powoli, badając każdy swój krok
skierował się w stronę jeziora. Wątpił, żeby poszła w stronę
chatki Hagrida. Chłodny wiatr owiewał jego ramiona, powodując
gęsią skórkę. Im bardziej zbliżał się do lasu, tym zimniej się
robiło. Miał też wrażenie, że powietrze jest coraz cięższe.
Coś było nie w porządku. Czuł, że nie powinien zapalać różdżki.
Niepokojące uczucie strachu ścisnęło jego żołądek. Szedł
wzdłuż brzegu jeziora, nie zbliżając się do niedalekiej ściany
drzew, gdy nagle usłyszał głosy. Przyspieszył kroku, żeby
schować się w pobliskich krzakach. Na całe szczęście nie był
zbyt widoczny w tych ciemnościach, więc nie sądził, żeby z
daleka ktoś mógł go dostrzec. Głosy zbliżały się od strony
zamku, sprawiały wrażenie cichej, gniewnej kłótni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
…Wylecimy ze szkoły.</span><br />
<span style="font-style: normal;"><i>Uczniowie!</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie bądź mięczakiem. Zdecydowaliśmy się na to dawno temu.
Hogwart i tak schodzi na psy. Mój ojciec od dawna mówi, że tyle
szlamu nie wróży nic dobrego. Powinieneś być dumny, że zostałeś
wybrany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
... mówił, że może być niebezpiecznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Musimy być ostrożni i w razie czego nie dać się złap... Ała! -
Chłopak syknął z bólu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Głosy
minęły jego kryjówkę. Brzmiały dziwnie znajomo, jednak w
otaczających ciemnościach nie potrafił nikogo rozpoznać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
W porządku?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
O mało nie skręciłem kostki. To bydle Hagrida wszędzie wykopuje
dziury, nie pierwszy raz prawie skręciłem sobie nogę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Możesz iść?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Tak, nie musisz mnie nieść, puść. Zamknij się już, bo od tego
twojego gadania tylko głowa mnie rozbolała. Muszę uważać.
Dostaliśmy całkowity zakaz używania świateł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Głosy
oddaliły się, zamieniając się w niezrozumiały pomruk. Po chwili
dwie ciemne sylwetki zniknęły między drzewami. James odczekał
jeszcze chwilę po czym podążył ostrożnie wzdłuż jeziora.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Działo
się tu ewidentnie coś złego. Czym prędzej musiał znaleźć Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Wystawiliście czujki?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Tak. Mulciber i Avery mają oko na błonia. Chociaż w tych
ciemnościach naprawdę trudno cokolwiek dziś zobaczyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Snape
krążył niecierpliwie po polanie. Wypalony krąg na ziemi pokazywał
miejsce, gdzie można było się teleportować. Przygotowanie tego
kręgu wymagało od Severusa wielu dni ciężkiej pracy. Zaklęcia,
eliksiry. Nigdy nie miał do czynienia z tak potężną magią. W
dodatku to miejsce było naprawdę niesamowite. Niemal przez cały
czas tam jego skórę pokrywała gęsia skórka. Magia była tu
gęsta, niczym syrop. Kilku śmierciożerców już do niego
dołączyło. Jeden z młodszych chłopców, stojących obok niego
zaczął się trząść. Widać było, że jest przerażony. Niewielu
było tu dziś uczniów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Malfoy
stojący niedaleko prychnął lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Tego szczyla kto tu sprowadził?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Snape
zignorował jego słowa i podszedł do chłopaka. Chwycił go mocno
za ramiona i potrząsnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Weź się w garść. Czarny Pan niedługo tu będzie, a nienawidzi
tchórzy. - Chłopak zagryzł wargę i pokiwał głową. Drżenie
lekko ustąpiło. Snape puścił go i wrócił do Malfoya.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie rozumiem, dlaczego Czarny Pan sam zdecydował się tu przybyć.
Przecież ma nas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Był zniecierpliwiony waszymi nieudolnymi poczynaniami. A to, że
prawie was nakryto? Niedopuszczalne. Wszystko mogło wziąć w łeb.
To czego Czarny Pan potrzebuje jest niezwykle cenne. Podobno znalazł
to, gdy był tu uczniem. Pradawna, potężna magia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Snape
nie musiał wiedzieć nic więcej. Wiedział, że to co dziś zrobił
to była zdrada. Że mógł pójść za to nawet do Azkabanu. Zerknął
na zegarek. To nie był odpowiedni moment na wątpliwości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Dobry
kwadrans zajęło mu przekradnięcie się wzdłuż linii brzegowej.
Bał się, że ktoś może go zauważyć, ważył więc każdy krok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
James! - Cichy szept dobiegł go zza pobliskiego drzewa.
Znieruchomiał, rozglądając się. Dostrzegł Lily. Pomachała do
niego. Podbiegł do niej i razem skryli się za grubym konarem.
Przytulił ją mocno bez słowa. Nie protestowała. Wtuliła się w
niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Co tu robisz, James? - spytała w końcu odrywając głowę od jego
ramienia. James nie pamiętał, żeby kiedykolwiek dobrowolnie była
tak blisko niego. Ich twarze dzieliło kilka cali. Jego ramiona wciąż
obejmowały ją w talii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Szukałem cię. Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić.
Przeprosić. Nie powinienem był tak cię atakować, gadałem bzdury.
Byłem wściekły o to, że mnie z wami nie było tamtej nocy.
Przepraszam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
W porządku. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Przyciągnął
ją znowu do siebie i przytulił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Powinniśmy wracać, tu nie jest bezpiecznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Wiem, dlatego się schowałam. Ktoś krążył na skraju lasu,
słyszałam kłótnię. Nie brzmiało to zbyt dobrze. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">- To chyba uczniowie. Dwóch mnie minęło gdy tu szedłem. Knują coś
niedobrego. Myślę, że powinniśmy pójść do McGonagall.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Może powinniśmy zakraść się, żeby ich podsłuchać?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
To zbyt niebezpieczne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Wtedy moglibyśmy się upewnić kto tam jest, podać McGonagall
konkretne nazwiska. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Zmierzył
ją spojrzeniem. Wyglądała na zdeterminowaną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
W porządku. Tylko ostrożnie. Chodźmy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Zaśmiała
się cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Co? Dlaczego się śmiejesz? - Mimowolnie znów przyciągnął ją
bliżej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nadal mnie trzymasz – szepnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Nawet
nie wiedział kiedy ich usta połączyły się w pocałunku.
Przyciągnął ją do siebie gwałtownie, czując jak krew dudni mu w
uszach. Chwyciła go za włosy, drugą dłonią przytrzymując
delikatnie policzek, gdy ich usta spierały się w gwałtownym
pocałunku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Oboje
nie mieli najmniejszego pojęcia co się dzieje. To mogło trwać
sekundę, minutę albo rok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Nagle
oderwali się od siebie. Usta niemal go parzyły, krew buzowała.
Zapomniał na moment o całym świecie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Lily. Co...?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Nie wiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Skąd... - Uciszyła go, kładąc mu palec na ustach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Ciii. Coś się dzieje. Patrz! - Kilka cieni poruszyło się na
krawędzi lasu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Podnieśli
się z ziemi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Chodźmy. – Pociągnęła go.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Pójdę pierwszy, poczekaj. – Wyprzedził ją. - Ostrożnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Powoli
ruszyli w stronę lasu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">*</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;"> </span>
<span style="font-style: normal;">Jason
kręcił się przy oknie swojego gabinetu, wyglądając Pottera.
Postanowił, że jak tylko zobaczy, że wraca zejdzie i wlepi mu taki
szlaban, że popamięta. Zetrze ten jego pyszałkowaty uśmiech z
twarzy na dobre.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Uśmiechnął
się do siebie lekko. Spodobało mu się bycie nauczycielem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Nagle
jego uwagę przykuł odległy krzyk. Odwrócił się do okna. Na
skraju Zakazanego Lasu zaroiło się od ludzi. Przyjrzał się
uważniej. Dostrzegł kilka uroków, wystrzelonych spomiędzy drzew.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Co, na Merlina...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Wybiegł
z pokoju, potem dwa piętra niżej. Nie miał pojęcia co się
dzieje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Gdy
dobiegł do drzwi wejściowych te otworzyły się z hukiem. Na progu
stanął zdyszany James. Chyba pierwszy raz w życiu ucieszył się
na jego widok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
James! Co się dzieje?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Dostrzegł,
że ramię ma paskudnie rozcięte. W ręce trzymał różdżkę.
Wyglądał jakby zobaczył ducha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Śmierciożercy! - Wystękał - Śmierciożercy zaatakowali nas.
Lily... - Odwrócił się gwałtownie. - Gdzie jest Lily?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Dziewczyny
nigdzie nie było widać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
Biegła tuż obok mnie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Odwrócił
się na pięcie i wybiegł na błonia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">-
James, nie! Poczekaj! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Ale
jego już nie było. Jason wyciągnął różdżkę ruszając za nim biegiem. </span>Zatrzymał się tylko na moment, żeby wysłać patronusa do Minerwy. Wyszedł ostrożnie rozglądając się. Widział sylwetkę Jamesa, która biegła z powrotem w stronę lasu. Dostrzegł kilka uroków wystrzelonych spomiędzy drzew. Nagle z
pobliskiej wieży rozległo się bicie dzwonu. Jego patronus musiał
dotrzeć na miejsce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Teraz
dla wszystkich było już jasne, że najbezpieczniejsze miejsce w
magicznym świecie zostało zaatakowane.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Hogwart
był w niebezpieczeństwie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-style: normal;">Ciąg
dalszy nastąpi.</span></div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com57tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-52242428073534677552013-04-11T22:32:00.001+02:002017-03-17T18:03:24.183+01:00Rozdział 44: Świadomość<div style="text-align: justify;">
Ben nie miał
najmniejszego pojęcia jakim cudem dał się na to namówić. Słynni
ze swoich kawałów w całej szkole Huncwoci mieli majstrować nad
jego pamięcią. Jak w ogóle do tego doszło? Pachniało przekrętem
na milę, więc wciąż nie wiedział co tu do diaska robi. Siedzieli
w Pokoju Życzeń, który na tę okazję zmienił się w przytulne
wnętrze, z wygodną sofą, fotelami oraz niewielką biblioteczką. W
kącie wisiała żeliwna apteczka – wolał nie myśleć, że
cokolwiek z niej mogłoby się przydać podczas tej długiej nocy.
Susan siedziała nieopodal na jednym z wysiedzianych foteli.
Towarzyszyła jej Lily Evans. Obie wydawały się jednocześnie
zatroskane, ale i podekscytowane. Za to dwójka chłopaków przed nim
była wyraźnie zdenerwowana. Kartkowali wielką księgę, która jak
Ben od razu poznał, była własnością biblioteki. Już chciał
zwrócić na to uwagę, kiedy stwierdził, że chyba i tak nie ma to
większego sensu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zerknął na Susan. Sam
jej widok poprawił mu humor – nie wiedział skąd brało się to
uczucie. Choć wspomnienia (<i>fałszywe wspomnienia</i>, jak usilnie
próbowała mu wmówić), mówiły co innego. Gdyby nie to jak czuł
się ostatnimi czasy, nie wziąłby nawet pod uwagę, że ktoś
mógłby majstrować przy jego umyśle. Jednak ich teoria, choć
szalona, wydała mu się sensowna. Wyjaśniała niektóre zdarzenia
ostatnich tygodni. Gdy zjawił się w pokoju Susan usiadła z nim i
próbowała wypytać go o rzeczy, które pamięta, jednak wszystko
niewiele mu mówiło. W dodatku gdy zastanawiał się nad tym
atakował go silny ból głowy. Gdy opisał swoje objawy chudemu,
przeraźliwie blademu chłopakowi, do którego Black zwracał się
per „Lunatyk”, ten pokiwał ze zrozumieniem głową, wyraźnie
lekko uspokojony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To typowe objawy
niewprawnie rzuconego zaklęcia zapomnienia – powiedział, wertując
księgę. - <i>Ofiara niewprawnego zaklęcia po dłuższym czasie
zaczyna odczuwać dyskomfort psychiczny. Wiele zdarzeń z przeszłości
ściśle powiązanych z usuniętym fragmentem pamięci wydaje się
nie mieć sensu, być niekonsekwentnym ciągiem zdarzeń. Mogą
wystąpić nudności, zawroty i bóle głowy –</i>
przeczytał. Przeleciał szybko wzrokiem resztę tekstu. - Piszą tu,
że im więcej usunięto, tym gorzej ofiara zaklęcia może reagować.
Zwłaszcza jeśli sama zauważy pewne braki i stara się je
rozwikłać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeniósł
spojrzenie na Blacka, a minę miał nietęgą. Odciągnął go na
bok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
jest naprawdę poważna rzecz – szepnął. Ben obserwował ich
niepewnie z sofy. - Co jeśli nie mamy racji? Co jeśli coś mu
uszkodzimy? To może być spora dawka wspomnień. Wprawnie czy
niewprawnie rzucone zaklęcie, majstrujemy nad jego głową. Co
będzie jeśli coś popsujemy? Nie dość, że Ben może na lata
wylądować w Świętym Mungu, to my dodatkowo wylecimy ze szkoły,
albo i gorzej. Czy jest to warte tego ryzyka?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
patrzył na niego, zastanawiając się. Rzucił szybkie spojrzenie na
Susan. Dziewczyna spoglądała na nich z napięciem, ale i nadzieją.
Ben zaś wiercił się nerwowo na sofie, jakby ktoś trzymał go tu
wbrew jego woli. Jego spojrzenie pełne było podejrzliwości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Remus, robiliśmy już to, pamiętasz? Wiem, że to ryzykowne, ale
nie musimy od razu iść na całość. Wiesz jak działa ten
mechanizm. Pójdziemy powoli, warstwami. Poza tym czytałem, że
czasem wystarczy naderwać tę blokadę, a reszta wspomnień sama
znajdzie drogę. Wiem, że mamy wiele do stracenia, ale musisz
przyznać, że ta sprawa naprawdę śmierdzi. Jeśli pójdziemy z tym
do nauczycieli nie posłuchają nas. Pamiętasz co było gdy byliśmy
u Dumbledore'a.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
kiwnął głową, zaciskając usta. Syriusz kontynuował.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Musimy mieć konkret. Jeśli Ben faktycznie ma wymazaną pamięć,
będziemy mieć pewność, że w szkole dzieje się coś złego.
Będziemy mogli sami zacząć coś robić, bardziej uważać. Damy
Dumbledore'owi konkret, nie mgliste domysły, bo ich nikt nie
potraktuje poważnie. Szkoda, że nie ma z nami Jamesa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
kiwnął głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mogliśmy czekać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wiem. - Odwrócił się do Bena i zerknął na Remusa, chcąc dodać
mu otuchy. - Zaczynamy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dochodziła
północ. James siedział nad książką, próbując zapamiętać
kolejne fakty, dotyczące Ustawy o Tajności Czarodziei z 1955 roku.
Historia Magii nigdy specjalnie go nie fascynowała, a przydługa
lista postanowień, którą musiał opanować nie poprawiała
sytuacji. W końcu odrzucił książkę na bok i spojrzał na
Glizdogona, który z zapałem kreślił coś na kawałku pergaminu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mam pojęcia, gdzie oni się dziś podziali – powiedział, wyraźnie
zirytowany, spoglądając na puste łóżka Syriusza i Remusa. - Nie
powiedzieli ci ani słowa?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Peter
pokręcił głową, nie podnosząc głowy znad pergaminu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przecież ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatni. Skoro nie
powiedzieli tobie, dlaczego mieliby mówić mnie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
przesadzaj, wcale nie dowiadujesz się ostatni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Peter
podniósł na niego wzrok, spoglądając z powątpiewaniem, jednak
Potter zdawał się tego nie zauważyć. Z irytacją zaczął krążyć
po pokoju.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nawet mapę zabrali. Ciekawe co nowego wymyślili i dlaczego nas w to
nie wprowadzili?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja
byłem na szlabanie u Slughorna, a ty miałeś spotkać się z
dziewczyną... Pewnie jutro nam wszystko powiedzą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
skinął głową wyraźnie niepocieszony. Nagle podniósł wzrok na
Petera.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Znowu miałeś szlaban u Slughorna? Za co?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wysadziłem w powietrze kolejny kociołek – odpowiedział z
westchnieniem. - Kazał mi wyczyścić stanowisko. Siedziałem tam
cztery godziny, wyobrażasz sobie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dziwię się, że Slughorn jeszcze wpuszcza cię na zajęcia.
Zrujnowałeś mu już pół pracowni. Dlaczego w ogóle uparłeś się
na eliksiry skoro tak ich nie znosisz? Nie musiałeś ich brać jako
dodatkowego przedmiotu na szóstym roku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Peter
zmieszał się lekko, bąkając coś pod nosem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
tam mamroczesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och. Chciałem mieć zajęcia z wami – odparł głośniej, czerwony
po same czubki uszu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
zaśmiał się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
chyba nie powód do wstydu. Ale zobaczysz, Slughorn pewnego dnia po
prostu cię nie wpuści.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nawet tak nie mów. Może pogadam z Lily, ona jest naprawdę dobra.
Może mogłaby mi jakoś pomóc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lekki
uśmiech rozjaśnił twarz Jamesa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Tak, Lily jest świetna. Założę się o różdżkę, że Ślimak na
nią leci. - Puścił oko do Petera. Zaśmiali się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
jak z Lorą?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mina
Jamesa stała się nieprzenikniona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
chcę o tym gadać. - Odwrócił głowę od pytającego spojrzenia
Petera. Sam nie wiedział dlaczego, ale nie miał ochoty mu się
zwierzać. - Chyba przejrzę jeszcze raz tę ustawę, a później się
położę. - Sięgnął po książkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Peter
wzruszył tylko ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kominek
rozbłysł nagle jaśniejszym płomieniem, a wśród ognia pojawiła
się głowa Minerwy McGonagall. Nawet wśród płomieni jej twarz
wyglądała niezwykle blado. Fryderyk podniósł się z krzesła i
podszedł do kominka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Fryderyku, czy jest u was Albus? Nie mogę nawiązać z nim żadnego
kontaktu. Odkąd opuścił wczoraj szkołę nie mam pojęcia co się
z nim dzieje – powiedziała zdenerwowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
pokręcił głową.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
się dzieje? Jakieś nowe poszlaki?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pokręciła
głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Szkolne sprawy, ale dość poważne. Nie było go w Kwaterze?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Był
dziś rano, przedstawiliśmy mu z Alastorem naszą nową teorię.
Miał nawiązać kontakt w Ministerstwie. Może zjawi się później.
- Zmierzył ją uważnym spojrzeniem. - Co się dzieje w szkole?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
westchnęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiem jak to się dzieje, ale zawsze gdy Albus opuszcza szkołę,
problemy pojawiają się znikąd jakby tylko czekały na jego wyjazd.
Problemy z ochroną jednej części zamku, Hagrid narzeka na nowego
potwora w Zakazanym Lesie, a dodatkowo nasza nauczycielka Obrony
Przed Czarną Magią ma załamanie nerwowe. Zamknęła się w swojej
kwaterze i odmawia wyjścia. - Jej głos był pełen rezygnacji. -
Przekaż mu, żeby się ze mną skontaktował, gdy tylko go
zobaczysz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Oczywiście. Nie martw się, wszystko będzie w porządku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
uśmiechnęła się nieprzekonana, po czym jej głowa zniknęła z
płomieni.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Był
późny ranek, gdy Lily zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Nie
dostrzegła nigdzie Syriusza ani Remusa, jednak niezbyt ją to
zdziwiło. Wczorajsza noc była naprawdę niesamowita, a od Huncwotów
wymagała naprawdę wiele cierpliwości i skupienia. Była pod
wrażeniem ich wiedzy i determinacji w pomocy Benowi. Po raz kolejny
złapała się na tym, jak bardzo myliła się kiedyś co do
Huncwotów. Nigdy też nie podejrzewała, że ich przyjaźń jest tak
silna. Dopiero niedawno zauważyła, że łączy ich niemal braterska
więź, a nie tylko wspólne kawały czy dormitorium.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy
wychodziła Susan jeszcze nie było – postanowiła zostać, żeby
pilnować Bena, który po solidnej dawce zaklęć niemal nieprzytomny
padł na kanapę w Pokoju Życzeń. Lily nie miała pojęcia, że ta
znajomość była dla niej tak ważna. Prawdę mówiąc nawet się
tego po niej nie spodziewała. Była dość towarzyska, jednak
niewielu osobom pozwalała się poznać. Nie znosiła pokazywać
swoich słabości i dlatego zdziwiło ją, że Ben stał się dla
niej tak istotny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeszukała
wzrokiem stół Gryffindoru, próbując wypatrzyć kogoś znajomego.
Jej twarz rozjaśnił uśmiech, gdy kilka miejsc dalej zauważyła
samotnie siedzącego Jamesa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Smacznego – powiedziała z uśmiechem, siadając po drugiej stronie
stołu. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dziękuję. - Zmierzył ją spojrzeniem, uśmiechając się. - Nie
obraź się, ale wyglądasz okropnie. Co robiłaś w nocy, zamiast
spać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
rozejrzała się dokoła, jednak bała się opowiadać mu o
czymkolwiek, gdy wokół było tyle czujnych uszu, które mogły coś
podsłuchać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Myślę, że to nie jest historia na teraz. Poza tym nie tylko ja mam
tu coś do opowiedzenia. Pewnie Remus i Syriusz lepiej mnie wyręczą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
zagryzł wargę, czując narastające rozczarowanie. Nie mógł
uwierzyć, że jego przyjaciele spędzili gdzieś całą noc z Lily i
w dodatku nie dali mu o tym w ogóle znać. Lily chyba zauważyła
jego złość, bo uśmiechnęła się pocieszająco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Próbowali cię wczoraj znaleźć, ale nikt nie wiedział, gdzie
jesteś, a sprawa była bardzo pilna – powiedziała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och. - No tak, o tym nie pomyślał. W końcu całe popołudnie
spędził praktycznie poza zamkiem. - Byłem z Lorą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
poczuła, że jej serce lekko przyspiesza. Nie chciała dać po sobie
poznać, że wie o jego planowanym zerwaniu. Przyjrzała mu się
uważniej, jednak wyraz jego twarzy był nieprzenikniony. Zdziwił ją
fakt, że tak ucieszyła ją ta wiadomość.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak
też myślał Syriusz – odparła wymijająco. - Wszystko między
wami w porządku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
odpowiedział. Lily zauważyła jak bardzo spięty nagle się zrobił.
Wyraźnie unikał jej wzroku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
trochę skomplikowana sytuacja. - Był wyraźnie zmieszany. W końcu
spojrzał na nią. - Mogę być z tobą szczery?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Serce
niemal obijało jej się o żebra.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Oczywiście – odparła prawie bez tchu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odczekał
jeszcze chwilę, jakby szukając odpowiednich słów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ostatnimi czasy nasz związek był w coraz gorszym stanie. Kłóciliśmy
się, Lora bardzo mnie denerwowała. Cały czas nie potrafiłem
rozgryźć skąd się to bierze. Wczoraj spotkałem się z nią, żeby
to skończyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och. Przykro mi. - Lily poruszyła się lekko, zdziwiona nagłą falą
radości jaka ją zalała. Ściągnęła usta, siłą powstrzymując
je od wygięcia się w uśmiechu. Nigdy nie posądzałaby siebie o
tak gwałtowne emocje względem jego osoby.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak
on jeszcze nie skończył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wczoraj bardzo długo rozmawialiśmy. Lily, wiesz, że kiedyś
szalałem za tobą. – Spojrzał na nią, czerwieniąc się. -
Zachowywałem się jak idiota, ale to dlatego, że byłem w tobie
obłędnie zakochany i do szału doprowadzało mnie, że nie mogę
cię mieć. Jednak jakiś czas temu coś się zmieniło.
Postanowiliśmy zostać przyjaciółmi, a ja nie chciałem już
ciebie ani siebie męczyć zalotami. - Zaśmiał się. - Momentami
byłem na ciebie naprawdę wściekły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
uśmiechnęła się ostrożnie. Nie była pewna do czego zmierza ta
rozmowa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeśli mam być już kompletnie szczery, to związek z Lorą wyszedł
trochę z zazdrości. To idiotyczne, ale byłem zazdrosny o ciebie i
Syriusza. - Był tym wyraźnie zakłopotany. - Do teraz nie mogę
uwierzyć, że tak pomyślałem. Ale nie powinienem był tego wtedy
zaczynać, bo nie byłem gotowy. Wczoraj jednak zdałem sobie sprawę,
że już jestem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
poczuła jakby ktoś wrzucił jej do żołądka bryłę lodu. James
chyba nie zauważył nagłej zmiany w jej minie. Mówił dalej z
uśmiechem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lora była naprawdę niesamowita. Naprawdę starała się mnie
zrozumieć i pokazała mi, że moglibyśmy spróbować jeszcze raz.
Teraz już wiem, Lily, że jesteś moją przyjaciółką i na tym
powinienem był dawno temu poprzestać. - Uśmiechnął się szerzej.
- Lora była o ciebie zazdrosna, ale wszystko jej wytłumaczyłem.
Jest naprawdę niesamowita. Bardzo mnie wspiera i chyba naprawdę jej
zależy. Nie chcę stracić takiej dziewczyny z powodu jednego błędu
na początku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
nie miała pojęcia co powiedzieć. Całkowicie nie takiego obrotu
sprawy się spodziewała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
To... To naprawdę wspaniale, James!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Prawda? - Zaśmiał się. - Nigdy nie sądziłem, że dojdę do
takiego punktu i w dodatku, że będę się tym dzielił z <i>tobą!
</i>Życie potrafi się czasem przewrócić do góry nogami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">Lily
poczuła się słabo. Spojrzała na niego, próbując opanować
natłok myśli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I
to jak – odparła słabo. James spojrzał na nią zatroskany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dobrze się czujesz? Zbladłaś. I w ogóle nic nie zjadłaś.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
chyba przez tę bezsenną noc. Brak snu potrafi odezwać się w
najdziwniejszym momencie – powiedziała, podnosząc się. James
poderwał się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Odprowadzę cię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie! - krzyknęła. - To znaczy dam sobie radę – dodała
spokojniej. - Dokończ śniadanie. Dam sobie radę – powtórzyła.
Położyła mu dłoń na ramieniu. - Naprawdę się cieszę, James.
Do zobaczenia później.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I
odeszła szybkim krokiem. Chłopak patrzył za nią zaniepokojony.
Miał nadzieję, że dojdzie cało do wieży Gryffindoru.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wspomnienia
zalewały go niczym wzburzona fala. Zlepek słów, twarzy, obrazów
przelatywał przed jego oczami kompletnie zatracając swój sens.
Niczego nie rozumiał. Niczym zawieszony w próżni odnajdywał drogę
pośród gąszczu wspomnień, jednak nie prowadziła ona donikąd. W
końcu otoczyła go błoga ciemność, obejmując swymi ciężkimi
ramionami niczym wełniany koc. Poczuł ciepło rozchodzące się po
jego ciele niczym leniwy płomień. Dźwięki stopniowo odnajdywały
drogę do jego uszu, wypełniając panującą wokół pustkę
niewyraźnym szumem. Każdy kolejny dźwięk przebijał się do jego
mózgu niczym uderzenie dzwonu. Bicie serca. Krew pędząca przez
jego żyły. Oddech. Oddech drugiej osoby.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzył
oczy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
pierwszej chwili nie miał pojęcia gdzie się znajduje. Nagle
poderwał się na nogi wystraszony. Wełniany koc zsunął się z
jego ramion na podłogę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Ślizgon! Zaatakował
mnie.</i> Rozejrzał się
zaniepokojony, próbując rozpoznać zagrożenie, jednak zdał sobie
sprawę, że jest w całkiem innym miejscu. Obejrzał się dokładnie
szukając stłuczeń, jednak nic nie znalazł. Zdezorientowany usiadł
na sofie, próbując rozpoznać miejsce,w którym się znajduje.
Niewiele mu mówiło. Lekka mgiełka wspomnień unosiła się na
samym skraju jego świadomości. Spróbował się do niej dostać,
jednak bezskutecznie. Niewyraźne wspomnienie biblioteki zarysowało
się w jego umyśle. Ostry ból uderzył nagle w jego skronie. Złapał
się za głowę, próbując powstrzymać impulsy wbijające się w
jego czaszkę niczym igły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Black. </i>Wyraźnie
pamiętał to nazwisko – jaki miało związek z tym wszystkim?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ben? Obudziłeś się! Jak się czujesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Znajomy
głos dobiegł go z drugiego końca pokoju. Odwrócił się w tamtą
stronę. Wysoka blondynka podbiegła do niego. Cienie pod oczami
wyraźnie odznaczały się na jej bladej twarzy. Była zaniepokojona.
Chłopak zastanowił się – znał tę twarz. Kontury wspomnień
nabrały ostrości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Susan – wychrypiał. - Co mi się u diabła stało?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
ucieszona padła mu w ramiona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
otworzył powoli oczy. Przeciągnął się beztrosko, przewracając
na drugi bok. Kołdra zsunęła mu się lekko z ramion. Zerknął na
zegarek stojący na nocnej szafce. Dwie wskazówki w kształcie
mioteł niemal spotkały się już na rzymskiej cyfrze dwanaście.
Poprawił kołdrę, ziewając. Świadomość, że wybiło dopiero
południe poprawiła mu nastrój. Nagle usiadł gwałtownie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Remus! Już południe, mieliśmy sprawdzić co z Benem! - krzyknął
w stronę skotłowanego łóżka pod drugiej stronie dormitorium. W
odpowiedzi dobiegło go tylko ciche jęknięcie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Remus – zerwał się z łóżka i podbiegł do niego. - Mieliśmy
sprawdzić co z Benem. Co jeśli jeszcze się nie obudził? Wiesz
jakie są skutki uboczne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
usiadł powoli, jakby nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. W
końcu spojrzał na niego przytomniej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co?
Południe?! Mieliśmy sprawdzić go trzy godziny temu! Mówiłem
żebyśmy tam zostali. Miałeś nakręcić budzik! - Rzucił Blackowi
oskarżycielskie spojrzenie, opuszczając nogi na ziemię. Ten
chwycił budzik.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nastawiłem! Naprawdę nastawiłem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
podszedł do kufra.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
prostu się zbierajmy. Mam nadzieję, że gdyby coś się stało
Susan już by nam powiedziała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Chyba, że sama zaspała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zamknij się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy
kilkanaście minut później dotarli pod drzwi Pokoju Życzeń,
otwierali je niemal z duszą na ramieniu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ben? Susan?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odetchnęli
z ulgą, widząc ich siedzących na sofie i pogrążonych w ożywionej
rozmowie. Widząc ich umilkli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wszystko w porządku? Ben, jak się czujesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ja... Chyba w porządku. To wszystko jest bardzo dziwne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
znaczy? - Remus usiadł obok nich. - Wróciły jakieś wspomnienia?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Częściowo. Nie do końca potrafię to wszystko połączyć w
całość, ale rozmowa z Susan bardzo mi pomaga. - Posłał jej lekki
uśmiech. - Nie do końca to rozumiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Pamiętasz sam moment rzucenia klątwy? Wiesz kto to był? - spytał
Syriusz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
przeniósł na niego wzrok, marszcząc brwi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
chyba był jakiś Ślizgon. Nie do końca pamiętam – powiedział
powoli, wpatrując się w Blacka intensywnie. Nagle oczy rozszerzyły
mu się gwałtownie. Zerwał się z kanapy. - To byłeś ty! -
Chwycił go za przód szaty. - To ty rzuciłeś na mnie klątwę!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Co?! - Syriusz oderwał jego dłonie od siebie, jednak Ben wyrwał mu
się i przycisnął go do ściany. - To ty! Pamiętam! Szedłem
korytarzem, kiedy zaszedłeś mnie od tyłu. Mówiłeś, że...
Miałeś... - Chwycił się za skronie, czując powracający ból
głowy. - Miałeś chyba krótsze włosy. Pamiętam ślizgoński herb
na przedzie szaty.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black
odepchnął go lekko, czując że robi mu się słabo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Regulus – szepnął. - Mój brat rzucił na ciebie klątwę. -
Oparł się o ścianę. Dudnienie krwi w uszach niemal go ogłuszało.
- Ja... Reg. - Wściekłość zmieszała się ze strachem. Jak jego
brat mógł...? Nie sądził, że zabrnął w to tak daleko. - Muszę
się przewietrzyć – bąknął i wyszedł z pomieszczenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Syriuszu! Poczekaj – zawołał za nim Remus, jednak odpowiedział
mu jedynie huk zatrzaskiwanych drzwi. Spojrzał na Susan. - Nie
dzieje się tu nic dobrego. Powinniśmy pójść do Dumbledore'a.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
mamy tak niewiele.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Musimy spróbować. - Spojrzał na Bena uważniej. - To jeszcze
trochę potrwa. Bóle głowy będą cię nękały jeszcze jakiś
czas. Nie udało nam się wiele odblokować, pamięć musi teraz sama
znaleźć drogę. Będzie coraz lepiej. - Poklepał go po ramieniu. -
Powinieneś dużo spać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
tylko pokiwał głową. Nagle jakby lekko otrzeźwiał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dziękuję wam. Naprawdę nie sądziłem, że tak się to potoczy. Że
to co mówiła Susan to prawda.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
uśmiechnął się smutno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Żałuję, że mieliśmy rację. - Rzucił szybkie spojrzenie na
drzwi. - Poszukam Syriusza. Nie wiem w jakim jest stanie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Kiedy pójdziemy do dyrektora? - spytała Susan niepewnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Może jutro? Musimy dobrze przemyśleć jak mu to powiedzieć. A do
tego potrzebujemy też Syriusza. Muszę go znaleźć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
tych słowach wyszedł z pokoju na pusty korytarz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- …
to oburzające! Tak traktować portrety! Jak my teraz będziemy się
prezentować? - Piskliwy głos wydobywał się z obrazu naprzeciwko.
Remus przyjrzał mu się uważniej. Grupa kobiet w strojnych sukniach
zgromadziła się w prawym rogu obrazu pod wiekowym drzewem. Kuliły
się ze strachu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Mógł nas doszczętnie zniszczyć – szlochała jedna z nich.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
lewym dolnym rogu ktoś przebił płótno na wylot. Nagle kobiety
dostrzegły go.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Widziałeś to? Uderzył nas! Nasze piękne płótno! Kto nas teraz
naprawi? Gdzie się podziejemy?</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jeszcze
piętro niżej Remus słyszał ich zawodzący szloch.</div>
<br />Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com41tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-47960457345298225842013-02-21T08:24:00.004+01:002017-03-17T18:04:02.253+01:00Rozdział 43: Zaklęcie zapomnienia<div style="text-align: justify;">
James siedział w Pokoju
Wspólnym wpatrując się nieprzytomnym spojrzeniem w zimny i ciemny
kominek. Pora śniadania już dawno minęła, a słońce zaglądało
wesoło przez wysokie okna rozświetlając niemal opustoszały pokój.
Większość uczniów korzystając z ładnej pogody wyległa na
błonia. Powoli kończył się kwiecień, a wszechobecna wiosna
wprawiała wszystkich w dobry nastrój zacierając choć na chwilę
niepokój wywołany coraz to nowymi doniesieniami Proroka
Codziennego. Hogwart od dłuższego czasu sprawiał całkiem inne
wrażenie – pojawiły się nocne patrole nauczycieli, oprócz
dodatkowych lekcji samoobrony widać było zaostrzony rygor panujący
teraz w szkole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak zerknął na
zegar zawieszony nad kominkiem, licząc ile czasu zostało mu do
spotkania z Lorą. Umówili się dziś około południa, więc miał
jeszcze może z godzinę. Westchnął. Nadal nie wiedział do końca
jak jej to powiedzieć. Liczył, że dziewczyna domyśla się, co się
dzieje i może odrobinę mu to ułatwi. A może sama już doszła do
podobnego wniosku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- James? - Podniósł
wzrok. Lily przysiadła na oparciu sąsiedniego fotela i uśmiechnęła
się niepewnie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak dawno
nie rozmawiali. Poczuł, że puls mu lekko przyspiesza, ale starał
się nie zwracać na to uwagi. Jego ręka niemal machinalnie
powędrowała do czupryny, aby jeszcze bardziej ją rozczochrać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć, Evans. Dawno
nie rozmawialiśmy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ostatnio miałeś chyba
inne sprawy na głowie niż rozmowy ze mną – odparła zaczepnie,
jednak wydawało mu się, że wyczuł w jej tonie odrobinę wyrzutu.
- Nie wiesz, gdzie jest Syriusz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mina lekko mu zrzedła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pewnie gdzieś na
błoniach, albo na boisku. Dlaczego go szukasz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To moja sprawa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak wzruszył lekko
ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A twoja, twoja.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily przyjrzała mu się
uważniej. Nie wiedziała do końca co powiedzieć. Nie rozmawiali z
Jamesem od tak dawna. Mimo że kiedyś nawet nie pomyślałaby, że
mogliby ze sobą normalnie rozmawiać, teraz bardzo by chciała, żeby
wszystko stało się bardziej normalne. Od czasu urodzin Jamesa
(usilnie odpychała od siebie myśl „Odkąd James znalazł
dziewczynę”) wkradło się między nich coś dziwnego i
sztucznego. Nawet teraz to wyczuwała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wyglądałeś
najlepiej zanim do ciebie podeszłam – stwierdziła w końcu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czasem każdy ma gorszy
dzień, Lily. Nie musisz się mną przejmować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Widziała, że jest
poirytowany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No tak, od tego masz
swoją dziewczynę. - Chciała, żeby zabrzmiało to zabawnie, ale
wyszło sztucznie. James spojrzał na nią nagle zdenerwowany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Masz z czymś problem,
Evans?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Napięcie między nimi
stało się nie do zniesienia. Wstała z fotela, rzucając mu łagodne
spojrzenie. Pokręciła głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie. Lepiej poszukam
Syriusza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ruszyła w stronę
portretu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak. Lepiej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Trybuny boiska do
quidditcha były dziś wyjątkowo zapełnione. Syriusz wzniósł się
na miotle rozglądając się po ich wyższych piętrach. Wrócił na
ziemię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam pojęcia skąd
tu dzisiaj tyle ludzi, nikt nie ma teraz nawet oficjalnego treningu –
powiedział do Mary, która wznosiła się obok niego, trzymając w
dłoniach podniszczonego kafla. Podrzuciła go kilka razy, łapiąc
zręcznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ludzie korzystają z
ładnej pogody, tutaj jest całkiem niezły widok i dużo słońca –
oświadczyła wzlatując wyżej. - To co, próbujemy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jasne. - Black uniósł
się za nią. - Dzięki, że chciałaś trochę ze mną poćwiczyć.
Trochę martwi mnie nadchodzący mecz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie ma sprawy. Łap! -
Rzuciła mu piłkę znienacka. Syriusz zakręcił młynka i zręcznie
złapał kafla. Z pobliskich trybun rozległy się piski dziewcząt.
Zerknął w tamtą stronę uśmiechając się nonszalancko. Zakręcił
jeszcze kilka pętli, podrzucając i łapiąc piłkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Do popisywania chyba
nie jestem ci potrzebna. – Mary podleciała i zabrała mu kafla tuż
sprzed nosa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Hej! - Z trybun
doleciały go śmiechy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ćwiczymy, a nie się
popisujemy!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I pomknęła na środek
boiska, jak najdalej od wszelkich trybun. Syriusz pomachał do wciąż
chichoczących dziewcząt i poleciał za nią.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Lily dotarła na
boisko do Quidditcha Syriusz i Mary ćwiczyli jeden ze
skomplikowanych manewrów pod bramką. Podeszła do ławki przy
jednej z szatni i usiadła na niej ciężko. Obserwowała ćwiczącą
parę, podziwiając ich szybkie i zgrabne podania. Ona nigdy nie
czuła się zbyt dobrze na miotle, a dodatkowo lęk wysokości raczej
nie był pomocny. Po dwudziestu minutach Mary dostrzegła ją i
pomachała energicznie. Syriusz odwrócił się i dostrzegając
dziewczynę wykonał zgrabną pętlę w powietrzu. Mary za to rzuciła
w niego kaflem. Lily parsknęła śmiechem, widząc jak chłopak jej
oddaje. Po chwili już pędził w jej stronę z zaskakującą
prędkością. Przez moment była pewna, że w nią uderzy, jednak
tuż przed ławką poderwał miotłę lekko do góry i zawisł
elegancko metr nad jej głową. Lily odetchnęła głośno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czyżbym napędził ci
stracha? - zaśmiał się, lądując zgrabnie obok niej. Po chwili
doleciała do nich Mary, lądując obok Syriusza z niezwykłą
gracją.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Byłam pewna, że we
mnie uderzysz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mary dała mu bolesnego
kuksańca w bok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zawsze się tak
popisuje. Wiecznie mówimy mu z Jamsem, że w końcu kiedyś w kogoś
wleci.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black potarł się po
obolałym ramieniu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- On mówi tak tylko przy
tobie, bo jest kapitanem. Tak naprawdę sądzi, że to świetna
zabawa. - Mrugnął do Evans porozumiewawczo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pewnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Szukałam cię,
Syriuszu. Mam sprawę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak zauważył, że
przybrała poważny wyraz twarzy, więc tylko kiwnął głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego nie macie
teraz treningu, skoro jest taka pogoda?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mieliśmy mieć. - Mary
zarzuciła miotłę na ramię. - Ale James przesunął na popołudnie.
Nie rozumiem dlaczego, ta pogoda jest idealna. I ta widoczność!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz zaśmiał się
pod nosem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Misja zerwanie, drogie
panie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily spojrzała na niego
zaskoczona. Wymieniły z Mary zdziwione spojrzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak to?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A tak to. James dotarł
do tego momentu, w którym z czasem znajduje się każdy mężczyzna.
– Wzruszył ramionami. – Co poradzić? Biedny Rogaś od wczoraj
ćwiczy, co by jej powiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily poczuła jak
mimowolny uśmiech pojawia się na jej twarzy, więc szybko go
zdusiła. Więc to dlatego miał dziś taki parszywy humor.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ostatnia narada z
Albusem i Minerwą nie wniosła wiele nowego – Fryderyk spojrzał
na Alastora i Elfiasa znad kufla piwa. Pociągnął spory łyk.
Siedzieli w kuchni jego niewielkiego mieszkania, próbując wymyślić
ich następne posunięcie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle na pustym miejscu
między nimi zmaterializował się jego współlokator, lewitując
kilka cali nad krzesłem. Elfias wzdrygnął się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Musisz to ciągle
robić? Nigdy nie przyzwyczaję się do tego ducha. Dlaczego nic z
nim nie zrobiłeś? - Spojrzał z wyrzutem na Fryderyka, który tylko
wzruszył ramionami. Duch zachichotał cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie zawsze jest taki
irytujący. Ale jest uparty. Poprzedni właściciele chcieli go stąd
wykurzyć, a zamiast tego on wykurzył ich. – Pociągnął znów
łyk piwa, opróżniając kufel do połowy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Głupio mu przyznać,
że nawet mnie lubi – zauważył duch, po czym zniknął, by
zmaterializować się koło Alastora. Elfias znów się wzdrygnął,
co wywołało nową falę chichotu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk zgromił go
spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Narzekasz, że nikt
mnie nie odwiedza, a potem tak się zachowujesz. Zdecyduj się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Duch założył ręce na
piersi. Ubrany był w kosztowny frak, który najwyraźniej miał na
sobie w chwili śmierci. Nagle zniknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak sobie chcesz –
rozległ się jego głos, jednak pozostał niewidoczny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Podobno Hustis miał
się spotkać z naszym nowym człowiekiem z Departamentu Tajemnic –
odezwał się nagle Alastor, który do tej pory siedział cicho. -
Teraz nawet nie wiemy kim on jest. Nie chciał wcześniej zdradzić
jego tożsamości, a spotkanie miało nastąpić dopiero później.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To dziwne. Jaki był
cel zabicia Hustisa? Był z nami krótko, na tyle krótko, że nie
znał wielu naszych sekretów. - Elfias spojrzał na nich bezradnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Siedzieli w ciszy,
popijając.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jaki byłby cel
zabijania go, gdyby znał <i>wasze</i>
sekrety? Może dowiedział się czegoś i właśnie to sprowadziło
na niego śmierć? - Rozległ się głos pośród nich, a nad pustym
krzesłem zmaterializował się nagle jego właściciel. Fryderyk i
Alastor popatrzyli na niego zaintrygowani.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
wydaje się być logiczne. Może natrafił na coś naprawdę dużego
i dowiedzieli się o tym niewłaściwi ludzie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
komu mógł o tym powiedzieć? Niewielu mamy ludzi w ministerstwie.
Hustis o większości jeszcze nawet nie zdążył się dowiedzieć,
nikogo raczej nie zna. - Alastor zasępił się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Elfias
nagle trzasnął w stół.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
kogo na pewno znał? Komu ufał na tyle, że chciał go wprowadzić
do zakonu? Z kim miał się spotkać, ale nie ujawnił nam jego
nazwiska? Może ten ktoś nalegał, żeby nie ujawniać jego
tożsamości, dopóki wszystko nie zostanie uzgodnione?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Fryderyk
zrozumiał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Człowiek z Departamentu Tajemnic. - Pokręcił głową. - Nie
dojdziemy do niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Może Hustis zostawił jakieś wskazówki? Nie możemy wykluczyć, że
nie zdawał sobie sprawy z istniejącego zagrożenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Niby jak miał nam
cokolwiek zostawić?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Może jakiś dziennik?
Kalendarz, notatki. Cokolwiek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Alastor zasępił się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba mamy kogoś w
dziale bezpieczeństwa. Po tym jak znaleźli jego ciało
zabezpieczyli gabinet, zebrali zeznania świadków. Współpracowników
z sąsiednich pomieszczeń. Jedna z kobiet przysięgała, że
widziała, jak wychodzi z pokoju i nie widziała, żeby do niego
wracał. Więc skąd wzięło się tam ciało?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Może po prostu nie
zauważyła, gdy wrócił – sarknął Fryderyk.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Możliwe, jednak jej
drzwi są przeważnie otwarte i znajdują się naprzeciwko jego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Umilkli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mówisz, że
zabezpieczono jego gabinet i wszystkie prywatne rzeczy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Alastor pokiwał głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Porozmawiam z Albusem.
Może nasz człowiek z działu bezpieczeństwa mógłby coś dla nas
wydobyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ciepłe światło
popołudniowego słońca wpadało przez wysokie okna biblioteki,
oświetlając skórzane grzbiety ksiąg. Syriusz mijał kolejne
półki, przyglądając się uważnie tytułom.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tutaj, Łapo, chyba
znalazłem. - Remus wychylił się zza sąsiedniego regału, niosąc
w rękach ogromną księgę. Black pociągnął Lily za ramię i
podążyli za nim do jednego z odosobnionych stolików. Ostrożnie
położył tomiszcze na drewnianym blacie, pokazując swoje
znalezisko pozostałej dwójce. Syriusz pokiwał z uznaniem głową,
przeglądając kilka pierwszych stron.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak, to chyba to.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skąd wiedzieliście
czego szukać? - Lily była wyraźnie zaskoczona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopcy wymienili
porozumiewawcze uśmiechy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pracowaliśmy kiedyś
nad pewnym dodatkowym projektem. – Syriusz przejechał palcem po
spisie treści. - Jednak pracując nad nim natrafiliśmy na wiele
innych ciekawych rzeczy, nie do końca związanych z tematem
naszej... pracy - zakończył niepewnie. Remus tylko pokręcił
głową, ale na jego ustach cały czas błąkał się uśmiech.
Otworzył książkę na właściwej stronie. - Nie dziwi cię chyba,
że trzynastolatków bardzo zaciekawiło zagadnienie zaklęć
zapomnienia i wszystkiego co się z nimi wiąże. Są tu nawet bardzo
pomocne porady praktyczne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wypróbowywaliście
zaklęcie zapomnienia? - Lily była ewidentnie zszokowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Huncwoci zaśmiali się
cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No pewnie. Ciebie nigdy
nie korciło?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna tylko
pokręciła głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na kim niby
ćwiczyliście? Chyba nie na sobie nawzajem?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
To wywołało nową falę
śmiechu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście, że na
sobie. Jak się domyślasz, na pierwszy ogień poszedł Peter. Ale
nie myśl, że podeszliśmy do tego bezmyślnie. Luniaczek by nam nie
pozwolił. – Szturchnął przyjaciela lekko w ramię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czasem nie wiem, czy
było by z was jeszcze co zbierać, gdyby nie mój głos rozsądku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pewnie masz rację. -
Spojrzał na Lily, która nadal spoglądała na nich z
niedowierzaniem. - Zaklęcie zapomnienia jest naprawdę bardzo
skomplikowanym zaklęciem i istnieje wiele sposobów i metod rzucania
go. Im większa wprawa, tym większa skuteczność. - Przeglądał
szybko tekst. - O, właśnie. Sposoby są takie, że można usunąć
komuś z pamięci poszczególne wydarzenie lub dany okres czasu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dość istotne jest
przy usuwaniu konkretnego wydarzenia, dość dobrze je znać. Więc
albo powinieneś być jego świadkiem, albo ta osoba powinna ci o nim
bardzo szczegółowo opowiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus przewrócił kartkę</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- O. Tutaj jest to, czego
szukałem. <i>Niewprawnie rzucone zaklęcie zapomnienia ma działanie
jedynie powierzchowne. Nie usuwa pamięci jako takiej, a jedynie
tuszuje wspomnienia, które o wiele łatwiej jest odzyskać.</i>
- Tu spojrzał na Lily. - Sądzę, że jeśli na Bena faktycznie ktoś
rzucił zaklęcie zapomnienia, to musiał być to ktoś z uczniów.
Istnieje duża szansa, że był to raczej ktoś niewprawny, więc
może udałoby się nam coś zdziałać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy
jakiś czas później opuszczali bibliotekę z magicznie skopiowanymi
stronami książki w torbie, Lily nadal nie posiadała się ze
zdumienia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Naprawdę nie potrafię uwierzyć, że ćwiczyliście na sobie
zaklęcie zapomnienia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
i Remus wymienili porozumiewawcze spojrzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James do dziś nie pamięta jak biegał nago po błoniach pewnej
księżycowej nocy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy
parsknęli śmiechem. Lily pokręciła głową. Ciekawa była czym
jeszcze Huncwoci ją zaskoczą. I znając ich wiedziała, że pewnie
nawet nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dumbledore nie jest głupi – cichy głos rozległ się z fotela
przy kominku. Po chwili podniosła się z niego wysoka postać i
stanęła nad mężczyzną, który klęczał na zimnej posadzce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ależ Lordzie, wszyscy się zgadzamy, że głupotą byłoby, gdyby
trzymał takie rzeczy w szkole. Na pewno je zniszczył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
uciszył go syknięciem nagłym jak trzask bicza. Podszedł do niego
powolnym krokiem i zerwał mu z twarzy maskę. Jasne blond włosy
wysypały się spod kaptura.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Bzdury, Malfoy. Może i Dumbledore boi się używać pradawnych mocy,
ale na pewno nie jest tak wielkim ignorantem, aby niszczyć
pozostałości po nich. Spodziewałem się, że usunie większość z
nich z Działu Ksiąg Zakazanych – zresztą, tamte to były tylko
zabawki. - Ze złością cisnął jego maskę w ogień. - Ale
zawierały cenne informacje. Dzięki nim sami moglibyście dostarczyć
mi to, czego potrzebuję.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lucjusz
drżał coraz bardziej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
A-ależ panie. Nadal możemy. Nasi ludzie potrzebują więcej
czasu...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Bzdury! - przerwał mu Voldemort. - Jeśli Dumbledore je ukrył,
nigdy ich nie znajdziecie. Nie doceniacie jego, ani Hogwartu zresztą.
- Zaczął niecierpliwie krążyć przed kominkiem. - Te księgi,
które były dostępne w bibliotece zawierały jedynie ułamek wiedzy
i informacje dla tych, którzy wiedzieli jak je odczytać, gdzie
znaleźć resztę. Salazar dobrze przemyślał ich ukrycie. Jednak ja
nie pamiętam wskazówek, bo nigdy nie były mi potrzebne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
P-p-panie – jąkał się Malfoy. - To nie może być
nieosiągalne... Jestem pewien, że... Może Snape...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och, zamknij się i daj mi myśleć. - Machnął różdżką.
Mężczyzna złapał się gwałtownie za gardło, nie mogąc złapać
tchu. Opadł na posadzkę, wijąc się w konwulsjach. Voldermort
uśmiechnął się lekko, po chwili zwalniając zaklęcie. Mężczyzna
znieruchomiał, jednak nie wydał już z siebie ani jednego dźwięku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Będę musiał sam się tym zająć – orzekł w końcu ze złością.
- Oczywiście na nikim nie mogę polegać. Ale ty wszystko mi
zorganizujesz. A jeśli się pomylisz, ceną będzie twoje niezbyt
cenne życie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Susan
patrzyła to na Syriusza, to na Remusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mamy pewności, że to pomoże, Suze – powiedział Remus.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jesteś pewna, że zwyczajnie się na ciebie nie obraził? - upewnił
się Syriusz. Dziewczyna pokręciła głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na
pewno. To zbyt nagłe. Nie wiem, czy to zaklęcie zapomnienia.
Nasunęło mi się pierwsze. Spróbuję z nim jeszcze porozmawiać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wiesz, że to może zaszkodzić? - upewnił się Remus. - Poza tym
zajmie trochę czasu, proces może być powolny i wymagać wiele
pracy. Kiedy jego w pamięci powstała dziura, jego umysł zapełnił
to tym, co wydawało mu się najbardziej prawdopodobne. Pracowałem z
nim kiedyś na zielarstwie. Nie był zbyt przyjemny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- On
taki jest. Bardzo nie wierzy w siebie i dobre intencje innych ludzi
względem niego. - Susan westchnęła, spoglądając jednocześnie na
Lily, która przysłuchiwała im się z boku z zatroskaną miną.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeśli mamy cokolwiek próbować cofnąć, on musi choć minimalnie
współpracować. Nie może się bronić, bo możemy wyrządzić
dużych szkód. To spore niebezpieczeństwo – Syriusz spojrzał na
nią poważnie. - Wiesz, że możemy dostać za to znacznie więcej
niż szlaban. Mogą nas wywalić. Albo jeszcze gorzej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
słuchała go, zaskoczona tonem jego wypowiedzi. Nigdy nie widziała
go tak poważnego. Lily faktycznie miała rację, co do niego.
Kompletnie ją zaskoczył.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Poza tym, zaklęcie zapomnienie to tylko jedna z wielu możliwości –
wtrącił Remus. - Chociaż chyba najłatwiejsza do przeprowadzenia.
To o wiele trudniejsze do wykrycia niż jakieś eliksiry czy inne
klątwy. Chociaż trudne do opanowania. Przez co właśnie mogło być
rzucone nie do końca skuteczne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czasem nie potrafią sobie poradzić z tym wprawni Magomedycy u Św.
Munga – wtrąciła Lily.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dlatego bardzo prawdopodobne, że nam się nie uda. Chociaż jeśli
uda się nam odblokować cokolwiek, może pamięć sama znajdzie
dalszą drogę. - Syriusz wzruszył lekko ramionami. - Wszystko
zależy od wprawności rzucającego, chęci Bena i naszych
umiejętności.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Susan
pokiwała głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Porozmawiam z nim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
siedział nad brzegiem jeziora. Słońce powoli zachodziło za
horyzontem, barwiąc taflę wody na czerwono. Ostatnio czuł się
bardzo dziwnie, jakby czegoś mu brakowało. Wyciągnął z kieszeni
niewielki notatnik, po raz kolejny zastanawiając się co stało się
z poprzednim. Za nic nie potrafił go znaleźć, a nie pamiętał,
żeby był zapisany chociaż w połowie. Poczuł znajome ukłucie w
okolicach skroni. Skrzywił się, zamykając oczy. Bóle głowy
ostatnio zdarzały mu się zadziwiająco często. Nie miał pojęcia
skąd się to brało. Może go przewiało? Co było dziwne, bóle
zdarzały się zwłaszcza, gdy zastanawiał się nad czymś pokroju
właśnie zgubionego notatnika. Poza tym męczyła go sprawa Susan.
Kilkakrotnie próbowała go zagadnąć, próbując przekonać, że
jeszcze jakiś czas temu ich relacje były całkiem dobre.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Sarknął.
Oczywiście, że były dobre – przez chwilę, zanim uświadomiłem
sobie, że to wszystko jeden wielki żart. Od kiedy... Zastanowił
się głębiej. Nie pamiętał właściwie, co się stało, że
nabrał przekonania, że ich znajomość to jedynie kpiny. Ból głowy
nasilił się. Dlaczego właściwie był tego taki pewien? I skąd
brała się u niego jakaś mimowolna ciepłota w sercu, gdy ją
widział. Kłucie w skroniach stało się niemal nie do wytrzymania.
Przyłożył dłoń do czoła – było rozpalone.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ben? - Odwrócił gwałtownie, słysząc znajomy głos. Kilka kroków
od niego stała Susan, spoglądając niepewnie. Byli sami. Nawet się
nie zorientował kiedy z błoni zniknęła większość uczniów.
Pewnie była już pora kolacji.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przysiadła
na ziemi, spoglądając na niego ostrożnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Proszę cię, musisz ze mną porozmawiać. To bardzo ważne. Myślałam
nad tym i to niemożliwe, żebyś wszystko zapomniał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzył
na nią nierozumiejącym wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zapomniał?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnęła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Musisz mnie wysłuchać. Potem pójdę, jeśli będziesz chciał i
więcej nie będę cię męczyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wydawała
się zrezygnowana. Ból głowy lekko ustąpił. Nie wiedział, czy ma
inne wyjście jak tylko jej wysłuchać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Severus
przemierzał zimne lochy, niemal bezbłędnie odnajdując drogę
wśród labiryntu korytarzy. Niewielki płomyk na końcu różdżki
rozświetlał kilka metrów posadzki przed nim. W końcu zatrzymał
się przed ścianą, wyglądającą zupełnie jak wszystkie
pozostałe. Zastukał różdżką trzy razy w zardzewiały, od dawna
nieużywany uchwyt na pochodnię, mrucząc coś pod nosem. Ściana
rozsunęła się powoli, ukazując wejście do wąskiego korytarza.
Severus poczuł pot spływający mu po karku na myśl o czekającym
go spotkaniu. Dostali nowe wieści, musieli się przygotować na
wszystkie ewentualności planowanej akcji.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Snape
zebrał się w sobie, próbując stłamsić ostatnie wyrzuty
sumienia. Ostatnio zbyt często tracił nad sobą panowanie – jak
podczas tej niepotrzebnej wymiany zdań z Lily. Nie wiedział,
dlaczego dał się ponieść emocjom. Teraz musiał się skupić. Jak
miał się dzisiaj szczegółowej dowiedzieć, Czarny Pan planował
osobiście zawitać do Hogwartu.</div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-24097340360254186652013-02-02T01:38:00.000+01:002017-03-17T18:04:26.672+01:00Rozdział 42: Okularnica<div style="text-align: center;">
<i>Dla wszystkich, którzy jeszcze ze mną są i nadal chcą czytać tę historię!</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zapach pieczeni
uporczywie wdzierał się do nozdrzy Minerwy, powodując bolesne
skurcze żołądka. Nietknięta zapiekanka ziemniaczana leżała na
jej talerzu, przykryta warstwą zielonej sałatki. Wokół panował
gwar jak w ulu. Setki głosów wdzierały się do jej głowy,
powodując zamęt myśli. Nagle usłyszała głośny, piskliwy śmiech
po swojej prawej stronie. Niemal bezwiednie zwróciła tam
spojrzenie. Dostrzegła pulchną nauczycielkę mugoloznastwa, jak
pochylając się w stronę jakiegoś łysiejącego profesora
wsłuchuje się uważnie w każde jego słowo i co chwila wybucha
niepohamowanym śmiechem. Z otaczającego Minerwę szumu docierał do
niej tylko ten piskliwy, okropny śmiech, skupiając całą jej
uwagę. Czuła jak po jej plecach spływa strużka zimnego potu, a
palce bezwiednie zaciskają się na różdżce zatkniętej za pas
szaty. Miała ochotę przemienić ją w wielką, oślizłą ropuchę,
tak by już nigdy więcej nie mogła się tak śmiać. By do końca
swoich nędznych dni rechotała gdzieś w miejscu tak odległym od
niej jak to tylko możliwe.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Minerwo...? - Dopiero
po chwili dotarło do niej, że ktoś wypowiedział jej imię. Powoli
odwróciła głowę w lewo, natrafiając na świdrujące spojrzenie
Albusa. - Minerwo, czy wszystko w porządku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Policzki kobiety pokryły
się rumieńcem zakłopotania. Czuła się jak przyłapana na gorącym
uczynku. Wszystkie wcześniejsze złe emocje gdzieś uleciały,
pozostawiając tylko palące uczucie zakłopotania i dziwnej
bezradności. Nie odpowiedziała, spuszczając wzrok. Co miała mu
powiedzieć? Właśnie miałam wielką ochotę zamienić naszą
nauczycielkę mugoloznastwa w ropuchę?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Może powinnaś iść
do siebie? Zbladłaś. I widzę, że nie tknęłaś kolacji –
powiedział zmartwionym tonem. - Przekażę potem skrzatom, żeby coś
ci przyniosły do pokoju, jeśli chcesz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa pokręciła
szybko głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie, nie trzeba.
Dziękuję. – Zdobyła się na blady uśmiech. - Może faktycznie
się położę. Nie czuję się najlepiej – powiedziała słabo i
wstała z krzesła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście. -
Dumbledore wstał, kłaniając jej się lekko. - Gdyby coś się
działo, wiesz gdzie mnie szukać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa tylko kiwnęła
głową i jak w amoku wyszła z sali, nie bacząc na ciekawskie
spojrzenia niektórych uczniów. Przemierzała szybkim krokiem
kolejne korytarze, nie patrząc zbytnio dokąd idzie. Nogi
automatycznie niosły ją dawno wydeptanym przez nią szlakiem.
Znajome kamienie, ściany i obrazy – czuła się jak wśród
starych, dawno niewidzianych przyjaciół. Pokonywała kolejne
stopnie, mijała zasłony. Tak zatopiła się w swych odległych
myślach i wspomnieniach, że nawet nie zwróciła najmniejszej uwagi
na parę uczniów czającą się w jednym z załomów korytarza. Ci
umknęli szybko przed jej nieprzytomnym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nim zdała sobie z tego
sprawę, już otwierała drewniane, lekko przykurzone i skrzypiące
drzwi. Nawet zimny oddech wiatru nie wyrwał jej z jej małego
świata. Pokonywała kolejne stopnie, aż w końcu przystanęła.
Bezwiednie usiadła na szarym murku, pozwalając jej stopom zawisnąć
kilka cali nad kamienną posadzką.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Mała dziewczynka w
za wielkich okularach, zsuniętych na sam koniec nosa i z włosami
związanymi w dwa, luźne warkocze siedziała na kamiennym murku. W
jednej dłoni trzymała niewielką lampę, a w drugiej grube,
zniszczone tomisko z wyblakłymi, poczerniałymi literami na
grzbiecie, układającymi się w napis „Transmutacja dla
początkujących”. Jej usta zacisnęły się w wyrazie zaciętości,
gdy powoli wertowała kolejne strony, wczytując się w zawiłe
formułki i opisy zaklęć. Po chwili ostrożnie postawiła lampę
obok siebie na murku i wolną ręką zaczęła przeszukiwać
kieszenie ogromnego swetra, zwisającego jej z ramion. Po chwili z
lekkim uśmiechem wyciągnęła różdżkę i spojrzała na nią z
zadowoleniem. Powróciła do czytania książki, teraz jednocześnie
wykonując w powietrzu delikatne ruchy różdżką. Po piętnastu
minutach z zadowoleniem wymalowanym na twarzy zeskoczyła z murka i
wyciągnęła z kieszeni swetra niewielkie pudełeczko. Otworzyła je
niepewnym ruchem i krzywiąc się lekko zajrzała do środka. Mały,
czarny żuk mienił się lekko w świetle padającym z lampy.
Dziewczynka zawzięcie szepcąc zaklęcia pod nosem podrygiwała
różdżką. Po kilku nieudanych próbach zamknęła pudełeczko i z
zawiedzioną miną powróciła do wertowania książki. Prób było
jeszcze kilka, gdy w końcu jej się udało. Żuk z cichym pyknięciem
zamienił się w czarny, błyszczący guzik z czterema dziurkami.
Mała Minerwa uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem, biorąc
go do ręki i uważnie oglądając ze wszystkich stron. Udało jej
się. Wiedziała, że może jeszcze im wszystkim pokazać, na co ją
stać.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gwałtowny
dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie. Minerwa poderwała się z
zimnego murka, odpędzając sprzed oczu odlegle wspomnienia. Podeszła
do kamiennej balustrady i wychyliła się przez nią, spoglądając w
dół. Rozległy widok nadal był tak piękny jak niegdyś. Jasne
gwiazdy, odbijające się w gładkiej tafli jeziora. Ogromny księżyc,
wyglądający co chwila zza gęstych chmur i zaglądający w okna
zamku, śledzący uczniów i ich nocne wędrówki, śmiechy, płacze,
nieprzespane noce. Lekki podmuch wiatru sprawił, że kolejny dreszcz
przebiegł jej po karku. Odwróciła się i spojrzała na kamienny
murek, na którym przesiedziała tyle godzin w odległych, szkolnych
czasach, czując jednocześnie zaczątek ostrego bólu w plecach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jestem już na to za stara – mruknęła do siebie pod nosem,
kierując się w stronę drzwi, jednak podświadomie wiedziała, że
jeszcze tu wróci.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zostać przyjaciółmi?
- Lily spojrzała na Jasona spod wysoko uniesionych brwi. Chłopak
kiwnął głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie sądzę, żeby było
to możliwe. Nie wiem czy wiesz, jakie znaczenie ma słowo
przyjaciel. To osoba, której się ufa. Ktoś, komu wiesz, że możesz
powierzyć wszystkie swoje problemy i masz pewność, że nie
wykorzysta cię do swoich małych machinacji. Raczej nigdy nie
zachowywałeś się jak ktoś, komu mogłabym zaufać. Sam
przyznajesz, że nie o to ci chodziło. Najpierw chciałeś mnie
wykorzystać przeciwko Jamesowi, potem niby chciałeś się ze mną
umawiać, teraz proponujesz przyjaźń. - Sama nie wiedziała skąd u
niej ta narastająca irytacja. Jason patrzył na nią, zaskoczony
tonem jej odpowiedzi. - Wystarczająco razy zawiodłam się na
przyjaźni, żeby ładować się w nową. Irytujesz mnie, Jason, ale
chyba, jak sam mówisz, zdajesz sobie z tego sprawę. Ale muszę
przyznać, że po ostatnim spacerze nawet wzbudziłeś odrobinę
mojej sympatii. - Chłopak uśmiechnął się. - Ale to mi wystarczy.
Mam przyjaciół, na których mogę polegać. Nie chcę <i>zgłębiać</i>
naszej znajomości. Dokuczasz moim przyjaciołom, zachowywałeś się
nie w porządku wobec mnie. Jeśli zwykłe koleżeństwo ci nie
wystarczy, to przykro mi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzała
na niego oczekująco, zakładając ręce na piersi. Jason odetchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie, to nie. Chciałem być miły, bo cię lubię. Wiem, że
przyjaźń, to coś ważnego, choć może mnie o to nie posądzałaś.
Też mam przyjaciół i chciałem, żebyś była jednym z nich. Ale
nie będę się narzucał. Miłego dnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyminął
ją i wszedł z powrotem do zamku. Lily dopiero po chwili zdała
sobie sprawę, że trzęsie się z zimna. Całkowicie przeszła jej
ochota na spacer.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Może
za bardzo naskoczyła na Jasona, ale wiedziała, że ma rację.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kwatera główna Zakonu
Feniksa tego dnia była niemal opustoszała. Alastor siedział nad
wieczornym wydaniem Proroka Codziennego, wciąż i wciąż czytając
artykuł na pierwszej stronie. Wielki napis głosił: <b>„Pracownik
ministerstwa zamordowany we własnym gabinecie!”</b>.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jak to się mogło stać? - spytał po raz setny, zerkając na
Armandię, siedzącą po drugiej stronie stołu. - Hustis był naszym
człowiekiem, a dokładniej, dopiero co nim został. Jak ktokolwiek
mógł tak szybko się tego dowiedzieć?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kobieta
wydawała się go nie słyszeć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czy nikomu nie można już ufać? Musimy mieć wśród nas szpiega!
Robert już nie jest pod działaniem Imperiusa, więc kto? Jak go
wyśledzić?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zerknął
na Armandię, która nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.
Zawołał ją cicho po imieniu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jest coraz gorzej, prawda? Nie powstrzymamy tego... - szepnęła
tylko, nawet na niego nie spoglądając. Moody zwiesił głowę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale jeśli nie my, nikt tego
nie zrobi. Wszyscy się boją.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ale czy Dumbledore w ogóle wie co robi?! - Jej głos przechodził w
coraz wyższe rejestry. - Kolejni ludzie giną, kolejne misje nie
wnoszą nic nowego. - Spojrzała na niego. - Boję się, Alastorze!
Tkwię tutaj, w zakonie. Od miesięcy nie widziałam mojej rodziny, a
zagrożenie ciągle narasta! Nic nie wiemy, a widać nawet siebie nie
potrafimy ochronić! Jak Hustis mógł zostać zabity przy własnym
biurku? I nikt niczego nie zauważył! Nie wiem nawet komu ufać, nie
wiem... - Ramiona kobiety zaczęły drżeć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
wojna. Musimy być silni. Teraz nam się nie udaje, ale Dumbledore to
wielki człowiek. Zakon pełen jest wspaniałych ludzi, którzy
wiedzą co robią. - Spojrzał jej w oczy. - Musimy wytrwać.
Wszyscy się boją. Myślisz, że ja nie? Ale ufam Dumbledore'owi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdy Minerwa wróciła do
swojej komnaty dostrzegła łagodny blask wydobywający się z
niedomkniętych drzwiczek jednej z komód. Nie zapalała światła,
tylko powoli podeszła do szafki, której od tak dawna nie otwierała,
a chyba powinna. Powinna wyrzucić z umysłu wszystkie niepotrzebne
myśli, wspomnienia, uspokoić się i wyciszyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Drzwiczki
otworzyły się bezszelestnie, ukazując jej oczom kamienną misę
wypełnioną jaśniejącą, parującą substancją. Kłęby
delikatnej mgły wirowały powoli tuż nad jej powierzchnią, mieniąc
się wszystkimi kolorami tęczy. Minerwa ostrożnie dotknęła jej
brzegów. Tafla substancji już po chwili wygładziła się,
pociemniała, by po kilku sekundach na jej powierzchni pojawiła się
uśmiechnięta twarz mężczyzny. Jego usta poruszały się szybko, a
oczy błyskały radośnie, jednak nie było słychać żadnych słów.
Kobieta zamarła. W końcu oderwała dłonie od misy i zatrzasnęła
drzwiczki. Po jej policzku popłynęło kilka łez. Otarła je
szybko, czując drżenie całego ciała. Automatycznie niemal
skierowała swoje kroki do wysiedzianego fotela, stojącego w rogu i
usiadła na jednej z kolorowych, kwiecistych poduszek, strącając
resztę na ziemię niedbałym ruchem ręki. Utkwiła spojrzenie w
wygasłym kominku, odwracając głowę od komody, w której
znajdowała się Myślodsiewnia. Po dłuższej chwili wzdrygnęła
się lekko, czując chłodny powiew powietrza, płynący z
nieszczelnych okien. Niemal automatycznym ruchem różdżki rozpaliła
ogień w kominku. Pomarańczowe płomienie strzeliły wesoło,
trawiąc przygotowane wcześniej drewno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa
ukryła twarz w dłoniach, próbując pohamować natłok wspomnień.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Myślę, że Minerwa nie pójdzie do Hogwartu. Od dziecka nie
wykazuje najmniejszych zdolności magicznych. Nie wiem jak to się
mogło stać, że urodziłaś charłaczkę. Twój talent jest
ogromny. - Starsza, pulchna kobieta siedziała przy stole w
niewielkiej kuchni. W dłoniach trzymała kubek, znad którego
unosiła się para.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Wiem, mamo. Bardzo mnie martwi, co Minnie zrobi ze sobą, gdy okaże
się, że nie dostanie listu. Bardzo na niego czeka, a dzień
jedenastych urodzin coraz bliżej. Dzieci Andersonów dostały już
swoje listy.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Te bliźniaki? Takie rozwydrzone bachory. Minerwa nie powinna się z
nimi zadawać. Poza tym jakoś będzie musiała sobie poradzić.
Jednak to bardzo niezdyscyplinowane dziecko. Powinnaś bardziej
przyłożyć się do jej wychowania. Nawet jeśli to charłaczka,
powinna zachowywać się stosownie.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Stosownie? Mamo, to jeszcze dziecko. Ma prawo cieszyć się życiem,
bawić się i wygłupiać.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Babka
ściągnęła usta w wąską linię.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Dyscyplina, dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina. Właśnie to
stosowałam u ciebie i widzisz, że wyszłaś na ludzi.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Kobieta
spojrzała na matkę, starając się ukryć chowaną od dawna urazę.
Nagle gwałtowny kaszel zatrząsł jej ciałem. Chwyciła chusteczkę,
zakrywając usta. Twarz babki złagodniała.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Źle wyglądasz, Ariano. Byłaś u magomedyków?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Pokiwała
głową w odpowiedzi, próbując powstrzymać kaszel. W końcu
odetchnęła spokojniej.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Nic nie może mi pomóc. Nie wiedzą, co to może być. Żadne
zaklęcia i mikstury nie pomagają.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Jesteś coraz bledsza i chudsza. Niedługo mi znikniesz.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Nie martw się, mamo. Czuję się dobrze. Nic mi nie będzie.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Minerwa
odsunęła się od drzwi kuchni. Wspięła się po schodach do
swojego pokoju i usiadła ciężko na łóżku. Łzy nagromadziły
się w jej oczach, ukrytych na wielkimi okularami. Więc sądziły,
że nie dostanie listu. Że nie ma na to szans. Że nie ma zdolności
magicznych.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Sięgnęła
pod łóżko i wyciągnęła grubą księgę. Dostała ją od
Gordona, najstarszego z rodzeństwa Andersenów. Była to księga
zaklęć dla początkujących.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Minerwa
otworzyła ją w zaznaczonym miejscu i zaczęła czytać, żeby ukoić
myśli. Kolejne strony znała już niemal na pamięć.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Zostanie
czarownicą. Musi. Wytężyła się nad tekstem, skupiając na nim
całą swoją uwagę. Zbyt późno zdała sobie sprawę, że znad
książki unosi się dym. Z początku wąska strużka, potem nagle
ogień zajął kolejne kartki. Wrzasnęła przerażona.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Odskoczyła
gwałtownie od łóżka, jednak po chwili jej twarz rozjaśnił
uśmiech.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Mamo! Babciu! - Wybiegła z pokoju i stanęła na szczycie schodów.
Kobiety wybiegły z kuchni zaalarmowane jej krzykiem. - Podpaliłam
książkę! Skupiłam się na niej i stanęła w ogniu!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Jej
matka wbiegła po schodach, patrząc na nią nierozumiejącym
spojrzeniem. Wystraszona spojrzała na księgę, od której powoli
zaczął zajmować się wełniany koc. Szybkim ruchem różdżki
ugasiła płomienie.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>W
międzyczasie Minerwa podskakiwała wokół niej wesoło.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Pojadę do Hogwartu! Wiedziałam, że pojadę do Hogwartu!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Ariana
zaśmiała się.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Tak. Pojedziesz.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>*
* *</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i></i> Lora
przejechała ręką po czuprynie Jamesa. Chłopak podniósł na nią
spojrzenie, a lekki uśmiech pojawił się na jego wargach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czy wszystko jest w porządku? - spytała chyba już po raz setny
tego dnia. Westchnął zirytowany, przewracając kolejną kartkę
książki leżącej przed nim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Poważnie? - Spytał ze złością. - Poważnie znowu pytasz się
mnie czy wszystko jest okej? Ile razy mam jeszcze mówić, że <i>tak,
tak, wszystko w porządku</i>?! Może
nie skaczę dzisiaj z radości, bo mam do opanowania mnóstwo
materiału do egzaminu. Nie dotarło to do ciebie jeszcze, że
człowiek nie zawsze jest w wyborowym humorze?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przepraszam. Po prostu martwię się czy między nami wszystko jest
dobrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James zirytowany przewrócił oczami, zatrzaskując książkę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skoro moja nauka i stres przed egzaminem tak na ciebie działają,
że wciąż myślisz, że między nami coś jest nie tak, może
powinniśmy uczyć się osobno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wstał od stołu gwałtownie odsuwając krzesło. Drewno zaszurało
głośno o kamienną posadzkę biblioteki. Kilka osób siedzących
przy sąsiednich stołach obrzuciło go krzywym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- James! - Wstała z krzesła i pobiegła za nim. - Poczekaj! -
zawołała, gdy wyszedł już na korytarz. Zatrzymał się
gwałtownie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Daj mi wytłumaczyć. Ostatnio ciągle jesteś zirytowany i zły.
Nie sądziłam, że egzaminy tak na ciebie działają.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A jednak ja też czasem przejmuję się nauką – warknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lora założyła ręce na piersi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przestań. Zachowujesz się okropnie. Ciągle na mnie warczysz i
traktujesz jak intruza. Wiem, że nauka też jest dla ciebie ważna.
Nie rozumiem, co cię ostatnio ugryzło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzał na nią z góry.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam humoru. - Odsunął się od niej. - Muszę się uczyć.
Zobaczymy się później.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ruszył szybkim krokiem w stronę wieży Gryffindoru. Każdy kolejny
krok wybijał moc jego złości. Nie miał pojęcia skąd w nim tyle
agresji, ale sam widok Lory działał na niego jak płachta na byka.
Skąd się to wzięło? Na początku bardzo lubił jej towarzystwo,
miły śmiech i rozmowy. Tylko teraz jej śmiech był dla niego
odpychający, rozmowy nudne, a uśmiech jakiś krzywy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wchodząc do dormitorium trzasnął drzwiami o ścianę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ho, ho! Spokojnie, Rogasiu! Bo zostaniemy bez drzwi i z nocnymi
przeciągami, jak je rozwalisz – zawołał Syriusz ze swojego
łóżka. - Co jest?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James zaczął grzebać w swoim kufrze warcząc coś pod nosem
niewyraźnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co on tam mamrocze? - Black zerknął na Petera, który tylko
wzruszył ramionami. - Hej, James! - Wstał z łóżka i położył
mu dłoń na ramieniu. - Wszystko w porządku?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak wstał, strząsając ją ze swojego ramienia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Serio?! - krzyknął na Bogu ducha winnego Syriusza, który tylko
patrzył na niego spod wysoko podniesionych brwi. - Wszystko jest w
cholernym porządku! Wszystko, wszystko, wszystko!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na Merlina, stary, wyluzuj.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wymienił spojrzenia z Peterem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na Lorę też tak wrzeszczysz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James opadł na łóżko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak. – Oparł się o poduszki, po czym znów podniósł się
gwałtownie. - Ale co ja mogę za to? Wiem, że nie powinienem, ale
ona mnie tak irytuje! A przecież jest moją dziewczyną. Mimo to
wszystko mnie w niej wkurza. Nie mogę jej znieść!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zrelacjonował im ostatnie tygodnie z Lorą, kiedy w kółko na nią
warczał i odtrącał. Jak się kłócili i coraz mniej czasu
spędzali razem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A na początku takie z was były gołąbeczki – zaśmiał się
Syriusz. - Nastała faza rozpadu, James. Lepiej z nią zerwij, bo się
wykończysz. Przechodziłem to wiele razy. Gdy dziewczyna zamiast cię
bawić, tylko cię wkurza wiesz, że to już koniec. To zawsze
przychodzi, prędzej czy później – powiedział tonem znawcy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zawsze? - wtrącił się Peter. - A co z małżeństwami?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz machnął tylko ręką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Proszę cię, czyi starzy w kółko na siebie nie warczą?
Małżeństwo jest zawierane, gdy faza rozpadu przychodzi zbyt późno.
Ale zawsze przychodzi, uwierz mi. Ludzie nie są stworzeni do
monogamii, ja wam to mówię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie doczekał się odpowiedzi. James tylko westchnął głośno ze
swojego łóżka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tylko jak ja jej mam to powiedzieć?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Siedziała
w wąskiej poczekalni, wystukując stopą szybki rytm. W spoconych
dłoniach machinalnie mięła kartkę papieru.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Och! - jęknęła, zauważając, że prawy dolny róg arkusza był
całkiem pozaginany. Niewiele brakowało, a rozmazałaby tusz.
Sięgnęła po różdżkę, zastanawiając się jak naprawić
wyrządzoną szkodę. Nie może wejść tam z takim pogiętym
formularzem, nikt nie będzie jej traktował poważnie!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Machnęła
kilka razy różdżką, stopniowo przywracając kartce porządny
wygląd. Lekko uspokojona położyła ją na krześle obok siebie.
Tylko czym teraz zająć dłonie? Rozejrzała się i ze zdumieniem
napotkała spojrzenie chłopaka siedzącego naprzeciwko. Wyglądał
na starszego. Spoglądał na nią z uśmiechem.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Ależ jesteś zestresowana.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Ściągnęła
usta w wąską linię, prostując plecy.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Tylko ci się wydaje. To po prostu kolejny egzamin w mojej karierze.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Mówią, że egzamin na animaga jest jednym z najtrudniejszych.
Niewielu je zdaje. Moja koleżanka zdawała chyba dziesięć razy, a
jest naprawdę dobra w te klocki. To twój pierwszy raz?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Przez
chwilę patrzyła na niego skonsternowana. W końcu odzyskała fason.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Tak. Jestem bardzo dobrze przygotowana.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Zaśmiał
się.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
A kto nie jest? Jakie wybrałaś zwierzę?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Patrzyła
na niego zaskoczona jest bezpośredniością.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Kot.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Dlaczego akurat kot?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Bo są zwinne, inteligentne i niezbyt duże – odparła.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Ciekawe.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
A ty?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Bardzo
rozbawiło go jej pytanie. Rzuciła mu urażone spojrzenie. W końcu
odpowiedział.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Ja próbowałem dwa razy i więcej nie mam zamiaru. Czekam na mojego
przyjaciela, Hermesa. Hermes McGonagall, może go kojarzysz.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Pokręciła
głową. W tej chwili rozległ się cichy dźwięk dzwonka
oznaczający, że następna osoba może wejść na egzamin.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Spojrzała
na swojego towarzysza przerażonym spojrzeniem w jednej chwili
zapominając o swoim wyrafinowaniu.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Powodzenia – uśmiechnął się pocieszająco, wstał, wyciągając
rękę by pomóc jej podnieść się z krzesła. - Jestem Fryderyk,
tak przy okazji.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Sięgnęła
po formularz. Otworzyła drzwi i rzuciła mu ostatnie, wystraszone
spojrzenie.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Minerwa.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Będzie dobrze.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa zdjęła znad ognia czajnik z wrzącą wodą. Ostrożnym
ruchem zalała filiżankę. Suszone listki mięty rozwinęły się we
wrzątku barwiąc wodę na ciemny kolor. Intensywny zapach uniósł
się w powietrze. Usiadła z powrotem w fotelu, spoglądając na
Myślodsiewnię, która teraz stała na stoliku obok niej.
Powierzchnia falowała jeszcze lekko po ostatnim użyciu. Od
dłuższego czasu wiedziała, że ten momentu w końcu nadejdzie.
Musiała zmierzyć się ze swoimi wspomnieniami. Zbyt wiele żalu
było ostatnio w jej życiu, żeby przeszła obok tego obojętnie.
Smutne wspomnienia są jak lawina – jedno pociąga za sobą drugie,
aż nagle człowiek leży przysypany przeszłością. Minerwa unikała
tego jak długo mogła, ale i tak w końcu ją dopadło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Minerwo, wiem, że jest ci ciężko, ale teraz musisz jeszcze
bardziej przykładać się do nauki. - Dziewczynka patrzyła wielkimi
oczami na babkę, która przysiadła zmęczona na jej kufrze
podróżnym. Peron powoli się zapełniał, a z lokomotywy stojącej
na czele długiego pociągu buchały pierwsze obłoki dymu. - Twoja
świętej pamięci mama za bardzo ci pobłażała. Wierzyła w twój
talent i zdolności. Nie mówiła mi o twoich problemach z czarami,
jednak ja i tak o nich wiem, dziecko.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Spojrzała
na nią w jej mniemaniu łagodnie, jednak dla Minerwy jej twarz tylko
bardziej się wykrzywiła. Obserwowała niemal zafascynowana jak
zmarszczki na twarzy babci to rozszerzają się, to kurczą
zmieniając swoje miejsce. </i>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Wiem, że masz problemy z czarami. Kiedyś sądziłam, że nawet nie
dostaniesz się do Hogwartu. Na całe szczęście tym razem się
myliłam. Wiem, że może ci się nie udać, Minerwo. Ja będę
czekała na ciebie, gdyby powinęła ci się noga i znajdziemy ci
jakieś zajęcie. Teraz gdy twoja matka odeszła będę musiała sama
się tobą zaopiekować. Oby nie było to konieczne – powiedziała
to bez większego przekonania.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Gdy
wsiadała do pociągu wtaszczyła za sobą wielki kufer o wiele za
ciężki dla jej słabych rąk. Kiedy w końcu wciągnęła go do
przedziału usiadła przy oknie, przyklejając nos do szyby. Babcia
już zniknęła. Poczuła jak łzy gromadzą się jej pod powiekami.
Pamiętała jak mama zawsze czekała do ostatniej chwili jej wyjazdu,
jak zawsze w nią wierzyła i była z niej dumna.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Otarła
łzy. Pewnie nie chciałaby, żebym teraz się mazała – przeszło
jej przez myśl. Nagle drzwi do przedziały rozsunęły się. Kilka
dziewczyn z jej domu zajrzało do środka, ale gdy tylko ją
zobaczyły cofnęły się. Przywitały się cicho, ale zaraz potem
zamknęły drzwi.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Wolę nie siedzieć z Okularnicą. Jest dziwna – usłyszała tylko,
gdy drzwi niemal się zatrzasnęły.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Susan wzruszyła lekko ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, Lily. Nie wiedzieliśmy z Benem do czego to prowadzi i co
to wszystko znaczy. Ktoś buszował po Zakazanym Dziale w bibliotece,
ktoś ze Slytherinu najprawdopodobniej. Nie wiedzieliśmy co to może
znaczyć, po co miałam wam mówić? To była... Taka nasza tajemnica
– uśmiechnęła się lekko, mówiąc te słowa. - Ale teraz dzieje
się coś złego. Ben jakby... Stracił pamięć? Nie wiem, jakbyśmy
się cofnęli o kilka tygodni naszej znajomości. - Pokręciła
głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily położyła jej dłoń na ramieniu. Susan drżała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Do tej pory nie sądziłam, że nasza przygoda była czymś aż tak
poważnym, ale teraz zaczęłam się martwić, że ten kogo wtedy
widzieliśmy w bibliotece robił coś naprawdę złego. Może jakoś
doszedł, że to my go widzieliśmy. Może zaatakował Bena, może
wymazał jego pamięć – mówiła coraz bardziej nerwowo i
nieskładnie. - Co mogę zrobić? Nie pójdę do dyrektora ani
żadnego nauczyciela. Nie mam nic prócz domysłów i Bena, który
nic nie pamięta. A jeśli to, co powiem dojdzie do niewłaściwych
uszu... - Urwała na moment, kręcąc głową. - Wtedy dopiero możemy
być w niebezpieczeństwie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Gdybyś poszła do Dumbledore'a i powiedziała mu to, a potem coś
by ci się stało, był by to jawny znak, że coś jest na rzeczy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Susan zaśmiała się sarkastycznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Oczywiście! Ale jeszcze musiałby mi uwierzyć. Sądziłby, że
wynika to z wiecznego sporu między Gryffindorem a Slytherinem i
puściłby to płazem. Nie będę ryzykowała, Lily. Chcę tylko
odzyskać Bena. Może gdy będzie nas dwójka, wtedy uda się coś
zrobić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeśli nie dyrekcja, to ktoś zaufany z uczniów – zastanawiała
się na głos. - Kto może nam pomóc? Myślę, że obarczanie reszty
dziewczyn jest bez sensu, będą panikować – orzekła w końcu.
Nagle jej twarz rozjaśnił uśmiech ulgi. Że też od razu na to nie
wpadła. - Pogadam z Syriuszem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Z Syriuszem? - Susan nie wydawała się zbytnio zachwycona tym
pomysłem. - Nie wiem czy można mu zaufać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Też kiedyś miałam te wątpliwości. Wiem, że on czasem nie
wygląda na takiego, ale jestem pewna, że będzie potrafił nam
pomóc. Porozmawiam z nim.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ogień w kominku zajaśniał nagle mocniej, wyrywając Minerwę z
zamyślenia. Spośród płomieni odezwał się głos Albusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Minerwo, jeśli jesteś na siłach, bądź tak łaskawa przyjść
do mojego gabinetu. Mamy małą naradę. Hasło się nie zmieniło.
Nadal lubię karmelowe muszki!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Niepewnie
zapukała do drzwi. </i>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Proszę!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Minerwa
weszła do gabinetu dyrektora. Po raz pierwszy była tu nie jako
uczennica.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Och, to pani. - Dumbledore uśmiechnął się do niej znad zwoju
pergaminu. Uśmiechnął się, podnosząc go lekko. - Właśnie
przypominam sobie pani ostatni list. Proszę usiąść, to potrwa
tylko momencik.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Usiadła,
próbując się odprężyć. Nie było powodów do obaw, nie miała
się czym denerwować. Miała wszystkie potrzebne kwalifikacje.
Odetchnęła głębiej, poprawiając okulary w drucianej oprawce.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>W
końcu dyrektor podniósł na nią wzrok, uśmiechając się.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Ach tak. Już wszystko wiem. Mam tu nawet taką małą notatkę
doczepioną do pani listu, żebym o wszystkim pamiętał. W pani
wypadku to spotkanie jest tylko kwestią formalności. Pamiętam
panią z lekcji, wiem, co później pani osiągnęła. - Spojrzał do
listu. - Egzamin na animaga zdany za pierwszym razem – powiedział
z podziwem. - Profesor Quibbin zgodził się przyjąć panią na
roczny staż, poprowadzi pani w tym roku kilka klas, a od przyszłego
roku przejmie wszystko, gdy przejdzie na emeryturę. Czy to spełnia
pani oczekiwania? - W jego oczach zamigotały iskierki rozbawienia na
widok jej ucieszonej miny.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Jak najbardziej. Dziękuję, dyrektorze. - Uścisnęła jego
wyciągniętą dłoń.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>-
Muszę także pogratulować. Słyszałem o pani zamążpójściu.
Godność pani męża...?</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Fryderyk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszedłszy do gabinetu dyrektora, to jego spojrzenie napotkała
najpierw. Reddgens patrzył na nią uważnie. Na jego twarzy pojawił
się lekki uśmiech, a oczy pojaśniały.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Minerwo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cieszę się, że jednak przyszłaś. Mam nadzieję, że czujesz
się lepiej. - Przeniosła wzrok na dyrektora. Siedział za biurkiem,
dokładnie tak samo jak wiele lat temu. Kiwnęła tylko głową,
przysiadając na wolnym krześle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to za zebranie, Albusie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Słyszałaś na pewno o śmierci Hustisa. Mamy kilka podejrzeń, co
do okoliczności jego śmierci. Trzeba rozpatrzyć możliwe hipotezy,
a później przedstawić je Zakonowi. Jesteście jednymi z moich
najbardziej zaufanych ludzi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Minerwa kiwnęła głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po chwili Fryderyk zabrał głos. Słuchając uważnie jego relacji z
miejsca śmierci ich człowieka obserwowała go uważnie.
Jednocześnie cały czas w głębi zastanawiała się.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Jak
to się stało, że zamiast ciebie poślubiłam twojego przyjaciela?</i></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-26102734204255349622011-12-01T12:50:00.000+01:002017-03-17T18:06:10.379+01:00Rozdział 41: Gdzie oni są?<div style="text-align: justify;">
Ben ocknął się.
Rozejrzał się dokoła, próbując przypomnieć sobie co właściwie
się stało. Leżał u stóp schodów, a chłód kamiennej posadzki
zdążył już wyziębić jego ciało. Gdy spróbował podnieść
głowę, poczuł ostry ból przepływający przez wszystkie jego
mięśnie. Ostrożnie ruszył rękami, chcąc je rozruszać. Poczuł
jak krew zaczyna żywiej krążyć w jego żyłach, budząc do życia
skamieniałe mięśnie. W końcu usiadł ociężale, czując jak
skronie pulsują mu tępym bólem. Wytężył pamięć, próbując
wywołać z niej wspomnienia tego, co stało się zanim stracił
przytomność. Jednak ostatnim co pamiętał, było przejście
korytarzem. Spojrzał w górę. Przeklął w duchu swoją
niezdarność. Najwyraźniej spadł i nieźle się poobijał. Zrobił
kilka głębszych wdechów, próbując powstrzymać zawroty głowy.
<i>Spokojnie,</i> <i>to tylko
drobne stłuczenie. </i>Wstał
ostrożnie. <i>Kiedyś naprawdę zrobię sobie krzywdę.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czwartek był dla Susan
pechowy. Od rana nic jej się nie udawało – zawaliła eliksiry,
McGonagall zganiła ją za nieprzygotowanie i jeszcze, jak na złość
za oknem szalała ulewa, przez co James musiał odwołać trening.
Nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, poszła do biblioteki
licząc, że może spotka tam Bena – on zawsze potrafił ją
rozweselić, a nie rozmawiała z nim od dobrych kilku dni. Zawsze gdy
widziała go na korytarzu on zdawał się jej nie dostrzegać,
zatopiony we własnych myślach. W trakcie zajęć nie zaszczycił
jej nawet jednym spojrzeniem. Susan niepokoiła się, że stało się
coś złego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Siedząc przy stole od
niechcenia wertowała strony podręcznika do transmutacji, co chwila
zerkając w stronę drzwi. Nie musiała czekać długo. Po mniej
więcej kwadransie drzwi otworzyły się i w progu stanął Ben.
Szybkim krokiem podszedł do lady bibliotekarki i odebrał od niej
grubą księgę. Kobieta uśmiechnęła się, widząc radość na
jego twarzy. W końcu odwrócił się, poszukując wzrokiem wolnego
miejsca. Gdy jego spojrzenie prześliznęło się po niej uniosła
dłoń, żeby zwrócić jego uwagę. Chłopak zmarszczył gniewnie
brwi, po czym kompletnie ją ignorując usiadł przy pustym stoliku
obok okna. Susan lekko zdezorientowana schowała podręcznik do
torby, po czym wstała i ruszyła powoli w jego stronę. Nie miała
pojęcia dlaczego miałby się na nią obrazić. Przecież jeszcze
niedawno wszystko było w porządku. Usiadła naprzeciwko, kładąc
torbę u swoich stóp. Chłopak widząc ją skrzywił się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć, Ben –
zagadnęła ostrożnie, siląc się na uśmiech.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Cześć – odparł
kąśliwym tonem. Spuścił wzrok na książkę, nie poświęcając
jej ani odrobiny uwagi. Susan westchnęła zirytowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Powiesz mi o co ci
chodzi? - spytała w końcu, czując jak narasta w niej irytacja. -
Dlaczego mnie ignorujesz? Zrobiłam coś nie tak?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wpierw zdawało się, że
chłopak jej nie usłyszał, ale w końcu powoli podniósł wzrok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Słuchaj, po prostu jak
znowu będziesz się chciała z kogoś ponabijać, to znajdź sobie
inny cel. Daj mi spokój. Nie mam ochoty znów być ofiarą. - To
powiedziawszy spuścił wzrok na książkę, którą przeglądał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Susan nie miała pojęcia
o co mu chodzi. Że niby kiedy się z niego nabijała? Po tym
wszystkim, co ostatnio przeszli nie powinien mieć wątpliwości, co
do ich przyjaźni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- O czym ty mówisz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak prychnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie udawaj głupiej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale... Ale, Ben. Na
Merlina, nie mam pojęcia o co ci chodzi!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ach tak? To może Ci
przypomnę! Ten czas, który ostatnio tak usilnie próbowałaś
spędzać ze mną, udając, że jesteś dla mnie miła – wiem, że
służyło to tylko ośmieszeniu mnie, że nie potrafię latać na
miotle, że jestem taki naiwny. Wiem, że nie mam przyjaciół, że
jestem niezdarny, że czasem jestem śmieszny, ale nie musiałaś
robić ze mnie kozła ofiarnego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Patrzył na nią ze
złością. Susan wpatrywała się w jego oczy, czując, że zaczyna
jej się kręcić w głowie. Skąd on wziął takie głupie pomysły?</div>
<div align="JUSTIFY" style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; margin-bottom: 0cm;">
-
Przecież dobrze wiesz, że bardzo cię polubiłam po tym jak się
lepiej poznaliśmy. Nie wykorzystałabym cię do żadnego bzdurnego
kawału. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie to sobie wymyśliłeś!
Ben!
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Świetnie. - Chłopak
podniósł się z krzesła, zatrzaskując książkę. - Ale więcej
już się do mnie nie odzywaj, bo nie mam na to najmniejszej ochoty.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Rzucił jej ostatnie
zirytowane spojrzenie, po czym wyszedł z biblioteki. Susan siedziała
nieruchomo, próbując uzmysłowić sobie, co zrobiła nie tak.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przecież wszystko było
dobrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Deszcz bębnił o szyby,
ciche grzmoty przetaczały się w oddali. Za oknami powoli zapadał
zmrok rozjaśniany tylko co jakiś czas blaskiem błyskawicy. Lily
siedziała w pustym dormitorium, szukając chwili samotności. W
kominku ogień trzaskał wesoło wyganiając gromadzący się w
pomieszczeniu chłód. Evans siedziała na łóżku, podciągając
kolana pod brodę. Ciepły koc utkany z miękkiej czerwonej wełny
gdzieniegdzie poprzetykanej złotymi nitkami zarzuciła na ramiona, a
w dłoni trzymała zamkniętą książkę. Nieprzytomnym spojrzeniem
wpatrywała się w okno, błądząc myślami gdzieś daleko. Od
dłuższego czasu czuła nieprzyjemny ciężar w żołądku, który
nie wiadomo skąd się wziął. Co dziwne nasilał się, gdy w
pobliżu znajdował się James i jego dziewczyna. Uczucie bezsilnej
złości pojawiało się znikąd i nie odchodziło mimo usilnych prób
przekonania samej siebie, że przecież to kompletnie irracjonalne.
Po prostu brakowało jej uwagi, tak to na pewno to. <i>Ale z ciebie
egoistka</i>, ganiła się w duchu.
Przecież to oczywiste, że przez wszystkie te lata mimo złości
lubiła czuć się adorowaną i pożądaną. Komu by to nie
pochlebiło?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Od
dawna wiedziała, że zauważa tylko ją, że nie ma lepszej od niej.
Chyba każdy straciłby grunt pod nogami, gdyby nagle okazało się,
że jednak jest <i>inna, </i>lepsza
od Ciebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Nie, nie lepsza</i>,
poprawiła się w duchu. <i>James dorósł do przyjaźni,
zrozumiał, że nie możemy być razem.</i>
A przecież tylko o to jej chodziło, o chwilę wytchnienia. Tak
marzyła o tym, żeby przestać się kojarzyć wszystkim z wiecznymi
kłótniami z Potterem. Żeby ktoś zwrócił na nią uwagę tak po
prostu. Tylko dlaczego musiał się zmienić? Dlaczego musiał stać
się kimś więcej niż tylko znajomym? Dlaczego z każdym kolejnym
dniem zauważała, że może wcale nie jest takim palantem, jakim
zawsze był? Przypomniała sobie wspólną imprezę u Slughorna i to,
jak dobrze się razem bawili. Kiedyś było to nie do pomyślenia.
Mdliło ją na myśl o spędzeniu choćby minuty w jego towarzystwie.
Co się zmieniło w ciągu tego pół roku? Czy to James się
zmienił, czy ona?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Oparła
głowę o ścianę. <i>Chyba to właśnie nazywa się
dorosłość.</i> Dorośli, ona w
jakiś sposób była w stanie zapomnieć o latach kłótni, a on
zmienić swoje nastawienie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zaśmiała
się pod nosem. Chyba nie ma większej egoistki od niej. Chęć
posiadania adoratora mogła zrujnować postęp jaki poczynili.
Musiała przestać oczekiwać ciągłego nadskakiwania z jego strony.
Może najwyższy czas, żeby też się zakochała? Z uśmiechem na
ustach wyszła z dormitorium, spychając niepokój na sam skraj
podświadomości. Niemal tak, jakby go tam nie było. Niemal.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* *
*<br />
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wąski
strumień gorąca wydobył się z różdżki rozgrzewając lak. Kilka
kropli spadło na pergamin zalepiając kopertę. Severus sięgnął
po niewielką pieczątkę i starannie zapieczętował list. Sięgnął
po pióro i wprawnym ruchem napisał nazwisko: <i>Malfoy.</i>
Wiedział, że jego ranga w szeregach Czarnego Pana jest zbyt niska
by pisać bezpośrednio do niego, a nie chciał rozzłościć go
niepotrzebnie. Poza tym nie znał potrzebnych protokołów i zaklęć.
Jednak wieści, które musiał przekazać były zbyt ważne. Musiał
opisać niepowodzenie Avery'ego i Blacka, oraz jego własny wkład w
naprawę sytuacji. Niesubordynację tego idioty Avery'ego. Wszystko
było ważne i nie mógł tego lekceważyć. Na szczęście winnym
okazał się ten niewydarzony Puchon Fenwick, żyjący w swoim
własnym świecie bajdurzeń i bzdur. Solidne zaklęcie zapomnienia
szybko załatwiło sprawę. Jednak wiedział, że nie mogą prowadzić
dłużej badań, które zlecił Czarny Pan. Ryzyko ponownego nakrycia
było zbyt duże. Zresztą kto wie czy Dumbledore już się czegoś
nie dowiedział i nie wzmógł ostrożności.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Schował
kopertę do kieszeni, po czym wyszedł z dormitorium z zamiarem
wysłania listu. Minął grupkę rozbawionych Ślizgonów, kilku
zerknęło na niego z poważaniem, inni nawet nie zwrócili uwagi.
Prawdę mówiąc odrobinę śmieszyło go tak zróżnicowane
podejście do jego osoby. Słudzy Czarnego Pana szanowali go, zaś
inni Ślizgoni rzadko kiedy dostrzegali, zauważając tylko chudego
chłopaka, z czarnymi, wiecznie tłustymi włosami zasłaniającymi
twarz, który stronił od wszystkich. Nigdy nie miał wśród nich
przyjaciela. Jedyną osobą, która dostrzegała w nim <i>po prostu</i>
Severusa była Lily. Poczuł znajome ukłucie bólu i tęsknoty. Tak
dawno z nią nie rozmawiał. Gdy mijali się na korytarzu bądź w
klasie jej wzrok nie pozostał na nim dłużej niż kilka sekund.
Zapominała o nim i ta świadomość raniła go najbardziej. Widział
jak z dnia na dzień staje się bliższa tym, którzy gnębili go
przez tyle lat. Najwidoczniej kiedyś to on był jedyną osobą,
która powstrzymywała ją od zażyłości z nimi. Były momenty, że
ledwo znosił to wszystko, jednak znalazł już na to lekarstwo.
Zadania dla Czarnego Pana pochłaniały mu czas. Nareszcie poczuł
się potrzebny oraz poważany i nie potrzebował do tego Lily Evans.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jakby
ją wywołał, wychodząc z lochów dostrzegł znajomą sylwetkę u
szczytu schodów. Lily zbiegała zgrabnie, przeskakując po kilka
stopni, a na jej ustach błąkał się uśmiech. Gdy przyjrzał się
jej uważniej zauważył, że ta postawa nie jest do końca szczera.
Oczy miała zatroskane. Czuł jak jego serce wyrywa się w jej
kierunku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily! - Jej imię nieświadomie wyrwało się jego ust. Co on
wyprawiał?! Miał ją zostawić, zemścić się. Nie mógł znowu
się poniżać, nie przyjęła jego przeprosin, nie chciała go
widzieć. Jednak zamiast uciec z powrotem do lochów został na
miejscu wpatrując się w nią uważne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zatrzymała
się. Jej wzrok prześliznął się po holu. Gdy zauważyła go,
wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił. Uśmiech zniknął,
ustępując miejsca zaskoczeniu, po chwili złości, aż w końcu
wystudiowanej obojętności. Czuł jak jego serce zamiera. Kiedyś
obdarzała tym spojrzeniem tylko Pottera. Jak to się stało, że
teraz było przeznaczone dla niego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Sev. Czego chcesz? - Spytała, robiąc w jego stronę kilka
niepewnych kroków. Najwidoczniej sama nie wiedziała jak się
zachować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
No
właśnie. Czego chciał? Sam nie wiedział. Pokierował nim impuls.
Chciał ją przytulić, rozśmieszyć, nawrzeszczeć, uciec. Targało
nim tyle sprzecznych emocji. Brakowało mu przyjaciółki. Jej
spojrzenia, uśmiechu, trzeźwego spojrzenia. Ich żartów, spacerów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nigdy nie powinienem był cię przepraszać – powiedział, czując
jak jego serce zamiera. <i>NIE! Wcale nie! Powinienem był
przepraszać cię na klęczkach.</i> Dlaczego to powiedział? Jednak
nie powiedział nic więcej, wpatrywał się w jej twarz, czując w
sercu ogromną dziurę. Przeszyła go wściekłym spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
martw się, i tak nie przyjęłam twoich przeprosin – niemal
wypluła te słowa. - Ale nigdy nie będę w stanie wyrazić, jak
bardzo zawiodłam się na tobie, Snape. Chyba jesteś takim, jakim
zawsze widzieli cię inni. To ja byłam głupia, że poświęciłam
ci czas – powiedziała ze złością, po czym odwróciła się na
pięcie i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Gdy zniknęła za
drzwiami Severus wybiegł z zamku, czując jak łzy spływają mu po
twarzy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nadzwyczajne
zebranie członków Zakonu Feniksa odbywało się się w kuchni
kwatery głównej. Alastor zasiadł u góry stołu i spojrzał po
twarzach osób zebranych wokół. Było ich niewielu – większość
nie mogła się stawić. Po jego prawej stronie zasiadł Fryderyk,
wraz z Marleną. Dziewczyna wyglądała na zmęczoną. Podkrążone
oczy świadczyły o kolejnej nieprzespanej nocy u boku narzeczonego,
która nadal nie mógł dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach.
Z lewej siedziała Armandia, bawiąc się niespokojnie warkoczem.
Obok niej siedział Elfias – w ciągu ostatniego miesiąca wychudł
jeszcze bardziej. Wyglądał jak cień. Obok niego siedział Hustis,
ich nowy człowiek w ministerstwie. Mimo że był potężnej postury
w jego sposobie bycia było coś, co sprawiało, że nie zwracało
się na niego większej uwagi. Fleckey, który zginął podczas misji
w Dolinie Olbrzymów ręczył za niego własną różdżką.
Postanowili zaufać jego osądowi. Na ostatnim krześle, naprzeciw
Alastora siedział Aberforth Dumbledore. Błękitne oczy i siwa
broda, mimo iż była wiele krótsza niż jego brata, sprawiały, że
był łudząco podobny do Albusa. Mężczyzna zerkał co chwilę na
kieszonkowy zegarek i wyraźnie się niecierpliwił.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
pomieszczeniu panowała cisza. Wszyscy czekali w napięciu na
pojawienie się honorowego gościa. Alastor zerknął na zegarek.
Równo z wybiciem siódmej, z kominka dobiegł się trzask i wśród
płomieni pojawiła się głowa samego Albusa Dumbledore'a.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak
zwykle punktualny. - Moody uśmiechnął się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Punktualność to oznaka nie tylko szacunku dla innych, ale także
dla swojego czasu. Pospieszmy się, obiecałem Minny, że jeszcze
dzisiaj przejrzę raporty na temat umocnień Hogwartu. Nawet nie
zacząłem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Aberforth
prychnął cicho pod nosem, jednak powstrzymał się od kąśliwego
komentarza, który cisnął mu się na usta. To nie był najlepszy
czas na rodzinne kłótnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na
czym stoimy, Hustis? Jak ministerstwo reaguje na działania
Voldemorta?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Panika narasta. Zaginęło wielu ludzi. Niektórzy boją się
wychodzić z domów. Przestali wierzyć w ochronę Ministerstwa.
Wczoraj znaleziono zabitą rodzinę, w której ojciec był
mugolskiego pochodzenia. Matka była pomniejszą łączniczką w
Ministerstwie. Próbowano to zatuszować, jednak informacje
przeciekły zastraszająco szybko. Tak jakby chciano, aby ludzie się
dowiedzieli. Ludzie odebrali to jako ostrzeżenie. Najgorsze jest, że
nasi szpiedzy nic nie wykryli. Ktoś śledzi nasze poczynania i
blokuje dopływ informacji, musimy znaleźć szpiega.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Każdy może być jak Robert – powiedziała stanowczo Armandia, nie
zważając na zdenerwowane spojrzenie Marleny. - Nikomu nie możemy
ufać. Z badań wynikło, że Robert już od dłuższego czasu był
pod działaniem <i>Imperiusa</i>. Skąd wiemy ile informacji na nasz
temat mógł im przekazać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
prawda. Nie mam pojęcia, kto zlecił mu to idiotyczne zadanie
rzucenia klątwy na Alastora, jednak gdyby nie to, pewnie jeszcze
długo nic byśmy nie wiedzieli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Moody
pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zlekceważyliśmy to zagrożenie. Każda klątwa czy urok ma pewne
symptomy, po których można go poznać. Byliśmy zbyt zadufani w
sobie. <i>Stała czujność!</i> To najważniejsza zasada! Nie możemy
sobie pozwolić na błędy. Być może przez cudzą głupotę udało
nam się to wykryć, a może była to część większego planu? Tego
już nie rozgryziemy. Jedno jest pewne – musimy uważać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
proponujesz? - Głowa Albusa przechyliła się w jego stronę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Kontrole. W końcu mamy w naszych szeregach niejednego doświadczonego
maga. Musimy być bardziej ostrożni, ufać sobie, ale do granic
rozsądku. Każdy z nas może być szpiegiem, należy wziąć to pod
uwagę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dobrze. W takim razie opracujesz system kontrolowania członków
zakonu. Zwerbuj kilka osób do pomocy i dostarcz mi listę. Hustis, w
dalszym ciągu monitoruj ministerstwo i nawiąż kontakt z naszym
człowiekiem z Departamentu Tajemnic. Niech przejrzy rejestr wstępów
i jeśli będzie miał okazję, niech go skopiuje. Dostałem pewne
informacje, które jak najszybciej wymagają sprawdzenia. Niech się
ze mną skontaktuje jak najszybciej. Aberforth... - Zwrócił wzrok
na brata. - Jak stoją sprawy w Hogsmeade? Po ostatnich wydarzeniach
zauważyłeś coś nowego?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
pokręcił głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Kilku podejrzanych typków, jednak nic konkretnego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
jego słowach w pomieszczeniu nastała cisza. Wszyscy spoglądali po
sobie z napięciem. W końcu Aberforth wstał z miejsca.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
propos Hogsmeade, zostawiłem bar w rękach goblina. Jeśli
wybaczycie, naprawdę muszę wracać. Niedługo zejdzie się
klientela i wolałbym być wtedy ba miejscu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
ciężko usiadła na ławie obok Marty i Remusa. Czuła się
fatalnie. Czy była wściekła? Tak, ale nie mogła pozbyć się
uczucia smutku. Nie spodziewała się tego po Sevie. Ostatnim, czego
brakowało jej do szczęścia była świadomość, że przez tyle lat
ufała niewłaściwemu człowiekowi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wszystko w porządku? - Marta położyła dłoń na jej ramieniu.
Remus również przypatrywał się jej uważnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Coś
się stało?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnęła.
Świetnie, jeszcze musiała trafić się para psychologów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
prostu wszystko się popsuło. Tyle rzeczy się zmieniło, nie wiem
już co robić, ani co jest właściwe - zaczęła, nie zdając
sobie sprawy, że przyjaciele nie mają pojęcia o czym mówi.
Spojrzeli po sobie pytająco, jednak nie przerywali, dając jej się
wygadać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wszystko co do tej pory wydawało mi się właściwe, przewróciło
się do góry nogami. Okazało się całkowicie inne niż myślałam.
- Oparła głowę na dłoniach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Marta
delikatnie pogładziła ją po głowie. Kilka osób siedzących
niedaleko rzucało na nich ciekawskie spojrzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily... - zaczęła niepewnie. - Czy ma to coś wspólnego z Jamesem?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Evans
wyprostowała się. Nie mogła im się ze wszystkiego zwierzyć.
Marta zbyt blisko była z Remusem, który w końcu dzielił
dormitorium z huncwotami. Bała się, że może to dojść do uszu
Jamesa, a nie chciała, żeby zaczął wysnuwać nieprawdziwe
wnioski.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie. Jasne, że nie. Dlaczego? - spytała, siląc się na obojętny
ton. - Po prostu... Pokłóciłam się z Severusem – powiedziała
w końcu zrezygnowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
spojrzał na nią zaskoczony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiedziałem, że jeszcze ze sobą rozmawiacie. Po tamtym...
incydencie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
rozmawiamy. Po prostu zatrzymał mnie i powiedział kilka przykrych
rzeczy. Niepotrzebnie się nim tak przejęłam. - Przerwała. - Po
prostu tak długo mu ufałam... Powinnam o nim zapomnieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Uśmiechnęła
się lekko, przenosząc spojrzenie na stół. Jeśli nie chciała się
kompletnie rozkleić musiała zmienić temat.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- O,
ziemniaczana zapiekanka! - zawołała przesadnie entuzjastycznie,
nakładając sobie porcję na talerz. Posłała uśmiech
przyjaciołom. Nad nimi dostrzegła Dorcas i Ann, które właśnie
weszły do Wielkiej Sali. Para wymieniła spojrzenia, jednak nie
drążyli tematu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyny
kierowały się w ich stronę, gdy drogę zagrodził im chłopak z
szatami w barwach Hufflepuffu. Ithan. Zagadnął Dorcas, która po
krótkiej rozmowie ruszyła za nim do wyjścia, pozostawiając Ann
samą na środku sali.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
nie – mruknęła Lily. Marta odwróciła się, podążając za jej
wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
się dzieje?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dorcas znowu brata się z Ithanem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czy
to źle? Długo byli razem. Pewnie są sobie bliscy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W tym
czasie przy stole pojawiła się Ann.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wierzę, że Dorcas tak łatwo dała się złamać. Jak ten facet to
robi? Podchodzi, mówi „musimy porozmawiać”, a ona zapomina o
wszystkim i idzie za nim. - Pokręciła głową, siadając
naprzeciwko Lily.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeszcze wczoraj, mówiła, że wcale jej go nie brak.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
rozumiem – wtrąciła się Marta. - Dlaczego go nie lubicie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ann i
Lily wymieniły spojrzenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
chodzi o to, że go nie lubimy. Ithan całkowicie zmienił Dorcas.
Przy nim stała się całkiem inną osobą. Nie sądziłam, że o to
chodzi w związku. Martwimy się o nią. - Ann wzruszyła ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wszyscy
zajęli się jedzeniem, a ciszę wypełnił tylko stukot sztućców o
talerze. Po chwili do stołu dosiadła się Susan.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Chyba wszyscy mają dzisiaj zły dzień – mruknęła Marta do
Remusa, obserwując jej markotną minę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Remus
objął ją mocniej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja
na pewno nie – szepnął jej do ucha.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jesteś pewna? - Remus spojrzał na Lily z ukosa. Reszta już dawno
zniknęła na schodach, czekał tylko na Martę, która rozmawiała z
Mattem przy stole. Evans uśmiechnęła się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Chcę pobyć chwilę sama. Spacer dobrze mi zrobi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiwnęła
głową i ruszyła w stronę wyjścia z zamku. Gdy stanęła na
zewnętrznych schodach zaklęła cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Oczywiście, o kurtce i parasolu nie pomyślałam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
czy jedynie spacer jest w stanie poprawić ci teraz humor? - Cichy
głos rozbrzmiał tuż nad jej uchem. Odwróciła się gwałtownie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jason – uśmiechnęła się do niego lekko, czując jednak lekką
irytację. Sądziła, że da jej w końcu spokój.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Widzę, że nie za bardzo cieszy cię mój widok – zauważył,
wzdychając. - Prawdę mówiąc jestem ci winien przeprosiny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
znaczy? - Spojrzała na niego nie do końca rozumiejąc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nawiązując z tobą bliższą znajomość, nie do końca uściśliłem
swoje intencje. Nie będę ukrywał, że jesteś atrakcyjną
dziewczyną. Z początku chciałem zrobić na złość Potterowi, z
czasem zdałem sobie sprawę, że nie chodzi mi już tylko o to.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
łypnęła na niego zirytowana.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na
złość Potterowi, tak?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jason
uśmiechnął się przepraszająco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Niełatwo przychodzi mi nawiązywanie bliższych znajomości.
Złośliwości jakoś samoistnie znajdują drogę do moich ust.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziewczyna
prychnęła pogardliwie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Do
czego zmierzasz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
będę próbował już zaprosić cię na randkę. Może po prostu
zostaniemy przyjaciółmi?</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Następnego
ranka Hustis przemierzał korytarze ministerstwa, starając się jak
zwykle nie zwracać na siebie większej uwagi przechodniów. Dotarł
do wind i wcisnął guzik. Po chwili rozległ się metaliczny szczęk
i drzwi otwarły się automatycznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Poziom zero. Hol główny, recepcja, biuro ochrony – oświadczył
beznamiętny kobiecy głos. Mężczyzna wszedł do środka. Skrzywił
się mimowolnie, gdy niewielka sowa przemknęła mu nad głową. Te
cholerne ptaki zniszczyły mu już niejedną szatę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przeklęte przesyłki wewnętrzne – mruknął, uważnie obserwując
ruchy ptaka. Jednak sowa posłusznie przysiadła na niewielkiej
żerdzi zamocowanej przy suficie. Przezornie stanął najdalej jak to
tylko możliwe. Wcisnął odpowiedni guzik i czekał. Zerknął na
zegarek. Był niemal spóźniony. W ostatniej chwili opuścił biuro,
więc nawet nie zdążył zawiadomić Dumbledore'a o planowanym
spotkaniu. Gdy kobiecy głos oznajmił równie beznamiętnie:
<i>Departament tajemnic</i>, ledwo powstrzymał się od biegu.
Przeszedł długi ciemny korytarz, mijając kolejne drzwi. Nie bywał
tu zbyt często, jednak podczas tych kilku wizyt nie spotkał tu
nigdy nikogo. I to ma być najlepiej strzeżone miejsce w
ministerstwie? Ani jednego strażnika!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
końcu zatrzymał się przed drzwiami i zapukał lekko. Otworzyły
się niemal natychmiast. Wśliznął się do środka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wybacz spóźnienie, miałem małą awarię w... – zaczął,
szukając wzrokiem rozmówcy, jednak nie zdążył dokończyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Avada Kedavra!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zesztywniałe
ciało uderzyło głucho o ziemię.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zrobione
kilka godzin później policyjne fotografie przedstawiały zamarłą
twarz mężczyzny. Z uśmiechem na ustach.</div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-25791845138186228912010-06-26T12:36:00.000+02:002017-03-17T18:17:47.033+01:00Rozdział 40: Osaczony<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
Nie mogła w to uwierzyć.
A raczej <i>nie chciała</i>. Całkowicie wychodziło to poza jej
możliwości pojmowania. Było to tak odległe od tego co sobie
wyobrażała i czym żyła, że nie potrafiła dopuścić do siebie
innych myśli. W jej umyśle było tylko ogromne niedowierzanie. I
strach. Przerażenie przed stratą kogoś kogo kochała całym swoim
sercem.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Puśćcie mnie do
niego! Słyszycie?! Chcę z nim porozmawiać! - Marlena szarpała się
w mocnym ucisku Armandii, która na nią niespokojnie. - Moody! Nie
rób mi tego do jasnej cholery! To <i>musi</i> być
jakieś nieporozumienie!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Alastor
patrzył na nią twardo, kręcąc głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przykro mi, nie mogę. Najpierw muszą się zająć nim Albus i
Fryderyk. – W jego oczach pojawiła się troska. - Mam nadzieję,
że rzeczywiście jest to jakieś nieporozumienie – powiedział,
jednak słychać było w jego głosie, że bardzo w to wątpi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Alastorze, na Merlina! Robert was <i>zaatakował</i>.
Tego nie robi się <i>przypadkiem</i>.
- Armandia była oburzona. Pokręciła głową, kontynuując
zignorowała wszelkie nieme znaki Moody'ego, aby ze względu na
Marlenę umilkła. - A zdawał się być takim miłym chłopcem...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Marlena
aż krzyknęła z wściekłości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po
pierwsze nie chłopcem, a mężczyzną!- Drayton aż poczerwieniała
na twarzy, spoglądając na Armandię ze złością. Kobieta patrzyła
na nią zaskoczona. - Robert zrobił dla Zakonu sto razy więcej niż
niektórzy jego członkowie, ryzykował życie dla nas wszystkich! On
miałby być zdrajcą?! Jak możesz tak mówić bez żadnych pewnych
przesłanek?! - W oczach Marleny pojawiły się łzy wściekłości i
bezradności. - Och, puśćcie mnie w końcu do niego! - Szarpnęła
się mocniej, wyrywając się z uścisku Armandii. Odskoczyła
szybko, uciekając poza zasięg jej rąk.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Marleno! - Moody zrobił ostrożny krok w jej stronę. - Uspokój
się! Wszyscy jesteśmy zestresowani. Rozumiem, że jest ci ciężko...
- Przybliżył się do niej o kolejny krok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Drayton
odskoczyła dalej, znajdując się tym samym tuż przy pokoju, gdzie
Dumbledore i Fryderyk zajmowali się Robertem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Marleno! - krzyknął jeszcze Alastor, ale dziewczyna
bezceremonialnie otworzyła drzwi i weszła do środka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przystanęła
niepewnie w progu, odrobinę zawstydzona pod zaskoczonym spojrzeniem
Dumbledore'a. Fryderyk opierał się o parapet. Posłał jej
pocieszający uśmiech.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ja... - Marlena zaniemówiła. Uchwyciła przestraszone spojrzenie
swojego narzeczonego. Poczuła jak wstępuje w nią nowa odwaga. -
Chciałam wiedzieć co się dzieje – dokończyła w końcu. -
Jestem w pełni przekonana, że Robert jest niewinny. Mogę poręczyć
za niego w stu procentach. Nie zdradziłby nas! - W jej oczach znów
pojawiły się łzy. Dumbledore odchrząknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nikt tu nie twierdzi, że jest inaczej – oczy dyrektora pojaśniały.
- Chcieliśmy zbadać sytuację, przyznasz chyba sama, że była dość
niepokojąca. Członek Zakonu, atakuje swojego przyjaciela.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Na te
słowa, siedzący obok niego Robert zwiesił głowę. Widać było na
jego twarzy złość i żal. Marlena czuła jak z zaciska jej się
serce. Tak bardzo chciała teraz podejść do niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
wszystko już jasne – powiedział nagle dyrektor, powstając z
miejsca. Skinął na Fryderyka i obaj ruszyli w stronę drzwi. -
Wszystko jest już w porządku – spojrzał na Alastora i czającą
się za nim niespokojnie Armandię. Kobieta wychylała głowę ponad
jego ramieniem, próbując zobaczyć winowajcę ostatnich wydarzeń.
- Dajmy młodym trochę prywatności.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z tym
słowy Albus i Fryderyk opuścili pokój zostawiając Marlenę
wpatrującą się nieruchomo w Roberta. Moody stał niepewnie w
progu. Po chwili wycofał się i zamknął drzwi. Z korytarza dobiegł
ich pełen zaskoczenia głos Armandii.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Drayton
w końcu się ocknęła. Robert podniósł głowę i spojrzał na nią
niepewnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Marl... - zaczął, jednak dziewczyna nie dała mu skończyć. W
kilku susach znalazła się tuż przy nim, zarzucając mu ramiona na
szyję.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak
się martwiłam! - zaszlochała w jego ramię. - Tak bardzo się
martwiłam...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Albusie! - Alastor pospieszył za Dumbledorem. - O co tu chodzi?
Przecież... Gdyby nie twój brat nie wiem jak by się to skończyło.
- Dreszcz zdenerwowania przebiegł mu po karku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dyrektor
westchnął ciężko. Przystanął i spojrzał na nich. Twarz miał
poszarzałą i pełną zmarszczek. Wyglądał bardzo źle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wiem... Jednak Robert nie zrobił tego świadomie. Był pod
działaniem <i>Imperiusa</i>.
- Pokręcił głową. - Zdjęliśmy go z niego razem z Fryderykiem.
Robert mówi, że bardzo mało pamięta z tego, co się stało.
Napadli go gdzieś na ulicy, zaciągnęli do zaułka. Jest bardzo
zagubiony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Armandia
wciągnęła gwałtownie powietrze, zasłaniając usta ręką.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ale
to oznacza... - zaczął Moody niepewnie, a oczy rozszerzyły mu się
ze strachu. - Że Voldemort wie o nas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Albus
pokiwał głową. Fryderyk stojący do tej pory z boku zrobił krok
do przodu i spojrzał na nich twardym wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A
co gorsza obserwuje i próbuje do nas dotrzeć – powiedział
grobowym głosem. Wszyscy zebrani rozejrzeli się z przestrachem po
sobie, spoglądając ukradkiem na każdego z osobna. U każdego
pojawiła się ta sama myśl.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kto
mógł być szpiegiem Voldemorta?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gorąca
woda padła na jego ciało, a mięśnie rozluźniły się gwałtownie.
Poczuł jak wszystkie stresy, udręki, zmęczenie spływają z niego
wraz z litrami niemal wrzącej wody. Mokre włosy lepiły mu się do
twarzy i karku. Wrzątek parzył jego tors, jednak ból jaki
powodował był dla niego ukojeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Stary, co ty saunę tu robisz?! - usłyszał zza ścianki głos
Syriusza. - Aż tu mi gorąco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
przykręcił odrobinę wodę, przecierając oczy. Bez okularów
jednak i tak wszystko było zamazane. Po chwili chwycił wiszący
niedaleko ręcznik, owinął go wokół bioder i wyszedł spod
prysznica. Kawałek dalej przy swojej szafce Syriusz paradował w
samych bokserkach. Zerknął na niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Aleś się poparzył! Zgłupiałeś?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
spuścił wzrok na swój tułów. Jego tors był cały czerwony i
piekł. Potter poczuł to dopiero teraz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jest w porządku. Zaraz przejdzie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
pokręcił głową, wyciągając z szafki spodnie i sweter. James też
szybko się przebrał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
sądzisz o treningu? - zagadnął Black po chwili naciągając
sweter. Jednym machnięciem różdżki wysuszył mokre włosy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
jest źle – zawyrokował James, wieszając mokry ręcznik w szafce.
- Myślę, że są szanse na wygraną. O ile tylko Mary zacznie
celniej podawać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
pokiwał głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Była dzisiaj niedokładna. Kilka razy myślałem, że spadnę z
miotły, usiłując złapać rzuconego przez nią kafla.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
właśnie. Będę musiał z nią pogadać – powiedział James,
zwijając mokrą i brudną szatę do quidditcha i chowając ją do
plecaka. Zarzucił go na ramię i spojrzał na Blacka, który jeszcze
szukał czegoś w szafce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Gotowy?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
zatrzasnął drzwiczki, a magiczny zamek szczęknął automatycznie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Idziemy – orzekł z uśmiechem. Zarzucił miotłę na ramię i
razem wyszli z szatni. James podniósł głowę i spojrzał na niebo,
które odrobinę się przerzedziło. Wcześniejsze chmury, które
martwiły go w czasie treningu teraz niemal całkowicie znikły,
ukazując pomarańczowo różowe popołudniowe niebo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dziarskim
krokiem ruszyli w stronę zamku, omawiając możliwości najnowszego
modelu Komety, która niedawno pojawiła się na rynku. Syriusz
rozpływał się na myśl, co mógłby robić na boisku gdyby ją
miał. James słuchał go uważnie, rozglądając się dokoła by
nacieszyć oczy widokiem błoni skąpanych w świetle zachodzącego
słońca. Nagle jakby ogłuchł. Zwolnił, nie wierząc własnym
oczom. Syriusz nawet tego nie zauważył, bo nadal entuzjastycznie
opowiadał o najnowszych testach prędkości i przyspieszenia Komety.
Uszedł kilka kroków, po czym coś zdało mu się być nie tak jak
poprzednio. Rozejrzał się za przyjacielem, ten jednak był dobre
kilka metrów za nim i idąc niemalże żółwim tempem wpatrywał
się z niedowierzaniem w jezioro.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
James! - Black ze zirytowaniem spojrzał co tak zaabsorbowało jego
przyjaciela. I sam zaniemówił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Brzegiem jeziora szła Lily w
towarzystwie nikogo innego jak Jasona. Wokół nich podskakiwał
jakiś malec, opowiadając coś z zaangażowaniem. Lily uśmiechała
się radośnie śledząc go wzrokiem. Także Jason co chwila coś
wtrącał, przez co Evans zwracała ku niemu co chwila swoje
spojrzenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
był wściekły. Przez głowę przemknęło mu mnóstwo wrogich
myśli. Głupi, nędzny gumochłon. Miał ochotę wyciągnąć
różdżkę i rzucić na niego wszystkie najgorsze klątwy jakie
znał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czego ten pieprzony dupek u niej szuka? - syknął, gdy zrównał się
z Syriuszem. - Zawsze musi mieć <i>wszystko, </i>co
najlepsze?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przecież Evans go nie znosi – mruknął Syriusz, śledząc parę
wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Może rzucił na nią jakiś urok, albo... - Warknął. - Zabiera mi
moją Lily. Moją Lily! - Zacisnął dłonie w pięści. W tym czasie
Syriusz spojrzał na niego krzywo. Po chwili na jego twarzy pojawiło
się zrozumienie. Położył dłoń na ramieniu Jamesa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ee... Stary. To nie jest <i>twoja</i> Lily.
<i>Twoja</i>, to póki co
jest Lora. Zapomniałeś? Może też nie cieszę się z tej
znajomości, ale... Ona nie jest twoja.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
James
spojrzał na niego ze złością.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zawsze się o nią starałem. A ten tępy idiota musiał się do niej
dobrać. Taki... - Tu padło kilka niecenzuralnych słów. Zrobił
kilka niepewnych kroków w ich stronę. Syriusz chwycił go mocniej
za ramię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zostaw. Nic tak nie zdziałasz. Chodź. Chodź, James!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle
Lily odwróciła głowę i spojrzała w ich kierunku. Zmieszała się
lekko, ale po chwili jej twarz rozjaśnił uśmiech. Pomachała im.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Syriusz
uśmiechnął się do niej w odpowiedzi, jednak James tylko jeszcze
bardziej się zdenerwował, bo nie bacząc na wszystko ruszył
szybkim krokiem w stronę zamku. Syriusz chcąc nie chcąc, popędził
za nim. Lily patrzyła za nimi zaskoczona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W gospodzie Pod Świńskim Łbem
powoli gromadziła się klientela. Bo gdy mrok zapadał nad
Hogsmeade, niejeden szukał schronienia w ciepłej, zadymionej
gospodzie, gdzie nikt nie zwraca na nikogo uwagi, bo przychodzi
jedynie we własnych interesach. Aberforth napełniał piwem kolejny
kufel, rozglądając się dokoła. Zerknął na zegar wiszący nad
drzwiami i jeszcze raz przeszukał niespokojnym wzrokiem salę
gospody. Był ciekaw czy dzisiaj znowu się zjawią.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie
czekał długo. Po jakimś kwadransie drzwi wejściowe otworzyły się
i w progu stanęło dwóch mężczyzn w długich czarnych płaszczach.
Rozejrzeli się po gościach i szybkim krokiem przeszli do odległego,
ciemnego kąta. Usiedli przy wolnym stoliku, czekając. Po chwili
drzwi gospody znów się otworzyły i stanęła w nich szczupła,
zgarbiona postać, która zachowywała się tak, by za wszelką cenę
nikt jej tu nie zauważył. Dosiadła się szybko do stolika
pozostałej dwójki. Cała trójka pochyliła się ku sobie,
rozmawiając o czymś przyciszonymi głosami. Widać było, że o coś
zawzięcie się między sobą kłócą. Osoba, która przyszła
ostatnia wstała gwałtownie z krzesła i opierając jednocześnie
dłonie o stół, pochyliła się, szepcząc coś do jej towarzysza
naprzeciwko. Kaptur zsunął jej się z głowy, ukazując długie,
czarne włosy – kobieta. Po kilku chwilach wyszła z gospody.
Aberforth przez moment zauważył jej twarz, gdy zakładała z
powrotem kaptur. Rysy miała znajome. Tylko skąd ją znał? W tym
momencie nie potrafił sobie tego przypomnieć. Zwrócił wzrok z
powrotem na dwójkę, która była tu pierwsza. Rozmawiali o czymś
między sobą. Nagle jeden z mężczyzn przerwał, krzywiąc się
jednocześnie z bólu. Odruchowo złapał się za lewe przedramię.
Szepnął coś do drugiego i po chwili po cichu wyszli. Nikt prócz
Aberfortha nie zwrócił na nich większej uwagi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dumbledore
odwrócił się tyłem do sali.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Skąpek – powiedział cicho, i po chwili tuż przed nim
zmaterializował się z trzaskiem niewielki skrzat domowy. Ze ścierki
kuchennej miał zrobione całkiem gustowne palto.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Tak, sir?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Teraz możesz mi powiedzieć, co takiego usłyszałeś pod tamtym
stołem...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily stanęła przed portretem
Grubej Damy i odwróciła się w stronę swoich towarzyszy. Jason
uparł się, że odprowadzi ją i Ricka aż do samej wieży. Chłopak
uśmiechał się lekko pod nosem, w sposób, którego Lily nadal nie
znosiła. Jednak teraz jej niechęć była bardzo niewielka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
mały, zmykaj do wieży. Dorośli muszą porozmawiać – przybił
bratu piątkę. Ten trochę zirytowany, że brat nazwał go małym,
powłócząc nogami przeszedł przez dziurę pod portretem. Gdy ten w
końcu się zatrzasnął, Lily spojrzała na Jasona przechylając
głowę. Uśmiechnęła się kpiąco.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dorośli muszą porozmawiać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jason
uśmiechnął się swoim uśmiechem chochlika.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A i
owszem, panno Evans. Bo widzisz... - zmrużył oczy. - Zastanawiałem
się czy byś się ze mną nie umówiła. Bez osoby mojego młodszego
brata - spytał zuchwale, swoim pewnym siebie tonem. Lily widziała,
że jest pewien, że się zgodzi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Miesiąc
temu pewnie by odmówiła niemal od razu. Bez wahania prychnęłaby
ze wzgardą, nawet tego nie rozważając, teraz jednak zawahała się.
W jej głowie się zamieszało. Przypomniała sobie swój ostatni
mętlik uczuć do Jamesa, swoją zazdrość, swoje i jego zachowanie.
Pomyślała o Lorze. Spojrzała na Jasona. Uśmiechał się lekko,
swoim pełnym ironii uśmiechem, a oczy błyskały jakimś złośliwym
blaskiem. Jednak było też w nich coś innego. Lily nie miała
pojęcia co to jest i nie potrafiła tego nazwać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przemyślałaś już wszystkie za i przeciw? - przerwał jej
rozmyślania, ukazując zęby w szerokim uśmiechu. Dziewczyna
przechyliła głowę, podejmując jednocześnie decyzję. Tylko nie
wiedziała jeszcze jak mu to odpowiednio powiedzieć...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Alastor i Fryderyk siedzieli
przed kominkiem w kuchni siedziby głównej Zakonu Feniksa, wpatrując
się w lewitującą w ogniu głowę Aberfortha. Mężczyzna szybko
wyrzucał z siebie kolejne słowa, streszczając słowa skrzata.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wszystko jest bardzo niejasne. Skąpek nie słyszał wszystkiego,
pewien jestem też, że mógł co nieco poprzekręcać, nie jest już
młody. Ale dość usłyszał. Przy stoliku siedziało dwóch
mężczyzn, potem przyszła kobieta. Swoją drogą widziałem przez
moment jej twarz i skądś ją znam. Będę musiał potem zajrzeć do
Myślodsiewni. - Zamyślił się na chwilę. - Kobieta ogólnie była
zdenerwowana, wyrzucała im, że chcą ją usunąć z tak ważnego
zadania, że jest wiele czasu jeszcze na przygotowania, że Czarny
Pan jej obiecał. Potem dodała, że ich polecenia infiltrowania
szkoły spełzły na niczym, z tego co słyszała. Skąpek nie chciał
powtarzać niektórych wyrażeń jakimi ich raczyła. - Pokręcił
głową. - Potem wyszła, pogroziwszy im, że jeszcze ją
popamiętają. Mężczyźni ponoć cały czas mówili, żeby
przestała, że to nieodpowiednie miejsce na takie rozmowy. Niedługo
po tym jak wyszła, mężczyźni mówili coś o wezwaniu, po czym
sami wyszli. - Aberfoth rzucił im znaczące spojrzenie. - Myślę,
że to Voldemort ich wezwał. Nie wiem co szykują, ale musimy być
gotowi, że za jakiś czas może zdarzyć się coś strasznego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Moody
zamyślił się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Coś
na co potrzebują dużo czasu, żeby się przygotować – mruknął,
jakby do siebie. Zerknął na Fryderyka, który najwyraźniej był
myślami gdzie indziej. W końcu spojrzał na głowę mężczyzny w
kominku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dziękuję ci, Aberforth. Przekażę to Albusowi przy najbliższej
sposobności. Myślę, że to bardzo ważne wieści.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dumbledore
kiwnał głową, po czym zniknął. Moody oparł się wygodniej na
krześle, po czym sięgnął po fajkę. Nabił ją wprawnym ruchem i
zapaliwszy, wsadził między zęby.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Czekało
na nich sporo roboty. I niebezpieczeństw. Nie dość, że byli
obserwowani, to jeszcze musieli zmierzyć się z rzeczami, o których
wiedzieli tyle co nic. Musiał o wszystkim jak najszybciej zawiadomić
Albusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily z uśmiechem na ustach
weszła do swojego dormitorium. Z zaskoczeniem zauważyła, że na
łóżku Dorcas panuje chaos. Mnóstwo ubrań, książek, bibelotów
leżało w nieładzie na stosie, a wokół tego Meadowes, kopiąca w
tym bałaganie zawzięcie. Evans przystanęła lekko zaskoczona
zachowaniem przyjaciółki, która nawet nie zauważyła wejścia
Lily.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dorcas? - spytała w końcu niepewnie, chcąc zwrócić jej uwagę.
Ta podniosła głowę i uśmiechnęła się na jej widok promiennie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lily! Och. Wybacz ten bałagan – wskazała na porozrzucane rzeczy.
- Po prostu odczułam nagłą potrzebę odświeżenia mojej szafy i
jakichś zmian.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Evans
spojrzała na jej zarumienioną twarz. Od razu przyszło jej na myśl,
że pewnie znów jest z Ithanem – stąd ten dobry humor.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przysiadła
na swoim łóżku, spoglądając jak Dorcas przerzuca kolejne rzeczy
z jednej kupki na drugą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak
tam z Ithanem? - spytała w końcu, nie mogąc wytrzymać z
ciekawości. Meadowes na chwilę znieruchomiała, a potem podniosła
wzrok na Lily, uśmiechając się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zerwaliśmy – powiedziała w końcu. - Na dobre.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
popatrzyła na nią wielkimi oczami. Taki scenariusz w ogóle nie
przyszedł jej na myśl, gdy zobaczyła Dorcas w takim humorze. W
takiej sytuacji spodziewałabym się raczej tony zużytych chusteczek
higienicznych, kilogramów zjedzonej na osłodę czekolady...
Wszystkiego, ale nie tego! Dorcas wcale nie zwróciła uwagi na jej
skonfundowaną minę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przemyślałam wszystko i... Nie było to łatwe – w jej oczach
pojawił się blask smutku, jednak starała się uśmiechać. Lily
zobaczyła, że ciężko jej było podjąć tę decyzję. - Ale
doszłam do wniosku, że Ithan nie jest dla mnie właściwą osobą.
Nie byłam przy nim sobą. Przeglądając stare zdjęcia zdałam
sobie sprawę, że gdzieś zgubiłam to, na czym kiedyś mi zależało.
I przyjaciół.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzała
na Lily przepraszająco. Evans podeszła do niej i przytuliła ją
mocno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och, Dorcas.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Meadowes
odwzajemniła uścisk, a w jej oczach pojawiły się łzy. Po chwili
odsunęły się od siebie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mówmy już o tym. Proszę – zarządziła w końcu Dorcas dziarskim
tonem. - Lepiej powiedz mi, co wprawiło cię w taki dobry humor nim
tu weszłaś.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
zaśmiała się głośno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och, po prostu w bardzo satysfakcjonujący sposób dałam Jasonowi
kosza. - Uśmiechnęła się łobuzersko, mówiąc te słowa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dorcas
wciągnęła gwałtownie powietrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
co ty! - spojrzała na nią wielkimi oczami. - Musisz mi wszystko po
kolei opowiedzieć!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
zmierzał spokojnym krokiem w stronę swojego pokoju wspólnego, nie
zdając sobie najmniejszej sprawy, że jest śledzony. Wszedł w
boczny korytarz, by skorzystać ze skrótu, gdy silna dłoń chwyciła
go za kark. Poczuł jak zimne, niewidoczne więzy oplatają jego
ciało. Nie mógł się nawet poruszyć, a krzyk zamarł mu w gardle.
Po chwili stanął przed nim wysoki, szczupły Ślizgon.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Regulus
patrzył na niego z politowaniem. Taki dobry szpieg, a tak łatwo dał
się podejść. Wyciągnął z kieszeni niewielki przedmiot i
podstawił przed nos Benowi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
twoje? - warknął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
zobaczył notesik, który zgubił, podczas ich ucieczki w lochach.
Poczuł jak oblewa go zimny pot. Czyżby się dowiedzieli, że to on?
Poczuł jak rozluźniają mu się mięśnie karku, żeby swobodnie
mógł poruszyć głową. Regulus przystawił mu różdżkę do
gardła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Twoje? Odpowiadaj!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
kiwnął głową. Black zabrał różdżkę, zadowolony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Świetnie – różdżka ponownie znalazła się przy gardle
chłopaka. - Byłeś sam?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>O nie, Susan!</i>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Za
wszelką cenę musiał ją chronić. Zapamiętale pokiwał głową.
Poczuł jak różdżka wbija się mocniej jego gardło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Na
pewno?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ponownie
pokiwał głową. Regulus patrzył na niego uważnie. W końcu
odsunął różdżkę. Odwrócił się na pięcie by zrobić kilka
kroków. Potem odwrócił się nagle.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Obiliviate!</i>- syknął
i zaklęcie uderzyło w pierś Bena. Chłopak przewrócił się na
ziemię. Regulus zwolnił więzy, włożył mu do kieszeni notes i
odszedł, pozostawiając nieprzytomnego chłopaka u stóp schodów.</div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-21810869695258359662010-06-26T12:34:00.000+02:002017-03-17T18:08:24.424+01:00Rozdział 39: Odnaleziony<div style="text-align: justify;">
Ben był absolutnie
pewien, że za chwilę spadnie. Ba! Był pewien, że widok,
rozpościerający się przed jego oczami, jest ostatnim jaki ogląda
w życiu.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ben! Przestań się
bać! Naprawdę nie jesteś wysoko! - Chłopak ostrożnie skierował
wzrok w dół, zauważając, że znajduje się ledwie kilka cali nad
głową Susan. Dziewczyna wyszczerzyła do niego zęby, podnosząc
jednocześnie rękę. Miotła, leżąca przy jej stopach posłusznie
uniosła się do jej dłoni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Gotów, żeby wzbić
się trochę wyżej?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben przełknął ślinę,
próbując opanować paraliżujący go strach. Nie miał pojęcia
dlaczego dał się jej namówić, na ten bzdurny pomysł. Chyba nie
spodziewał się, że będzie to tak trudne i niebezpieczne. Pamiętał
swój pierwszy lot na miotle, gdy uniósł się na wysokość ledwie
pięciu stóp, po czym ze strachu nie potrafił nad nią zapanować.
Biedny nauczyciel musiał z asystą dwóch uczniów ściągać go na
dół, ponieważ Fenwick tak kurczowo chwycił się miotły, że za
nic nie potrafił jej puścić, a co dopiero przejść z niej na inną
miotłę. Misja ratunkowa trwała dobre dwadzieścia minut. Ben
potrząsnął głową, odpędzając odległe wspomnienia. Rozejrzał
się. Nawet nie zauważył, że Susan już dawno wzbiła się w
powietrze i robi teraz wokół niego zgrabne pętle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dalej, Ben! Nie myśl o
tym! Po prostu daj się ponieść! - Uśmiechnęła się do niego
zachęcająco, zatrzymując się pół długości miotły od niego.
Ben spuścił wzrok na swoje dłonie, kurczowo zaciśnięte na rączce
miotły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie ma się czym
stresować – powiedziała łagodnie Susan przybliżając się do
niego kilka cali, by po chwili znów się oddalić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben zawziął się w
sobie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W książkach to
wszystko wygląda prościej. Każdy po prostu... Wskakuje i leci.
Jakby nie wiedział, że jeśli tylko się puści... To pewnie już
nigdy więcej nie poleci – mruknął, przechylając się lekko w
prawo. Miotła posłusznie zrobiła delikatny zwrot. Stock
przechyliła głowę, uśmiechając się zawadiacko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Och – zaśmiała się.
- Oni doskonale o tym wiedzą. Tylko przeważnie właśnie to jest
najlepsze. - Zakręciła kolejną pętlę nad nim. - Ten dreszczyk
emocji!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben zauważył błysk
radości w jej oczach. Zarumienione policzki i rozwiane włosy. Na
miotle wyglądała tak naturalnie. Jakby się na niej urodziła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Pchnięty nagłym
impulsem, po prostu wzbił się wyżej. Sam nie wiedział jak to
zrobił – było to w pewnym stopniu automatyczne. Pęd powietrza
rozwiał mu włosy. Szalik łopotał za nim jak peleryna. Dopiero po
chwili zdał sobie sprawę, że głośno się śmieje. Ostrożnie
spojrzał w prawo, gdzie dostrzegł Susan, która właśnie go
wyprzedzała, uśmiechając się radośnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle zdał sobie sprawę,
że nie pomyślał o jednej, bardzo istotnej rzeczy. Starał się nie
patrzeć w dół, gdzie ziemia był stanowczo zbyt daleko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Susan! Jak się
hamuje?!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- <i>B.O.F</i>. Kto to
może być? - Regulus chodził po dormitorium Severusa, zastanawiają
się na głos. Snape siedział na swoim łóżku, porządkując nową
porcję suszonych składników na eliksiry i spoglądał na niego
kątem oka. Zacisnął usta w wąską linię, próbując trzymać
nerwy na wodzy. Skąd ma wiedzieć, kim jest cholerny „B.O.F.”?!
Nie jest chodzącym spisem uczniów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mam pojęcia –
odparł w końcu sucho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Może w bibliotece jest
jakaś lista uczniów, jak myślisz? - Black spojrzał na niego
pytającym wzrokiem. Severus westchnął.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jak nie pójdziesz, to
się nie dowiesz.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Masz rację.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ledwo wypowiedział te
słowa, trzasnęły drzwi i Severus został sam. Odłożył suszone
liście mandragory na bok i przyłożył dłonie do skroni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Czasem mam tego
wszystkiego dość... - mruknął pod nosem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szelest suchego
pergaminu rozlegał się wokół. Zapach zaschłego atramentu i
kruszących się starych ksiąg był dla Lily jednym z uroków
biblioteki. Spojrzała na piętrzące się przed nią książki i
zwoje pergaminu i mimo że tak lubiła atmosferę biblioteki, poczuła
straszną niechęć. Kolejne długie wypracowanie z transmutacji –
powoli już była tym zmęczona. McGonagall odkąd wróciła,
niesamowicie ich męczyła. O ile to możliwe, była jeszcze bardziej
oschła i niedostępna niż zwykle. Czasem można było zobaczyć na
jej twarzy smutek, jednak były to tylko przebłyski, które bardzo
szybko znikały.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily przeniosła wzrok
na Dorcas siedzącą naprzeciwko niej. Uśmiechnęła się na widok
jej miny. Dziewczyna siedziała, wpatrując się tępo w jeden punkt
stołu, a przed nią leżały otwarte podręczniki do zielarstwa. Był
to przedmiot, któremu ostatnio Dorcas poświęcała bardzo dużo
czasu. Evans domyślała się, że przeraziły ją wieści o tym jak
trudno jest dostać się do szkoły magomedyków, a także na
późniejsze praktyki. Gdyby gorzej wypadła na testach, mogłaby
potem nie dostać praktyk u Munga, o których tak marzyła. I mimo że
miała do nich jeszcze rok czasu, wzięła się porządnie za
nadrabianie wszelkich zaległości i poznawanie nadprogramowych
treści. Lily pokręciła głową. Przez ostatnie pół roku jej
przyjaciółka bardzo się zmieniła. I trudno powiedzieć, czy
wyszło jej to na lepsze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Z żywiołowej i
wygadanej, czasem pyskatej dziewczyny, stała się o wiele bardziej
ułożona i spokojna. Rzadko zdarzały się jej dawne ataki śmiechu
i głupie żarty. O wiele rzadziej żartowała z huncwotami i
spędzała czas z dziewczynami. Odkąd była z Ithanem, stała się
jakby tłem dla niego. Dla jego „wspaniałej” osobowości, jego
przyjaciół i jego sukcesów.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily wcale nie
twierdziła, że Ithan nie był sympatyczny, ale tłamsił Dorcas. A
ona dopasowała się pod niego. Lily nigdy do końca nie odgadła, co
przyjaciółka czuje do swojego chłopaka. Miłość? A może po
prostu zwykłe poczucie bezpieczeństwa? Mimo tego, że strasznie ją
irytował, nadal z nim była. Evans nie potrafiła tego rozgryźć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nawet teraz, po zerwaniu
z Ithanem, Meadowes nie zmieniła się. Chyba jeszcze bardziej się
zamknęła. Lily miała nadzieję, że może wróci dawna, roześmiana
Dorcas, niestety, tak się nie stało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zdecydowanym ruchem
oderwała kawałek pergaminu i nabazgrała na nim szybko kilka słów.
Podniosła różdżkę i przeniosła zwitek przed nos przyjaciółki.
Ta zamrugała gwałtownie i nieprzytomnym spojrzeniem zmierzyła
lewitujące zawiniątko. Chwyciła je niepewnie, przenosząc wzrok na
Lily, która uśmiechała się do niej kącikiem ust. Szybko
rozwinęła wiadomość i przeleciała wzrokiem tekst. Uśmiechnęła
się, spojrzała na Lily i kiwnęła głową. Evans z radością
zatrzasnęła książkę do transmutacji. Dorcas także zaczęła się
zbierać, gdy wysoki chłopak wyrósł przy nich jak spod ziemi.
Meadowes zesztywniała, a Lily w momencie wiedziała, że właśnie
uzgodniony wypad na czekoladę do kuchni został odwołany.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ithan położył dłoń
na ramieniu dziewczyny.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Dostałaś mój list?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dorcas kiwnęła głową,
podnosząc na niego niepewny wzrok. Ithan uśmiechnął się do niej
lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To dobrze. Możemy
porozmawiać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jasne – Dorcas niemal
natychmiast wstała, chwytając nieporadnie książki i pergaminy,
gnąc je przy tym lekko. Nagle jakby coś sobie przypomniała, bo
spojrzała ze przestrachem na Lily. Ta jednak tylko kiwnęła głowa,
na znak, że nie ma problemu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dwójka szybko opuściła
bibliotekę, śledzona uważnym spojrzeniem Evans.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Co z nią do cholery
jest?!</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Regulus
szybkim krokiem doszedł do biblioteki. Już sięgał ręką do
klamki, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie o milimetry mijając
jego twarz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och. - Wysoki blondyn stanął w progu i spojrzał na niego z ukosa.
- Uważaj jak chodzisz.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black
wyprostował plecy i spojrzał na niego z irytacją. Kątem oka
dostrzegł ciemnowłosą dziewczynę, stojącą za jego plecami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Sam
uważaj jak chodzisz. Mogłeś mi przywalić tymi drzwiami. Wyluzuj
trochę, bo za bardzo spięty jesteś – powiedział lekko
protekcjonalnym tonem, spoglądając na niego wrogo. Spieszył się,
a temu lalusiowi zachciało się kłótni. Mięśnie chłopaka
naprężyły się. Regulus uśmiechnął się pod nosem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ithan... - Dziewczyna stojąca za nim, położyła mu rękę na
ramieniu. - Uspokój się.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chłopak
w momencie jakby oklapł. Bez słowa odsunął się i zrobił
Ślizgonowi przejście. Regulus rzucił mu pogardliwe spojrzenie,
mijając go. Drzwi zamknęły się za nim cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Biblioteka
pełna była uczniów. W różnym wieku, zarówno z pierwszych klas,
jak i ostatnich. Black spoglądał uważnie na twarze osób
siedzących najbliżej niego, zastanawiając się, czy jest wśród
nich ich szpieg. Nikt nie zwrócił na niego specjalnej uwagi, więc
skierował się powolnym krokiem między regały w poszukiwaniu
potrzebnych informacji.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dobre
dwadzieścia minut krążył po różnych działach, poszukując
czegoś, co byłoby w stanie mu pomóc. Jednak póki co odnalazł
jedynie działy naukowe, historyczne – tam raczej nie znajdzie
aktualnej listy uczniów. Powinien chyba bardziej odnaleźć coś w
stylu kroniki szkoły. W końcu zrezygnowany postanowił pójść do
bibliotekarki. Doszedł nawet do wniosku, że był głupi nie idąc
do niej wcześniej – co jest dziwnego w tym, że ktoś chciałby
obejrzeć kronikę swojej szkoły? Na przykład w celu wykonania
projektu na Historię Magii, czy cokolwiek innego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szybkim
krokiem przemierzył bibliotekę i stanął przed biurkiem
bibliotekarki. Wychudła kobieta zmierzyła go spojrzeniem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W
czym mogę pomóc?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Szukam kroniki szkoły. Jak najbardziej aktualnej – odparł
chłopak, przypominając sobie ich spotkanie między regałami, kilka
miesięcy temu. Był pewien, że kobieta nie może go pamiętać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Bibliotekarka
westchnęła ciężko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Moment – powiedziała, wychodząc zza lady i znikając między
najbliższymi regałami. Po chwili wróciła, tachając przeogromne
tomisko. Z wysiłkiem położyła je na biurku i spojrzała na niego
zmęczonym wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Jeśli uda się tam panu cokolwiek znaleźć, to proszę bardzo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dlaczego miałoby się nie udać? - spytał Regulus, przysuwając do
siebie księgę. Kobieta uśmiechnęła się lekko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Niech pan zajrzy do środka, to się pan przekona.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Black
posłusznie podniósł okładkę, przewrócił kilka kartek w
poszukiwaniu spisu treści, jednak nic takiego nie było. Zerknął
na jeden z nagłówków. „<i>Mroźna zima roku 1878”,</i>
przewrócił kilka kartek, by odnaleźć „<i>Jeden z najlepszych
meczów Quidditcha! - kwiecień 1935”, </i>a dalej „<i>Młodzi
mistrzowie eliksirów – 1923”. </i>Pod spodem widniało wyblakłe
zdjęcie czwórki uczniów, stojących nad wielkimi kotłami. Regulus
patrzył na to ze zdziwieniem. W końcu zatrzasnął książkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Gdzie tu jakaś chronologia? - spojrzał w końcu na bibliotekarkę,
która cały czas go obserwowała. Kobieta zaśmiała się cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
nie wszystko. Proszę teraz otworzyć te książkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Regulus
posłusznie podniósł okładkę po raz drugi. Jak duże było jego
zdziwienie, gdy zamiast „<i>Mroźnej zimy roku 1878”</i>,
spojrzał na „<i>Wielki Bal Międzynarodowy 1966”.</i> Zamrugał
kilkakrotnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
to ma znaczyć? - Podniósł wzrok na bibliotekarkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nowy pomysł profesora Dumbledore'a – odparła zmęczonym głosem
kobieta. - Aby każdy, kto czegoś tu szuka, za każdym razem
znajdował co innego, i żeby <i>przeglądanie tej książki, było
fascynującą podróżą przez historię – </i>zacytowała. - Tylko
nie wiem jak to ma pomóc znaleźć komuś konkretne przydatne
informacje – westchnęła. - A teraz proszę już mi to stąd
zabrać, mam inne rzeczy na głowie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Regulus
wziął książkę w obie ręce i powędrował do najbliższego
stolika. Westchnął ciężko, siadając. To będzie długie
popołudnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nigdy, przenigdy, nie dam ci się już na nic namówić!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
siedział na ziemi, próbując się uspokoić. Spoglądał ze złością
na Susan, która stała nad nim i szczerzyła wesoło zęby.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Przecież ci się podobało! Widziałam jaki byłeś zadowolony –
zaprotestowała. - Nie przesadzaj, dalej będzie już tylko lepiej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
pomasował kostkę, na którą upadł, zeskakując z miotły.
Niestety, nie potrafił zahamować, a Susan była zbyt daleko by mu
pomóc, gdy nagle zrobiło mu się zbyt niedobrze, żeby lecieć
dalej. Dlatego obniżył lot najbardziej jak umiał i... Po prostu
zeskoczył na ziemię. Miotła uleciała jeszcze kawałek, aż w
końcu wbiła się w odległe, obite miękkim pluszem barierki boiska
do quidditcha.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
będzie żadnego następnego razu! O wiele bardziej lubię zacisze
biblioteki, czy mojego dormitorium i dobrą książkę w ręce –
mruknął, powoli podnosząc się na nogi. Gdy wstawał z kieszeni
wysunął mu się niewielki notesik i upadł na ziemię. Susan
podniosła go szybko i podała mu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Upuściłeś.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ben
wziął go ode niej prędko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Och, dzięki – odetchnął z ulgą. - Nie chciałbym zgubić
kolejnego. Tamten zgubiony wtedy w lochach i tak był zbyt dużą
stratą. Już nigdy nie uda mi się w pełni odtworzyć moich przygód
Maga Reweriada. - Posmutniał. Susan poklepała go po ramieniu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
martw się, napiszesz je jeszcze lepiej. I teraz będziesz mógł go
wsadzić na miotłę, bo już wiesz jak to jest! - Uśmiechnęła się
szeroko. - I będziesz wiedział jeszcze lepiej, gdy pojutrze znowu
się ze mną przelecisz. - Mrugnęła do niego okiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Susan! - Ben spojrzał na nią ze złością, jednak kąciki jego ust
uniosły się w mimowolnym uśmiechu. - Ile razy mam ci powtarzać,
że <i>nie będzie</i>, żadnego następnego razu! Nigdy więcej nie
wsiądę na miotłę!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Lily
siedziała razem z Ann i Martą w pokoju wspólnym. Zgodnie
postanowiły zrobić sobie dzisiaj wolne. Ann tasowała po raz
kolejny talię do Eksplodującego Durnia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Mówisz, że Dorcas i Ithan chyba się pogodzą? - spytała,
spoglądając na Lily uważnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ithan wspominał coś o jakimś liście. Poza tym był bardzo miły.
Możliwe, że na to się zanosi – powiedziała Lily, zerkając w
stronę dziury pod portretem. Wciąż czekała na powrót Meadowes.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
wiem czy wyjdzie z tego coś dobrego. Mi ten związek wydawał się
bardzo toksyczny dla niej – powiedziała Marta, przygryzając
wargę.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ann
wzruszyła ramionami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie
mamy na nią wpływu, musi sama wiedzieć z czym jej dobrze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przejście
pod portretem otworzyło się, a Lily od razu spojrzała tam z
nadzieją, licząc, że zobaczy Dorcas, jednak najpierw dostrzegła
tylko rozczochraną czuprynę Jamesa Pottera. Zaraz za nim wtoczyli
się Remus i Syriusz. Po chwili przejście pod portretem otworzyło
się ponownie i wszedł Peter. Dołączył szybko do pozostałej
trójki. Chłopcy rozmawiali między sobą, bardzo z siebie
zadowoleni, jakby knuli jakiś przezabawny żart. Marta uśmiechnęła
się na widok tak radosnego Remusa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ciekawe co też oni znowu knują – mruknęła pod nosem Ann, kręcąc
głową. Po chwili huncwoci zakończyli swoje tajemnicze obrady i
podeszli do dziewcząt. Remus przysiadł na podłokietniku fotela
swojej dziewczyny i objął ją ramieniem. Johnson wtuliła się w
niego uśmiechając się radośnie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Możemy się do was dołączyć? – spytał Syriusz, spoglądając
na talię w ręku Williams. Dziewczyna spojrzała na swoje
towarzyszki.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Mogą? - spytała, uśmiechając się lekko. Lily zagryzła wargę
udając, że się zastanawia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Myślę, że...
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No
Evans, nie bądź taka .– James spojrzał na nią z uśmiechem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Myślisz, że samym uśmiechem przekonasz mnie do zmiany zdania? -
spytała przekornie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Skoro tak nalegasz – powiedział James, znudzonym tonem
przewracając oczami i złożył na jej policzku pocałunek. Wszyscy
zamarli w oczekiwaniu na reakcję Evans. Jeszcze rok temu skończyłoby
się to czerwonym od uderzenia śladem na policzku Jamesa. Ta jednak
tylko spojrzała na niego z ukosa.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dobrze, że nie widziała tego twoja dziewczyna – powiedziała,
uśmiechając się lekko, a James zaczerwienił się lekko. Lily
westchnęła. - Ale dobra, niech grają.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ann
odetchnęła z ulgą i zaczęła rozdawać karty.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Być
może w innej sytuacji ta <i>podróż przez historię</i>, byłaby
całkiem ciekawa, jednak teraz Regulus naprawdę nie miał siły
przeglądać tego wszystkiego. Zależało mu na konkretnych
informacjach. A gdy próbował oszukiwać, omijając po kilka stron,
książka mieszała się na nowo. Dlatego musiał zmieniać kartka po
kartce. W jego głowie pojawiało się mnóstwo nowych nazwisk,
wydarzeń. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile ciekawych rzeczy
wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch wieków w Hogwarcie. Nawet
nie zauważył, gdy do jego stolika ktoś się przysiadł. Podniósł
wzrok i napotkał zimne spojrzenie Avery'ego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Znów odzywa się w tobie sentymentalizm – zauważył kpiącym
głosem. - Kronika szkoły? - zerknął mu przez ramię. - Takie
głupoty. Zajął byś się czymś przydatnym.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Regulus
zmierzył go wzrokiem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Każdy zajmuje się tym, na co ma ochotę. Odwal się – przewrócił
następna kartkę i zagłębił się opisie festynu letniego, który
odbył się dobre pięćdziesiąt lat temu. Avery przybliżył się
do jego ucha.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dowiem się co knujesz, Black. Twoja nagła przyjaźń ze Snapem nie
uszła mojej uwadze – syknął mu do ucha. - Mam cię na oku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
tych słowach wstał i wyszedł z biblioteki. Regulus poczuł jak
zimny dreszcz przebiega mu po karku. Wziął głęboki oddech i
skupił się ponownie na książce. Musiał się spieszyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W
kwaterze głównej Zakonu Feniksa panował półmrok. Ciężką ciszę
unoszącą się w powietrzu przerywały tylko sporadyczne bulgoty w
rurach. Alastor Moody siedział przy stole, trzymając w zębach
starą, drewnianą fajkę. Kłęby szarego dymu unosiły się wokół
jego głowy, spowijając wszystko w ciemnej mgle. Tylko blask jego
oczu przebijał się przez ten mrok. Ciche kroki na schodach rozległy
się nagle i w drzwiach kuchni stanęła wysoka postać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Aberforth – mruknął Alastor, nawet na niego nie patrząc. - Miło,
że wpadłeś. - Zwrócił na niego spojrzenie swoich ciemnych oczu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wysoki
siwowłosy mężczyzna zrobił kilka kroków i usiadł na jednym z
koślawych krzeseł. Lekki wąs widniał pod jego nosem. Miał jasną,
poharataną zmarszczkami zmartwienia twarz. Ciemne cienie widniały
pod jego oczami. Westchnął ciężko.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Albus prosił, żebym się tu pojawił. Zresztą już dawno chciałem
zgłosić kilka ważnych spraw.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zauważyłeś coś nowego w Hogsmeade? - Moody wyprostował się na
krześle.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Aberforth
kiwnął głową.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Niestety.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mężczyzna
oparł głowę na dłoni, marszcząc czoło. Moody spoglądał na
niego uważnie, wydmuchując coraz to nowe kłęby dymu. Duży,
posrebrzany zegar, wiszący nad komodą tykał głośno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle
zielony ogień buchnął w wygasłym kominku i w palenisku
zmaterializowała się wysoka, barczysta postać. Mężczyzna
otrzepał się z popiołu i wyszedł ostrożnie na środek kuchni. W
jego ruchach dało się wyczuć niepewność, strach, a także pewną
wymuszoność. Moody opuścił fajkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Robercie... - zaczął, pragnąc zwrócić jego uwagę. Chłopak
przystanął i spojrzał na niego spod brwi. Niepewnie podniósł
różdżkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Alastorze... - powiedział łamiącym się głosem. W jednym momencie
Aberforth zrozumiał co się dzieje. Puste i matowe oczy Roberta
wpatrywały się w Moody'ego z dziwnym lękiem. Dumbledore zsunął
się z krzesła, robiąc kilka kroków w tył by ukryć się w kącie.
Prawa ręka niemal bezwiednie szukała różdżki w kieszeni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Robert
wycelował w Moody'ego, który trwał w bezruchu jakby nie wiedząc
co się dzieje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Avada...</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Drętwota!</i> - strumień fioletowego światła ugodził Roberta
w pierś, rzucając go na podłogę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
* * *</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmęczone
palce przewracały kolejne strony grubej księgi. Nazwiska mieszały
się w głowie Regulusa. Kolejne daty, miejsca, wydarzenia. Bale,
konkursy, mecze, egzaminy. Setki dawno zapomnianych twarzy
uwiecznionych na ruchomych fotografiach. Nagle zamarł. Przeczytał
po raz kolejny nagłówek, na który natrafił. Zamrugał, nie
wierząc własnym oczom. Data wpisu pokazywała zeszłoroczny
czerwiec.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
„<i>Uczeń
szkoły zwycięzcą literackiego konkursu organizowanego przez
Proroka Codziennego.”</i> Pod spodem widniało zdjęcie pulchnego,
barczystego chłopaka z burzą loków na głowie. Regulus wstrzymał
oddech, czytając podpis pod zdjęciem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Beniamin
Oliver Fenwick z pucharem</i>.</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Znalazł.
B.O.F.</div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-65202588552307950322010-06-26T12:20:00.000+02:002017-03-17T18:09:32.866+01:00Rozdział 38: Na tropie pochopnych decyzji<div style="text-align: justify;">
Wiatr wdzierający się
przez otwarte okno Pokoju Wspólnego poruszał lekko spłowiałą,
bordową zasłoną. Jasne promienie słońca oświetlały delikatnie
mieniące się w powietrzu drobinki kurzu, które w tej chwili
wyglądały nad wyraz magicznie. Syriusz lekko zdenerwowany zerknął
na zegarek, odliczając ostatnie sekundy do rozpoczęcia zajęć.
Zaklęcia zaczynały się dokładnie za trzy... dwa...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Odetchnął lekko,
sięgając jednocześnie po postrzępioną torbę leżącą przy jego
nogach. Przerzucał kolejne teczki i rolki pergaminu, aż natknął
się tę, której szukał. Rozwinął ją z niepewną miną. Zagryzł
z niepokojem wargę, spoglądając na papier zapisany jedynie w
jednej trzeciej. To z tego powodu postanowił nie iść dzisiaj na
zaklęcia. <span style="color: black;">Ostatnio czuł, że traci nad
wszystkim kontrolę. Na nowo rozpoczęte treningi, mnóstwo zadań
domowych, sprawdzianów, wypracowań. Wciąż tylko brakowało mu
czasu. Oczywiście – rok temu brak wypracowania z zaklęć nie
byłby wystarczającym powodem do opuszczania ich. Niestety –
łagodny niegdyś Flitwick stał się ostatnio niezwykle nerwowy i
drażliwy. Każde, nawet najmniejsze niedociągnięcie karał
dodatkową pracą domową z trudnych, nieznanych nikomu zagadnień.</span><span style="color: #00ae00;">
</span>Dlatego Syriusz zdecydował się opuścić zajęcia – żeby
nie zarobić kolejnej pracy domowej, Merlin jeden wie z jakich
zagadnień – i bez tego miał zbyt mało czasu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przez dobre piętnaście
minut wczytywał się w opis Uroków Nadsferowych, próbując coś z
tego zrozumieć, oraz pojąć „delikatną, jakże słabo
wykrywalną” ich różnicę ze Sferowymi. Po kolejnych pięciu
minutach poczuł, że dłużej nie da rady. Lekko zdenerwowany
podszedł do okna, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Jego wzrok
zatrzymał się dłużej na odległej tafli jeziora. Lustro wody
pełne było drobnych rys, spowodowanych delikatnymi powiewami
wiatru. Lekko zieleniejące się błonia dawały ukojenie i
pozawalały jego myślom rozbiec się w różnych kierunkach.
Odpoczywał. Ciepłe promienie słoneczne oświetlały jego twarz,
wydobywając z czarnych włosów brązowe refleksy. Zapatrzył się
na widniejące w oddali bramki do quidditcha i nagle bardzo zapragnął
wzbić się w przestworza, zapomnieć o wszystkim i po prostu dać
się ponieść.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety chłodna
rzeczywistość wróciła do niego już po chwili, gdy tylko odwrócił
się od okna i spojrzał na czekające na niego podręczniki z
zaklęć<span style="color: black;">. Zrobił kilka niezbyt
entuzjastycznych kroków w stronę swojego fotela, gdy kawałek dalej
dostrzegł kogoś, kogo najmniej spodziewał się tu spotkać o tej
porze. Podszedł niepewnie, zastanawiając się co powiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hej – powiedział, robiąc kolejnych kilka niepewnych kroków. –
Czyżbyś też zrezygnowała dziś z zajęć? – zagadnął
przyjaźnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
podniosła wzrok znad podręcznika, spoglądając na niego ze
zdziwieniem. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, jednak
Syriusz nie zauważył blasku uśmiechu w jej oczach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć – odparła zdawkowo. – Nie, nie zrezygnowałam. Nigdy nie
chodziłam z wami na zaklęcia w środy – powiedziała, spoglądając
na niego z ukosa. – W te dni zawsze mam rano dodatkowe zajęcia z
zielarstwa, które dzisiaj mi wypadły, nawiasem mówiąc. Flitwick
przeniósł mnie do popołudniowej grupy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ach – mruknął Syriusz z zakłopotaniem. Spuścił wzrok na swoje
dłonie. Ciężka cisza przerywana tylko skrzypieniem pióra Dorcas
zawisła między nimi. Black zerknął niepewnie na Meadowes. Jej
blada cera wyglądała niezdrowo, oczy były lekko zaczerwienione i
zapuchnięte, jednak niezłomnie robiła notatki na marginesie
podręcznika. Nagle podniosła na niego lekko poirytowany, ale i
zaciekawiony wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co się tak gapisz, Black? – spytała swoim dawnym, zaczepnym
tonem. Usta Syriusza rozciągnęły się w mimowolnym uśmiechu,
jednak między brwiami pojawiła się pojedyncza zmarszczka.<br />- Co,
już nie można cię poobserwować, Meadowes? – zapytał
zadziornie. Jednak po chwili spoważniał. – Zastanawiam się tylko
czy wszystko w porządku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
szybko odwróciła wzrok, a uśmiech znikł z jej twarzy. W końcu
podniosła głowę, napotykając jego zatroskane spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja... – zamilkła. – Tak – odparła w końcu. – Dlaczego
miałoby nie być w porządku? – Spuściła wzrok z powrotem na
podręcznik, zrywając kontakt wzrokowy. Syriusz zakłopotany
odwrócił wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście. – Nagle ciche pukanie rozległo się w pokoju.
Niewielka szkolna sowa przysiadła na parapecie. Black podniósł się
z fotela i podszedł do okna. Sowa wleciała do pomieszczenia i
upuściła list na stolik między ich fotelami. Syriusz sięgnął po
niego ręką, jednak zamarł w połowie drogi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To do ciebie – mruknął, opadając na czerwone, wysiedziane na
poduszki. Meadowes zaskoczona spojrzała na litery wypisane czarnym
atramentem na pomarszczonej kopercie. Od razu rozpoznała pismo. W
jednej chwili jej oczy pojaśniały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och... – mruknęła, zagłębiając się w treść listu. Na jej
ustach pojawił się lekko dostrzegalny uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
Snape zawsze sądził, że emocje mają swoje zapachy. Po wielu
godzinach spędzonych nad cynowym kotłem, litrach uwarzonych
eliksirów, a także wielu porażkach – był tego pewien. Dlatego
teraz, gdy poczuł w powietrzu ciężką, dziwnie lepką woń,
wiedział, że to woń strachu. Strachu, który czai się pod skórą,
gdy nie zdajesz sobie z tego najmniejszej sprawy. Który ściska
żołądek, sprawia, że dłonie pokrywają się cienką warstewką
potu, a serce nie wiadomo dlaczego łomocze w piersi. Stalowoszare
zimne oczy patrzyły na niego z chłodną kalkulacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc? – Lucjusz Malfoy przetoczył wzrokiem po kręgu
zgromadzonych wokół niego osób. – Macie jakieś wiadomości?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
podążył za jego wzrokiem wwiercającym się w Mulcibera i
Regulusa. Młody Black utkwił spojrzenie w swoich nagle najwyraźniej
nad wyraz interesujących stopach. Malfoy prychnął z pogardą,
przenosząc wzrok na Severusa. Jego spojrzenie złagodniało lekko, a
w oku pojawił się błysk nadziei.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Snape?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ślizgon
przechylił lekko głowę, jakby się zastanawiając.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Z tego co wiem, Gryfoni dość mocno przeżywają artykuły
publikowane w Proroku. Robią się nerwowi. Zwłaszcza kilku...
Podejrzewam, że mogą mieć jakieś związki z organizacją
Dumbledore’a.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lucjusz
pokiwał z zadowoleniem głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Miej ich na oku. Czarny Pan od dawna podejrzewa, że Dumbledore
rekrutuje uczniów, nie wiemy jednak których lat. I kiedy. Na jakiej
zasadzie ich selekcjonuje. Mulciber... – zwrócił spojrzenie na
tęgiego kapitana drużyny domu węża. – Miałeś mieć oko na
gabinet dyrektora. Zauważyłeś coś?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mulciber
przygryzł lekko wargę, zastanawiając się. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dumbledore ostatnio rzadko bywał w gabinecie. Przejął obowiązki
profesor McGonagall, gdy...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ach tak... – zamruczał jakby do siebie Malfoy, a na jego ustach
pojawił się pełen złośliwości uśmiech. Severus przyjrzał mu
się – był pewien, że Lucjusz maczał palce w tragicznej śmierci
męża McGonagall. Włoski na karku stanęły mu dęba.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
... Ale zauważyłem, że ostatnio Dumbledore dość często odwiedza
Slughorna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lucjusz
prychnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Stary ślimak jest nieszkodliwy. Jednak nie przerywaj obserwacji,
Czarny Pan jest ciekaw każdego ruchu tego starego dropsa. –
Odetchnął głębiej, wyraźnie nad czymś się zastanawiając. W
końcu spojrzał na nich poważnie. – Nie będę ukrywał, że
mieliście dziś stanąć przed obliczem Lorda. Jednak pewne
delikatne sprawy wymagały jego natychmiastowej reakcji. Następnym
razem dostąpicie tego zaszczytu. Obyście mieli mu więcej do
zakomunikowania niż mnie dzisiaj. Czarny Pan nie lubi lenistwa. –
Rzucił im ostatnie, ostre spojrzenie, ledwo dostrzegalnie kiwnął
głową Snape’owi i wzbijając w powietrze poły swego ciemnego
płaszcza opuścił ciemny, wilgotny zaułek, w którym się
spotkali. Martwa cisza zawisła w powietrzu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
pierwszy ruszył w stronę zamku. Szybko jednak dosłyszał kroki tuż
za swoimi plecami. Regulus zrównał się z nim z prawej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Severusie, myślałem nad naszym zadaniem w bibliotece – zaczął
ostrożnie. Snape przeniósł na niego chłodne spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I do jakich wspaniałych wniosków doszedłeś, że postanowiłeś
się nimi ze mną podzielić? – spytał oschle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zastanawiałem się nad nim ostatnio i sądzę, że jest bardziej
skomplikowane niż zakładaliśmy. To co Czarny Pan przekazał jest
zbyt ogólnikowe. Dział się zbyt duży, ksiąg jest zbyt wiele...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
nie odpowiedział mu, przetwarzając w myślach jego słowa. Dział
ksiąg zakazanych był ogromny, liczba tomów niezliczona. A
wydarzenia związane ze niezidentyfikowanymi szpiegami dodatkowo
utrudniała sytuację.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szli
powoli błotnistą drogą w stronę zamku, a chłodny wiatr, mimo
jasnego słońca świecącego nad ich głowami, wdzierał się im pod
kołnierze płaszczy. Regulus czekał cierpliwie. Snape rzucił na
niego kątem oka, patrząc z uznaniem. Młody Black potrafił
cierpliwie czekać. Czasem był trochę w gorącej wodzie kąpany,
ale tą dużą cierpliwością różnił się od swojego starszego
brata, który przeważnie najpierw robił, potem myślał. Dłonie
Severusa zacisnęły się a pięści na samą myśl o Syriuszu. Przed
oczami przeleciało mu wiele obrazów z przeszłości. Jak dokuczał
mu, wyśmiewał, robił z niego pośmiewisko. Czuł narastającą w
nim złość, więc gdy Regulus cicho wymówił jego imię, odwrócił
się do niego z wściekłością w oczach. Reg przystanął na
chwilę, jednak Snape już po chwili uspokoił się. Na jego twarz
wróciła kamienna maska spokoju. Black spoglądał na niego z
wyczekiwaniem.<br />- Porozmawiamy wieczorem. Muszę to przemyśleć –
odparł w końcu i kiwając mu na odchodne głową, ruszył boczną
ścieżką, prowadzącą wzdłuż murów ogradzających teren
Hogwartu. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zarzuciła torbę na ramię, wzdychając ciężko. Właśnie
skończyła się transmutacja. Dziewczyna spojrzała na zegarek,
licząc przerwę do następnych zajęć. Jej żołądek dziwnie się
ścisnął na myśl o czekających ją zajęciach z Jasonem tego
wieczoru. Spojrzała na stolik, sprawdzając czy wszystko spakowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Coś ty taka zamyślona, Lily? - Susan podeszła do niej, chwytając
ją pod ramię. Ann podeszła do niej z drugiej strony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
McGonagall nieźle dała nam dzisiaj popalić, nie? - powiedziała
zmęczonym głosem, gdy opuściły już salę. Lily kiwnęła tylko
głową, będąc myślami cały czas gdzie indziej. Po prawej stronie
dostrzegła Jamesa. Na jej widok uśmiechnął się radośnie.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, jednak w tej samej chwili mina jej
zrzedła. Do Jamesa podeszła Lora, obejmując go w pasie. Nawet nie
zdała sobie sprawy, że jej koleżanki prowadzą ożywioną rozmowę
nad jej uchem i to dokładnie na trapiący ją temat.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie widzę większego sensu w chodzeniu na te całe zajęcia z
samoobrony. Czego się tam uczymy? Jason niespecjalnie potrafi
przekazać swoją wiedzę – mówiła Ann nadąsanym głosem. -
Myślą, że nie mamy co robić, tylko się gonić z różdżkami po
Wielkiej Sali?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przesadzasz – powiedziała Susan. - Dobrze wiesz jakie są teraz
trudne czasy. Ciągłe napaści, zniknięcia. Niebezpiecznie jest
chodzić samemu. A nie zawsze będziemy w Hogwarcie, gdzie nic nam
nie grozi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ann
wyraźnie nie miała na to argumentu, więc nie odpowiedziała,
jednak na jej twarzy wciąż widniała niezadowolona mina.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dobre jest to, że jak zaliczymy to w tym roku, to w przyszłym nie
musimy wcale uczestniczyć – wtrąciła się Lily, wspominając
niedawną rozmowę z Jasonem w trakcie spaceru.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Naprawdę? - zdziwiła się Ann. - Skąd to wiesz? Dotyczy to
wszystkich lat?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś mi o tym wspominał – odparła Lily wymijająco, odwracając
wzrok. - Podobno do trzeciej klasy zajęcia są przedłużone
przynajmniej o rok. Wyższe lata raczej są już na tyle
zaawansowane, że to co jest teraz im wystarczy. Jeśli będą
chodzić na większość zajęć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A kto chce może dalej uczestniczyć? - spytała Susan, marszcząc
czoło, jakby coś rozważała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pewnie tak. - Zerknęła na Susan. - A co, chcesz przedłużyć te
zajęcia? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem, zobaczymy jak to będzie wyglądało przez następne
miesiące – powiedziała z lekkim uśmiechem. - Jak myślicie, jak
długo dzisiaj Syriusz wytrzyma docinki Jasona?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Delikatny,
charakterystyczny zapach płonącej pochodni unosił się w
powietrzu. Severus szedł korytarzem z kilkoma Ślizgonami ze swojego
roku. Rozmawiali o czymś między sobą, niemal całkowicie go
ignorując. A może to on ignorował ich?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Czarna
szkolna szata zwisała luźno z jego kościstych ramion, a długi
haczykowaty nos skierowany był w ziemię. Nawet nie zauważył, gdy
grupka jego towarzyszy zatrzymała się raptownie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Siemasz, Reg! Co tu robisz o tak późnej porze? - zawołał wysoki
blondyn do Blacka, opierającego się o jedną ze ścian korytarza.
Spoglądał na nich z ukosa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kiedy następny mecz? Tak co i tym razem pokażesz klasę! Musimy
skopać tyłki Gryfonom - dodał inny, śmiejąc się głupkowato.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czekam na Severusa – odparł zdawkowo Black, rzucając Snape'owi
znaczące spojrzenie. Pozostali Ślizgoni wymienili zaskoczone
spojrzenia, spoglądając co chwilę na Severusa. Ten skinął
Blackowi głową i ledwo dostrzegalnym ruchem głowy wskazał na
boczny korytarz. Regulus skinął kolegom i ruszył ze Snapem w
przeciwnym kierunku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzie byłeś? - spytał, a w jego głosie dało się słyszeć lekki
wyrzut.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na samoobronie. - Snape prychnął. - Idiotyzmy. - Spojrzał na
Blacka z ukosa. - Nie jestem na każde twoje zawołanie – dodał po
chwili chłodno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
zmieszał się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiem. Po prostu chciałem wiedzieć co myślisz o tym, co ci
powiedziałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
odwrócił wzrok, zastanawiając się nad tym, co mu powiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że faktycznie, to zadanie nie łatwe. Zakres poszukiwań
jest określony zbyt ogólnie.
Jednak uważam, że nie powinniśmy zostawić tak tego, że ktoś o
nas wie. Ponieważ jacyś uczniowie, zakładam, że są to Gryfoni,
wiedzą, że coś w zamku się dzieje i mają oczy szeroko otwarte,
przez co o wiele trudniej może być nam wykonywać niektóre
zadania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ślizgon
pokiwał głową ze zrozumieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dla własnego dobra powinniśmy ich znaleźć i mieć na nich oko –
kontynuował Snape. - Tak będzie dla nas lepiej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślisz... Że powinniśmy mówić o tym Czarnemu Panu? - spytał
niepewnie Black. Severus zagryzł wargę. Spodziewał się tego
pytania. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sądzę, że powinniśmy powiedzieć mu, gdy będziemy mieć już
konkretne nazwiska. To mu się bardziej spodoba – odparł w końcu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
pokiwał głową. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję, Severusie. – Posłał mu lekki uśmiech. - Masz jakiś
pomysł jak ich wytropić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ślizgon
uśmiechnął się pod nosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kilka całkiem niezłych...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Coś jeszcze podać, droga pani? Może pieczeni? Zupy? Ciasta? -
Skrzaty domowe okrążyły Lily, wykrzykując kolejne propozycje.
Dziewczyna zaśmiała się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie, naprawdę! Ciasteczka są w pełni wystarczające – zawołała,
widząc jak dwa skrzaty biorą się za krojenie ogromnego indyka. -
Naprawdę! Dziękuję. - Zaczęła wycofywać się powoli w stronę
drzwi, trzymając w dłoni całkiem spore pudełko, pełne
przeróżnych wypieków. Rozentuzjazmowane skrzaty nie opuściły jej
aż do drzwi. Lily odetchnęła z ulgą, gdy w końcu stanęła w
mroku chłodnego korytarza. Po chwili jakby zdała sobie sprawę, co
trzyma w dłoniach i spojrzała z satysfakcją na smakołyki w
pojemniku. Czego tam nie było! Ciasteczka kruche, czekoladowe,
krówkowe i wafelki. Z lukrem, posypką, galaretką i marmoladą.
Okrągłe, w kształcie gwiazd, kwiatów, niewielkich słońc,
wszystkie jakie można by sobie wyobrazić. Łakomie sięgnęła po
jedno, uśmiechając się radośnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Powolnym
krokiem opuściła lochy, pogryzając ciastka, zatopiona we własnych
rozmyślaniach. Dzisiejszy kurs samoobrony był inny niż zwykle. Co
było w nim innego? Zaczepki szły dzisiaj tylko w stronę Jasona, a
ten specjalnie się nie odgryzał. Był opanowany i cierpliwy –
było to do niego takie niepodobne. Lily widziała, że nie działało
to zbyt dobrze na Syriusza, który starał się tego po sobie nie
pokazywać, jednak był wyraźnie zirytowany. Może była to nowa
taktyka Jasona?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Były
też rzeczy, które się nie zmieniły – na przykład jego stosunek
do Lily. Nadal spoglądał na nią z pobłażaniem, i co chwila
komentował to, co robi. Dziewczyna widząc go, czuła przypływ
gwałtownej irytacji. A także złości nie na niego, ale na samą
siebie. Za to, że po ostatnim spacerze, odrobinę zmieniła o nim
zdanie. Niestety – najwyraźniej zbyt pochopnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily? - nagły głos zza jej pleców wyrwał ją z zamyślenia.
Odwróciła się, napotykając spojrzenie nikogo innego jak Jasona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och, to ty – powiedziała niezbyt entuzjastycznie. Chłopak szedł
za nią po schodach niosąc w rękach naręcze książek. Pewnie
dopiero teraz wracał z zajęć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Też się cieszę, że cię widzę. - Jason uśmiechnął się do
niej złośliwie, zrównując się z nią. - Nieźle ci dziś wyszedł
urok wielkich dłoni – powiedział po chwili.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzięki – rzuciła kąśliwie dziewczyna, unikając jego wzroku.
Szli przed siebie w milczeniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O. Masz ciastka – zauważył w końcu Jason, przerywając ciszę. -
Podzieliłabyś się ze mną, o łaskawa? - spytał. Dziewczyna
spojrzała na niego. W kąciku jego ust czaił się dobrze jej znany
uśmiech chochlika. Westchnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne, częstuj się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
zaśmiał się, unosząc w górę stos książek w obu rękach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie bardzo mam jak.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzał na niego ze zdziwieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I czego ode mnie oczekujesz? Że cię nakarmię? - spytała
sarkastycznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W sumie to właśnie na to po cichu liczyłem. - Jason uśmiechnął
się bezczelnie mówiąc te słowa. Lily westchnęła z irytacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pomarzyć możesz. - Spojrzała na niego przelotnie, łapiąc jego
proszące spojrzenie. Ponownie westchnęła.<br />- No dobra. Jakie
chcesz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiedziałem, że się nie oprzesz! - Chłopak zachichotał
bezczelnie. - Czekoladowe raz, proszę!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
mimowolnie zaśmiała się, szukając w pudełku ciastka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
zmrużył oczy, próbując dostrzec coś w panującym dokoła mroku.
Nie rozumiał dlaczego Severus nie pozwolił mu zapalić światła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Stali
w ciemnym korytarzu, stanowiącym tajemne przejście między lochami
a bibliotekę. Zapach kurzu i stęchlizny unosił się w powietrzu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Severusie, wytłumaczysz mi, dlaczego nie możemy zapalić światła?
Zabijemy się tu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Snape
westchnął ze zniecierpliwieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystko w swoim czasie, Black. Uwierz mi na słowo – ciemność
jest nam potrzebna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
nic już nie powiedział, czekając aż jego wzrok przyzwyczai się
do otaczającej ich ciemności. Powoli z czerni wyłaniały się
szare kontury, więc po mniej więcej minucie widzieli niewyraźny
zarys korytarza, w którym stali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc? Co przygotowałeś? - Regulus skupił wzrok na czarnym
kształcie po swojej prawej stronie, który najprawdopodobniej był
Severusem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kilka zaklęć i jeden, bardzo mądry eliksir. Ale on na koniec.
Najpierw spróbujemy zaklęciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyciągnął
z kieszeni różdżkę. Wykonał nią kilka dziwnych ruchów,
mamrocąc pod nosem zaklęcie. Korytarz na moment wypełniło
oślepiające światło, lecz ciemność powróciła po zaledwie
ułamkach sekundy, pozostawiając przed ich oczami białe plamy,
spowodowane nagłym rozbłyskiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I co? - spytał Regulus, pocierając lewe oko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic – odburknął Snape. - Próbujemy dalej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wypróbował
jeszcze kilka zaklęć. Niektóre wysyłały blaski światła
prowadzące ich w miejsca, w których jak się potem okazało, nic
szczególnego nie było. Zgubione szaliki ślizgonów i książki
leżące tam od wielu miesięcy, a może nawet i lat. Nic świeżego.
Severus nie potrafił rozgryźć jaki błąd zawierają w sobie te
zaklęcia, że doprowadzają ich tylko do rzeczy starych. Im chodziło
o jak najświeższe.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
końcu sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej niewielki flakonik
wypełniony eliksirem koloru atramentu. Regulus spojrzał na niego
ciekawie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc to ta twoja tajna broń? - spytał z nadzieją w głosie. Snape
spojrzał na niego krzywo, jednak w końcu kiwnął głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kucnął
i wylał trochę eliksiru na podłogę. W powietrzu rozniósł zapach
fiołków zmieszany z inną, trudną do zidentyfikowania wonią.
Podniósł różdżkę nad eliksir i zakręcił nią raz w stronę
przeciwną do ruchu wskazówek zegara.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
<i>Moderore* –</i> mruknął pod nosem. Minęło kilka sekund,
jednak nic się nie działo. Regulus westchnął z rezygnacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I co jeśli...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciiiii! - przerwał mu Snape. - Milcz i patrz. - Wskazał na plamę
eliksiru, który pojaśniał, robiąc się lekko przezroczysty.
Jaśniał coraz bardziej, unosząc się powoli nad ziemię. Po chwili
wyglądał jak chmura gazu. Wąską smugą poprowadził ich
korytarzem. Posłusznie podążyli za nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pierwszą
rzeczą do jakiej dotarli był podręcznik do Historii Magii.
Odrzucili go w kąt, podążając dalej za smugą światła. W końcu
zatrzymała się nad niewielkim notesikiem, porzuconym samotnie w
kącie. Wyglądał na stosunkowo nowy i na pewno nie należał do
nikogo ze Slytherinu, ponieważ w godle Hogwartu na okładce, ktoś
zapalczywie wykreślił węża. Wstęga światła już płynęła
dalej, jednak Severus machnął różdżką i zatrzymała się,
odrobinę tracąc swój blask. Black ostrożnie podniósł notesik z
ziemi i przekartkował.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Opowiadania. Wiersze – zawyrokował po chwili. Przeglądał kartkę
po kartce. Po chwili wrócił do strony tytułowej i uśmiechnął
się. - Właściciel: B.O.F. Mówi ci to coś...?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*<i>Moderor</i>
– z łac. prowadzić</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-21375327264254119142010-06-26T12:18:00.000+02:002017-03-17T18:15:38.833+01:00Rozdział 37: Trudne chwile<div style="text-align: justify;">
Poniedziałek. Minerwa nigdy nie przykładała jakiejś szczególnej wagi do tego dnia, mimo że wielu nazywało go najgorszym, ponieważ następował po weekendzie. Dla niej był to po prostu kolejny dzień, w którym po dwóch dniach odpoczynku musiała znów iść na zajęcia - jednak nie widziała w tym nic złego, czy gorszącego. Po prostu taki był jej obowiązek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj jednak odczuwała to trochę inaczej. Gdy obudziła się trzy godziny wcześniej niż zwykle, nie potrafiąc zasnąć wpatrywała się bezmyślnie w sufit, na którym blask wschodzącego za oknem słońca oparł pierwsze refleksy. Poprzedniego wieczoru nie poszła na wspólną kolację, prosząc skrzaty, aby przyniosły jej półmiski do pokoju. Wciąż bała się spędzać czas wśród ludzi - bała się powrotu do normalności, która tylko dla niej miała być tak odległa od normy, jak to tylko możliwe. Dzisiejszego ranka wiedziała, że będzie musiała wyjść między ludzi, rozmawiać i udawać zainteresowaną, a przede wszystkim silną. Znów będzie musiała być pewną siebie Minerwą, którą wszyscy znali. I była tym przerażona. Gdy godzinę przed śniadaniem nerwowo krążyła po swoim pokoju, trzymając w dłoni porcelanową filiżankę z zimną już herbatą, jej myśli jak szalone rozpatrywały najróżniejsze sposoby uniknięcia pójścia do pracy i możliwości ponownego zakopania się w ciepłą, puchową i bezpieczną kołdrę, z dala od zgiełku, hałasu i niepotrzebnych spraw. Na dźwięk zegara, który wybił pełną godzinę, kobieta podskoczyła wystraszona, upuszczając jednocześnie filiżankę na kamienną posadzkę. Porcelana rozprysła się po całym pomieszczeniu. Minerwa westchnęła zrezygnowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Accio porcelana! - zawołała, wyciągając zza paska różdżkę. - Reparo! - kolejne zaklęcie skleiło potłuczone kawałki z powrotem w filiżankę. Minerwa zrobiła szybki krok w stronę kredensu, zapominając o herbacie, która pozostała na posadzce. Jeden nieuważny ruch i kobieta znalazła się na podłodze, obolała i mokra. W tym momencie poczuła się tak bezradna, słaba i samotna, że z jej oczu popłynęły łzy. I nawet nie próbowała ich powstrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Łup. Łup. Łup.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Głuchy stukot przedostawał się przez uszy Jamesa do wnętrza jego czaszki odbijając się w niej zwielokrotnionym echem. Każdy kolejny dźwięk był jak gwóźdź wbijany w jego mózg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań - próbował powiedzieć, jednak jego usta, wyschnięte jak pustynia wydały z siebie tylko cichy, bliżej niezidentyfikowany jęk. Całą siłą woli próbował podnieść powieki, jednak ciążyły mu jak z ołowiu. Ponownie jęknął, próbując w ten sposób przekazać otoczeniu co się z nim dzieje, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Wciąż tylko ten głuchy łoskot. W końcu, po kilku minutach wewnętrznej walki, rozchylił lekko powieki, jednak jasne słońce, które wypełniało pomieszczenie zakuło go jak rozżarzony węgiel, więc szybko zamknął je z powrotem. Po chwili spróbował ponownie - było odrobinę lepiej. Zamrugał kilkakrotnie by przyzwyczaić wzrok i podniósł głowę. Pokój wokół niego zawirował gwałtownie, jednak James dzielnie utrzymał pion.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mpfhmmpfm - cichy jęk dobiegł go z lewej strony. Niezdarnie odwrócił się w tamtą stronę i dostrzegł kupę szmat zwiniętą na łóżku Łapy. Wytężył wzrok. Zaraz, zaraz. To chyba jednak był Syriusz. Zamrugał kilka razy by uspokoić wirujący obraz i kiwnął głową. Tak, to zdecydowanie był on. Black ponownie jęknął cicho, gwałtownie przykrywając głowę kołdrą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Łup. Łup. Łup.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niemiłosierny hałas znów rozległ się w pokoju, co przyprawiło Jamesa o kolejne katusze. Najwyraźniej nie tylko jego, co można było stwierdzić, słysząc cichy jęk dochodzący od strony Syriusza. Potter rozejrzał się po pokoju swoim niezawodnym do tej pory wzrokiem szukającego, by odnaleźć źródło hałasu. Po chwili je zlokalizował - za oknem na parapecie siedziała wielka, czarna sowa i niemiłosiernie tłukła dziobem o szybę. James zaklął pod nosem, na samą myśl, że będzie musiał podnieść się z łóżka. Niezgrabnie zrzucił z siebie kołdrę i opuścił stopy na podłogę. Ostrożnie sprawdził, czy aby na pewno nie wiruje, po czym stanął na niej całym swoim ciężarem. Odetchnął z ulgą, nie było tak źle. Zrobił kilka niezdarnych kroków w stronę okna, otworzył je ociężałym ruchem i pozwolił sowie wlecieć do środka. Ptak opuścił na jego łóżko przesyłkę, którą przyniósł i czym prędzej się ewakuował. Powietrze w dormitorium huncwotów raczej nie było pierwszej świeżości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
James nie zamykał już okna, tylko opadł bezwładnie na łóżko strącając z niego jednocześnie przyniesioną przez ptaka paczkę. Niewiele go w tym momencie obchodziła. Lekki powiew wiatru wdarł się do pomieszczenia wprawiając w ruch kotary łóżek wiszące bezwładnie na karniszach. Potter zamknął oczy, pozwalając swoim myślom odpłynąć. Przed jego oczami pojawiły się obrazy wczorajszej imprezy - zaskoczenie, śmiechy, prezenty, delikatny uśmiech Lily. I alkohol. Całe mnóstwo alkoholu. Właściwie nie miał pojęcia dlaczego tyle wypił - może dlatego, że ostatnio coraz częściej robił to, na co po prostu miał w tej chwili ochotę nie bacząc na konsekwencje? Ale przecież był młody! Całe życie dopiero przed nim, dlaczego miałby się ograniczać, gdy nawet nie wie czy jest sens by się ograniczać. Druga część imprezy całkowicie zacierała się w jego pamięci. Nie pamiętał z kim, ani o czym rozmawiał. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym zniknęła Lily. Praktycznie niewiele zarejestrował z tego, co się działo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagły huk wyrwał go z rozmyślań. Ktoś otworzył gwałtownie drzwi dormitorium i głośno tupiąc przemieszczał się po pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale naprawdę nie musisz tak tupać - jęknął James, zakrywając uszy rękami. Podniósł wzrok na Remusa, który stał nad nim z niewielką buteleczką w dłoni. Sam także nie wyglądał najlepiej - był blady, a pod jego oczami widniały ciemne obwódki. Jednak trudno było orzec czy to z powodu wczorajszej imprezy czy z powodu zbliżającej się pełni. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy na etapie gdy nawet słońce świeci za głośno? - spytał, tłumiąc śmiech. - Naprawdę starałem się nie robić hałasu - powiedział cicho, przenosząc wzrok na leżącą na ziemi paczkę. - Zgubiłeś coś - dodał, kładąc ją na nocny stolik.</div>
<div style="text-align: justify;">
James jęknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fatalnie się czuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Remus zaśmiał się cicho, przysiadając na swoim łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po takiej ilości jaką wczoraj wchłonąłeś, dziwię się, że już jesteś w stanie mówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potter stęknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się wczoraj w ogóle działo?</div>
<div style="text-align: justify;">
Lupin uniósł wysoko brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie pamiętasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
James usiadł na łóżku, rzucając mu niepewne spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niby czego nie pamiętam? - spytał, a jego głos wyraźnie zadrżał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tego jak nago biegałeś po pokoju wspólnym i zabierałeś wszystkim ognistą, tłumacząc, że jesteś spragnionym rumakiem po ciężkim boju?</div>
<div style="text-align: justify;">
Potter wytrzeszczył oczy, biorąc gwałtowny wdech. Zaniemówił na moment. W końcu odzyskał mowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz - powiedział niepewnie, spoglądając na pełną powagi minę Remusa. Lupin w końcu parsknął śmiechem, a James odetchnął z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, w sumie... W sumie nie byłeś nago. Jakąś część garderoby na sobie zostawiłeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
James wciąż wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz - powiedział teraz z pełnym przekonaniem. Remus pokręcił tylko głową, tłumiąc śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz szczęście, że to było już pod koniec imprezy i mało ludzi zostało - dodał po chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A Lily...? - zaczął James, jednak zachrypnięty głos z lewej strony przerwał mu w pół zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja wiem, że to wszystko bardzo pasjonujące, ale czy moglibyście tak nie krzyczeć?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjaciele spojrzeli w jego stronę. Black lekko wychylił się znad kołdry, mrużąc oczy. Policzki wciąż miał zaczerwienione.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Merlinie, Ziemia naprawdę się obraca - dodał po chwili niewyraźnie, opadając z powrotem na poduszkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Remus zaśmiał się cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem co cię tak bawi, Lunio - warknął Syriusz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znajcie dobre serce moje i szkolnej pielęgniarki. Gdy poszedłem do niej dziś z informacją, że kolega wczoraj miał urodziny i potrzebujemy małej pomocy aby chociaż po części sprawnie uczestniczyć w lekcjach dała mi...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uczestniczyć w lekcjach? Jesteś pewien, że to co wczoraj piłeś to była ognista, a nie jakaś esencja kujona? - przerwał mu Łapa. - Już widzę jak nasz rączy rumak galopuje na lekcje.</div>
<div style="text-align: justify;">
James tylko warknął ostrzegawczo ze swojego łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, róbcie co chcecie, ale... Jeśli McGonagall was dzisiaj nie zobaczy na lekcji, raczej nie będzie zadowolona, zwłaszcza, że wie, kiedy James obchodzi urodziny. I domyśli się, co się tu wczoraj działo. – Podniósł bezradnie ręce do góry. – Na waszą odpowiedzialność, panowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- McGonagall wróciła? - spytał cicho James, niepewnym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widziałem ją dziś rano w Wielkiej Sali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach zapadła chwila ciszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc co dała ci ta pielęgniarka? - rozległ się cichy głos za jego plecami. Huncwoci zwrócili szybko spojrzenia w tamtą stronę i dostrzegli Petera, zaczerwienionego, z podkrążonymi, przekrwionymi oczami. Jasne włosy sterczały mu na wszystkie strony Wyglądał strasznie. Syriusz i James wymienili spojrzenia, kiwając głowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Remus wyciągnął buteleczkę, którą wcześniej trzymał w dłoniach i nalał po porcji do trzech małych fiolek na eliksiry, stojących na stoliku nocnym Syriusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej się pospieszcie. Niedługo mamy transmutację.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poranne słońce odbijało się refleksami od tafli jeziora. Wiatr szumiał w koronach odległych, zieleniejących się już drzew Zakazanego Lasu. Lily spojrzała na odległą wierzbę bijącą, strzegącą przejścia do podziemnego tunelu, po którego drugiej stronie Remus co miesiąc cierpiał męki przemieniania się w wilkołaka. Na jej długich gałęziach również pojawiły się pierwsze liście. Lily przysiadła na wielkim, zimnym kamieniu i oparła głowę na dłoniach. Chłodny jeszcze wiatr rozwiewał lekko jej włosy, jednak ona nie zwracała na to uwagi. Nagle dostrzegła niewielką postać zbliżającą się do niej wzdłuż brzegu jeziora. Lily zmrużyła oczy i przyjrzała się jej uważniej. Po chwili jej usta wykrzywił uśmiech. Powolnym krokiem zbliżał się ku niej pierwszoklasista, jeden z tych, którzy pierwszego dnia szkoły narobili jej tylu kłopotów. Lily poszukała w pamięci jego imienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rick! - zawołała, unosząc jednocześnie dłoń. Chłopiec dostrzegł ją i przyspieszył kroku. Z szerokim uśmiechem na ustach zbliżył się do niej. Czerwony szalik w barwach Gryffindoru zdobił jego szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, Lily - powiedział wesoło. Evans odsunęła się lekko w prawo by zrobić mu miejsce obok siebie na kamieniu. Chłopiec usiadł szybko i razem z nią wpatrzył się w jezioro.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I jak ci się podoba Hogwart? - spytała po chwili przyjaźnie. Rick westchnął cicho, a dziewczyna zwracając ku niemu wzrok dostrzegła, że wyraźnie się zastanawia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm - mruknął w końcu. - Jest świetny - powiedział z uśmiechem. - Uwielbiam zamek i wszystkie jego tajne przejścia. Przyjaciół. Lubię zajęcia, chociaż czasem jest strasznie dużo nauki. - Skrzywił się mimowolnie. - Ale czasem tęsknię za domem - dodał po chwili, a w jego głosie zadźwięczała nuta smutku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily pokiwała ze zrozumieniem głową. Zwróciła na niego wzrok i dostrzegła, że policzki chłopca pokryły się rumieńcem. Uśmiechnęła się pocieszająco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To normalne. Wszyscy to przeżywają, najsilniej na pierwszym roku - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Poza tym, niedługo wakacje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Twarz chłopca rozjaśniła się. Oboje znów zapatrzyli się w jezioro.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo brakuje mi mamy - odezwał się nagle Rick. - Zawsze mnie wspierała. Jednak odkąd jest tu mój brat...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brat? - zdziwiła się Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, Ricky! - W tej samej chwili za ich plecami rozległ się męski głos, na którego dźwięk Lily zesztywniała, zaś jej mały towarzysz poderwał się z radością. Odwrócił się i dostrzegając zbliżającą się ku nim postać rzucił się na nią entuzjastycznie. Chłopak zachwiał się pod ciężarem malca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, mały - zaśmiał się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily podniosła się z kamienia wyraźnie zakłopotana, spoglądając na stojącego przed nią chłopaka. Ten zerkał na nią lekko zaskoczony. Tymczasem Rick zeskoczył na ziemię i teraz patrzył na niego z wyrzutem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie byłeś, Jason? Czekałem tu na ciebie dobre pół godziny!</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily słysząc te słowa komicznie uniosła jedną brew w górę, co spowodowało u Jasona parsknięcie śmiechu. Spojrzał na swojego brata.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiałem porozmawiać z profesorem Dumbledorem. - Przeniósł wzrok na Evans. - Nie wiedziałem braciszku, że podrywasz tu takie piękne dziewczyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec zaczerwienił się lekko i spojrzał na Lily lekko zakłopotany, jednak ta mrugnęła do niego tylko jednym okiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily jest bardzo miła - powiedział w końcu, na co Jason zaśmiał się cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No ja nie wątpię - odparł zaczepnie, a w jego głosie zabrzmiała sarkastyczna nutka. Dziewczyna poczuła, jak wzbiera w niej irytacja. Jason uśmiechnął się do niej swoim uśmiechem chochlika, a widząc w jej oczach złowrogi błysk, uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Skoro jest taka miła, na pewno nie odmówi nam małej przechadzki - dodał po chwili bezczelnie. Rick ożywił się i spojrzał na nią z nadzieją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pójdziesz z nami, Lily? Jason obiecał mi pokazać swoje ulubione miejsce na błoniach! - zawołał z entuzjazmem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Evans zawahała się. Widząc entuzjazm Ricka trudno było jej odmówić, jednak perspektywa spędzania z Jasonem czasu z własnej, nieprzymuszonej woli automatycznie wzbudzała w niej niechęć. Spojrzała w jego błyszczące zadziornie oczy i dostrzegła w nich wyzwanie. Dobrze wiedział, że nie chce iść, jednak gdyby odmówiła...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie męcz Lily, Rick, pewnie nie ma ochoty na spacery z nami - powiedział smutnym głosem, jednak na jego ustach wciąż błąkał się ten irytujący uśmieszek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wręcz przeciwnie - powiedziała Lily, posyłając Rickowi uśmiech. - Tylko nie chcę spóźnić się na transmutację. Pierwszą lekcję dzisiaj nam odwołali bo profesor Flitiwick czymś się ponoć struł, ale skoro wróciła profesor McGonagall...</div>
<div style="text-align: justify;">
- O to już się nie martw - wtrącił jej się w słowo Jason. - Jeśli się spóźnisz ja cię jakoś usprawiedliwię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily skrzywiła się mimowolnie, gdy mówił do niej względnie miłym tonem, podczas gdy jego oczy błyskały zuchwale. Na to jednak już nie miała odpowiedzi, więc chcąc nie chcąc podążyła razem z Rickiem i Jasonem wzdłuż jeziora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz pędził korytarzem, skręcił w skrót za kotarą i zbiegł po ukrytych schodach. Ominął stopień-pułapkę i przystanął nasłuchując. Tupot stóp rozległ się tuż za nim i zza zakrętu wyłonił się zdyszany James, a zaraz za nim Remus. Po kilkunastu sekundach nadbiegł także Peter, jednak nie uważał zbytnio, ponieważ jego noga utknęła w fałszywym stopniu. James westchnął z irytacją i pomógł mu uwolnić stopę. Spojrzał na pozostałych huncwotów, zerknął na zegarek, po czym kiwnął głową. W tej samej chwili rozległ się dźwięk dzwonu, oznaczającego koniec przerwy. Syriusz wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wyciągnął rękę by pchnąć kawałek ściany przed nimi. Ta odsunęła się bezszelestnie i już po chwili Huncwoci znaleźli się pod salą transmutacji. Ustawili się na końcu kolejki i czekali na przybycie profesorki. Minuty mijały.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Minerwa krążyła niepewnie po klasie. Lekcja zaczęła się już kilka minut temu, więc głosy uczniów zgromadzonych pod salą stawały się coraz głośniejsze i frywolniejsze. Spojrzała na swoje dłonie, które drżały niepewnie, lekko spocone. Wytarła je o skraj szaty i wzięła głęboki oddech, podchodząc do drzwi. Nie może się wiecznie chować. Musi wziąć się w garść. Położyła dłoń na klamce i już po chwili drzwi stały otworem. Na korytarzu zapadła cisza, gdy uczniowie zdali sobie sprawę, że profesorka cały czas była w sali. Kilka osób chyłkiem wycofało się na koniec kolejki. Minerwa spojrzała na nich, prostując plecy i przywołując na twarz wyraz absolutnego spokoju. Jej oczy błysnęły groźnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Doprawdy, dorośli ludzie, a wciąż nie potrafią zachować spokoju - powiedziała oschle, robiąc krok w tył by zrobić im przejście. - Zapraszam do środka. Skończyło się obijanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uczniowie w ciszy weszli do klasy, wymieniając zaniepokojone spojrzenia. Remus pogratulował sobie po cichu w duchu, że udało mu się wyciągnąć resztę huncwotów z łóżek. Aż strach pomyśleć, co byłoby gdyby się nie pojawili. Spojrzał na Syriusza i Jamesa, miny mieli wyraźnie nietęgie. Dorcas, Ann i Susan szły za nimi lekko zaniepokojone. Ann co chwila rozglądała się dokoła wyraźnie kogoś szukając. Remus również się rozejrzał, zdając sobie sprawę kogo jeszcze dziś nie widział. Gdzie była Lily?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rzędy równych, drobnych liter kolejno zapełniały drugą już tego dnia rolkę pergaminu. Długi, haczykowaty nos zawisł kilka cali nad pergaminem, a jego właściciel skupiony na głosie profesora zapisywał kolejne fakty z życia odkrywcy innowacyjnych zastosowań smoczych łusek w eliksirze na porost włosów. Okazywało się, że ledwie kilka łusek było w stanie przemienić go w wywar pobudzający, a im większa ich ilość, tym dłużej delikwent nie potrafił spać. I nie chodziło tu wcale o trwanie bez zmęczenia, tylko o brak możliwości snu mimo skrajnego wycieńczenia organizmu. Eliksir ten często wykorzystywano przy wszelkiego rodzaju torturach, a antidotum wbrew pozorom było niezwykle trudno uwarzyć. Gdy Slughorn przerwał na moment, by sprawdzić jakiś fakt w jednej z obszernych ksiąg, Severus podniósł głowę znad pergaminu, umieszczając w ustach końcówkę czarnego, orlego pióra. Lekko cierpki posmak wypełnił jego usta. Rozejrzał się po sali. Po chwili jego wzrok odruchowo skierował się w stronę drugiej ławki po lewej stronie, gdzie dostrzegł z daleka rudą czuprynę. Jej właścicielka opierała policzek na dłoni, wpatrując się bezmyślnym wzrokiem przed siebie. Sev pokręcił głową, spuszczając wzrok z powrotem na pergamin, próbując skupić się na tym, co przed chwilą zapisał. Slughorn w dalszym ciągu wertował grubą księgę, a szmer głosów w klasie wyraźnie wzrastał. Snape skierował wzrok na Pottera, siedzącego trzy ławki za Evans. Razem z Blackiem oparli głowy o blat ławek, sprawiając wrażenie pogrążonych w głębokim śnie. Ślizgon dostrzegł, że nawet nie rozwinęli pergaminów. Parsknął cicho z irytacją.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tej samej chwili Slughorn ożywił się, ponieważ znalazł w książce fragment, którego szukał. Radośnie podniósł wzrok. Szum w klasie ucichł stopniowo, więc rozpoczął czytanie. Severus wrócił do notowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy rozległ się dzwonek oznaczający koniec zajęć, Severus zwinął szybkim ruchem niemal całkowicie zapisaną rolkę pergaminu, zgarnął książki do nieużytego dziś kociołka i rzucił ostatnie zaciekawione spojrzenie w stronę Slughorna, który cichym głosem przywołał do siebie swoich pupili. Lily stała obok Blacka krzywiąc się nieznacznie. Profesor mówił coś do nich radośnie. W końcu poklepał Syriusza po ramieniu, wręczając im jednocześnie po zwitku pergaminu. Severus odwrócił się prędko, zdając sobie sprawę, że klasa niemal zupełnie opustoszała. Chwycił niepewnie uchwyt kociołka, jednak jego chwyt był zbyt słaby jak na ciężar kociołka, co poskutkowało tym, że cała jego zawartość wylądowała na ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Slughorn podniósł na niego wzrok, cmokając z dezaprobatą. Black zaśmiał się złośliwie, mijając go.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Smarkerus - mruknął, zmierzając w stronę drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Syriusz! - upomniała go cicho Lily, zwracając szybkie spojrzenie na Severusa, który niezgrabnymi ruchami zagarniał wszystko z powrotem do kotła. Jego policzki poróżowiały, gdy napotkał spojrzenie jej niesamowicie zielonych oczu. Dziewczyna jednak szybko odwróciła wzrok, przygryzając jedynie wargę. Black wzruszył ramionami, otwierając jednocześnie przed nią drzwi klasy, by puścić ją przodem. Evans uśmiechnęła się z wdzięcznością i oboje opuścili zimny loch. Severus wpatrzył się tępym wzrokiem w drzwi, które zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku, Severusie? Potrzebujesz pomocy? - cichy głos Slughorna wyrwał go z zamyślenia. Severus zwrócił na niego szybko spojrzenie, kręcąc jednocześnie głową. - Ananasa? - spytał profesor radośnie, podnosząc z biurka małe, soczyście zielone pudełeczko, gdy Snape w końcu wstał z ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Dziękuję. Do widzenia - nim mrukliwa odpowiedź Severusa doszła do uszu Horacego, Ślizgon już dawno zniknął za drzwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Severus przemierzał kolejne korytarze lochów, trzymając uchwyt kociołka w kurczowo zaciśniętej dłoni. Myślał nad tym, jak jego życie wyglądało w ostatnich miesiącach. Dziwiło go, że spotkania z Czarnym Panem były tak rzadkie, jednak próbował wmówić sobie także, że nie cieszy go to ani trochę, jednak pewnego uczucia ulgi nie potrafił opanować. Jedynie te bzdurne zadanie inwigilacji Hogwartu, ze szczególnym naciskiem na Gryfonów, jednak nawet tu nie było wiele do roboty. Gryfoni nie tworzyli zbrojnej armii magów pod okiem dyrektora. A Severusowi względnie to odpowiadało. Próbował sam siebie przekonać, że nie ma w tym troski o Lily - aby nie znalazła się w centrum trudnych, niebezpiecznych wydarzeń. Jednak obawiał się, że prędzej czy później znajdzie się w niebezpieczeństwie. I ten właśnie lęk odbierał mu spokój. Gdy dotarł w końcu do ściany, będącej jednocześnie wejściem do pokoju wspólnego Ślizgonów, do jego myśli wrócił Black, z jego problemami w bibliotece. Nie do końca rozumiał sens zadania danego im przez Czarnego Pana - momentami podejrzewał, że było to tylko po to, aby ich czymś zająć. Wiadomo było, że Avery nie usiedzi spokojnie w miejscu. Black miał go pewnie jedynie pilnować, aby nie robił nic głupiego. Ale zadanie, to zadanie. Musiał im pomóc odnaleźć osoby, które wtedy ich śledziły. Tylko jak? Po takim upływie czasu nie był pewien czy cokolwiek uda im się znaleźć. Jednak nie mogli ryzykować pojawiania się tam tuż po nakryciu - obawiali się, że tajne korytarze mogą być obserwowane. Severusowi zostało teraz w zanadrzu jedynie kilka użytecznych zaklęć, które w razie potrzeby mogłyby mu pomóc w odgadnięciu tożsamości szpiegów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wino pokrzywowe - mruknął, a wilgotna ściana odsunęła się przed nim, ukazując wejście do pokoju wspólnego Ślizgonów. Zrobił jednak tylko dwa kroki, po czym zachwiał się lekko, opierając o zimny mur. Złapał się za lewe przedramię, wykrzywiając twarz z bólu. Rozejrzał się szybko dokoła, po czym ostrożnym ruchem podwinął rękaw szaty. Mroczny znak odznaczał się wyraźnie na tle jego bladej skóry. Snape opuścił rękaw i zrobił kilka chwiejnych kroków. Poczuł jak kropelki potu gromadzą się na jego czole. Mętnym wzrokiem przetoczył po pokoju i w końcu napotkał twarde spojrzenie Mulcibera. Spoglądał wprost na niego i również trzymał się za lewe przedramię. Wszystko było jasne. Zostali wezwani.</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-50277511383643248222010-06-26T12:15:00.000+02:002017-03-17T18:18:07.694+01:00Rozdział 36: Zapomniał!<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Lekki
obłok kurzu wzbił się w powietrze, gdy ręka Armandii przejechała
po jednej z półek kwatery głównej Zakonu Feniksa. Westchnęła ze
złością, rozglądając się. Spojrzała na wpół uschnięty
kwiatek stojący na parapecie. Jego oklapłe bezradnie liście wręcz
wołały o wodę. Kobieta podeszła do niego szybko, wyciągając
różdżkę.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>
Aguamenti</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> –
mruknęła, kierując strumień wody wprost do doniczki. Ziemna
wchłonęła ją szybko, nabierając świeżej, brunatnej barwy.
Armandia ze złością pokręciła głową, chowając różdżkę.
Będzie musiała uwarzyć jakiś eliksir regenerujący, bo na pewno
nie jest to jedyna roślina w tym domu, która potrzebuje odnowy.
Usiadła ciężko na kuchennym krześle. Zostawiła kwaterę na kilka
dni i już! Widać, że wszyscy mają to w nosie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiem, że wszystko jest tu w fatalnym stanie. Niestety nie miałam
głowy, żeby się tym zająć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Na
dźwięk tego głosu Armandia podskoczyła ze strachem na krześle.
Nie słyszała, żeby ktoś się zbliżał. Odwróciła się szybko i
zobaczyła Minerwę, stojącą w progu. Miała na sobie prostą,
szarą szatę z niebieskimi guzikami zapinającymi sztywny kołnierz.
Była blada i miała podkrążone oczy. Włosy spięła w swój
zwyczajowy ciasny kok. Armandia uśmiechnęła się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och – machnęła lekceważąco ręką. – Nie przejmuj się. Zajmę
się tym. Bywało tu już gorzej, naprawdę – powiedziała,
starając się zabrzmieć normalnie. – A jak ty się czujesz? –
spytała po chwili.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lepiej. – Wargi Minerwy wygięły się w krzywym uśmiechu. – To
znaczy… Wystarczająco dobrze, żeby móc wrócić do szkoły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Armandia
dostrzegła niewielką walizkę stojącą za nią. Kilka cienkich
rzemyków oplatało ją, chroniąc przed otworzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och. Jesteś pewna, że chcesz wracać do pracy? – spytała
niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiech
znikł z twarzy Minerwy, zastąpiony chłodną rezerwą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kiedyś muszę, a i tak już zbyt długo mnie nie było. Obowiązki
na mnie czekają. Uczniowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przecież Albus się nimi zajmuje – rozległ się za nią cichy,
spokojny głos. Minerwa odwróciła się zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Fryderyku… - mruknęła nieprzekonana, spoglądając na niego.
Mierzył ją stanowczym spojrzeniem. Po chwili minął ją i wszedł
do kuchni. Oparł się o parapet, zwracając ku niej spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem, czy jesteś już gotowa na powrót do szkoły. Będzie ci
ciężko – powiedział beznamiętnym tonem, jednak w jego oczach
lśnił niepokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minerwa
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zawsze będzie mi ciężko – powiedziała cicho. – Już zawsze.
Potrzebuję powrotu do pracy. Muszę się czymś zająć –
powiedziała, patrząc na niego z napięciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
przechylił głowę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak uważasz. Chyba sama dobrze wiesz, co dla ciebie najlepsze –
powiedział, podchodząc do niej. – Zawsze wiedziałaś – dodał
cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
odwróciła zakłopotana wzrok. Fryderyk minął ją i opuścił
kuchnię. Armandia podniosła na nią lękliwe spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wracasz kominkiem czy teleportujesz się?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minerwa
spojrzała na nią przelotnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Teleportuję się do Hogsmeade.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ogień
płonął jasno na kominku, rozświetlając mrok pokoju wspólnego
Ślizgonów. Severus Snape siedział samotnie w jednym z zielonych,
pluszowych foteli, skrobiąc zawzięcie piórem w swoim podręczniku
do eliksirów. Nie zwracał najmniejszej uwagi na otoczenie,
całkowicie skupiając się na pisaniu. Nawet nie podniósł głowy,
gdy ktoś dosunął sobie fotel do niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
zmierzył go uważnym spojrzeniem i postanowił zaczekać. Dobrze
wiedział, że jeśli ma się sprawę do Severusa, lepiej mu nie
przeszkadzać. Oparł się wygodnie w fotelu i rozejrzał dokoła. W
odległym kącie dostrzegł kapitana ich drużyny Quidditcha, jak z
zapałem rozmawia z dwoma pałkarzami. Westchnął ciężko. No tak,
niedługo znów zacznie się harówka na boisku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Skulił
się lekko w fotelu, dostrzegając Avery’ego, który wyłonił się
z korytarza prowadzącego do dormitoriów. Nie wiedząc czemu, od
jakiegoś czasu na widok Avery’ego przechodził go dreszcz strachu
i nie potrafił tego powstrzymać. Zauważył bowiem, że od jakiegoś
czasu chłopak, którego znał od zawsze bardzo się zmienił. Było
w nim tyle złości, agresji. Zawsze był wulgarny, jednak to co
działo się z nim ostatnio przechodziło wszelkie pojęcie. Regulus
bał się – trudno mu było się do tego przyznać przed samym
sobą, jednak taka była prawda. Zimne palce irracjonalnego strachu
zaciskały się na jego sercu za każdym razem, gdy czarne jak noc
oczy przyjaciela spoglądały na niego z dziwnym, tak obcym błyskiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
tym samym czasie Severus oderwał pióro od książki i utkwił wzrok
w płonącym ogniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sev? – zaczął Regulus ostrożnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Snape
przeniósł na niego spojrzenie, podnosząc brwi do góry.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Długo tu siedzisz? – spytał cicho, lekko zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
uśmiechnął się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Trochę. Czekałem aż skończysz. Chciałem się ciebie poradzić w
pewnej </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>delikatnej</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
kwestii. - Spojrzał na niego znacząco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och. – Severus zacisnął usta w wąską linię. – Rozumiem. –
Rozejrzał się dokoła. – Może lepiej przejdziemy do dormitorium?
- spytał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
z ulgą pokiwał głową. Dobrze współpracowało mu się z
Severusem. Podążył za nim do pustego dormitorium. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc? O co chodzi? - Snape spojrzał na niego wyczekująco</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciemność
już dawno zapadła za oknem. Mocny wiatr dął w szyby, gwiżdżąc
w przerwach między ramą okienną a murem. James przewracał się w
łóżku z boku na bok, próbując zasnąć, jednak natłok myśli
nie dawał mu spokoju. Dzisiejszy dzień był zbyt obfity w
wydarzenia – ten cały wypad do Hogsmeade wszystko pomieszał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
podniósł się z łóżka, narzucił szlafrok i wyciągnął kufra
pelerynę niewidkę wraz z mapą huncwotów. Spojrzał na swoich
przyjaciół śpiących w sąsiednich łóżkach i stłumił w sobie
chęć obudzenia któregoś z nich. Szybkim ruchem narzucił pelerynę
i cicho opuścił dormitorium.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Uroczyście przysięgam,
że knuję coś niedobrego</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
– mruknął, stukając różdżką w pergamin. Ciemne linie pokryły
kawałek pergaminu, ukazując mapę zamku. Wzrok chłopaka odruchowo
powędrował w stronę dormitorium dziewcząt z szóstego roku i
kropki z napisem </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Lily
Evans. </i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiechnął
się lekko pod nosem, jednak po chwili skarcił się w duchu. Nie
powinien o niej myśleć więcej niż to konieczne. Szybko sprawdził
na mapie położenie Filcha i jego kotki, po czym sprawdził czy ktoś
mu nie przeszkodzi w czasie drogi do kuchni. Jego wzrok nieświadomie
przesunął się po pokoju wspólnym Krukonów i kropce z napisem
„Eleanora Smith”. Uśmiechnął się lekko, zwijając mapę i
chowając ją do kieszeni szlafroka. Ostrożnie zszedł do pokoju
wspólnego i wyszedł na ciemny korytarz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Dziwne</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
pomyślał, mijając kolejne portrety i korytarze. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Mam
wrażenie, że zapomniałem o czymś bardzo ważnym…</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szybko
odgonił od siebie tę myśl, wyciągając ponownie mapę. Nad tym
będzie się głowił później. Teraz czas na kubek gorącej
czekolady.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Leciał
na miotle. W sumie nie na miotle. Po prostu leciał, unosił się w
powietrzu. I wcale nie nad boiskiem do Quidditcha jak mu się
wcześniej wydawało – szybował nad błoniami. Spoglądał z góry
na zieloną trawę, na odległy Zakazany Las. Nagle dostrzegł
Jamesa. Machał do niego rękami, wykrzykując coś. Syriusz
dostrzegł, że przyjaciel stoi na pomoście obok jeziora, a jego
długi cień pada na taflę wody. Dziwne. Przecież był poranek.
Jednak gdy spojrzał w lewo dostrzegł tylko wielką kulę słońca,
chowającą się w czerwonej łunie za odległymi wzgórzami. Black
przybliżał się do jeziora i spostrzegł, że to wcale nie James
stoi na pomoście, tylko Dorcas. Oparła dłonie na biodrach i
spoglądała na niego z lekkim uśmieszkiem na ustach. Wiatr
rozwiewał jej ciemne włosy, z których zachodzące słońce
wydobyło kasztanowe refleksy. Mrugnęła do niego jednym okiem, a
Syriusz poczuł, że szczerzy do niej głupio zęby. Chciał
wylądować obok niej na deskach pomostu, jednak zamiast tego trafił
do wody, która okazała się lodowato zimna. Tafla jeziora wzburzyła
się nagle gwałtownie, a mocny wiatr oziębił powietrze. Syriusz,
nie wiedząc jak, znalazł się nagle na samym środku jeziora,
najdalej od brzegu jak to tylko możliwe i poczuł, że tonie. Coraz
trudniej było mu złapać oddech. Fale wciągały go pod
powierzchnię, zamykając nad nim przezroczyste sklepienie. Syriusz
machał bezwładnie nogami i rękami, jednak zamiast poruszać się
do góry, zanurzał się coraz głębiej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zaczynało
mu brakować tlenu – czuł, że jego płuca płoną żywym ogniem,
łaknąc dostępu świeżego powietrza. W oddali dostrzegł kogoś,
kto wyciągnął do niego rękę, by mu pomóc, jednak nie miał
siły, żeby po nią sięgnąć. Jego mięśnie odmówiły mu
posłuszeństwa. Czuł że to koniec. Utonie tu w tym beznadziejnym,
zimnym jeziorze i pewnie nikt się nawet nie dowie. Nikomu nawet nie
przyjdzie do głowy, żeby go tu szukać – wszyscy wiedzieli, że
nie przepada za wodą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Desperacko
otworzył usta, żeby to szybciej zakończyć, jednak zamiast wody,
do jego płuc napłynął zbawienny tlen.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
usiadł gwałtownie na łóżku, otwierając oczy i oddychając
łapczywie. Złapał się rękami za pierś, próbując się
uspokoić. A więc to tylko sen, tylko sen. A jednak tak realny…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, że ktoś coś do niego mówi. Podniósł
wzrok na Remusa, który stał obok jego łóżka patrząc na niego
zaniepokojonym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
… Syriusz! Wszystko w porządku? – pochylił się nad nim,
spoglądając niepewnie na jego bladą twarz i szeroko otwarte oczy.
Black zdał sobie sprawę, że ze skroni spływa mu strużka potu.
Otarł ją szybko, opadając z powrotem na poduszki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak. Po prostu… Miałem zły sen – powiedział, cicho, próbując
się uspokoić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Rzucałeś się od dobrych kilku minut - zauważył Remus z troską w
głosie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiedzieliśmy czy cię budzić – dodał cicho Peter, który
siedział na swoim łóżku, majtając w powietrzu nogami. Spoglądał
na niego wielkimi oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystko w porządku – powiedział stanowczo, chcąc zamknąć
temat. Przeniósł wzrok na Jamesa, który jako jedyny w ich
dormitorium spał spokojnie. – A ten co? Śpiąca królewna?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
i Peter parsknęli śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niech śpi. Zdążymy przynajmniej coś przygotować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
spojrzał na niego błędnym wzrokiem, po chwili jednak palnął się
w czoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No tak. Urodziny. Niech śpi. Jednak tym bardziej to do niego
niepodobne. O której on poszedł spać?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Peter
wzruszył ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba gdzieś wychodził w nocy – powiedział Remus, wskazując na
skłębioną pelerynę niewidkę, leżącą w nogach łóżka.
Syriusz uniósł wysoko brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No to niech śpi. Jaki jest plan na dzisiaj?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minerwa
z cichym pyknięciem teleportowała się w jednym z zaułków przy
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Trzech Miotłach</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Postawiła na ziemi niewielką walizkę, którą trzymała w dłoni i
poprawiła poły płaszcza. W końcu wzięła głęboki oddech,
próbując uspokoić kołatanie wystraszonego serca i, chwyciwszy
walizkę, ruszyła powoli w stronę zamku. Szła niepewnym krokiem
pełną błota ulicą, próbując wyrzucić z głowy wszelkie
niepotrzebne myśli. Jej spokój z jakim przedstawiła swój pomysł
Armandii i Fryderykowi gdzieś zniknął. Teraz znów czuła się
zagubiona i zdenerwowana, a każdy krok bliżej zamku tylko pogłębiał
te uczucia. Każdy ruch nogi był cięższy od poprzedniego. Każdy
metr, który oddalał ją od bezpiecznej kryjówki w Kwaterze był
jak krok milowy. Znów będzie musiała z wszystkimi rozmawiać i być
ostoją spokoju. Bo na kogo można liczyć w Hogwarcie jak nie na
nią? Na wiecznie rozbawionego Albusa albo zniechęcone grono
pedagogiczne? Ona najpoważniej traktowała swoje obowiązki i
wiedziała, że tak musi być. Wszyscy do tego przywykli. Dlatego,
cokolwiek się działo nie mogła dłużej tego zaniedbywać. Była
potrzebna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">I
uniósłszy wyżej głowę wydłużyła i przyspieszyła krok.
Najwyższa pora wziąć się garść.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan,
Ann i Lily siedziały jak na szpilkach w Wielkiej Sali jedząc
śniadanie. Spoglądały niepewnie na Dorcas, która od wczorajszej
rozmowy z Ithanem dziwnie przygasła. Przyjaciółki dostrzegły jej
lekko zaczerwienione oczy, jednak Meadowes nie za bardzo chciała o
tym wszystkim rozmawiać. Ucięła wszelkie pytania krótkim
„Zerwaliśmy”. Dziewczyny nie wiedziały jak się względem niej
zachowywać, ponieważ jej związek z Ithanem nie wyglądał ostatnio
na tyle dobrze, aby tak przejmowała się zerwaniem. Bystre oko Ann
jednak dostrzegło, że i Ithan jest dziwnie nerwowy i na wszystkich
warczy z byle powodu. Zauważyły, że ciągle spogląda w stronę
stołu Gryfonów niepewnym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zaczesała za ucho kosmyk rudych włosów, rozglądając się
jednocześnie. Dziś urodziny Jamesa – była ciekawa kiedy się
pojawi i jak będzie się zachowywał. A może w ogóle usiądzie
przy stole Revenclawu? Evans dostrzegła blond czuprynę przy
sąsiednim stole, której właścicielka również co chwilę zerkała
w stronę drzwi. Nagle w polu widzenia pojawił się nie kto inny jak
Jason – wykładowca z pojedynków. Chłopak dostrzegł ją i jak na
zawołanie na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek. Dziewczyna
szybko odwróciła wzrok, starając się go ignorować, jednak on jak
na złość podszedł prosto do niej. Nachylił się nad nią
ignorując zaciekawione spojrzenia bombardujące ich ze wszystkich
stron.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzień dobry – powiedział cichym głosem, uśmiechając się
lekko. Lily przewróciła oczami i spojrzała na niego wrogo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeszcze przed chwilą faktycznie był dobry – powiedziała oschle.
Jason uśmiechnął się ironicznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak dobrze jest zacząć dzień od twoich ciętych odpowiedzi –
zaśmiał się, ruszając w stronę stołu nauczycieli. Lily
spojrzała za nim zdezorientowana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A co </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>to </i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">było?
– Ann spojrzała na nią wielkimi oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czego on od ciebie chce? – Susan patrzyła za Jasonem ze
zdezorientowaną miną. Niebieska opaska powstrzymywała blond włosy
przed opadaniem jej na twarz. Lily wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jest wobec mnie wybitnie złośliwy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jednak
Ann prychnęła cicho, jakby prześmiewczo, przenosząc na nią
rozbawiony wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ja myślę, że po prostu wpadłaś mu w oko – powiedziała,
wkładając do ust kawałek suszonej moreli, wyciągniętej z
płatków. Lily spojrzała na nią z bezgranicznym zdumieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zwariowałaś chyba.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jednak
Ann tylko przechyliła głowę z uśmiechem. Lily spojrzała na Susan
w poszukiwaniu pomocy, jednak ta uśmiechnęła się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Coś w tym może być – powiedziała, lekko wzruszając ramionami.
Evans pokręciła ze zdumieniem głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Obie oszalałyście.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dalszą
rozmowę przerwało nagłe pojawienie się Syriusza. Chłopak
podbiegł do nich szybko. Zatrzymał wzrok dłużej na Dorcas i
spojrzał zdezorientowany na pozostałe dziewczyny. One tylko
pokręciły głowami ze wzrokiem mówiącym </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Nie
pytaj.</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Syriusz
westchnął, pochyliwszy się nad nimi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziewczyny, plan jest taki: kompletnie ignorujemy urodziny Jamesa. Do
czasu imprezy w Pokoju dziś wieczorem niech myśli, że
zapomnieliśmy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na niego nieprzekonana. W końcu wzruszyła ramionami,</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak uważasz. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
złapał wzrok kilku osób, które siedziały niedaleko i
przysłuchiwały się jego słowom.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Słyszeliście? Niech się nikt nie pospieszy z życzeniami. Podajcie
to dalej!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gryfoni
kiwnęli głowami i już po chwili wiadomość została przekazana
łańcuszkiem dalej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pokiwał z uznaniem głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To ja… Pójdę do Lory. Jej też muszę powiedzieć – dodał po
chwili. Lily kiwnęła tylko głową, unikając jego spojrzenia.
Syriusz oddalił się szybko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciekawa jestem jak James zareaguje… - zaczęła Ann, jednak szybko
ją uciszono.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciii! James idzie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
odwróciła się w stronę drzwi i dostrzegła go wkraczającego do
Sali. Dostrzegłszy ją kiwnął lekko głową i ruszył w ich
stronę, jednak po chwili zatrzymał się gwałtownie. Zmienił
kierunek na stół Revenclawu. W tej samej chwili Syriusz wrócił z
misji uświadomienia Lory.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na niego prędko. Black parsknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W sumie w ogóle nie musiałem jej nic mówić. Nawet nie wiedziała,
że ma dziś urodziny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
dobrze wiedział, że nie powinien wprowadzać w to Severusa bez
zgody Avery’ego, jednak prawdą było, że bał się do niego
zbliżyć. O wiele bardziej wolał współpracować z mrukliwym
Snapem niż wybuchowym Averym. Czuł, że gdyby on mu pomagał,
wszystko mogłoby się skończyć źle. A Severus był spokojny,
opanowany i, co najważniejsze, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>myślał.</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
Avery chciał wiele rzeczy robić szybko, bez większego
zastanowienia. Brakowało mu tego wyrafinowania i dokładności,
które posiadał Severus. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jaki
był jego plan? Chciał wznowić przeszukiwanie biblioteki. Jednak
nie wiedział czy jest to dobry pomysł, dlatego postanowił poradzić
się właśnie Severusa. I razem uzgodnili, że nadszedł czas na
przeszukanie lochów w poszukiwaniu osób, które wtedy im
przeszkodziły. Uznali, że minęło dostatecznie dużo czasu, aby
ci, którzy ich obserwowali całkowicie się zniechęcili lub
znudzili. Uznali, że w końcu nadszedł bezpieczny moment.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Popołudnie
w pokoju wspólnym Ślizgonów toczyło się leniwie. W kącie kilka
osób się uczyło, ktoś słuchał muzyki z czarodziejskiego radia,
inni rozmawiali cicho, rozłożeni na wysiedzianych fotelach i
kanapach. Regulus siedział na niewielkiej poduszce, opierając się
o chłodną ścianę, przeglądając na kolanach niewielki, oprawiony
w skórę album. Były tam zdjęcia, wycinki z gazet i inne rzeczy,
które Reg zbierał, aby pojedyncze wspomnienia nie uciekły z jego
pamięci.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteś beznadziejnie sentymentalny – usłyszał nad sobą kpiący
głos. Podniósł wzrok na Avery’ego, rumieniąc się gwałtownie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wcale nie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
uśmiechnął się szyderczo, wskazując jednocześnie na album w
jego dłoniach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czyżby?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
zacisnął palce na skórzanej okładce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To tylko nic nie znaczące śmieci – powiedział, siląc się na
lekceważący ton. Nie chciał wyjść na słabego. Na mięczaka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc to wyrzuć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Avery
wskazał dłonią na kominek. Regulus zawahał się. Jego rozmówca
parsknął śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A jednak. – Pochylił się nad nim. – W szeregach Czarnego Pana
nie ma miejsca dla mięczaków i bab.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
zaczerwienił się jeszcze mocniej. Podniósł się gwałtownie z
podłogi. Spojrzał na Avery’ego spod brwi i ruszył w stronę
kominka. Szybkim ruchem wrzucił album w ogień, starając się nie
zważać na ukłucie smutku, nasilające się wraz z każdą stroną
zajętą ogniem. Odwrócił się by spojrzeć na Avery’ego, który
patrzył na niego z politowaniem. Uśmiechnął się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oto prawdziwy mężczyzna – zawołał kpiąco, po czym opuścił
pokój wspólny. Spojrzenia Ślizgonów spoczęły na nim. Regulus
poczuł jak pieką go policzki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Skończyłeś już?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
odwrócił się w prawo. Severus opierał się o ścianę, mierząc
go spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kiwnął
głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc możemy zaczynać – powiedział Snape, po czym ruszył w
stronę wyjścia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ten
dzień był dziwny. Wszyscy traktowali go z dziwną rezerwą, a James
nie miał pojęcia o co tak naprawdę chodzi. W końcu zdecydował
się spędzić popołudnie w bibliotece, nadrabiając zaległości z
historii. Miał kilka wypracowań do napisania. Co dziwne, nikt nie
wykazał najmniejszej chęci, aby mu towarzyszyć. Nawet Lora po
czterdziestu minutach zostawiła go samego z tomiskami, opisującymi
dwudziestoletnie obrady sejmu magicznego i wszystkie jego
postanowienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Za
oknem powoli zapadał zmierzch, a cienie rzucane przez świece były
coraz dłuższe. W końcu James ze złością zatrzasnął książkę
i wstał od stolika. Miał dość. Kilka osób spojrzało na niego
gorszącym wzrokiem, jednak jego nic to nie obeszło. Oddał książkę
zdumionej bibliotekarce i szybko wyszedł na korytarz. Nie dość, że
nikt z nim prawie dziś nie rozmawia, to jeszcze te wypracowanie z
historii musi być tak trudne! Ze złością pokonywał kolejne
stopnie, aby dojść do portretu Grubej Damy, która zobaczywszy go,
uśmiechnęła się lekko. Potter nie marzył o niczym innym, jak
tylko położyć się do łóżka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wichrowe Wzgórza</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
– warknął. Portret zachichotał cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Spokojnie, kochaneczku. Uśmiechnij się. To twój dzień –
powiedziało malowidło, odsłaniając przejście. James spojrzał na
nią zaskoczony, jednak szybko przelazł przez dziurę. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Jego
dzień?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystkiego najlepszego!!! – głośny okrzyk niemal zwalił go z
nóg. Ogrom balonów, serpentyn i ludzi zwalił się na niego ze
wszystkich stron. James patrzył na nich w pełni zaskoczony, jakby
nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje. W końcu do niego
dotarło. No tak! Urodziny! Wiedział, że o czymś…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
dostrzegł jego minę i wybuchnął szaleńczym śmiechem.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niemożliwe! Ludzie, on </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>zapomniał</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">!
Zapomniał!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-48761113450170026972009-06-26T12:13:00.000+02:002017-03-17T18:18:56.912+01:00Rozdział 35: Zmiany<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> James
Potter uwielbiał Quidditch. Był on jego pasją od wczesnych lat
dziecięcych, kiedy to ojciec kupił mu pierwszą miotłę. W
powietrzu czuł się jak ryba w wodzie. Uwielbiał pęd wiatru we
włosach, blask słońca, wolność. Kojący ból mięśni następnego
dnia. Gdy był w powietrzu nie liczyło się nic poza tym –
wszystkie problemy znikały. Był tylko on i przestwór nieba wokół
niego.</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
w piątkowe popołudnie James wyszedł na boisko do Quidditcha z
miotłą na ramieniu i w podniszczonej szacie do treningów
uśmiechnął się radośnie. Chłodne powietrze wiało od strony
Zakazanego Lasu, a promienie słońca odbijały się od metalowych
bramek. To był dobry dzień na pierwszy od miesięcy trening.
Jeszcze tego dnia samotny, ale w najbliższych dniach postanowił
zmobilizować swoją drużynę i zabrać się ostro za trenowanie. W
końcu już niedługo sezon znów miał się rozpocząć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wsiadł
na miotłę i odbił się mocno stopami od ziemi. Już po chwili
wznosił się coraz wyżej. Z narastającym uczuciem euforii okrążył
bramki po północnej stronie boiska. Z uśmiechem na ustach
gwałtownie zaczął pikować ku ziemi by w ostatniej sekundzie
lekkim ruchem ręki poderwać się znów w górę. Adrenalina
szumiała mu w uszach, serce tłukło się o żebra. Wypełniała go
ogromna radość i satysfakcja. Z zapałem zaczął zataczać nad
boiskiem pętle – raz szybciej, raz wolniej. Przez ostatnie
miesiące niemal zapomniał jakie to wspaniałe uczucie! Jak dobrze
znów było poczuć się w pełni żywym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
godzinę później słońce niemal całkowicie skryło się za
horyzontem, James wylądował lekko na trawie. Po chwili
zastanowienia usiadł na zimnej ziemi i spojrzał w niebo. Chmury na
zachodzie różowiły się w blasku zachodzącego słońca. Westchnął
cicho pod nosem, myśląc nad sprawami, które dzisiaj wypłoszyły
go z pokoju wspólnego. Ostatnie tygodnie były dla niego dziwne. Po
pamiętnej zabawie u Slughorna jego kontakty z Lily miały się coraz
lepiej, jednak obok chłopaka wciąż kręciła się Lora. Właśnie
myśli o niej nie dawały mu od dłuższego czasu spokoju –
podejrzewał, co dziewczyna do niego czuje i… Nie ma co się
oszukiwać, pochlebiało mu to. Lora była ładną, mądrą
dziewczyną i interesowała się właśnie nim – czego mógł
chcieć więcej? Odpowiedź była prosta – Lily Evans. Nie miał
pojęcia dlaczego ta dziewczyna tak go pociąga. Od pierwszej klasy
dziwnie go do siebie przyciągała – z początku była to zwyczajna
chęć zaimponowania jej i zdobycia. Wieczne odmowy Lily i wrogie
spojrzenia działały tylko na jego męską dumę. Jak to możliwe,
żeby jakaś dziewczyna go nie chciała?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Przestały
go interesować dziewczyny, które miał w zasięgu ręki – zawsze
liczyła się tylko ona, wiecznie niedostępna i nieosiągalna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Z
początku jego zaloty były podyktowane czystą chęcią udowodnienia
sobie i innym, że może mieć </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>każdą</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Dopiero po jakimś czasie dostrzegł, że Evans to naprawdę
wartościowa dziewczyna. Dopiero po jakimś czasie zdał sobie
sprawę, że się zakochał. A teraz nie wiedział co robić. Byli
przyjaciółmi – rozmawiali, przekomarzali się, śmiali. James nie
chciał tego zaprzepaścić jednym głupim słowem. Bał się, że
zbyt łatwo mogą wrócić do tego co było.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Podniósł
wzrok i dostrzegł, że niebo przybrało ciemną barwę. Zmrok zapadł
nadzwyczaj szybko - a może to on nie zwracał uwagi na zbyt szybko
upływający czas? Podniósł się niezdarnie z ziemi, zdając sobie
nagle sprawę, jak zimno się zrobiło. Szybkim krokiem ruszył w
stronę zamku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pędem zbiegł ze schodów do pokoju wspólnego i rozejrzał się w
poszukiwaniu przyjaciół. Dostrzegł Remusa i Lily siedzących przy
kominku i grających w szachy. Podszedł do nich szybko, rozglądając
się na boki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hm… Gdzie jest James? – spytał, stając nad nimi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na boisku do Quidditcha – mruknęła Lily nawet nie podnosząc na
niego wzroku. Jednocześnie chwyciła jeden z pionków i przesunęła.
W końcu spojrzała na niego. – A co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
sapnął, opadając na wolny fotel obok Remusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James ma urodziny w niedzielę. Całkiem o tym zapomniałem –
mruknął, drapiąc się po głowie. Remus i Lily spojrzeli po sobie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W tę niedzielę? – spytała dziewczyna. Syriusz pokiwał głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
zamyślił się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No to musimy coś dla niego wymyślić. Szach mat – dodał po
chwili, przesuwając jednego ze swoich gońców. Dziewczyna parsknęła
z irytacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zatrzasnął za sobą portret i rozejrzał się ze zmęczeniem po
pokoju wspólnym. Dostrzegł Lily, Remusa i Syriusza siedzących przy
kominku. Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Wtedy Lily
podniosła wzrok i dostrzegła go. Jej oczy zalśniły wesoło, gdy
pomachała do niego. Syriusz i Remus również go zauważyli. Black
wyszczerzył zęby, dostrzegając miotłę na jego ramieniu. James
podszedł do nich szybkim krokiem. Usiadł ciężko na fotelu obok
Remusa, kładąc jednocześnie miotłę na kolanach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pierwszy trening i to bez drużyny? – spytał Syriusz, mierząc go
wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
kiwnął tylko głową. Przeniósł wzrok na szachownicę stojącą
na stoliku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gracie w szachy? – spytał, spoglądając na Remusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Graliśmy. Ale Lily w końcu się poddała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ile można przegrywać? – powiedziała obronnie dziewczyna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
i James parsknęli śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lunatyka trzeba zajść wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa –
zaśmiał się James. – Musisz być cierpliwa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
założyła ręce na piersi, a Remus zmierzył go krzywym
spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Potter</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Odezwał się ten cierpliwy – syknęła, jednak w kącikach jej ust
czaił się uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och wyobraź sobie, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Evans</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
że z reguły jestem bardzo cierpliwy. I wytrwały – powiedział
słodkim głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
zaśmiał się, słysząc te słowa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O twojej wytrwałości miała szansę przekonać się przez ostatnie
pięć lat.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
wyszczerzył zęby do Lily, jednocześnie dając Syriuszowi bolesnego
kuksańca w bok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zamknij się, Łapo – warknął przez zęby do Blacka, jednocześnie
wciąż uśmiechając się do Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ta się jeszcze śmieje. Evans! – Syriusz spojrzał na nią z
udawanym oburzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Black! – Lily spojrzała na niego groźnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
westchnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteście nienormalni – powiedział, wstając z miejsca. Ruszył w
stronę Marty, która właśnie zeszła ze schodów prowadzących do
żeńskich dormitoriów. Dziewczyna spojrzała na trójkę siedzącą
obok kominka. Cały czas stroili do siebie miny, wybuchając co
chwila głośnym śmiechem. Spojrzała pytająco na Remusa, który
tylko z uśmiechem pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chcesz wiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Słońce
padło na bladą twarz Minerwy. Kobieta poruszyła się lekko, po
czym przykryła twarz kołdrą. Nie miała najmniejszej ochoty się
budzić. Przewróciła się na drugi bok, zakopując jeszcze bardziej
w ciepłej pierzynie. Chciała znów zasnąć, zanurzyć się w
ciemności bez myśli i wspomnień. Zapomnieć o bólu, który
ściskał jej płuca, utrudniając oddychanie. Czuła się
jednocześnie pusta, ale i pełna bólu. Oczy i policzki piekły ją
od łez. W końcu usiadła na łóżku, spoglądając ze złością
na odsłonięte okno, przez które złośliwe słońce zaglądało do
środka. Ze złością spojrzała na pusty karnisz, na którym
jeszcze wczoraj wisiała zielona zasłona. Ze złością wygramoliła
się z łóżka, stawiając bose stopy na zimnej podłodze. Szybko
wygrzebała spod łóżka kapcie i zaczęła przekopywać niewielką
szafkę stojącą przy oknie, w poszukiwaniu różdżki. Jak na złość
nie umiała jej znaleźć. Co się tu do jasnej cholery działo?
Czyżby ktoś specjalnie pastwił się nad nią, chcąc wyciągnąć
z łóżka po kilku dniach (a może tygodniach) beznadziejnej
egzystencji? Minerwa nie miała pojęcia ile czasu minęło od
śmierci Hermesa i jego pogrzebu. Być może trzy dni, a może
miesiąc. Leżała całymi dniami w łóżku, z zieloną zasłoną
zasłaniającą okno. Rzadko opuszczała swoje bezpieczne schronienie
– czasem przemykała się ukradkiem do kuchni, szukając czegoś do
zjedzenia. Jednak i to ostatnio robiła coraz rzadziej. Zrezygnowana
usiadła na łóżku, postanawiając srogą zemstę na tym, kto
dopuścił się wobec niej tak okropnych czynów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Nagle
do jej uszu dobiegł odległy brzęk naczyń i cicha muzyka. Minerwa
wytężyła słuch, słysząc ciche pogwizdywanie. Ktoś krzątał
się w kuchni. Nagły zapach pieczonego bekonu dotarł do jej nosa,
powodując głośne burczenie w brzuchu. Kobieta zdała sobie sprawę
jak dawno nic porządnego nie jadła. Ślinka napłynęła jej do
ust, więc po chwili namysłu, całkowicie zapomniawszy o zagubionej
różdżce i zasłonie, założyła granatowy szlafrok i wyszła na
korytarz. Zapach nasilił się. Minerwa przyspieszyła, schodząc
cicho po schodach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tak,
ewidentnie ktoś przygotowywał śniadanie. Ciche nucenie dobiegało
zza kuchennych drzwi. Minerwa stanęła niepewnie w progu,
spoglądając wielkimi oczami na Fryderyka, który kręcił się przy
kuchence. Odwrócił się słysząc jej kroki i uśmiechnął się
delikatnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Śniadanie? – spytał krótko, wskazując na skwierczący na
patelni bekon. Minerwa poczuła gwałtowny skurcz żołądka. Kiwnęła
tylko głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc siadaj – powiedział wciąż z lekkim uśmiechem na twarzy,
wskazując jej krzesło. Kobieta usiadła przy jednym z dwóch
nakryć. Utkwiła niepewny wzrok we Fryderyku, który teraz nalewał
herbaty do filiżanek. Dawno nie widziała go w tak dobrym nastroju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
sobotni poranek krzątanina Dorcas obudziła jej współlokatorki.
Słońce przedzierało się lekko przez chmury, jednak w okna dął
silny wiatr. Susan spojrzała na Meadowes zaspanym wzrokiem.
Dziewczyna była niemal już kompletnie ubrana. Szukała właśnie
czegoś na dnie kufra.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wybierasz się gdzieś? – spytała, siadając na łóżku i
przeczesując blond włosy pozawijane w nieregularne fale. Lily
zerknęła na nie z ciekawością ze swojego łóżka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idę do Hogsmeade – powiedziała Dorcas wyciągając czerwoną
chustkę z kufra i siadając na łóżku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O! – ucieszyła się Lily, siadając gwałtownie. – Mogę iść z
tobą? Mam kilka spraw do załatwienia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dajcie spokój, dziewczyny, dopiero dziewiąta… - jęknęła Susan,
opadając z powrotem na poduszki. – Sobota! Śpimy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
zagryzła wargę, spoglądając przepraszająco na przyjaciółkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idę z Ithanem… - mruknęła, odwracając wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tym
razem to Ann podniosła się z pościeli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślałam, że się pokłóciliście. Pogodziłaś się z nim? –
spytała, patrząc na nią uważnie. Meadowes ponownie przygryzła
wargę, odwracając wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W sumie to nie do końca. Idziemy po prostu pogadać, powyjaśniać
wszystko. Ostatnio jest nam ciężko – powiedziała cicho,
spuszczając głowę. Ann i Lily wymieniły zaniepokojone spojrzenia.
Z sąsiedniego łóżka dobiegło ich ciche chrapanie Susan. Dorcas
uśmiechnęła się lekko, spoglądając na rozczochraną czuprynę
przyjaciółki wystającą znad kołdry.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ann
posłała Dorcas pocieszający uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pogadacie i wszystko jakoś się ułoży. A jak nie to przecież… -
mrugnęła do niej okiem, uśmiechając się znacząco. – </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Tego
kwiatu jest pół światu.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
uśmiechnęła się wyraźnie niezbyt przekonana. Lily spojrzała na
nią ze współczuciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zawsze masz jeszcze nas. I huncwotów – dodała po chwili. Dorcas
uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała na zegarek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzięki, dziewczyny. Lepiej już pójdę. Umówiliśmy się po
śniadaniu – powiedziała, wstając. Chwyciła płaszcz i
uśmiechnąwszy się do nich ostatni raz wyszła z dormitorium. Drzwi
zamknęły się za nią cicho. Lily i Ann spojrzały na siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak teraz dalej będziecie gadać, to przysięgam, użyję jakiegoś
zaklęcia z książek Bena – warknęła Susan, przekręcając się
na drugi bok. Ziewnęła, podciągając nogi pod brodę. Lily i Ann
zerknęły na siebie, powstrzymując chichot. Po chwili nie
wytrzymały i dormitorium wypełniło się ich głośnym śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
spojrzała na nie groźnie. Jednak nie zdążyła nic powiedzieć,
ponieważ w tej samej chwili w jej stronę poleciała poduszka Ann i
uderzyła ją w głowę. Nie mówiąc już nic, Stock poderwała się
z szaleńczym błyskiem w oku i rzuciła na Lily z fioletowym jaśkiem
w ręce. Głośny śmiech i latające po pokoju pierze na dobre
rozgoniły senną atmosferę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zimny,
porywisty wiatr czochrał jeszcze bardziej włosy Jamesa Pottera.
Chłopak poprawił przekrzywione okulary na nosie, po czym włożył
ręce głęboko w kieszenie. Syriusz zmył się dzisiaj z dormitorium
zadziwiająco szybko, Lily też gdzieś wsiąknęła. Nawet Peter
ulotnił się, mamrocząc dziwne wyjaśnienia. James nie miał
zielonego pojęcia co się z nimi działo, ale czuł się pominięty.
Zjadł śniadanie z Benem, pałkarzem drużyny Gryfonów. Posiłek
minął im na rozmowie na temat nowej taktyki, planowanych przez
Jamesa treningów i ich szansy na puchar. Jednak i tak dręczyło go
dziwne uczucie, że o czymś zapomniał. Właśnie wychodził z
wielkiej Sali, gdy dopadła go Lora z pytaniem czy nie towarzyszyłby
jej dzisiaj do Hogsmeade. Chłopak z chęcią się zgodził – miło
było spędzać z nią czas i był pewien, że będzie to miłe
popołudnie – skoro wszyscy jego przyjaciele wystawili go do
wiatru… Co miał robić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Teraz
czekał. Nagle ktoś zaszedł go od tyłu, zakrywając mu ręce
ciepłymi dłońmi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lora? – Chłopak odwrócił się niepewnie. Usłyszał cichy śmiech
w prawym uchu i już po chwili stała przed nim dziewczyna we własnej
osobie. Wiatr rozwiewał jej bujne loki, co sprawiało, że wyglądała
przeuroczo. Uśmiechała się do niego figlarnie, a jej oczy
błyszczały wesoło. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ładnie to tak zachodzić niewinnych ludzi od tyłu? – zaśmiał
się, ruszając w stronę bramy. Dziewczyna szła po jego lewej
stronie, spoglądając na niego spod rzęs.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Byłeś taki zamyślony, że nawet stada hipogryfów byś nie
zauważył – zaśmiała się, biorąc go pod ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wśród
wesołego śmiechu oddalali się od zamku w stronę Hogsmeade.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Naprawdę nie sądzę, żeby zestaw </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Łajnobomb
Na Wszystkie Okazje</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
był odpowiedni na siedemnaste urodziny – zrzędziła Lily,
spoglądając na nową zdobycz w ręku Syriusza. Black westchnął
teatralnie, przewracając oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale będzie </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>ubaw</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
zobaczysz! – powiedział tonem, jakby rozmawiał z kimś wyjątkowo
tępym. Lily zmroziła go wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może i </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">byłby
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">ubaw gdybyście
nadal mieli po dwanaście lat. Och… - puknęła się w czoło. –
Zapomniałam, że ty chyba na tym poziomie się zatrzymałeś –
powiedziała, odwracając się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie przeginaj, Evans. Nie musisz się na mnie wyżywać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam, to </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>ja</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
przypomniałam sobie na trzy dni przed, że mój przyjaciel ma
urodziny? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
spytała ze złością, przebierając w kupce książek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
westchnął, wzruszając ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nigdy nie miałem głowy do liczb.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
parsknęła śmiechem, oddalając się w stronę działu Quidditcha.
Tymczasem Syriusz przeszedł do pozostawionych przez Lily książek i
zaczął je przeglądać. Nagle w oczy rzuciła mu się niewielka,
zielona książeczka. Przeczytał tytuł i uśmiechnął się lekko.
Zerknął na Lily przekopującą górę koszulek i spojrzał ponownie
na tytuł. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Poskromić
złośnicę. Poradnik dla zdesperowanych</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Z błyskiem w oku schował go pod szal w koszyku, pragnąc schować
przed Lily. To będzie taki mały, prywatny prezent od niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">*
* *</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Odwiedzili
księgarnię, Zonka i Miodowe Królestwo. Zimny wiatr cały czas
hulał po ulicach i mimo, że słońce wesoło świeciło nad
Hogsmeade, James i Lora trzęśli się z zimna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To może do Trzech Mioteł? – zaproponował chłopak, wskazując na
odległą gospodę. Dziewczyna kiwnęła głową i wziąwszy go pod
rękę pozwoliła się poprowadzić we wskazanym kierunku. Otworzył
przed nią drzwi i puścił przodem. Szybko zajęli wolny stolik w
rogu i James poszedł zamówić coś do picia. Właśnie wracał z
dwoma kuflami kremowego piwa, gdy dosłyszał znajomy śmiech.
Rozejrzał się szybko wokół i zlokalizował wzrokiem Lily i
Syriusza, którzy siedzieli przy jednym z odległych stolików,
śmiejąc się z czegoś wesoło. Siedzieli naprzeciwko siebie,
między nimi stały dwa puste kufle. James poczuł jak jego żołądek
ściska się z bezsilnej złości. Próbował się uspokoić –
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>przecież są tylko
przyjaciółmi, tylko przyjaciółmi</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
powtarzał w myślach, spoglądając na nich ukradkiem. Przecież
Syriusz mu mówił. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Nie
ma co się denerwować</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
uspokajał się w myślach. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Przesadzam</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Szybko podszedł do Lory, postawił przed nią piwo i usiadł
naprzeciwko. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Peter, wyłaź spod tego stołu! – zaśmiała się Lily,
spoglądając na Glizdogona, który zbierał z podłogi potłuczone
kawałki szkła. – Ach… - Wyciągnęła różdżkę i machnęła
nią. Kufel szybko się poskładał, lecz ku rozpaczy Petera był już
pusty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Będziesz musiał zamówić nowe – powiedział Syriusz, uśmiechając
się lekko. Peter podniósł się niezdarnie z miejsca i ruszył w
stronę baru.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Musisz przyznać Evans, że mój pomysł z Łajnobombami był o niebo
lepszy od pomysłu Petera z Lukrowym Jamesem. Chociaż pewnie też by
się ucieszył. To niezbyt skomplikowany chłopak – powiedział,
szczerząc do niej zęby. Lily parsknęła śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sądzę, że Peter liczył, że sam go zje – powiedziała ze
śmiechem, przenosząc wzrok na drugi koniec baru. – Ej, czy to nie
James? Och… - Lily gwałtownie zbladła, potem zaczerwieniła się,
spuszczając wzrok. – Chyba dobrze się bawi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
zdezorientowany rozejrzał się wokół.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O cholera, chowaj prezenty! – zawołał wyraźnie spanikowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na niego spod brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uspokój się, są w siatkach, nie widać ich – mruknęła niezbyt
entuzjastycznie. Syriusz ponownie przeniósł wzrok na Jamesa, widząc
dziwne zachowanie rudej. Dokładnie w tej samej chwili Lora
przechyliła się nad stolikiem składając na policzku Pottera
delikatny pocałunek. Chłopakowi najwyraźniej to nie przeszkadzało,
bo przysunął się do niej jeszcze bliżej. Syriusz patrzył na to
zszokowany. Co ten James wyrabiał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
tej samej chwili Lily odsunęła gwałtownie krzesło. Black spojrzał
na nią zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Słuchaj, muszę jeszcze skoczyć na… Na pocztę – powiedziała
dziwnie drżącym głosem. Szybko ubrała płaszcz i wyszła z baru
na zimną ulicę. Chłodny wiatr wdarł się do środka i owiał
Jamesa i Lorę. Potter podniósł wzrok i odruchowo spojrzał na
stolik, przy którym teraz siedział sam Black. Syriusz patrzył na
niego dziwnym spojrzeniem. Niby lekko się uśmiechnął jednak wyraz
jego oczu nie miał w sobie wiele sympatii. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
spojrzał na puste miejsce Lily i zauważył, że jej płaszcz
zniknął. Potem przeniósł wzrok na Lorę, która wpatrywała się
w niego uważnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystko w porządku? – spytała cichym głosem, przybliżając
swoją twarz do jego. James wygiął usta w lekkim uśmiechu, jednak
jego żołądek był zaciśnięty w supeł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne – odparł lekkim tonem, składając na jej ustach pocałunek.
Jednak supeł w jego żołądku tylko się zacieśnił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Czuł,
że wszystko się poplątało. Ale co do jasnej cholery miał robić?
Evans go nie chciała, tak? Więc nie musiał odmawiać sobie więcej
przyjemności. Zachłannie wpił się w usta Lory, wyrzucając ze
swojej głowy dziwne uczucie do Evans. Byli przyjaciółmi. I tak
miało pozostać. Już zawsze. Nie miał ochoty się łudzić, że
kiedykolwiek będzie inaczej.</span></div>
</div>
<br />
<br /></div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-11671327133583355272009-06-26T11:55:00.000+02:002017-03-17T18:19:32.129+01:00Rozdział 34: Fryderyk i Minerwa<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Potrząsnęła
głową, starając powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Duża
sowa płomykówka siedziała na parapecie, przechylając główkę i
przyglądając się jej uważnie. Dłoń, w której trzymała kawałek
pergaminu zadrżała mimowolnie. Zamknęła oczy, biorąc głęboki
wdech. Musiała się uspokoić. Jednak jej ręce zaczęły drżeć
jeszcze bardziej, a świat wokół zaczął się rozmazywać, poprzez
gromadzące się w oczach łzy. Opadła na pobliski fotel, wpatrując
się wciąż i wciąż w słowa wypisane czarnym atramentem na kartce
papieru prostym, tak dobrze jej znanym pismem. Ukryła twarz w
dłoniach, a jej ciało zatrzęsło się w niemym szlochu. Jedna z
najgorszych wieści w jej życiu zawarta w kilku, prostych słowach,
pozbawionych wszelkich uczuć. Ocierając wierzchem dłoni łzy
płynące po policzkach, pozwoliła smutkowi wziąć nad sobą górę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
wiedziała ile czasu minęło od chwili pojawienia się sowy, do
czasu, gdy w progu jej komnaty stanął Albus. Spojrzał na nią ze
współczuciem – a więc wiedział.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Minerwo…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniosła
na niego wzrok, ocierając szybkim ruchem łzy z policzków. Wstała
wyprostowana jak struna, próbując opanować drżenie warg. Kilka
kosmyków wymknęło się z jej ciasnego koka i opadło na kark.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Fryderyk przysłał mi wiadomość. Powinnaś udać się do Kwatery
Głównej…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nim
cokolwiek odpowiedziała, wzięła głęboki oddech, próbując
powstrzymać głos przed drżeniem, jednak na niewiele się to zdało.
Gdy słowa wypłynęły z jej ust, jej głos był cichy, zdarty,
pełen strachu i smutku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podszedł
do niej, kładąc rękę na ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Minerwo, jeśli jest cokolwiek…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och Albusie… - Nim mężczyzna zdążył dokończyć, Minerwa
przylgnęła do niego całym ciałem, drżąc lekko. Po jej
policzkach popłynęły nowe strumienie łez. Dyrektor objął ją
lekko, próbując uspokoić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciii…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
kilku minutach Minerwa uspokoiła się i odsunęła od Albusa
wyraźnie zmieszana. Otarła łzy z policzków, spoglądając na
niego z zakłopotaniem. Szybkim ruchem poprawiła bordową szatę,
która w nieładzie zwisała z jej ramion.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam Albusie, nie powinnam tak płakać – powiedziała,
siląc się na spokojny ton.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dumbledore
spojrzał na nią ze współczuciem ponownie kładąc jej rękę na
ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wszystkie łzy są złe. Nie bój się ich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
opuściła głowę, kiwając nią lekko. Mężczyzna zauważył, że
kolejna łza spłynęła po jej policzku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powinnaś odpocząć. Weź urlop, wypocznij. Wezmę twoje zajęcia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minerwa
od razu podniosła wzrok na Albusa zszokowana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ależ Albusie, to się…Obowiązki… Jestem potrzebna!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Na
twarz dyrektora powrócił cień uśmiechu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że przez te kilka dni szkoła się bez ciebie nie zawali, a
i ja dam radę przekazać uczniom odrobinę wiedzy, jak za starych,
dobrych czasów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Otarł
łzę z jej policzka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Spakuj się i ruszaj. Potrzebny ci odpoczynek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pokiwała
głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję, Albusie. Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mleko
z cichym pluskiem zalało płatki, wypełniające małą, porcelanową
miseczkę. Lily sięgnęła po łyżkę i zabrała się do jedzenia,
rozglądając się jednocześnie dokoła. Ranek był jeszcze dość
wczesny, więc Wielka Sala była raczej wyludniona. Evans obudziła
się dziś szybko, przebudzona promieniami słońca, które wdarły
się do ich dormitorium. Nie budziła dziewcząt, które poprzedniego
wieczoru poszły spać późno, omawiając problemy Dorcas z Ithanem,
którzy poprzedniego wieczoru dość ostro się pokłócili. Lily
niemrawo zamieszała łyżką w płatkach, wprawiając mleko w ruch.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Smacznego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cichy
głos rozległ się tuż nad jej prawym uchem. Dziewczyna podskoczyła
zaskoczona. Odwróciła się do tyłu, znajdując się twarzą w
twarz z Jasonem. Chłopak uśmiechnął się swoim pełnym ironii
uśmiechem, spoglądając na pływające w miseczce płatki. Lily
rzuciła mu niezbyt miłe spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję – mruknęła, odwracając się do niego bokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lubisz płatki? – Chłopak nie dawał za wygraną, spoglądając na
nią usilnie. W jego oczach migotały figlarne błyski. Evans
spojrzała na niego z niechęcią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak widać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
wyszczerzył zęby w uśmiechu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja też je lubię. Coś nas łączy. – Mrugnął do niej
łobuzersko, przybliżając swoją twarz do jej. Uśmiech chochlika
znów pojawił się na jego wargach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba tylko to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Przechylił
głowę, przyglądając jej się uważnie. Nagle jego wzrok
powędrował w stronę drzwi. Uśmiechnął się bezczelnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zdziwiłabyś się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bardzo wątpię. Raczej nie jestem złośliwym dupkiem, który za
punkt honoru postawił sobie udowodnienie wszystkim swoją wyższość.
– Powiedziała bezczelnie, wiedząc, że chłopak, jako nauczyciel,
mógłby odjąć jej kilka punktów. Spojrzała na niego twardo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ho, ho… Odważna jesteś – powiedział, uśmiechając się
jeszcze szerzej i jakby nie robiąc sobie nic z tego, że dziewczyna
właśnie go obraziła. – Mógłbym wlepić ci szlaban… - dodał
po chwili złośliwym tonem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Proszę bardzo. – Lily wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
wybuchł śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pani prefekt taka chętna do szlabanów? Kto by pomyślał…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Znów
zamyślił się na chwilę, odwracając od niej wzrok i lustrując
zawartość stołu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
końcu wstał z miejsca i posławszy jej ostatni uśmiech oddalił
się w stronę stołu dla nauczycieli. Po drodze pomachał kilku
osobom, siedzącym przy stole Gryffindoru.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
powróciła do przerwanego śniadania, jednak całkowicie zniknął
jej apetyt. Ze zniesmaczoną miną odsunęła od siebie miskę z
płatkami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czego ten idiota od ciebie chciał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
ponownie podskoczyła na miejscu. Tym razem po jej lewej stronie
usiadł James, spoglądający ze złością za oddalającym się
Jasonem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakieś głupoty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wolała
nie mówić Jamesowi o dziwacznym zachowaniu Jasona. Mogłoby to
tylko pogorszyć sytuację między nimi. Rozmowę przerwało im
nadejście poczty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
szybkim ruchem odsunął talerz z kiełbaskami przed nadlatującą
sową. Ptak zrzucił na stół najnowsze wydanie Proroka. Potter
jedną ręką chwycił widelec, drugą gazetę i spojrzał na
pierwszą stronę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kolejny atak - mruknął, spoglądając na Lily spod zmarszczonych
brwi. Dziewczyna natychmiast przysunęła się do niego, spoglądając
przez ramię na widniejące na pierwszej stronie zdjęcie jakiegoś
ciemnego zaułka. Po fotografii kręcili się ludzie, błyskał
flesz, a para Magomedyków wynosiła za kadr ciało na noszach
przykryte czarnym materiałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zaczął czytać przyciszonym głosem:</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wczoraj
w okolicy południa w jednym z zaułków mugolskiego Londynu
wywiązała się walka pomiędzy kilkoma czarodziejami, w której
zginęło czterech Mugoli oraz jeden pracownik ministerstwa.
Najprawdopodobniej za atakiem stoją słudzy Tego, Którego Imienia
Nie Wolno Wymawiać. Według zeznań przypadkowych mugolskich
świadków, którym później zredukowano pamięć, kilka
zamaskowanych, ubranych w czarne szaty postaci napadło na idącego
drogą pracownika ministerstwa, pana Hermesa McGonagall...</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
podniósł wzrok i spojrzał na Lily zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
McGonagall? Myślisz, że to jakaś rodzina?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
przygryzła wargę, patrząc na tekst.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No tak, przecież nie było jej w szkole wczoraj po południu. Pewnie
się dowiedziała i... Co tam dalej piszą?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
przeleciał szybko wzrokiem dalszą część artykułu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic specjalnego. Ponoć pracował w departamencie tajemnic. Pogrzeb
odbędzie się jutro.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
pokręciła głową, spoglądając na zdjęcie. Mężczyźni znów
wynosili nosze z ciałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Biedna McGonagall.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b></b></span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciemna
kuchnia kwatery głównej Zakonu Feniksa pachniała tego wieczoru
tytoniem, cynamonem i cierpką cytryną. Świeczki ustawione na stole
jaśniały blaskiem, rozpraszając wdzierającą się przez okna
ciemność.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minerwa
cicho pociągnęła nosem, grzejąc dłonie o kubek z ciepłym kakao.
Miała podkrążone, zapuchnięte oczy i niezdrowo zarumienione
policzki. W jednej z dłoni ściskała kurczowo bawełnianą
chusteczkę wyszywaną w stokrotki. Powoli obracała kubek, starając
się uciec wzrokiem od natarczywego spojrzenia swojej rozmówczyni.
Tymczasem Armandia pociągnęła łyk cytrynowej herbaty z
porcelanowej filiżanki, nie odrywając od niej wzroku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Musisz wziąć się w garść, Minerwo. Życie płynie dalej. Nie
możesz być teraz słaba – powiedziała cicho, patrząc na nią
uważnie. Minerwa ukradkiem otarła samotną łzę płynącą po
policzku. W końcu odchrząknęła i podniosła wzrok na Armandię.
Jej szare oczy spoglądały na nią z dziwną wyniosłością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Masz rację. – Tylko tyle Minerwa zdołała wydobyć z siebie, bez
ponownego wybuchnięcia płaczem. Szybko wypiła łyk coraz
chłodniejszego kakao.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Armandia
westchnęła cicho, odwracając wzrok. Zupełnie nie miała pojęcia,
co może powiedzieć zrozpaczonej Minerwie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cisza
znów zawisła między dwiema kobietami, gdy każda z nich pogrążyła
się we własnych, niewesołych rozmyślaniach. Zupełnie nie zdawały
sobie sprawy, że od dłuższego czasu są bacznie obserwowane.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak sobie radzi? – Alastor zaszedł od tyłu Fryderyka, który od
dobrych dziesięciu minut czaił się w mroku holu, przysłuchując
się rozmowie dwóch kobiet. Na pytanie Alastora tylko uniósł
wysoko brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A jak myślisz? Armandia nie potrafi z nią rozmawiać - powiedział
cicho. Alastor westchnął na te słowa, spoglądając jednocześnie
z naganą na Fryderyka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>ty</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
z nią nie porozmawiasz? – spytał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Reddgens
prychnął cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? Ona nie chce mnie widzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kochała cię – mruknął Alastor.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
odwrócił wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kiedyś. Kiedyś i ja ją kochałem. Ale to było dawno. Nim Hermes
wmieszał się we wszystko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Alastor
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zostawiłeś ją, czego oczekiwałeś? Że będzie czekać w
nieskończoność?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
tylko pokręcił bezradnie głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nigdy by mi nie wybaczyła. Wyjazd do Chile był najlepszym co mogłem
wtedy zrobić. W sumie sam nie wiem na co liczyłem. - Jego głos
lekko zadrżał, jednak starał się to ukryć. Jego twarz przybrała
wyraz kamiennej maski pozbawionej uczuć. – Chciałem odczekać.
Gdy po roku dostałem zawiadomienie o ich ślubie uznałem, że nie
warto wracać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Po twoim wyjeździe Hermes się nią zaopiekował – zaczął
Alastor, jednak Fryderyk nie dał mu skończyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zawsze ją kochał. Nawet gdy byliśmy razem. Zawsze widziałem jak
na nią patrzył.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cisza
zawisła między nimi. Każdy z nich obserwował Armandię i Minerwę,
które rozmawiały o czymś przyciszonymi głosami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie żal ci jego śmierci? – spytał w końcu Alastor.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
podniósł na niego wzrok. Jego spojrzenie pełne było obojętności.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zginął w słusznej sprawie, jego śmierć była chwalebna. I nie
żywię do niego urazy o Minerwę – powiedział w końcu. W tym
samym momencie z kuchni dobiegł ich nagły szloch. Fryderyk spojrzał
na Alastora, a w jego oczach dostrzec można było ból.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Porozmawiaj z nią. Armandia kompletnie się do tego nie nadaje -
powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę
drzwi wyjściowych.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Alastor
westchnął, po czym wszedł do kuchni kuśtykając lekko. Spojrzał
z góry na Armandię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zostaw nas samych. Chcę z nią porozmawiać na osobności.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
wstała z krzesła, posyłając mu spojrzenie pełne ulgi. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Nie
potrafię pocieszać ludzi</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
mówiło jej spojrzenie. Szybkim krokiem opuściła kuchnię,
zamykając za sobą drzwi. Po chwili z kuchni dobiegł kojący szmer
głosu Alastora. Armandia uśmiechnęła się. Wiedziała, że
zostawiła właściwego człowieka na właściwym miejscu. W końcu
chyba nikt tak nie zrozumie Minerwy jak Alastor - w końcu straciła
męża.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://www.blogger.com/null" name="WfIci"></a><a href="https://www.blogger.com/null" name="WfSource"></a>
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">- Można? – Syriusz wskazał na
wolny fotel obok Lily. Dziewczyna podniosła na niego wzrok i
uśmiechnęła się lekko kiwając głową. Chłopak usiadł i
przyjrzał się uważnie dziewczynie. – Wszystko w porządku? –
spytał, spoglądając na nią. Lily wpatrywała się nieobecnym
wzrokiem w kominek. Brodę oparła na kolanach podciągniętych pod
brodę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę – odparła krótko. Chłopak uśmiechnął się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Możemy pomyśleć razem – powiedział. Dziewczyna posłała mu
lekki uśmiech, po czym odwróciła wzrok. Syriusz westchnął cicho,
rozsiadając się wygodniej w fotelu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiesz, co nie daje mi spokoju? – spytała w końcu, obracając ku
niemu głowę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
tylko pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystko zaczyna wariować, nie zauważyłeś tego? Wszystko staje na
głowie, odwraca się na lewą stronę… Tak wiele rzeczy ostatnio
się zmienia. – W jej głosie pobrzmiewała wyraźna niepewność.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na przykład? – Syriusz podniósł brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
westchnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Te wszystkie napaści, ataki, śmierci. Nawet Hogwart już nie jest
taki jak wcześniej. Kursy samoobrony, dziwne środki ostrożności.
Skąd się to wszystko wzięło? – Odwróciła wzrok. Syriusz
pokiwał w zamyśleniu głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciężkie czasy – odparł krótko. Dziewczyna skrzywiła się,
wyraźnie nieusatysfakcjonowana jego odpowiedzią. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
uniósł wysoko brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak już jest i koniec. Nie zmienimy tego, że żyjemy w takich
czasach – powiedział cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic nie możemy zrobić? – spytała Lily, ignorując kosmyki włosów
opadające jej na oczy. Zmarszczyła brwi wyraźnie niezadowolona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
spojrzał na nią przeciągle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Możemy walczyć – powiedział twardo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad czymś głęboko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily, Lily! Oni znowu coś zmalowali! – W tej samej chwili
uczennica pierwszej klasy podbiegła do niej z wypiekami na twarzy. –
Lily! – zawołała ponaglająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
podniosła na nią wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co chodzi? – spytała niecierpliwie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Rick, Jack i Roger! Popatrz, tam! – dziewczynka wskazała ręką w
stronę przeciwległego kąta pokoju, w którym zgromadziło się
wyraźnie zaaferowane czymś zbiorowisko uczniów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
rzuciła szybkie spojrzenie Syriuszowi, który posłał jej uśmiech,
przechylając głowę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idź, pani prefekt. Obowiązki wzywają – powiedział, mrugając do
niej jednym okiem. Lily szybko podniosła się z fotela i ruszyła w
stronę zbiorowiska. Odwróciła się jeszcze, by spojrzeć na
Syriusza, jednak ten znikał już w dziurze pod portretem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Możemy
walczyć.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ale
jak?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
Reddgens z cichym pyknięciem teleportował się na opustoszałą,
ciemną ulicę. Mgła czaiła się tuż przy ziemi, spowijając
wszystko w jeszcze większej szarości. Mężczyzna owinął się
szczelniej płaszczem i szybkim krokiem przeszedł na drugą stronę
ulicy. Rozglądał się czujnie na boki, jednak najwyraźniej nie
dostrzegł nic, co mogłoby wzbudzić jego podejrzenia, bo po chwili
szybko wbiegł po schodach i zniknął we wnętrzu starej, odrapanej
kamienicy. Szybko pokonywał kolejne stopnie, by już po chwili
znaleźć się na trzecim piętrze. Wyciągnął klucz z prawej
kieszeni płaszcza i szybko przekręcił w zamku. Ten szczęknął
cicho i drzwi otworzyły się bezszelestnie. Fryderyk wszedł do
środka ciemnego mieszkania, zamknął za sobą drzwi i oparł się o
nie ciężko. Panującą w mieszkaniu ciszę przerwał nagły trzask.
Mężczyzna poruszył się gwałtownie, rozglądając się
niespokojnie dokoła. Nagle z sąsiedniej ściany wychynęła
przezroczysta postać. Fryderyk odetchnął z ulgą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ach, to tylko ty – powiedział. Duch spojrzał na niego
beznamiętnym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślałby kto, że przez te wszystkie lata mógłbyś się
przyzwyczaić do mojej obecności – parsknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czasem się zastanawiam, dlaczego zwyczajnie nie odejdziesz? –
mruknął Reddgens.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tu umarłem, tu nawiedzam. Dlaczego się nie wyprowadzisz? Boisz się
mieszkać sam? – Duch spojrzał na niego z kpiną, jednak Fryderyk
nie był w nastroju do żartów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sam często nad tym myślę… - mruknął tylko, zdejmując płaszcz.
Duch prychnął i przeniknął przez ścianę do kuchni. Mężczyzna
chcąc nie chcąc, podążył za nim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
po licznych podróżach powrócił w końcu do Anglii, wynajął
mieszkanie, które po niedługim czasie okazało się nawiedzone.
Mimo, że wielu ludzi dawno zmieniłoby lokum, Fryderyk polubił
swego lokatora, darząc go pewną formą sympatii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak tam Minerwa? – Duch zawisł w swobodnej pozie kilka cali nad
krzesłem i utkwił w nim uważne spojrzenie. Fryderyk spojrzał mu
groźnie w oczy, widząc jednocześnie drewniany zegar wiszący za
nim. W końcu odwrócił głowę z westchnieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakoś sobie radzi – powiedział, szukając w szafce czystego
kubka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego z nią nie porozmawiasz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
ze złością zatrzasnął szafkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bo nie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cóż za inteligenta odpowiedź – zaśmiał się duch. – </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Dojrzała</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
– dodał z ironią. Fryderyk próbował zgromić go wzrokiem,
jednak duch tylko się zaśmiał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie patrz na mnie takim wzrokiem, dobrze wiesz, że się ciebie nie
boję, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Fred</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Zachowujesz się jak szczeniak, tylko tyle ci chciałem powiedzieć –
powiedział, unosząc ręce w obronnym geście, po czym zniknął. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Reddgens
odwrócił się tyłem do pustego krzesła, nalewając jednocześnie
wody do czajnika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To co mam zrobić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem. – Rozległ się głos tuż przy jego uchu. Fryderyk
podskoczył gwałtownie. Spojrzał z naganą na ducha, który tylko
wyszczerzył zęby w przezroczystym uśmiechu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Reddgens
westchnął, ostawił czajnik na ogień i ruszył w stronę salonu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chodź, coś ci pokażę – powiedział, otwierając drzwi i
zapalając światło na końcu różdżki. – Widzisz? –
powiedział, wskazując na fotografie stojące na szafce. – To my.
– Wziął jedną z nich do ręki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Duch
zerknął mu przez ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Minerwa… Była moją najlepszą przyjaciółką i największą
miłością. Była… i Jest, najwspanialszą kobietą na świecie. –
Te słowa wypowiedział szybko i cicho, jakby bojąc się samego ich
brzmienia. Duch milczał, wpatrując się w zdjęcie w jego dłoni.
Młoda kobieta i młody mężczyzna, w którym tak ciężko było
poznać dzisiejszego Fryderyka kręcili się na mugolskiej karuzeli.
Szczęśliwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pokłóciliśmy się o głupotę. Powiedziałem wiele niemiłych
rzeczy, ona też nie pozostała mi dłużna. To był ciężki czas.
Postanowiłem wyjechać. Chciałem odetchnąć, zapomnieć, ułożyć
sobie wszystko. Myślałem, że gdy wrócę wszystko jakoś się
ułoży. – Zaśmiał się gorzko. – Nie podejrzewałem, że pod
moją nieobecność nasz najlepszy przyjaciel się nią </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>zajmie
</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">– dodał po chwili. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Umilkł,
spoglądając na zdjęcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale to stare czasy – powiedział obojętnie. Odłożył zdjęcie na
szafkę i ruszył z powrotem do kuchni. Duch patrzył za nim
zamyślonym spojrzeniem.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jednak ty nadal ją kochasz… - powiedział. Fryderyk znieruchomiał,
jednak się nie odwrócił. Z kuchni dobiegł ich cichy gwizd
czajnika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-89007741369120250222009-06-26T11:51:00.000+02:002017-03-17T18:20:16.104+01:00Rozdział 33: Wielka rozgrywka<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Patrząc
na rozgrywającą się przed nią scenę, Lily pluła sobie w brodę.
Przecież wiedziała, że tak się to wszystko skończy. Dawne
pretensje, urazy i rywalizacje musiały wziąć górę nad trójką
niemalże dorosłych chłopaków, którzy z pełną powagą nazywali
siebie mężczyznami. W tej chwili wszyscy zachowywali się jak
dzieci. Zajęcia z Jasonem zaczęły się na dobre, a James, Syriusz
i sam instruktor pałali do siebie wyraźną niechęcią, próbując
maskować to pod udawanym szacunkiem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Black, różdżka w górę i machnij porządnie, nie jak baba! Bez
urazy, drogie panie… – Jason mrugnął do kilku Krukonek z
szóstego roku, przechadzając się między uczniami w czasie zajęć
z pojedynków. Dziewczęta zachichotały cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
poczerwieniał na twarzy i machnął różdżką, wprawiając
powietrze przed sobą w lekkie drganie. Lekka poświata
zmaterializowała się przed nim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Za słabo, Black. Takie trudne jest wyczarowanie tarczy? – Jason
rzucił mu kpiące spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może ją wypróbujesz? – warknął Syriusz, a jego twarz jeszcze
bardziej się zaczerwieniła od tłumionej złości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
uniósł brwi z rozbawieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chciałbym zrobić ci krzywdy…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Boisz się? – wszedł mu w słowo Black, a w jego głosie można
było dosłyszeć wyzwanie. Jason nastroszył się i spojrzał na
niego z wyższością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chciałbyś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
i James obserwowali to wszystko z niepokojem. O co Łapie chodziło?
Przecież wyraźnie jego tarcza była za słaba, chyba, że… Lupin
wymienił spojrzenia z Rogaczem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślisz, że nauczył się ją ukrywać? – szepnął Remus do
Jamesa, który obserwował z napięciem jak Syriusz ustawia się
naprzeciwko Jasona. Na jego twarzy można było dostrzec ledwo
dostrzegalne napięcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ukrywać? Czytałem o tym, ale nigdy nie wypróbowywałem. Ale
wszystko na to wskazuje. Nie wiem, co innego mógłby kombinować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co on najlepszego wyrabia?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
odwrócił się, spoglądając na Lily, która podeszła do nich od
tyłu. Odruchowo uśmiechnął się do niej lekko. Dziewczyna
odwzajemniła uśmiech, jednak na jej twarzy wciąż widniało
napięcie, gdy zerkała na Syriusza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pozostaje nam tylko obserwować – odparł Potter, wzruszając
ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
ustawił się naprzeciwko Blacka, uśmiechając się z wyższością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No to na trzy. Raz, dwa… Trzy! – Ledwo wypowiedział ostatnie
słowo z jego różdżki wystrzelił promień fioletowego światła.
Zaklęcie pomknęło w stronę Syriusza, który chwilę wcześniej
utworzył przed sobą tarczę. Lekka poświata migotała zachęcająco
w powietrzu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
nie śledził uważnie lotu zaklęcia i, pewny swego, rozejrzał się
z uśmiechem dokoła. Nagle rozległo się ciche pyknięcie,
oznaczające, że tarcza Syriusza zadziałała. Jason z zaskoczeniem
odwrócił się w stronę Blacka i dostrzegł pędzący w jego stronę
promień, jednak było już za późno na podniesienie tarczy.
Wykładowca z głuchym łupnięciem wylądował na łopatkach
powalony własnym zaklęciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
uśmiechnął się tryumfalnie, gdy pozostali Huncwoci zawyli z
uciechy. Podszedł powoli do Jasona, wyciągając rękę, by pomóc
mu wstać. Chłopak odtrącił dłoń i sam podniósł się na nogi.
Spojrzał na niego ze złością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nauczyłeś się ją ukrywać! – syknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
wyszczerzył zęby w bezczelnym uśmiechu i rozejrzał się dokoła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I jaki z tego morał? Nigdy nie lekceważ przeciwnika! – zawołał,
po czym ruszył w stronę przyjaciół.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
tym samym czasie zabrzmiał dźwięk dzwonu oznaczający koniec
zajęć. Uczniowie mijali Jasona chichocąc i wymieniając ciche
uwagi. Chłopak ostatni raz spojrzał ze złością na plecy
oddalających się Huncwotów, po czym ruszył w stronę swojego
zaplecza. Może i tę bitwę wygrali, ale przecież wojna jeszcze się
nie skończyła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
z westchnięciem podszedł do kalendarza wiszącego na ścianie
ślizgońskiego dormitorium, oderwał od niego kartkę z napisem
„luty” i wrzucił ją do płonącego na kominku ognia. Ciężko
usiadł na jednym z pięciu łóżek przykrytych zielonymi kapami,
poprzetykanymi tu i ówdzie srebrnymi nitkami. Kotary wokół łóżek
w kolorze butelkowej zieleni odznaczały się wyraźnie na tle
kamiennych, szarych ścian. Dormitorium szóstorocznych Ślizgonów
było całkowicie utrzymane w barwach Slytherinu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Snape
z właściwą sobie pedanterią zabrał się za układanie składników
eliksirów w specjalnie do tego przeznaczonej starej, skórzanej
walizeczce. Właśnie przesypywał sproszkowany korzeń sosny czarnej
do nowego pojemniczka, gdy drzwi dormitorium otworzyły się
bezszelestnie. Chłopak podniósł wzrok, jednak niemal od razu
powrócił do przerwanej na moment czynności. Jego ręka nawet nie
zadrżała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Black.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak,
który stanął w drzwiach zawahał się na moment niepewny nastroju
Snape’a, jednak po chwili namysłu przekroczył niepewnie próg.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Severusie… - Zaczął cicho. – Muszę z tobą porozmawiać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Snape
westchnął, dokończył przesypywanie drobno potartego proszku,
dokładnie zakręcił pudełeczko i włożył je w specjalnie
przygotowaną w walizeczce przegródkę. Walizkę zamknął na zamek,
a kluczyk schował do wewnętrznej kieszeni rękawa. Dopiero, gdy
walizka zniknęła pod łóżkiem podniósł wzrok na swojego
rozmówcę i posłał mu niezbyt zachęcające spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co chodzi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
westchnął niepewnie raz i drugi, rozglądając się czujnie na
boki, jakby bojąc się, że ktoś ich podsłucha. Snape przewrócił
oczami i spojrzał na niego groźne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeśli przyszedłeś sobie do mnie powzdychać, informuję, że ja
nie z tych. Z tego co wiem, Mulciber woli…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Rozszerzone
szeroko oczy Blacka upewniły go w przekonaniu, że chłopakowi nie
chodziło o żadne </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>propozycje</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.
Uśmiechnął się ironicznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc o co chodzi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś nas śledził. – Wyrzucił z siebie Regulus jednym tchem. –
Musiałem o tym komuś powiedzieć. Avery uparcie twierdził, że nie
musimy o tym nikomu donosić, ale mi to nie daje spokoju.
Stwierdziłem, że ty będziesz wiedział co robić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Oczy
Snape rozszerzyły się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś o was wie? Ile? Znają waszą tożsamość? Wiecie kto to? Od
kiedy was obserwują? Jak mogliście w ogóle do tego dopuścić?! –
Kolejne pytania padały z jego ust.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
jakby skurczył się w sobie, mimo że był o wiele wyższy od
drobnego Severusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tożsamości nie znają, bo chyba dawno donieśliby na nas
Dumbledore’owi. A obserwują od dość dawna. Od kilku tygodni nie
za często chodzimy do biblioteki, bo boimy się, że mogą nas
nakryć, po… Pewnym incydencie, który miał miejsce. – Regulus
zawahał się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Incydencie? – Głos Severusa był ostry jak brzytwa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O mało nas nie przyłapali. Zaczaili się w bibliotece, potem
uciekli tajnym przejściem do lochów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Skąd wiedzieli o przejściu?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
My… Eee… Zostawiliśmy je otwarte.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Severus
uderzył się dłonią w czoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idioci! Tak to jest, jak Czarny Pan daje zadania takim
niedoświadczonym smarkaczom!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
ostatkiem sił powstrzymał się od komentarza na temat wieku
Snape’a, jednak widząc jego złość wolał milczeć. Przybrał
skruszony wyraz twarzy. Tymczasem Severus uspokoił się i zamyślił
głęboko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeśli nie widzieliście ich, a oni nie widzieli was, sprawa jest
zamknięta. Ktoś w Hogwarcie wie, że dzieje się coś zakazanego,
więc ma oczy i uszy szeroko otwarte. Znając życie jest to pewnie
banda nadaktywnych gryfonów. Jedno jest pewne, przez dłuższy czas
musicie zaprzestać wykonywania powierzonego wam zadania. Mogli
donieść dyrektorowi i nauczycielom, przez co biblioteka może być
o wiele lepiej pilnowana. I powiedz temu idiocie Avery’emu, że
Czarny Pan dowie się o jego niesubordynacji. Wypadki chodzą po
ludziach, jednak trzeba się umieć do nich przyznać nim ściągną
większe kłopoty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
kiwnął głową i opuścił dormitorium. Za drzwiami odetchnął z
ulgą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Od
czasu nocnej przygody w bibliotece Ben i Susan byli o wiele
ostrożniejsi, gdy przechodzili koło wejść do lochów, zakazanego
działu czy drzwi do schowka bibliotekarki. Wiedzieli, że muszą być
bardziej ostrożni, by nie zostać przyłapanymi, jednak od dłuższego
czasu nie działo się nic podejrzanego. Gdy jeszcze raz zaczaili się
w nocy w bibliotece, nikogo się nie doczekali. Siedzieli tam
niemalże całą noc, jednak nikt się nie zjawił. W pełni zdawali
sobie sprawę, że ci, których szpiegowali wiedzą o ich obecności,
więc równie dobrze mogli dać sobie spokój. Susan i Ben zgodnie
uznali, że głupotą byłoby donoszenie komukolwiek o całym zajściu
– nie mieli dowodów, a poza tym nie mogli powiedzieć, że
chodzili sobie ot tak nocą po bibliotece. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ich
wspólne szlabany się skończyły, więc Susan spędzała o wiele
mniej czasu z Benem, który znów poczuł się samotny. Teraz
samotność doskwierała mu o wiele bardziej niż kiedyś. Dlatego
powrócił do tego, co wcześniej wypełniało mu czas. Znów zaczął
więcej czytać, zapominając o całym świecie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Było
słoneczne, marcowe popołudnie. Śnieg na błoniach niemal
całkowicie stopniał, a pierwsze źdźbła trawy przebiły się
przez skostniałą skorupę ziemi. Ben siedział przy samotnym
stoliku pod oknem, całkowicie zajęty lekturą „Polowanie na
Galiarki, czyli droga do szaleństwa profesora Bzika”. Nagle coś
huknęło o stół, niemalże przyprawiając go o zawał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
„Historia dla klasy szóstej” jest najnudniejszą książką na
świecie. – Susan usiadła naprzeciwko Bena, uśmiechając się
szeroko na widok jego zaskoczonej miny. – Coś taki zdziwiony?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Książka chyba lepsza niż niekończące się wykłady Binnsa, nie
sądzisz? – Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba masz rację, nie pomyślałam o tym w ten sposób. Gdyby nie
książka musiałabym go słuchać, to dopiero byłaby katorga! –
Mrugnęła do niego wesoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nagle
jej wzrok podążył w stronę najbliższego regału.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oho. Widziałeś kogo przyniosło do biblioteki? – Skinęła głową
w stronę Jasona, wykładowcy z pojedynków, który kręcił się
między półkami z książkami na temat pojedynków. – Ciekawe jak
tam jego plecy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ben
uśmiechnął się lekko, spoglądając za chłopakiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Black całkiem nieźle sobie z nim poradził. Zresztą nie dziwię mu
się, cały czas miał do niego jakieś pretensje. O co im chodzi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
spojrzała na niego lekko zdziwiona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiesz? Gdy Jason jeszcze chodził do szkoły, zawsze robili sobie
kawały. Jak oni sobie dokuczali! Pojęcia nie masz. Nasi Huncwoci
nie byli zbyt zachwyceni, gdy okazało się, że ma ich uczyć.
Zresztą nie ma się co dziwić, jak widać. Powinni być mądrzejsi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wzruszyła
ramionami. Jednak na jej ustach wciąż błąkał się lekki uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A co ty taka zadowolona?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W końcu wyszło słońce. I niedługo zaczyna się sezon Quidditcha.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
uśmiechnął się, pochylając głowę nad książką. Susan
naprawdę go zaskakiwała. Ile ona miała energii!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
wyciągnął z półki kilka książek i skierował się w stronę
stolików. Jego wzrok przyciągnęła ruda czupryna pod oknem.
Skierował wzrok w tamtą stronę i uśmiechnął się na widok
pochłoniętej w lekturze Lily Evans. Wodziła piórem po tekście,
zaznaczając niektóre fragmenty. Z zadowoleniem zauważył
naprzeciwko niej puste miejsce, więc czym prędzej skierował się w
jej kierunku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
wertowała kolejną księgę traktującą o przydatności
transmutacji miejscowej, przygotowując się do pisania długiego
wypracowania dla McGonagall.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wolne?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
podniosła wzrok i spojrzała na Jasona, stojącego naprzeciwko niej.
Spoglądał na nią z cwanym uśmieszkiem, malującym się na ustach.
Wzruszyła w odpowiedzi ramionami. Nie mogła odmówić miejsca
jednemu z uczących, nawet jeśli był nim trzy lata starszy chłopak.
Szybko skierowała wzrok z powrotem na tekst.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pilna z ciebie uczennica.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniosła
wzrok, napotykając jego rozbawione spojrzenie. W jego uśmiechu
pełno było kpiny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To chyba dobrze? – Odparła, siląc się na obojętny ton i
kierując spojrzenie z powrotem na książkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Świetnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dosłyszała
w jego głosie ironię, więc podniosła wzrok, jednak on już
wertował jedną z przyniesionych przez siebie książek. Westchnęła
więc ciężko i spróbowała skupić się na tekście. Jaki on był
irytujący!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie ma co wzdychać, każdy przez to przeszedł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przez użeranie się z tobą? – odparła bezczelnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniosła
głowę i napotkała jego rozbawione spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Też jesteś pełna uprzedzeń do mnie, tak jak twoi koledzy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Przechyliła
głowę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A dziwisz mi się?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
uśmiechnął się lekko, pochylając się nad książką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie za bardzo – odparł w końcu cicho. – Jednak co było to
było, nie da się tego cofnąć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakbym sobie nie zdawała sprawy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ponownie
na nią spojrzał, uśmiechając się bezczelnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jednak można zapomnieć, a twoi zabawni przyjaciele nawet tego nie
potrafią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może nie wszystko da się zapomnieć – powiedziała wyniośle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zmrużył
oczy, przypatrując jej się uważnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ty zapomniałaś… - rzekł po chwili namysłu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Proszę? – Nie miała zielonego pojęcia o co mu chodzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wybaczyłaś Jamesowi, jak cię traktował przez te wszystkie lata.
Lubicie się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Spojrzała
na jego bezczelny uśmiech i czuła jak zalewa ją wściekłość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co ci chodzi? – spytała, siląc się na spokojny ton.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Po prostu… Milusia z ciebie dziewczyna. – Powiedział, dotykając
dłonią jej policzka. W jego oczach zajaśniały wesołe błyski.
Jednak głos ociekał ironią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szybkim
ruchem odepchnęła jego dłoń, zatrzasnęła książkę i
pozbierała swoje notatki. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, wstała
od stolika i bez słowa opuściła bibliotekę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
spoglądał za nią z uśmieszkiem na ustach. Po chwili sięgnął po
przedmiot, który zostawiła, pakując się w pośpiechu.
Zdecydowanym ruchem schował jej pióro do torby wraz ze swoimi
książkami i po chwili również opuścił bibliotekę. Kilka
dziewcząt westchnęło tęsknie, gdy mijał ich stoliki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
Reddgens siedział w małej, ciemnej kuchni, ćmiąc krótką,
drewnianą fajeczkę. Szary dym unosił się w powietrzu. Całe
pomieszczenie pachniało tytoniem, zmieszanym z jakimś egzotycznym
zielem. W ciemności widać było tylko świecące jasno oczy
Fryderyka. Dźwięk cichych, ostrożnych kroków rozległ się
najpierw na schodach, potem w holu i w progu kuchni stanęła wysoka
postać. Mężczyzna trzymał się kurczowo framugi, jakby próbując
złapać równowagę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak myślałem, że cię tu znajdę… - Szepnął do Fryderyka,
przekraczając próg kuchni. – Ta wojna mnie wykańcza. –
Powiedział, siadając ciężko na jednym z wolnych krzeseł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dostałem wiadomość od Marleny. Medyk pozwolił jej wychodzić –
głęboki głos Reddgensa zabrzmiał niezwykle głośno i
nienaturalnie w otaczającej ich ciszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak. Jest szczęśliwa. Pozbyła się swoich demonów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ona chce wrócić do akcji, Alastorze…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Towarzysz
Fryderyka, Alastor Moody, przytaknął mu w milczeniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dumbledore jej jeszcze nie pozwoli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cisza
znów zapadła między nimi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Słyszałeś o… - Moody zawiesił głos, poruszając prawdziwy
temat, dla którego pojawił się w kuchni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fryderyk
skinął głową, a mięśnie jego twarzy skamieniały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czy Minerwa wie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciemne
oczy Reddgensa spojrzały na niego bez wyrazu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wysłałem jej sowę. Pewnie niedługo się tu zjawi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sowę? Cholera… Ktoś powinien z nią porozmawiać. Ona się
załamie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Alastor
poderwał się z krzesła i spojrzał na Fryderyka. Ten rzucił mu
spojrzenie pełne wyrzutu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dobrze wiesz, że ja nie jestem do tego odpowiednią osobą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Alastor
pokręcił głową i szybkim krokiem opuścił kuchnię, która znów
pogrążyła się w ciszy. Kolejna porcja dymu wypłynęła z ust
Fryderyka, spowijając wszystko w szarości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Klasa
transmutacji zapełniała się powoli uczniami. Syriusz usiadł obok
Jamesa, odwracając się jednocześnie do Remusa i Petera siedzących
za nimi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeśli dzisiaj ten idiota Jason znów się będzie na mnie wyżywał,
przysięgam, że użyję na nim kilku klątw, które usłyszałem w
domu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
uśmiechnął się lekko, spoglądając jednocześnie w stronę Lily,
która siedziała z Dorcas, żywo jej o czymś opowiadając. Była
wyraźnie niezadowolona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że da spokój po tym, jak wczoraj go upokorzyłeś. –
Wtrącił się Remus, podpierając jednocześnie twarz na dłoniach.
Jego podkrążone oczy odznaczały się wyraźnie na tle bladej,
wymizerowanej twarzy. Zbliżała się pełnia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niedługo trzeba będzie zacząć treningi – wtrącił James,
wyglądając przez okno, gdzie słońce wyglądało zza chmur,
świecąc mu prosto na twarz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Znów będziesz nas zrywał z łóżek przed świtem? – zapytał z
bólem w głosie Syriusz, uderzając czołem o blat stolika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Peter
zachichotał cicho, spoglądając na nich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję, że nie będziesz używał znów tego okropnego
budzika – mruknął, rzucając Jamesowi zrezygnowane spojrzenie. –
My nie musimy wstawać tak wcześnie jak wy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie martw się, Glizdku, już ja znajdę jakiś sposób, żeby
wyciągnąć Łapę z łóżka. – James mrugnął do Petera i
Remusa, uśmiechając się szeroko. Chłopcy uśmiechnęli się
szeroko w odpowiedzi, za to Syriusz oburzył się głęboko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne. Żebym to ja nie musiał budzić ciebie, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>kapitanie</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
i Syriusz zmierzyli się spojrzeniami, jednak po chwili roześmiali
się serdecznie, grożąc sobie jednocześnie palcami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
pokręcił z uśmiechem głową, zerkając jednocześnie na zegarek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A cóż to… McGonagall się spóźnia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Brwi
Syriusza uniosły się wysoko. James odwrócił się w stronę drzwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziwne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wtedy
drzwi klasy otworzyły się i stanął w nich nie kto inny jak sam
Albus Dumbledore. W Sali w jednej chwili zaległa idealna cisza, a
wszystkie spojrzenia wlepione były w dyrektora, który spoglądał
na nich z uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dyrektor
zamknął drzwi i przeszedł na przód klasy, tak by każdy dobrze
mógł go widzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Moi drodzy, z powodu tymczasowej nieobecności profesor McGonagall,
będę miał z wami zajęcia transmutacji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wszyscy
uczniowie wymienili zaskoczone spojrzenia. Dumbledore spoglądał z
rozbawieniem na ich zdziwione miny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję, że przeżyjecie jakoś zajęcia z takim starym
prykiem. – Dodał z uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Huncwoci
wymienili zadowolone spojrzenia. Lekcje z dyrektorem zapowiadały się
o wiele, wiele ciekawiej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na czym ostatnio skończyliście? Chciałbym…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam, panie dyrektorze. – Lily podniosła dłoń,
spoglądając wyczekująco na Dumbledore’a.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak, panno Evans?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czy profesor McGonagall jest chora? Miałam z nią omówić kilka
kwestii…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Profesor McGonagall przebywa aktualnie poza zamkiem. Wszelkie kwestie
może omówić pani ze mną, panno Evans.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kilka
osób wymieniło zaskoczone spojrzenia.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc, czy ktoś byłby łaskaw uświadomić mnie, co przerabialiście
ostatnio?</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-36173542204160412252009-06-26T11:49:00.000+02:002017-03-17T18:20:54.104+01:00Rozdział 32: Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Poświata,
wpadająca przez uchylone okno odbijała się od licznych, metalowych
instrumentów stojących na szafkach. Atmosfera magii i niezwykłości
wisiała w powietrzu. Gabinet Albusa Dumbledore’a tym razem nie
wprawiał Minerwy w zakłopotanie. Dlaczego? Tym razem nie była w
nim sama, nie musiała niczego szukać, a za biurkiem siedział jego
właściciel, na którego była ewidentnie wściekła.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="tab-stops: 108.0pt; text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To jest nie do pomyślenia, Albusie! Oni byli za młodzi, nie
powinniśmy byli dopuszczać do tej wyprawy! Osiemnastolatka
przetrzymywana przez Śmierciożerców. To cud, że jeszcze żyje!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Profesor
McGonagall była wyraźnie zbulwersowana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tymczasem
Albus Dumbledore spokojnie pociągnął z filiżanki łyk herbaty.
Każdy, kto nie znał go dobrze, nie zauważyłby drobnych, dobrze
zamaskowanych objawów zdenerwowania – jego błękitne oczy
błyskały niespokojnie, błądząc od okna do kominka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiem, że to nie była jedna z moich najlepszych decyzji, ale…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie jedna z najlepszych? Albusie, za przeproszeniem, to była jedna z
twoich </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>najgłupszych</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
decyzji – kobieta była oburzona. – Moim zdaniem głupotą było
przyjmowanie ich do Zakonu tak szybko. Przed ukończeniem szkoły? To
nie może się więcej powtórzyć! Gdyby coś im się stało w
czasie którejś z wcześniejszych misji…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dumbledore
westchnął ciężko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zgadzam się z tobą Minerwo w zupełności.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chcę mówić „a nie mówiłam”, ale te słowa wydają mi się
teraz najodpowiedniejsze – McGonagall łypnęła na niego spod
nastroszonych brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dyrektor
ponownie westchnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiem, Minerwo, masz rację… Nie denerwujmy się już. Nawet
największe narzekania nie odwrócą tego, co już się stało.
Podejmiemy odpowiednie kroki. Do Zakonu będziemy przyjmować dopiero
po ukończeniu szkoły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Profesor
McGonagall spojrzała na niego wyraźnie nadąsana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dział
Ksiąg Zakazanych od zawsze napełniał uczniów pewną mieszanką
strachu i ekscytacji. Każdy student starał się wejść tam choć
raz, by na własne oczy zobaczyć, co skrywa ta owiana grozą
tajemnicy część szkolnej biblioteki. Rzecz jasna, przeważnie były
to wizyty całkowicie nielegalne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Gdy
Regulus wraz z Averym zostali oddelegowani do penetracji owego
działu, poczuli się naprawdę wyróżnieni – nie mieli bowiem
pojęcia, jak żmudna będzie to praca. Większość zaklęć była
trudna lub – w zwyczajnej walce, kompletnie nieprzydatna. Czy jest
jakikolwiek sens uczyć się zaklęcia, rzucanego w pięciu etapach?
Nim ktokolwiek zdążyłby je rzucić, dawno padłby trupem.
Wytyczne, które dostali były zawiłe i dodatkowo niezbyt dokładne.
Równie dobrze mogły odnosić się do każdej księgi w tym dziale.
Nie chodziło tylko o zaklęcia, ale konkretne pojęcia. Żaden z
nich nigdy o nich nie słyszał. Niemal każdego wieczora udawali się
do biblioteki, by oddać się żmudnemu przeszukiwaniu – rzecz
jasna, były to wizyty nocne, więc ich zdolność percepcji za dnia,
w czasie zwykłych, szkolnych zajęć, spadła do minimum. Noce
odsypiali popołudniami, zmieniając całkowicie swój normalny rytm
dnia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wszystko
zdawało się iść jak po maśle – włamania do biblioteki,
omijanie woźnego i nauczycieli – nic się nie działo, dopóki nie
zdali sobie sprawy, że niebezpieczeństwo grozi im z całkiem innej
strony. Byli bowiem obserwowani. Przez uczniów.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie sądzę, żeby warto było donosić o tym Mulciberowi. Sami damy
sobie z tym radę – Avery zerknął z ukosa na Regulusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gorzej będzie, jak jednak nas przyłapią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A niby jak? Skutecznie zacieramy po sobie wszelkie ślady. Poza tym,
nie mają żadnych podstaw, żeby nas oskarżyć. – Opryskliwy ton
Avery’ego odbił się echem od ścian wąskiego lochu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nawet nie jesteśmy pewni kto to jest. Myślę, że możemy ich nie
doceniać…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Avery
tylko spojrzał na niego kpiąco. W końcu przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zawsze mamy w zanadrzu kilka pożytecznych zaklęć – powiedział,
a w jego głosie zabrzmiała nutka ironii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
odwrócił z politowaniem wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystko byś tylko siłą rozwiązywał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czasem to jedyny pewny sposób.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Obrona
wielopoziomowa, wielo… O!”. Syriusz z uśmiechem ściągnął z
półki opasłe tomisko i spojrzał na nie z zadowoleniem. Wsadził
je pod pachę i ruszył w stronę biurka bibliotekarki, pragnąc jak
najprędzej zabrać się za lekturę. Nagle jednak coś innego
przykuło jego uwagę. W odległości kilku metrów od siebie
dostrzegł osobę, która spoglądała niepewnie w stronę Zakazanego
Działu. Zagryzł wargi i po chwili zastanowienia zaszedł ją po
cichu od tyłu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czegoś tu szukasz, braciszku?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
podskoczył jak oparzony, a przez ułamek sekundy Syriusz dostrzegł
na jego twarzy strach, który szybko został zastąpiony pełnym
kpiny uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czyżbyś zaczął pracę w bibliotece?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uznałem, że chyba znów masz zamiar wpakować się w kłopoty…
Mam rację? – surowy głos Syriusza wyraźnie zaniepokoił
Regulusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Spojrzał
na niego wyzywająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nagle się zainteresowałeś? Co cię to obchodzi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteś moim bratem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakoś zawsze chciałeś się tego wyprzeć. Nie udawaj teraz
świętoszka, nawracającego zagubionych na dobrą drogę. Spóźniłeś
się – odruchowym ruchem złapał się za lewe przedramię,
krzywiąc się lekko. Syriusz spojrzał na niego pytająco, a
wyraźnie wściekły Regulus opuścił dłoń.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie rób niczego, czego będziesz żałował.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ty się z łaski swojej nie wtrącaj! – Na twarzy Ślizgona
pojawił się dziwny grymas. – Wracaj do swoich szlam! Wyparłeś
się łączącej nas krwi, zapomniałeś już? A więc ci
przypominam! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A kiedyś wierzyłem, że może jeszcze wyjdziesz na ludzi… - W tym
samym momencie poczuł na twarzy potężny cios. Zachwiał się i
oparł o najbliższy regał. Regulus tylko spojrzał na niego i
zniknął między półkami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minęło
kilka dni. Śniegu na szkolnych błoniach nie ubywało, a wszyscy z
utęsknieniem zaczęli wypatrywać nadejścia wiosny. Pokój wspólny
był, jak każdego popołudnia, niezwykle hałaśliwy. Gwar rozmów
rozbrzmiewał dokoła, a Lily Evans siedziała wraz z Ann, próbując
wymyślić w czym uda się na dzisiejszą zabawę. Szczerze
powiedziawszy nie miała najmniejszej chęci tam iść, wiedziała
jednak, że jeśli się nie zjawi, będzie miała spore kłopoty u
Slughorna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nagle
uwagę dziewczyn przyciągnął huk, dobiegający od strony schodów
do męskich dormitoriów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba znowu się tam nie biją? – mruknęła Ann, podnosząc się z
zaciekawieniem z fotela. Nagle z klatki schodowej wyskoczył na
jednej nodze Syriusz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co się stało?! – dziewczyny podniosły się z foteli i podbiegły
do chłopaka, opierającego się o ścianę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba… skręciłem… nogę – wystękał Black, krzywiąc się
niemiłosiernie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co tak huknęło? – James zbiegł ze schodów i spojrzał na Blacka
zaskoczony. – Łapo, co ci się stało?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Skręciłem nogę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
i James wymienili zaniepokojone spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Trzeba cię zabrać do Skrzydła Szpitalnego! – zakomenderował
James, biorąc Syriusza pod rękę. Lily chwyciła go z drugiej
strony i śledzeni spojrzeniami połowy pokoju wspólnego, wyszli na
korytarz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wygląda to za dobrze – pielęgniarka obejrzała uważnie nogę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale chyba da pani radę to poskładać? – Lily spojrzała na
kobietę z przestrachem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście, że tak – odburknęła kobieta. – Ale mówię, że
to paskudne skręcenie – łypnęła na Syriusza, który tylko
skrzywił się lekko. Kobieta odwróciła się i zaczęła szukać
czegoś między flakonikami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
kilku chwilach noga była już opatrzona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jutro będzie jak nowa – oświadczyła kobieta. – Ale dzisiaj już
nie możesz jej nadwyrężać. Mało chodzić, nogę trzymać wyżej,
a nie będzie komplikacji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
przygryzła wargę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przynajmniej nie musimy iść na zabawę do Slughorna – powiedziała
z krzywym uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
spojrzał na nią zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja na pewno nie pójdę, ale myślę, że ty nie powinnaś opuszczać
tej zabawy. Coś ci się od życia też należy, pani prefekt –
mrugnął do niej znacząco. – Pozdrowisz ode mnie te wszystkie
szychy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uśmiechnęła się lekko, jednak była wyraźnie nie przekonana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przecież nie pójdę sama.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
zerknął na Jamesa z lekkim uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A może James… zechciałby mnie zastąpić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
podniosła wzrok na Jamesa i uśmiechnęła się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja… Oczywiście! Jeśli rzeczywiście nie jesteś w stanie iść
to… - Zerknął niepewnie na nogę Syriusza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Absolutnie nie może iść! – wtrąciła się pielęgniarka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc z chęcią cię zastąpię. Jeśli oczywiście Lily nie ma nic
przeciwko – dodał szybko, spoglądając z lekkim przestrachem na
dziewczynę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba przeżyję, jeśli pójdę z tobą, zamiast z Syriuszem –
zaśmiała się. – Dzięki, James. – Evans uśmiechnęła się
promiennie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dobra, to teraz odeskortujcie mnie jeszcze do pokoju, a potem możecie
się szykować… Au! Delikatniej, Rogaczu! – stęknął Syriusz,
gdy James trochę zbyt gwałtownie postawił go na ziemi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Słońce
zniknęło za horyzontem, a biblioteka pogrążyła się w mroku.
Jedyne źródła światła – do połowy wypalone świece, dawały
nikły blask, ledwo rozświetlający otoczenie. Ben zaczaił się w
najodleglejszym zakątku biblioteki i czekał. Zerknął niepewnie na
zegarek i rozejrzał się dokoła. Opustoszała biblioteka sprawiała
o tej porze niezwykłe wrażenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Niepewnie
wychylił się zza regału i zerknął ukradkiem w stronę biurka
bibliotekarki. Kobieta porządkowała kartotekę i wyraźnie
szykowała się do wyjścia. Podniosła głowę, a chłopak szybko
odskoczył za półkę, tak, żeby na pewno nie było go widać.
Usłyszał jej ciche kroki i patrzył jak znika na zapleczu. Wtedy
drzwi biblioteki otworzyły się bezszelestnie. Susan pokonała
biegiem kilkanaście metrów, dzielących ją od schronienia między
półkami i odetchnęła cicho, gdy udało jej się nie wywabić
kobiety ze schowka. Starając się nie robić hałasu przemknęła
między regałami i podeszła do Bena, który uśmiechnął się
lekko na jej widok. Postanowili przyjść do biblioteki oddzielnie, w
razie, gdyby jedno z nich zostało przyłapane.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Prawie się spóźniłaś – szepnął Ben, spoglądając
jednocześnie w stronę bibliotekarki, która właśnie opuściła
zaplecze. Kobieta wzięła z biurka kilka książek, ostatni raz
rozejrzała się po bibliotece i opuściła ją szybkim krokiem. Po
chwili usłyszeli szczęk magicznego zamka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie mam pojęcia jak się stąd potem wydostaniemy – Susan
spojrzała na Bena, przygryzając wargę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oni też muszą tu jakoś wejść. Wydostaniemy się tak jak oni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cicho
przeszli przez bibliotekę i schowali się między regałami tak,
żeby mieć widok i na wejście i na Dział Ksiąg Zakazanych. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minęła
godzina, a oni wciąż czekali. Susan ziewnęła szeroko, spoglądając
na Bena. Wątpliwości brały nad nią górę i miała wielką ochotę
wracać do wieży Gryffindoru. Już otwierała usta, by coś
powiedzieć, gdy nagle, gdzieś niedaleko dosłyszeli ciche
skrzypienie otwieranych drzwi. Wymienili szybkie spojrzenia, a
zmęczenie Susan zniknęło w jednej chwili. Wyjrzeli niepewnie zza
regału. Drzwi schowka bibliotekarki stały otworem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
radośnie krzątał się po dormitorium, śledzony rozbawionym
spojrzeniem Blacka, który siedział na swoim łóżku i smarował
nogę niebieską maścią, którą dostał od pielęgniarki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Okropnie śmierdzi. – Syriusz wsadził nos do flakonika i zakaszlał
gwałtownie. – Mam nadzieję, że jest chociaż skuteczne. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na pewno. Widziałeś moją szatę? – James z roztargnieniem zaczął
przekopywać kufer. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Niezmiernie
cieszyła go perspektywa spędzenia wspólnie z Lily całego
wieczoru. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie zrobi niczego
głupiego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
zaśmiał się cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie mam zielonego pojęcia. Nie martw się i tak pewnie będziesz
gotowy szybciej niż Evans.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wyglądasz świetnie – Marta siedziała na łóżku Dorcas i
spoglądała na Lily, która stała przed nią wyraźnie spięta. –
Nawet jakbyś poszła w szkolnej szacie, Jamesowi by to nie
przeszkadzało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zaśmiała się nerwowo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chodzi o Jamesa. Po prostu… To taka ważna impreza. Dużo
wpływowych ludzi i w ogóle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Marta
uśmiechnęła się tylko pod nosem, zerkając na zegarek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dobra, dobra. Wiesz co? My z Remusem dojdziemy tam trochę potem,
więc nie czekajcie na nas. James pewnie już na ciebie czeka, więc
możesz iść. Ja jeszcze muszę skoczyć do dormitorium.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na pewno? Mogę na ciebie poczekać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idź. Chyba się nie denerwujesz? – Marta spojrzała na nią
wyraźnie rozbawiona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niby czym? – oburzyła się Evans.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Johnson
zaśmiała się i wypchnęła ją za drzwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc idź już – powiedziała i ruszyła do góry w stronę swojej
sypialni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily,
cała w nerwach przystanęła na schodach. Właściwie dlaczego się
tak denerwowała? Zwykła zabawa, ze zwyczajnym przyjacielem. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Nic
szczególnego</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
próbowała przekonać samą siebie. Tyle, że mokre dłonie i
przyspieszone bicie serca wcale nie świadczyły o tym, żeby było
to dla niej coś zwyczajnego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Powoli
zeszła po schodach do pokoju wspólnego i przystanęła niepewnie.
Czyżby jeszcze go nie było?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wyglądasz… pięknie – usłyszała za sobą cichy głos.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Odwróciła
się i zobaczyła uśmiechniętego Jamesa. Okręciła się dokoła
własnej osi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję – powiedziała, rumieniąc się lekko. – I dziękuję,
że zgodziłeś się ze mną iść.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To dla mnie żaden problem – powiedział, podając jej ramię, by
się go chwyciła. – Proszę, panno Evans – powiedział, siląc
się na oficjalny ton, jednak z jego warg nie znikał uśmiech. –
Niech tylko patrzy pani pod nogi. Nie chcemy przecież, żeby
skończyła pani jak szanowny pan Black – dodał z uśmiechem i
poprowadził ją do wyjścia. Portret zatrzasnął się za nimi
cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
był tego wieczoru niezwykle zmęczony. Najchętniej nie szedłby
dzisiaj do tej piekielnej biblioteki, jednak Avery jak zwykle się
uparł. Ostatnie dni były dla młodego Blacka ciężkie – rozmowa
z tym idiotą, Syriuszem, wytrąciła go z równowagi. Co on sobie,
do jasnej cholery, myślał? Że go posłucha? Niedoczekanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kiedyś
Regulus szczerze wierzył, że może jego brat jeszcze wróci na
właściwą sobie drogę, z dala od szlam i zdrajców. Na drogę jaką
wytyczyli im ich rodzice i rodzinna tradycja.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jednak
nie doczekał się i sądził, że już się nie doczeka. Prawdę
mówiąc, żałował. Nie chciał się do tego sam przed sobą
przyznać, ale żałował, że stracił brata. Od bardzo dawna nie
rozmawiali, więc nagłe zainteresowanie Syriusza wzbudziło w nim
nie tylko złość, ale i głęboko skrywany żal. Czy nie ta sama
krew płynęła w ich żyłach? Czy nie te same, cholerne geny,
sprawiły, że wyglądali niezwykle podobnie? Więc dlaczego byli tak
różni? Dlaczego Syriusz stoczył się, zadając się z plugawymi
mieszańcami, szlamami i zdrajcami?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
od zawsze wiernie słuchał tego, co jego rodzice chcieli mu
przekazać i wcielał to w życie. Od dziecka był uczony jak należy
traktować tych gorszych i tak ich traktował. Dlaczego Syriusz
musiał się zbuntować? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Weź się obudź, leziesz jak słoń. Zaraz ktoś nas usłyszy. –
Głos Avery’ego wyrwał go z zamyślenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mówiłem, żeby dzisiaj dać sobie spokój. Nie mam siły. Poza tym
McGonagall wyraźnie się do mnie przyczepiła, za ostatnie braki na
lekcjach. Jeśli jutro też będę przysypiał, to…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nasze zadanie jest ważniejsze od głupiej McGonagall – warknął
Avery. – Nie słyszałeś o takim wynalazku jak kawa, albo eliksir
pobudzający? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Już na mnie nie działa. A może i </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>głupia
McGonagall</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">, ale jak
wlepi mi szlaban, to raczej będziesz skazany tylko na siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jutro zrobimy sobie wolne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Stanęli
przed jednym z gobelinów, znajdujących się w lochach. Avery
wyciągnął różdżkę i mruknął coś, stukając w materiał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili ten zniknął, ukazując wejście do wąskiego korytarza. W
milczeniu weszli w ciemność.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Coroczne
zabawy Horacego Slughorna były niezwykle wystawne. Wykwintne dania,
uzdolnieni muzycy przygrywający w tle, wspaniała obsługa i
znamienici goście. A wśród tego niewielka część uczniów,
zaproszona z racji wysokich wyników w nauce czy innych, jak to zwykł
mawiać sam Horacy, „sprzyjających czynników”. Odbywały się w
jednej ze starych klas, dodatkowo magicznie powiększonych. Niezwykły
wystrój sprawiał, że można było całkowicie zapomnieć, że jest
się wewnątrz szkoły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A oto i moja chluba, Lily Evans. – Profesor podszedł do Lily i
Jamesa, stojących przy jednym z licznych stolików z jedzeniem. –
I pan Potter! Jakże miło mi was widzieć. A gdzie Syriusz Black? –
Horacy rozejrzał się dokoła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Skręcił nogę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och, co za nieszczęście. Mam nadzieję, że czuje się już lepiej?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niedługo powinien być całkowicie zdrów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To dobrze, to dobrze. A teraz pozwólcie, że wam przedstawię…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
i James wymienili zrezygnowane spojrzenia. Zaczęło się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To jest szef Sztabu do Spraw Kampanii Ministra, a to
Słynny-Pisarz-Którego-Nazwiska-Nie-Znam, a to Główny Dowodzący
Sprzątaczy z Ministerstwa, ale zawsze był dobrym uczniem –
zrzędziła Lily, naśladując głos Horacego Slughorna. Właśnie
schowali się za jedną z kolumn, by uniknąć poznawania coraz to
nowych osobistości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
parsknął śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiedziałem, że tak cię to denerwuje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciebie nie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może trochę… Ale może to być całkiem zabawne, jeśli spojrzy
się na to trochę z innej strony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na niego zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co masz na myśli?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeżeli przyjrzysz się tym ludziom, to oni mają tego całego
przedstawiania dość, tak samo jak my. Wystarczy, że spojrzy się
na nich uważniej i wyobrazi sobie, co tak naprawdę myślą –
chłopak uśmiechnął się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiedziałam, że masz tak bujną wyobraźnię – mruknęła Lily
z uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wielu rzeczy o mnie nie wiesz – James mrugnął do niej jednym
okiem. – Zatańczymy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale przecież nikt nie tańczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zerknęła na pusty parkiet. Kilka osób tylko stało na obrzeżach,
rozmawiając.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś musi zacząć – mruknął James i nie czekając na zgodę
dziewczyny, pociągnął ją na parkiet. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Z
wdziękiem zakręcił ją dokoła własnej osi i przysunął do
siebie, kołysząc w takt muzyki. Lily zarumieniła się gwałtownie,
czując na sobie liczne spojrzenia. Kilka kobiet zerkało na nich z
uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James, wariacie, wszyscy się na nas gapią – szepnęła, chowając
twarz do jego kołnierza, by uciec przed ciekawskimi spojrzeniami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I niech się gapią – powiedział z szerokim uśmiechem, odchylając
Lily gwałtownie do tyłu. – Jest przecież na co. Taka piękna
dziewczyna – dodał, przyciągając ją z powrotem do siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kilka
osób zaklaskało z uznaniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James! – policzki Lily zrobiły się jeszcze czerwieńsze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mówię jak jest. O i widzisz, już nie jesteśmy jedyni –
powiedział, uśmiechając się do starszego pana, który zaczął
tańczyć z jakąś korpulentną kobietą, kilka metrów od nich.
Chwilę później na parkiecie zaroiło się od par.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteś niemożliwy, James – Lily spojrzała na niego z uśmiechem.
Jej policzki wciąż były lekko zarumienione. – Ale całkiem
nieźle tańczysz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ma się rozumieć – James wyszczerzył zęby w uśmiechu i ponownie
zakręcił dziewczyną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b> </b></span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ben
i Susan wymienili spojrzenia i cichcem przemknęli między regałami,
by znaleźć się bliżej otwartych drzwi. W oddali dostrzegli dwie
wysokie sylwetki. Jedna z osób trzymała w dłoni zapaloną różdżkę.
Susan i Ben nie widzieli ich twarzy. Powoli podeszli jeszcze bliżej,
gdy dwie postacie ruszyły ostrożnie w stronę Zakazanego Działu.
Ukryci za jednym z regałów Ben i Susan wymienili spojrzenia i
podążyli za nimi powoli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciii… Coś chyba słyszałem – Regulus przystanął nagle,
rozglądając się dokoła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Avery
spojrzał na niego i również się rozejrzał, nasłuchując.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niby kogo? Nikogo tu nie może być o tej porze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wymienili
zaniepokojone spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pewnie tylko mi się wydawało – mruknął Regulus. – To wszystko
przez to, że jestem taki śpiący. Mówiłem, żeby…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przestań zrzędzić – mruknął, wyraźnie zdenerwowany Avery. –
Trzeba było się nie pchać na służbę Czarnego Pana, skoro wolisz
sobie pospać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
tylko mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Rozmawiają.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
wychyliła się zza regału.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale, cholera, nie widać kto to – sarknęła, wychylając się
jeszcze bardziej. Dwie postacie oddalały się od nich powoli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uważaj! – syknął Ben, śledząc uważnym wzrokiem wygibasy
dziewczyny. Niestety było już za późno. Susan oparła się jedną
ręką o półkę, na której leżała źle ustawiona książka.
Tomisko upadło na ziemię z donośnym hukiem. Susan i Ben wymienili
przerażone spojrzenia. Wiedzieli tylko jedno – musieli uciekać.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily! Lily Evans! – głos Horacego Slughorna wybił się ponad
gwar, bawiących się ludzi. Dziewczyna przewróciła oczami, jednak,
wiedząc, że nie zdąży się schować, odwróciła się do
profesora z uśmiechem. Horacy zmierzał ku niej spiesznie, ciągnąc
za sobą jakiegoś wysokiego młodzieńca. Lily wydał się on
dziwnie znajomy. James, który stał obok dziewczyny, również się
odwrócił, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, gdy
zobaczył towarzysza Slughorna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mężczyzna
stanął przed nimi rozpromieniony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och, moi drodzy, pewnie pamiętacie Jasona. Dwa lata temu skończył
Hogwart.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
podniosła wzrok na chłopaka, od razu go poznając. Był to wysoki
chłopak, o orlim nosie i oczach chochlika. Ciemne włosy,
zmierzwione, opadały mu na czoło, a pełne wargi wygięły się w
irytującym uśmieszku. Lily zerknęła na Jamesa, który spoglądał
na niego z jawną niechęcią. Mimo iż Jason był Gryfonem, nigdy
nie darzyli się z Huncwotami wielką przyjaźnią. Zawsze
rywalizowali o stanowisko największych rozrabiaków w szkole i
szczerze powiedziawszy, walka zawsze była wyrównana. Och,
oczywiście, nigdy jawnie nie pokazywali sobie swej wrogości, jednak
jasne dla wszystkich było, że przyjaciółmi nigdy nie będą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście, że pamiętamy – powiedział James, uśmiechając się
lekko. – Co cię sprowadza z powrotem do szkoły? Czyżbyś jednak
nie zaliczył jakiegoś przedmiotu?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jason
spoglądał to na Lily, to na Jamesa, wyraźnie zdziwiony ich nagłą
przyjaźnią. Gdy opuszczał Hogwart nie pałali do siebie zbytnią
sympatią… Poprawka – Evans nie pałała do Pottera zbytnią
sympatią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jason jest bardzo skromny. Pozwól, że cię wyręczę, chłopcze –
powiedział Horacy, uśmiechając się dobrodusznie do chłopaka. –
Jak wiecie, Jason zawsze był bardzo dobrym uczniem, zwłaszcza z
Obrony Przed Czarną Magią. Po skończeniu szkoły zaczął
szkolenie na Aurora w trybie przyspieszonym. Ministerstwo
zaniepokojone ostatnimi doniesieniami, postanowiło zorganizować w
szkole kurs samoobrony, który poprowadzi właśnie Jason, z drobną
pomocą nauczycieli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gratulacje – zaśmiał się James. – Powinniśmy się teraz
zwracać do ciebie per „profesorze”? – w jego głosie słychać
było odrobinę kpiny. Jason udał, że tego nie zauważył i
uśmiechnął się. Zerknął na Lily, która spoglądała na niego z
niechęcią. Jason wiedział, że nigdy go nie lubiła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie ma potrzeby – odpowiedział po chwili. Na moment nastała
niezręczna cisza. – Panie profesorze, pozwoli pan, że się
oddalę? Widzę znajomą osobę – powiedział, wskazując dłonią
na przeciwległy kąt Sali. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ależ oczywiście – Horacy poklepał go przyjacielsko po ramieniu.
– Odwiedź mnie w moim gabinecie, chłopcze, gdy tylko będziesz
miał chwilę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście, panie profesorze – Jason uśmiechnął się lekko. –
Do zobaczenia na zajęciach w przyszłym tygodniu – powiedział do
pozostałej dwójki, rzucając Lily przeciągłe spojrzenie.
Dziewczyna zagryzła wargę, wyraźnie zdenerwowana. Spojrzał na
Jamesa, posyłając mu ostatni, pełen kpiny uśmiech i oddalił się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uroczy młody człowiek – mruknął Horacy, nieświadom wrogości
między tą trójką. Lily i James wymienili spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zatańczmy – mruknął chłopak, ciągnąc dziewczynę w stronę
parkietu, jednak minę miał nietęgą. Nie cieszył się z powrotu
Jasona. Gdy opuścił mury szkoły, ucieszył się, że nie będzie
musiał mieć z nim więcej do czynienia. James wiedział, że
Syriusz, również się nie ucieszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Au, James!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
spojrzał na nią przepraszająco. Z tego zamyślenia nadepnął jej
na stopę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może lepiej usiądźmy. Chyba musisz odpocząć – dziewczyna
spojrzała na niego z troską i poprowadziła w stronę jednego ze
stołów. Ona również nie cieszyła się z powrotu jednego z
naczelnych rozrabiaków w postaci wykładowcy. Czuła, że na pewno
wynikną z tego kłopoty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Nagły
huk niemal natychmiast zwrócił ich uwagę. Avery chwycił Regulusa
za ramię i przytrzymał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co to było? – Reg spojrzał na niego niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Rozejrzeli
się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś tu jest – mruknął Avery, cofając się o krok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może po prostu jakaś książka sama się obsunęła…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ktoś tu jest! Jednak tu dziś przyszli. Cholera! – zaklął pod
nosem, cofając się coraz szybciej do miejsca, z którego dobiegł
hałas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Regulus
pospieszył za nim, rozglądając się czujnie na boki. Avery szedł
przed nim, starając się nie tupać zbytnio. Zaglądał za każdy
regał, spodziewając się znaleźć podglądaczy w choćby
najmniejszej wnęce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Widzisz? – Szepnął tryumfalnie, wskazując na książkę leżącą
na ziemi w jednym z działów. – Nie mogła sama spaść –
oświetlił, stojący obok regał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No nie wiem… - Regulus wyraźnie nie był tego taki pewien.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Avery
spojrzał na niego z ukosa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie możemy im pozwolić stąd wyjść. Tylko… gdzie oni są? –
podniósł wzrok i jego spojrzenie padło na odległą czarną dziurę
w ścianie. Zaplecze bibliotekarki, a w nim… Zostawili otwarte
przejście!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cholera, szybko!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
ciągnęła zdyszanego Bena za rękaw, prowadząc go labiryntem
ciemnych korytarzy. Gdy spłoszeni wywołanym przez siebie hałasem
uciekli do schowka biblioteki, zobaczyli otwarte, najprawdopodobniej
tajne, przejście.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Szybko, szybko – powtarzała Susan, pokonując kolejne zakręty.
Nie wiedzieli czy dobrze idą. Biegli na oślep, wybierając kolejne
korytarze na rozwidleniach, na chybił – trafił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Poczekaj. Czekaj! – Ben przystanął, dysząc ciężko i trzymając
się jedną ręką za bok. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co jest? – Dziewczyna spojrzała na niego ze zniecierpliwieniem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kolka – wystękał Ben i oparł się o ścianę. – Nie jestem
taki wysportowany jak ty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
spojrzała na niego ze współczuciem, jednak nie mogli czekać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie mamy czasu. Mogą już za nami iść. Nie wiemy gdzie jesteśmy.
Możemy iść trochę wolniej, ale nie zatrzymujmy się. –
Obejrzała się z przestrachem przez ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ruszyli
dalej szybkim krokiem. Ben krzywił się przy każdym kroku, jednak
nie narzekał. Po kilku minutach stanęli przed starą, wilgotną i
zimną ścianą. Byli w ślepym zaułku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cholera, to nie tu – mruknęła Susan, już chcąc zawracać,
jednak Ben przytrzymał ją za ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Poczekaj – powiedział, przypatrując się uważnie podłodze. –
Popatrz na to.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wskazał
jej dwa wgłębienia w posadzce, niezauważalne przy pierwszym
spojrzeniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ta ściana się odsuwa – powiedział, dotykając kolejnych cegieł.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
poszła w jego ślady.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zobacz! – Zawołała po chwili, odsuwając luźniejszy kawałek
zaprawy. We wgłębieniu widniała maleńka dźwignia w kształcie
węża.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tajne przejście pod znakiem Slytherina? Aż dziwne, że akurat do
biblioteki – sarknął Ben, ciągnąc za dźwignię. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
kilku sekundach rozległ się dziwny dźwięk – jakby ożył jakiś
stary mechanizm. Spojrzeli po sobie z nadzieją, po czym przenieśli
wzrok na ścianę, oczekując, że ta zaraz się odsunie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ku
ich wielkiemu zaskoczeniu, to posadzka zaczęła osuwać im się spod
nóg.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
i James wrócili do Pokoju Wspólnego z mieszanymi nastrojami. Z
jednej strony – bawili się razem świetnie i mimo zapału Horacego
Slughorna do przedstawiania całego tłumu znanych i mniej znanych
ludzi, nie nudzili się. Lily czuła, że nogi odmawiają jej
posłuszeństwa. Była pewna, że jutro rano nie podniesie się z
łóżka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Z
drugiej jednak strony ich humory popsuły się nieco, poprzez
pojawienie się dawnego znajomego. Nie mieli pojęcia, co z tego
faktu wyniknie. Lily była pewna, że względny spokój ostatnich
tygodni zostanie zakłócony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
spojrzał na Lily i posłał jej wesoły uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bawiłem się naprawdę wspaniale, Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
odwzajemniła uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Też się wspaniale bawiłam. Dzięki, James.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję, że uda się nam to kiedyś powtórzyć – mrugnął
do niej jednym okiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uśmiechnęła się, tłumiąc ziewnięcie. Chłopak zaśmiał się
cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lepiej się już połóż – powiedział, odwracając ją w stronę
schodów. – Dobranoc, Evans – cmoknął ją delikatnie w policzek
i popchnął lekko w stronę schodów. Nim zdążyła zareagować
zniknął na schodach prowadzących do męskich dormitoriów. Z
lekkim uśmiechem na ustach, ruszyła w stronę swojej sypialni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Schody! To schody! – zawołała Susan, spoglądając do dziury,
która pojawiła się obok ich stóp.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zbiegli
szybko na dół i rozejrzeli się za dźwignią, która by zamknęła
z powrotem przejście. Jednak ten problem rozwiązał się sam.
Podłoga nad nimi zasunęła się automatycznie, gdy tylko Ben zszedł
z ostatniego stopnia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ruszyli
ciemnym korytarzem przed siebie, niepewnie rozglądając się na
boki. Stare pajęczyny na ścianach, kurz i wszechobecna wilgoć nie
działały na nich uspokajająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pospiesz się – syknęła Susan, oglądając się na Bena, który
został lekko w tyle. – To chyba już niedaleko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Daleko
przed nimi dostrzegła coś ciemnego. Podbiegła tam szybko i
zorientowała się, że to gobelin. Odgarnęła go szybko, znajdując
za nim ukryty, kamienny właz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ben! – zawołała, odwracając się. Chłopak podszedł do niej z
niepewną miną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba zgubiłem swój notatnik.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jaki notatnik?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pisałem w nim różne rzeczy. – Jego głos zadrżał niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Był podpisany? – Susan spojrzała na niego z lekkim przestrachem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba… Chyba tak. Nie pamiętam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie ma teraz czasu. Nie możemy tam wrócić – powiedziała i
pchnęła właz. – Pozostaje tylko mieć nadzieję, że go nie
znajdą.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-12351338644869841292009-06-26T11:47:00.000+02:002017-03-17T18:21:22.990+01:00Rozdział 31: Potwór<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Długa
noc minęła od kłótni Jamesa i Syriusza, a oni wciąż nie myśleli
o zgodzie. Każdy z nich uważał drugiego za winnego i ani myślał,
aby wyciągnąć rękę na zgodę. Tymczasem śniadanie trwało w
najlepsze i dwóch, do tej pory nierozłącznych przyjaciół,
siedziało jak tylko mogło najdalej od siebie, próbując się
nawzajem ignorować. Reszta szóstorocznych Gryfonów miała już
dość tej głupiej kłótni, próbując chociażby dociec jej
powodów, jednak ani jeden, ani drugi nie zamierzał reagować na
jakiekolwiek pytania dotyczące tego, co zdarzyło się ubiegłego
popołudnia. Wszyscy z ulgą przywitali nadejście poczty.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dwie
małe, brązowe sowy wylądowały przed Lily i Syriuszem, rzucając
przed nich kremowe koperty, zaadresowane eleganckim, czarnym pismem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czy to jest to, co myślę? – jęknęła Lily, sięgając po
kopertę. Syriusz otworzył swoją i wyciągnął z niej mały,
zadrukowany kartonik. Zerknął na Lily i uśmiechnął się
szelmowsko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Serdecznie zapraszam pana Syriusza Blacka na tegoroczną zabawę
karnawałową… Z osobą towarzyszącą – przeczytał. – Droga
Lily, czy będziesz moją osobą towarzyszącą? – zapytał,
powstając z krzesła i kłaniając się w pas dziewczynie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zaśmiała się cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ewentualnie mogę się zgodzić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zadowolony
Syriusz usiadł z powrotem na miejsce, zabierając się do
przerwanego jedzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
łypnął na niego ze złością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kiedy to jest? – Ann z zaciekawieniem zerknęła na zaproszenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Za tydzień.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Szkoda, że to nie jest ogólnodostępna zabawa - mruknęła Susan.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Niewiele tracicie. Imprezy u Slughorna przeważnie są nudne. Ciągle
nam kogoś przedstawia, ciągnie do rozmów z ważniakami –
mruknęła Lily. – Ale może w tym roku będzie inaczej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oby – powiedział Syriusz, sięgając po Proroka Codziennego,
leżącego koło Petera, który nawet go nie zauważył, całkowicie
zaabsorbowany jedzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Remus. Idzie Marta. Chyba powinieneś z nią porozmawiać. – Lily
spojrzała na niego znacząco. Chłopak odwrócił się w stronę
dziewczyny, ta jednak minęła go, nie zaszczyciwszy nawet
spojrzeniem i usiadła obok Lily, ignorując go zupełnie. Wszyscy,
włącznie z Remusem spojrzeli na nią wielkimi oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć. Coś nie tak? – Blondynka spojrzała na nich zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wszyscy,
prócz Remusa, pokręcili natychmiast głowami, mrucząc pod nosem
„Nie, nie”. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Woleli
nie wtrącać się w sprawy tej dwójki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co tam masz? – Marta zerknęła na kopertę w rękach Evans.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zaproszenie do Slughorna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O! – ucieszyła się blondynka. – Ja też dostałam. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To świetnie. – Lily uśmiechnęła się radośnie. – Chociaż
jedna normalna osoba, z którą będzie można pogadać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wypraszam sobie. A ja? – mruknął Syriusz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
zaśmiała się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ty jesteś poza kategorią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tymczasem
James naburmuszył się jeszcze bardziej. Ann zerknęła na niego,
marszcząc czoło. Nagle stało się dla niej jasne, dlaczego James
jest tak cięty na młodego Blacka. Czyżby chodziło o nowo wykwitłą
przyjaźń między tą dwójką?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
odchrząknął znacząco raz i drugi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Marta – odezwał się w końcu cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mówisz do mnie? – Blondynka spojrzała na niego z jawnym
zdziwieniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co za nowość. – W oczach dziewczyny zapaliły się gniewne
ogniki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chciałbym porozmawiać – odparł Remus, lekko drżącym głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Oczy
dziewczyny lekko złagodniały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Po śniadaniu – odparła wyniośle, jednak czuła jak serce jej
przyspiesza. Tak długo czekała na tę rozmowę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
odchrząknęła znacząco, patrząc na resztę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja już zjadłam. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Niemal
wszyscy zrozumieli aluzję i pospiesznie podnieśli się od stołu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Peter – syknął Syriusz, trącają chłopaka w ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co? – Glizdogon podniósł na niego zdziwione spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idziemy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale dlaczego?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powiedziałem </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>idziemy.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Peter
posłusznie wstał, biorąc sobie kanapkę na drogę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Marta
spojrzała na Lily karcącym wzrokiem. Ruda mrugnęła do niej jednym
okiem, uśmiechając się lekko i ciągnąc za sobą przyjaciół w
stronę wyjścia z Sali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James,
chcąc nie chcąc, poszedł za nimi. Nagle jednak zatrzymał się
gwałtownie dostrzegając Lorę, stojącą przy wejściu do Sali i
czytającą coś na tablicy ogłoszeń. Podszedł do niej szybko.
Wolał porozmawiać z nią, niż iść na lekcje w towarzystwie
Blacka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
patrzył jak Marta odprowadza wzrokiem resztę, unikając patrzenia w
jego stronę. W końcu westchnęła, zwracając jednocześnie
spojrzenie na niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że teraz możemy porozmawiać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wolałbym się przejść, jeśli nie masz nic przeciwko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"></span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">„Kwatera
główna Zakonu Feniksa mieści się w Dolinie Godryka przy Hidden
Alley 27”.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Niewielki
dom zmaterializował się znikąd pomiędzy drzewami. Wysoki
mężczyzna pokuśtykał wydeptaną ścieżką i zapukał cicho do
drzwi, które otworzyły się bezszelestnie po zaledwie kilku
chwilach. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wysoka
kobieta stojąca w progu, spojrzała na niego z naganą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak zwykle musisz się spóźniać, Alastorze? – mruknęła, robiąc
mu przejście.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mężczyzna
wszedł do domu, kuśtykając.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie mogłem się urwać wcześniej. Poza tym… </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>to</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
nie moja wina – powiedział, wskazując na pokiereszowaną nogę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
westchnęła tylko i poprowadziła go w głąb domu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powinieneś iść do uzdrowicieli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Byłem. Nic nie potrafią z tym zrobić. Wszyscy już są? – Głos
Moody’ego odbił się echem od wysokiego sufitu korytarza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czekają na ciebie. Marlena się obudziła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Słyszałem. Jak się czuje?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chce mówić o tym co się tam wydarzyło. Gdy zorientowała się,
że Fleckey… - Głos odmówił jej posłuszeństwa. – Nawet
Robert nie jest w stanie nic zrobić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Moody
westchnął ciężko, gdy stanęli przed zamkniętymi drzwiami,
prowadzącymi do jednego z pokoi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Porozmawiam z nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uważaj. Ona jest naprawdę w złym stanie. Nie wiemy co oni jej
zrobili.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
wierzyła własnym uszom.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uważam, że nie powinniśmy się spotykać, Marto - głos Remusa był
niezwykle oschły, a chłopak unikał patrzenia na nią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego? Zrobiłam coś nie tak? – Głos jej lekko drżał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie! – warknął, spoglądając na nią ze złością. Był
wściekły na siebie, że teraz zaczynała szukać winy w swoim
zachowaniu. A to przecież była tylko jego wina. – Nie jestem dla
ciebie kimś odpowiednim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja tak nie uważam. - Jej policzki zarumieniły się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Serce
Remusa zabiło szybciej, jednak poczuł jednocześnie złość. Co
miał zrobić, żeby ją przekonać? Powiedzieć jej?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co się dzieje, Remus? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. - Położyła
mu dłoń na ramieniu, jednak strącił ją szybko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba wolałabyś nie wiedzieć - mruknął, odwracając wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dotknęła
lekko jego policzka, odwracając jego twarz tak, by na nią spojrzał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Możesz mi powiedzieć wszystko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
miał w głowie mętlik. Powiedzieć jej? Nie był pewien czy jest na
to gotowy. Nie był pewien czy chce żeby wiedziała </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>czym</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
jest. Nie chciał widzieć tego strachu w oczach. Nie chciał być
odrzucony z tego powodu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">A
może rzeczywiście mógł jej zaufać? Marta była inna niż
wszystkie dziewczyny. Była inna niż wszyscy. Wyjątkowa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
czekała cierpliwie. W końcu spojrzał na nią zdecydowanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Marto... Nie powinnaś się ze mną zadawać bo... Jestem
wilkołakiem. – A potem opowiedział jej całą swoją historię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
wpadł jak burza do męskiego dormitorium. Od dwudziestu minut szukał
swojej różdżki, jednak za nic nie potrafił jej znaleźć.
Przystanął jednak w drzwiach, widząc w pokoju Jamesa. Chłopak
siedział na swoim łóżku, opierając się o ścianę i patrzył
tępo w okno. Nagle Black poczuł wyrzuty sumienia za to, że wczoraj
tak na niego naskoczył. Tymczasem James spojrzał na niego wrogo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co się gapisz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
poczuł przypływ złości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co ci chodzi, James? Masz jakiś problem, to mi powiedz!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Potter
odwrócił wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O nic mi nie chodzi - odburknął, patrząc w okno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ach tak. To dlaczego tak się zachowujesz? Jak jakiś naburmuszony,
pieprzony królewicz?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dłonie
Jamesa zacisnęły się w pięści.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mnie nazywasz królewiczem? Ja przynajmniej nie podbieram ci
dziewczyn!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
spojrzał na niego zaskoczony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co ci… - Nagle zrozumiał. – Chodzi ci o Lily?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
wybuchnął śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślisz, że ona i ja… - Syriusz wciąż się śmiał. Po chwili
jednak spoważniał, patrząc na wściekłego Jamesa. – Zaraz… Ty
to poważnie mówisz? Takie masz o mnie mniemanie?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
wciąż uparcie milczał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiesz co? To czemu latasz za inną? Masz do mnie pretensje, że się
z nią przyjaźnię, bo co...? Bo sam nie potrafisz? Skoro nic nie
robisz to... nie zabraniaj innym! I wiesz co? – powiedział,
uśmiechając się szatańsko. - Długi czas cię nie rozumiałem, co
ty w niej widzisz, ale teraz widzę... Lily całkiem niezła jest.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
wściekły wstał z łóżka i stanął przed Blackiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie zbliżaj się do niej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bo co? Uderzysz mnie…?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nim
zdążył dokończyć, zatoczył się do tyłu pod siłą ciosu
Jamesa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sam tego chciałeś - warknął, rzucając się na niego z pięściami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tak
trudno było dostrzec w niej tę wesołą i rumianą dziewczynę
sprzed kilku miesięcy. Ciemne cienie pod oczami odznaczały się na
tle jej bladej, wychudłej twarzy. Zmierzwione, krótko obcięte
włosy opadały na wystraszone oczy, błądzące od twarzy do twarzy.
Wyglądała jak małe, wystraszone zwierzątko złapane w pułapkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniosła
wzrok na dźwięk otwieranych drzwi i skurczyła się na widok
kolejnych osób wchodzących do pomieszczenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Robert
bezradnie siedział na krześle obok jej łóżka. Był blady i
zmęczony. Nie wyglądał dobrze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Za dużo tu ludzi, ona się boi – mruknął Moody do kobiety, która
weszła za nim do pomieszczenia. – Zostawcie mnie z nią samą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
ściągnęła usta w wąską linię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł… - zaczęła, jednak cichy
melodyjny głos przerwał jej w pół zdania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że to bardzo dobry pomysł, Armandio.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wszyscy
w pokoju podnieśli głowy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście, Albusie - powiedziała kobieta nazwana Armandią.
Dyrektor rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wycofał do holu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
szepnęła coś do kilku osób i już po chwili wszyscy opuścili
pomieszczenie. Tylko Robert wciąż się ociągał. Moody położył
mu rękę na ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie martw się, synu, wszystko się ułoży. Powinieneś się
przespać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
skinął tylko głową i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na dziewczynę,
opuścił pokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Moody
podszedł do jej łóżka i usiadł na nim ciężko. Marlena skuliła
się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dotknął
delikatnie jej dłoni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Doskonale cię rozumiem, maleńka. Ale już po wszystkim. Nie musisz
się bać…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie rozumiesz – odparła zachrypniętym głosem. Były to pierwsze
słowa jakie wypowiedziała od przebudzenia. – Nikt nie rozumie. -
Wargi jej zadrżały, a oczy napełniły się łzami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mylisz się – rzekł stanowczo. - Mnie też kiedyś przetrzymywali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Spojrzała
na niego wielkimi oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A teraz opowiedz, co się stało, gdy cię złapali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
wszystko wciąż było dla niego niepojęte. Czuł się lekko, jak
nigdy dotąd. Kojący dotyk jej drobnej dłoni w jego dłoni. Usta,
muskające delikatnie jego wargi. Ciężar, który ciążył mu na
sercu przez ostatnie tygodnie, zniknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Była
najwspanialszą dziewczyną jaką do tej pory spotkał. I była tylko
jego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
odeszła, nie zostawiło go, mimo, że poznała tę „straszną
prawdę”. Wiedziała o nim to, czego nie chciał jej mówić, a
mimo to, nie uciekła. Kochała go takim, jakim był, a on ją za to
uwielbiał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
wiedział czym zasłużył na to szczęście, jednak nie zamierzał
tego dociekać. W tym momencie był najszczęśliwszym człowiekiem
na ziemi i miał nadzieję, że długo się to nie zmieni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Do
wieży Gryffindoru weszli już jako para. Trzymali się za ręce,
oboje uśmiechnięci i zarumienieni. Jednak nagle Remusowi mina
zrzedła, zobaczył bowiem jakieś zamieszanie na schodach
prowadzących do męskiego dormitorium. Wymienili z Martą
zaniepokojone spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Poczekaj chwilę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Puścił
jej dłoń i ruszył w stronę zbiegowiska. Peter wybiegł do niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Remus, szukałem cię…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co się dzieje?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Peter
wykręcił dłonie, spoglądając z przestrachem na schody.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oni się tam biją i nie pozwalają nikomu zbliżyć się nawet do
dormitorium. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Kto się bije?! - Remus w biegu pokonywał kolejne stopnie, jednak
już nie potrzebował odpowiedzi. Dotarł do drzwi swojego własnego
dormitorium i zajrzał do środka. James i Syriusz kotłowali się na
ziemi, wymieniając ciosy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O rany… Powariowali. Przestańcie! – krzyknął, wchodząc do
pokoju, jednak nie doczekał się żadnej reakcji. – Wy… pomóżcie
mi - zawołał do piątoklasistów stojących na klatce schodowej. -
Musimy ich rozdzielić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopcy
z ociąganiem weszli do pokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pomóżcie mi!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Już
po chwili James i Syriusz znajdowali się po dwóch przeciwnych
stronach pokoju, przytrzymywani przez chłopaków.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wtrącaj się Remus, to sprawa między nami – warknął Black.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zamknij się, Syriusz. Jesteście moimi przyjaciółmi, a przy okazji
demolujecie też moje dormitorium, więc jak najbardziej mam prawo
się wtrącać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
tylko warknął w bardzo psi sposób.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Możecie mnie puścić? – James spojrzał ze złością na
przytrzymujących go piątoklasistów. Ci zerknęli pytająco na
Remusa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A nie rzucicie się znów na siebie? – Lunatyk zmierzył ich
groźnym spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili zastanowienia obaj pokręcili głowami. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Puśćcie ich. Dzięki – mruknął w końcu Remus. Piątoklasiści
opuścili dormitorium, zostawiając huncwotów samych. Lupin zamknął
drzwi i spojrzał na nich ze złością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czy wyście kompletnie zgłupieli? Takie bijatyki urządzać? Pół
pokoju się tu zbiegło, żeby zobaczyć, co się dzieje. Chcecie
dostać szlaban?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To nie moja wina – warknął Syriusz, mierząc Jamesa wrogim
spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak zwykle niewinny - mruknął ten pod nosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co wam poszło?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zacisnął zęby.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Osądził mnie o to, że zabrałem mu Lily! - Syriusz był wściekły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A nie?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc może byś sam ruszył dupę i coś zrobił?! Cholera! Tylko
się przyjaźnimy! Tak małe masz do mnie zaufanie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zastygł bez ruchu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mówiłeś, że…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chciałem ci zrobić na złość, bo mnie wkurzyłeś! Nie zrobiłbym
czegoś takiego najlepszemu kumplowi! W końcu to do ciebie dotarło?
Musiałem ci to wykrzyczeć w twarz, żebyś mi uwierzył?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
spuścił wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie myślałem… logicznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
prychnął. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Najwyższy czas zacząć. A Lily cię lubi, nie zniszcz tego
przypadkiem – mruknął jakby od niechcenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nastąpiła
długa chwila milczenia. Remus spoglądał wyczekująco, to na
jednego, to na drugiego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
końcu James podniósł się z łóżka i podszedł do niego z
wyciągniętą ręką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam, że w ciebie zwątpiłem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Żeby mi się to więcej nie powtórzyło – mruknął Syriusz,
jednak po chwili uśmiechnął się i uścisnął wyciągniętą dłoń
Jamesa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
z uśmiechem ulgi podszedł do nich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I nigdy więcej mi nie demolować dormitorium - powiedział - A
teraz, proszę się nie bić, idę do mojej dziewczyny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
i Syriusz wymienili spojrzenia, uśmiechając się szeroko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lunatyku, dlaczego nic nam nie powiedziałeś?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">I
ku zdziwieniu osób zgromadzonych na klatce schodowej, zeszli do
pokoju wspólnego w jak najlepszej komitywie, jakby nigdy nic się
nie stało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Łzy
spływały z jej twarzy, gdy zakończyła opowieść. Otarł dłonią
jej mokre policzki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Już po wszystkim. Teraz jesteś bezpieczna. Robert się o ciebie
martwi, nie powinnaś go tak traktować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pierwszy
raz od tygodni na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oświadczył mi się. Niedługo przed tym jak… To się stało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiechnął
się do niej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Teraz będzie tylko lepiej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję, Alastorze - ścisnęła mocniej jego dłoń.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-77005764201678020522009-06-26T11:46:00.000+02:002017-03-17T18:21:52.783+01:00Rozdział 30: Ben podejrzliwy<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Jeśli
tylko miało się odwagę pokonać solidne, dębowe schody i otworzyć
bez zaproszenia masywne drzwi, można było zobaczyć, że Albus
Dumbledore opuścił swój gabinet w wielkim pośpiechu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Właśnie
to dane było zobaczyć Minerwie McGonagall, gdy niepewnie stanęła
na progu dyrektorskiego gabinetu. Z wahaniem weszła do środka i
przystanęła pośrodku brązowego, perskiego dywanu. Rzadko zdarzało
się jej bywać samotnie w jego gabinecie, więc wprawiło ją to w
lekką konsternację, niemal jak za czasów, gdy dopiero zaczynała
uczyć w Hogwarcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Gdy
została nauczycielką, trudno było jej się z początku
przyzwyczaić do swobody z jaką mogła się poruszać po zamku.
Teraz przed nią uczniowie się chowali. To ona odejmowała punkty i
dawała szlabany. Ona mogła zwracać się do dyrektora per
„Albusie”. Przez pierwsze miesiące niezwykle trudno było jej do
tego przywyknąć. Teraz jednak, po kilkunastu latach, było to dla
niej w pełni normalne i trudno było uwierzyć, że kiedykolwiek
było inaczej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Jednakże
w tej chwili znów poczuła się niepewnie. Gabinet Albusa
Dumbledore’a był miejscem dziwnym i niezwykłym. Prawdę mówiąc,
Minerwa bała się na co może się w nim natknąć. Nie miała
jednak wyboru. Dyrektor zostawił jej dokładne instrukcje czego
szukać – ot, kolejna zwykła, szkolna sprawa. Minerwa z
westchnięciem zabrała się do pracy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> S</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">usan
nigdy jeszcze z takim utęsknieniem nie czekała na szlaban. Jednak
nim ktokolwiek zdąży pomyśleć, że zwariowała, lub stała się
nadgorliwa, śpieszę z wyjaśnieniem: otóż panna Stock z
niecierpliwością czekała na szlaban, ponieważ wiedziała, że
spotka się tam z Benem, pomysłodawcą ich wspólnej intrygi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dochodziła
czwarta, a Susan, siedząc na jednym z wysiedzianych foteli pokoju
wspólnego Gryffindoru, wraz ze swoją przyjaciółką Ann, ledwo
potrafiła tam wytrzymać. Uparcie próbowała czytać podręcznik
Obrony Przed Czarną Magią, jednak jak na złość, co chwila łapała
się na tym, że nie ma zielonego pojęcia o czym czyta. W końcu
wstała, zatrzaskując książkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ty dokąd? – Ann spojrzała na nią zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Do biblioteki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
zerknęła na zegarek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przecież szlaban zaczynasz dopiero za godzinę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Muszę jeszcze czegoś poszukać. Zobaczymy się potem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
zrobiła bliżej niezidentyfikowany ruch ręką i ruszyła w stronę
dziury pod portretem. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślisz, że powinniśmy komuś powiedzieć? – głos Bena wyrwał
ją z zamyślenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem. Nie mamy przecież żadnych dowodów. To wszystko może być
jedną wielką pomyłką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
zmarszczył brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wydaje mi się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Spojrzała
na niego, wzruszając ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie możesz tego zbywać wzruszeniem ramion, Suze – jego głos
zabrzmiał ostro. – Poza tym, możemy zdobyć dowody.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak? Chcesz się czaić w dziale Ksiąg Zakazanych? Co jeśli ktoś
nas nakryje? To nie jedna z tych twoich książek przygodowych.
Możemy wylecieć ze szkoły!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To chyba może się okazać ważniejsze niż szkoła. A jeśli mamy
rację… Przecież Dumbledore nas nie wyrzuci.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
nie odezwała się więcej. Wiedziała, że ma rację.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Samotny
spacer po błoniach zawsze ją uspokajał. Nawet teraz, gdy wokół
piętrzyły się śniegowe zaspy, cisza pomagała jej w spokoju
ułożyć myśli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> List
Marleny ucieszył ją, jednak jednocześnie zmartwił. Jej wiadomość
była przepełniona radością i optymizmem, jednak Lily znała ją
zbyt dobrze, żeby nie zauważyć w tym pewnej dozy sztuczności.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> G</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">dy
po pierwszym roku nauki w Hogwarcie okazało się, że Marlena jest
jej daleką kuzynką, przeżyła szok, ale też bardzo się
ucieszyła. Dobrze pamiętała ten dzień, gdy ich matki, dalekie
kuzynki i towarzyszki zabaw z dzieciństwa spotkały się na
czarodziejskim peronie. Spędzane później wspólne wakacje, a także
sam pobyt w Hogwarcie bardzo zbliżył do siebie Marlenę i Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
pod koniec zeszłego roku szkolnego Marlena wraz ze swoim chłopakiem
opuściła Hogwart, Lily zmartwiła się. Nie sądziła, aby w
obecnych, niebezpiecznych czasach dalekie podróże były dobrym
pomysłem, jednak Marlena z dziwną zawziętością broniła swojego
pomysłu. Wyjechała, a potem przez pół roku się nie odzywała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
starała się tłumić przez ten czas wszelkie negatywne uczucia
względem kuzynki, próbując w ogóle o niej nie myśleć. Teraz
pytania, wątpliwości i rozżalenie powróciły. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">A
Marlena uparcie twierdziła, że nie mogą się spotkać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Bibliotekarka
zerknęła z niezdecydowaniem na zegarek. Dochodziła piąta.
Podniosła wzrok i spojrzała na parę siedzącą przy jednym z
odległych stolików. Dyskutowali o czymś zażarcie, pochylając ku
sobie głowy. Kobieta uśmiechnęła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Od
dawna darzyła Bena sympatią i nie potrafiła zrozumieć dlaczego
nie ma przyjaciół. Sądziła, że może szlaban spędzony wspólnie
z jakąś osobą pomoże mu zawiązać jakąkolwiek znajomość i…
Udało się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyszła
zza biurka i podeszła do nich powolnym krokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Już piąta. Czas zacząć wasz ostatni szlaban.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kap.
Kap. Kap.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
śledził wzrokiem kolejne krople, spadające z parapetu za oknem.
Śnieg powoli topniał. Jego myśli bezładnie krążyły wokół
dziwnych wydarzeń z ostatnich dni. Urodziny Lily, Lora…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniósł
wzrok na Lorę siedzącą obok niego. Siedzieli na schodach
prowadzących do wieży astronomicznej, gdzie się przypadkiem
spotkali. Ostatnimi czasy często na siebie wpadali, a James nie mógł
powiedzieć, że go te spotkania denerwują, ponieważ bardzo polubił
Lorę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam. Zamyśliłem się. – Spojrzał na nią przepraszająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
westchnęła cicho, odwracając głowę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ostatnio często jesteś zamyślony.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
wzruszył tylko ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cały czas o niej myślisz? – Lora zwróciła na niego wzrok,
przypatrując się uważnie jego reakcji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O kim? – spytał, jednak dobrze wiedział kogo może mieć na
myśli.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O… Lily. – Imię dziewczyny wymówiła z jakąś dziwną
intonacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
ściągnął wargi w wąską linię, przypatrując się blondynce
uważnie. W jej oczach czaił się smutek, a on wiedział, że to
przez niego. Nie chciał, żeby smuciła się przez niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie, dlaczego?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bo kiedyś ci na niej zależało?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteśmy tylko przyjaciółmi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lora
przechyliła głowę, patrząc na niego uważnie. Po chwili jej twarz
rozjaśnił uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To dobrze – powiedziała cicho. Po chwili wstała. – Lepiej już
idź zanieść tę mapę – powiedziała, wskazując na pergamin w
ręku Jamesa. – Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pomachała
mu na pożegnanie i zbiegła po schodach. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzieś ty był? Rysowałeś tę mapę, czy co? – Syriusz spojrzał
z irytacją na Jamesa, wchodzącego do pokoju wspólnego. – Miałeś
ją tylko </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>pożyczyć</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
podał mu mapę, pożyczoną od profesora astronomii i usiadł ciężko
na fotelu obok Lily. Dziewczyna posłała mu lekki uśmiech, po czym
pochyliła się nad mapą, jednak Black wciąż z irytacją zerkał
na przyjaciela.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Spotkałem Lorę i… - zaczął James, chcąc się jakoś
usprawiedliwić, jednak Syriusz nie dał mu dokończyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Romanse mogłeś zostawić na później. Wiedziałeś, że
potrzebujemy tej mapy – głos Blacka pełen był irytacji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam! – James zerknął na niego ze złością. – To było
tylko dwadzieścia minut! Nie mów, że to aż taka różnica dla
ciebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopcy
zmierzyli się wrogimi spojrzeniami. James zerknął na Lily, która
pochylała się nad mapą, nie reagując na wrogi nastrój panujący
między chłopakami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Swoją
drogą, dlaczego siedziała tak blisko Syriusza?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wkurzasz mnie, Black – te słowa wymknęły się Jamesowi szybciej,
niż zdążył je przemyśleć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>vice versa</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
, Potter.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdybyś ty spotkał jedną ze swoich koleżanek i się spóźnił,
wszystko byłoby w jak najlepszym porządku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
czuł, że nie do końca panuje nad tym co mówi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
tylko prychnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Prychasz, bo dobrze wiesz, że to prawda i nie masz nic na swoją
obronę. Zabrakło głosu, piesku? – Głos Jamesa pełen był jadu.
Dlaczego Lily wciąż nie reagowała?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
podniósł wzrok i spojrzał na niego ze złością. James wytrzymał
spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie prowokuj mnie, Potter. Taka z ciebie tchórzliwa </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>kobyła</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">,
że nawet nie potrafiłeś powiedzieć dziewczynie, że nie chcesz
się z nią umówić, więc wyżywasz się na mnie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zacisnął dłonie w pięści, patrząc na Syriusza, który z
powrotem pochylił się nad mapą całkowicie go ignorując.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powinnaś to podzielić przez dwa – mruknął z uśmiechem do
Rudej, pokazując jej coś na mapie. Dziewczyna sięgnęła po
linijkę, podnosząc jednocześnie wzrok na Jamesa. Spojrzała na
niego, kręcąc głową. Po chwili spuściła wzrok z powrotem na
mapę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
prychnął cicho i zdecydowanie opuścił pokój wspólny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
parsknął tylko, gdy portret trzasnął głośno o ramy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie macie się już o co kłócić?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Policzki
Syriusza zarumieniły się lekko pod karcącym spojrzeniem
dziewczyny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteście przyjaciółmi. Powinniście się wspierać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sama się kłóciłaś z Dorcas – mruknął cicho, spuszczając
wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
przewróciła oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pogodziłyśmy się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
On zaczął, Lily. Swoją drogą, wcale nie tak dawno sama kłóciłaś
się z nim przy byle okazji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Miałam powody. A dzisiaj niepotrzebnie na niego naskoczyłeś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Black
tylko prychnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To on miał do mnie jakieś chore pretensje, nie wiem o co.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powinniście się pogodzić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pochylił się nad mapą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lepiej wróćmy do zadania. Migracje goblinów w średniowieczu
względem gwiazd to nie jest łatwy temat – powiedział, uznając
temat kłótni za zamknięty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
było wręcz nie do zniesienia. Cała ta sytuacja – chora sytuacja,
denerwowała ją. O co mu chodziło? Dlaczego tak się zachowywał?
Za nic nie potrafiła go zrozumieć. A chciała, naprawdę próbowała
zrozumieć o co mu tak naprawdę chodzi. Może po prostu zaczęła go
denerwować? Może była zbyt nachalna? Może zbyt szybko dała do
zrozumienia, że jej na nim zależy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
miała pojęcia. Szczerze mówiąc, nie miała zbytniego
doświadczenia w relacjach damsko-męskich i nie wiedziała, jak się
w tej sytuacji zachować. Najbardziej dziwiło ją to, że cała ta
sytuacja zaistniała nagle. Dobrze się dogadywali, spędzali razem
sporo czasu, a potem... Gdy wrócił po świętach do zamku wszystko
się zmieniło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Marta
nie miała pojęcia jak ma rozumieć Remusa. Czuła, że ta sytuacja
przerasta ją. Lily sądziła, że wszystko jakoś się między nimi
ułoży, że tylko musi dać mu czas. Jednak jak miała dać mu czas?
Na co? Na to, żeby w końcu zaczął z nią rozmawiać? Żeby w
końcu zaczął ją zauważać? Chciała tylko żeby w końcu z nią
porozmawiał. Jeśli nie chciał mieć z nią bliższych kontaktów,
wystarczyło powiedzieć. Ona zrozumie, nie będzie się narzucać –
w końcu nie jest nikim specjalnym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ale
milczenie i ignorowanie – to było coś, czego nie potrafiła
zrozumieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zapadał
wieczór. Lily siedziała samotnie w damskim dormitorium – co
dziwne, żadnej z jej współlokatorek nie było. Ann została w
pokoju wspólnym. Susan pewnie była na szlabanie. Dorcas? Zapewne z
Ithanem. Rudowłosą dziwiło, dlaczego Dorcas jeszcze z nim jest –
przecież ostatnio tak na niego narzekała. Mówiła, że się
zmienił, że nie jest taki jak na początku, że nie interesuje się
nią. Dlaczego Dorcas wciąż się męczyła?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mówiła,
że mimo wszystko jej na nim zależy, że może w końcu zrozumie co
robi źle. Lily podziwiała ją za tę wytrwałość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Opatuliła
się kocem, leżącym w nogach jej łóżka. Jej myśli powróciły
do dzisiejszej, dziwacznej kłótni chłopaków. Nie miała pojęcia
czemu zareagowali tak gwałtownie – i James, i Syriusz. Nie było
powodu, żeby się kłócić, a James wyskoczył na Syriusza o nic. W
sumie, Black też nie był wiele lepszy. Swoją drogą, myślała,
jej kontakty z Jamesem nieco się zmieniły. Lily zdała sobie
sprawę, że bardzo go polubiła. Jego poczucie humoru, wesołe
rozmowy, brązowe oczy… Otrząsnęła się. Nie powinna tak o nim
myśleć. James był tylko kolegą i tak powinna o nim myśleć,
zwłaszcza, że on zdawał się być skupiony na Lorze. Chociaż,
może była tylko jego koleżanką? W końcu spacer nic nie znaczy, a
James wyraźnie nie był zachwycony, gdy spotykał się z nią w jej
urodziny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Ale
dziś znowu się z nią spotkał.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Może
to był tylko przypadek?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>A
może nie?</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jeszcze
nie tak dawno mówił, że mu na niej zależy. Nie tak dawno całował
ją pod jej domem. Nie tak dawno… powiedziała mu, że mogą być
tylko przyjaciółmi. Poza tym, Lora jest ładna, miła. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ale
ze sobą nie chodzą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Jeszcze.</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
ogóle nie powinnam o tym myśleć. Nie mam pojęcia co mnie
napadło.”</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zeskoczyła
z łóżka i żeby zająć myśli czymś innym, zeszła z powrotem do
pokoju wspólnego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
rozejrzała się wokół. Jej wzrok skierował się w stronę biurka
bibliotekarki, przy którym kobieta robiła porządek w papierach. Po
paru chwilach znalazła niewielką karteczkę i przyjrzała jej się
uważnie marszcząc czoło. Z westchnieniem zaczęła szperać w
górze teczek piętrzących się na biurku. Znalazłszy najwidoczniej
to czego szukała, opuściła bibliotekę szybkim krokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Poszła! </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ben
wypadł z sąsiedniego działu i ruszył w stronę Działu Ksiąg
Zakazanych.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Od
czasu, gdy raz ich szlaban przedłużył się do późnych godzin
wieczornych i usłyszeli hałasy dochodzące z Działu Ksiąg
Zakazanych, nabrali podejrzeń, że ktoś niepowołany szuka tam
czegoś, co wcale nie musiało być dobre. Gdy tamtego wieczoru
weszli między regały, znaleźli tylko dwie książki leżące na
ziemi. Pochodziły z półki „Klątwy”. Osoba szukająca ich,
musiała uciec w pośpiechu, słysząc zbliżających się Bena i
Susan. Od tamtego czasu stale starali się mieć oko na dział, a
swoje posiedzenia w bibliotece przedłużali najdłużej jak się
dało. Raz udało im się dostrzec jakąś postać, przemykającą za
regałami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Benowi
parę razu udało się wejść do Zakazanego Działu i jedyne co
dostrzegł to poprzestawiane księgi w najbardziej dziwacznych
działach. W ich głowach zrodziło się podejrzenie: Czyżby
czarnoksiężnik miał swoje sługi i w Hogwarcie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic się nie zmieniło. – Ben po dziesięciu minutach wrócił do
Susan. Udali się w stronę działu historycznego, który dzisiaj
porządkowali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ben
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Może zrezygnowali?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie sądzę. Wydaje mi się, że może są po prostu bardziej
ostrożni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zdali sobie sprawę, że ich obserwujemy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Najprawdopodobniej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
przygryzła wargę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co robimy?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ben
przechylił głowę i spojrzał prosto w oczy Susan.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę, że nadszedł czas, by odwiedzić bibliotekę po zamknięciu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-57836473567476670402009-06-26T11:43:00.000+02:002017-03-17T18:22:33.995+01:00Rozdział 29: Z pamiętnika Marleny Drayton, cz. 2: W Dolinie Olbrzymów<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: "times new roman", serif;">Sierpień
1976</i></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Poniedziałek:</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podróż
minęła nam bez zakłóceń. Jesteśmy teraz w jakimś zapomnianym
przez Boga miejscu, próbując znaleźć drogę przez ogromne,
skaliste góry. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cały
czas myślę o tym, jak przyjemnie byłoby teraz siedzieć w
bezpiecznym mieszkaniu i martwić się tylko tym, że nie wiadomo co
się ma ochotę zjeść na kolację.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tak,
na pewno byłoby mi przyjemniej jednak czy potrwałoby to długo?
Tego nikt nie wie. Teraz już nie mogę się wycofać. Postanowiłam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Czwartek</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wędrujemy
przez góry. Elfias już wczoraj zignorował zakaz używania czarów
– rozpalił ognisko, jednak nikt nie miał do niego większych
pretensji. Jak ktoś mógłby wyśledzić, że używamy czarów…?
Racja, nikt z nas nie zna działania czarnej magii, ani… Nigdy nie
wiadomo jakie wróg ma kontakty w Ministerstwie. Postanowiliśmy
korzystać z czarów z umiarem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
patrzę na dwójkę naszych towarzyszy coraz bardziej jestem
przekonana, że Dumbledore dobrze wybrał. Patrząc na drobnego
Elfiasa w pierwszy dzień nie sądziłam, żeby dał rady znieść
trudy podróży, a dopiero to, z czym przychodzi nam się na co dzień
zmierzyć. Jednak myliłam się. El jest zwinnym i niezwykle
wysportowanym człowiekiem. Wejdzie w każdą dziurę i na każde
wzniesienie. Wejdzie wszędzie tam, gdzie nam wydawałoby się to
niemożliwe, chociaż jest starszy od nas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zaś
nasz drugi towarzysz, Fleckey, jest bardzo spokojny. Są to jednak
tylko pozory: podczas polowań dostaliśmy wystarczający pokaz jego
umiejętności magicznych. Jest niesamowity! Nie wiem czy
kiedykolwiek będę potrafiła </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>tak</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
czarować! Oczywiście, ukończyłam szkołę z dość dobrymi
wynikami, jednak to co on robi z różdżką jest wręcz
niewiarygodne! Nigdy nie przyszłoby do głowy, że można tworzyć
takie kombinacje zaklęć. Zapytałam się go wczoraj kim jest z
zawodu – uśmiechnął się tylko tajemniczo w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Takich czarów nie nauczą cię w szkole – odparł, uśmiechając
się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zrozumiałam,
że i tak mi nie powie, więc postanowiłam zmienić taktykę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A może byś mnie nauczył? Chociaż trochę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Posłałam
w jego stronę błagalne spojrzenie. Fleckey zaśmiał się jednak w
odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To nie takie proste. Nauczenie się tej magii wymaga wiele czasu i
skupienia. Obiecuję, że gdy wrócimy do kraju czegoś cię nauczę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Trzymam za słowo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciekawa
jestem czy dotrzyma obietnicy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wtorek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciężko
nam się orientować w tych górach. Chyba wiem dlaczego Dumbledore
wybrał na tę misję akurat Roberta – zawsze był dobry na
zajęciach z Astronomii, a mapę nieba zna niemal na pamięć. To on
głównie nas prowadzi, jednak nie powiem, żeby przejście przez
góry było łatwe. Cały czas jest mokro i zimno. Czary ograniczamy
do minimum, więc rzadko pozwalamy sobie na komfort zaklęć
suszących. Pomyśleć, że tak łatwo byłoby się teleportować –
jednak dokąd? Poza tym, jak Elfias zauważył, teleportacja wydziela
ogromne ładunki mocy magicznej. Nie zostało nam nic innego jak
przedzierać się przez góry pieszo, licząc, że może znajdziemy
Olbrzymy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Piątek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chyba
zabłądziliśmy. Nie wiem co robić. Wczorajsza rozmowa z Robertem
tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nigdy nie znajdziemy siedzib
olbrzymów. Chmury na niebie widnieją niemal cały czas i nie możemy
kierować się za pomocą gwiazd. Mam dziwne uczucie, że kręcimy
się w kółko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Poza
tym, cały czas nie daje mi spokoju fakt, że Dumbledore właśnie
mnie wybrał na tę misję. Rola moich trzech towarzyszy jest w pełni
zrozumiała, ale dlaczego ja? Motywy Dumbledore’a pozostają dla
mnie tajemnicą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tęsknię
za domem…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i> Wrzesień
1976</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wtorek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Coraz
rzadziej piszę, jednak coraz rzadziej mam ku temu okazję. Cały
czas idziemy, a gdy robimy postój nie mam już siły zapisać nawet
kilku słów. Coraz bardziej się boję. Zresztą wszyscy stracili
już swój pierwotny entuzjazm. Elfias już nie wyrywa tak do przodu,
jak na początku, a Fleckey jeszcze bardziej się w sobie zamknął.
Martwi mnie to. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Intryguje
mnie jeszcze jedna rzecz – kim tak naprawdę jest Fleckey? Fleckey
to jego imię, czy nazwisko? Nic o nim nie wiem – dopiero ostatnio
zdałam sobie z tego sprawę. W czasie wspólnie spędzanych
wieczorów dużo rozmawiamy, opowiadamy o sobie, a Fleckey zawsze
milczy. Co to za człowiek? Kim jest? Te pytania cały czas nie dają
mi spokoju, jednak boję się go spytać wprost. Zresztą i tak
pewnie by nie odpowiedział.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Czwartek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Martwię
się o Roberta. Zmienił się ostatnio. Przycichł i zmarniał. Jest
blady i niewiele je. Kazałam mu dziś wypić eliksir na
przeziębienie. Wypił, ale niechętnie. Cały czas uparcie
utrzymuje, że nic mu nie jest.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nasze
kontakty się ochłodziły. Brak nam tej czułości co zawsze. Czy to
miejsce tak na nas działa? Boję się, że tego nie przetrwamy…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Piątek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Natrafiliśmy
na pierwsze ślady olbrzymów! Drzewa połamane w taki sposób i
skały tak porysowane, że nie mógł tego dokonać ani człowiek,
ani natura. Boję się. Ta misja chyba mnie przerasta. Zresztą chyba
nie tylko mnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Siedzieliśmy
we dwójkę przy ognisku, co zdarzało się bardzo rzadko, jednak
dzisiaj wyjątkowo i Elfias i Fleckey postanowili, że pójdą na
polowanie razem. Zdziwiło mnie to, jednak nie narzekałam, że choć
chwilę mamy szansę pobyć z Robertem sami. Zresztą może chcieli
dać nam odrobinę prywatności? Cokolwiek nimi kierowało,
zostaliśmy sami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Martwię się – głos Roberta był cichy i zachrypnięty. Chwycił
delikatnie moją dłoń. Ostatnio tak rzadko to robił.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Milczał.
Byłam przekonana, że już nie odpowie, gdy odezwał się znienacka:</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Martwię się o nas, Marl i o to co przyniesie przyszłość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Marl”.
Dawno tak do mnie nie mówił. Kiedyś, jeszcze w szkole, stwierdził,
że moje imię jest za długie i zaczął mnie tak nazywać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Westchnęłam
cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Też się martwię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mój
głos mimowolnie zadrżał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uniósł
moją dłoń do ust i pocałował lekko. Po chwili spojrzał mi
głęboko w oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiem, że moje zachowanie może wydawać się ostatnio… Zimne i
oschłe, ale to chyba ten stres. Tak się martwię. Nie powinno cię
tu być, to niebezpieczne.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Odesłałbyś mnie do domu? – spytałam zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie dlatego, że nie chcę z tobą przebywać – powiedział,
gwałtownie ściskając moją dłoń. – Boję się, że coś ci się
stanie. To niebezpieczna misja.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pokręcił
głową. Wtuliłam się w jego ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic się nie stanie, rozumiesz? – podniosłam wzrok i spojrzałam
mu w oczy. – Wrócimy cali.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pokiwał
głową i przytulił mnie mocno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie dam cię skrzywdzić – szepnął. – Kocham cię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Poczułam
jak pod powiekami wzbierają mi łzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Też cię kocham.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Czwartek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jest
źle. Nie mam czasu pisać, lecz jeśli coś by się stało zostanie
po nas tylko ten pamiętnik. Nie jesteśmy w górach sami. Fleckey
natknął się na nich kilka dni temu, zaatakowali go.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Musimy
uważać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Październik
1976:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wtorek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Widziałam
Olbrzyma. Wczorajszego wieczoru jedliśmy kolację, gdy nagle ziemia
się zatrzęsła. Tylko Fleckey zachował spokój.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uspokójcie się – powiedział opanowanym głosem. – W końcu ich
znaleźliśmy. Patrzcie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podążyliśmy
za jego wzrokiem. Wtedy go zobaczyłam. Ogromny jak góra. Mijał nas
może o sto metrów. Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby
skręcił bardziej w prawo – wpadłby wtedy prosto na nas! Jestem
coraz bardziej przerażona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Czwartek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Moje
myśli coraz częściej uciekają do Hogwartu. Myślę o tym, co się
tam teraz dzieje. Ile bym dała za spokój tamtych dni, gdy wszystko
było takie proste! Zastanawiam się co słychać u Lily, jak sobie
radzi w szkole? Czy w Anglii wszystko jest dobrze? Czy nie doszło do
nowych zamachów? Czy moja rodzina wciąż jest bezpieczna? Boję
się, że po powrocie zastanę tylko pusty dom. Ta wizja mnie
przeraża.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Elfias
i Robert wybrali się wczoraj na zwiady i znaleźli kolejne ślady.
Nie tylko olbrzymów, ale i ludzi. Nie spotkali jednak nikogo, a
ziemia też się ostatnio nie zatrzęsła. Czyżbyśmy zgubili drogę?
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Sobota:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Robi
się coraz zimniej. Zima za pasem, a my wciąż kluczymy po górach.
Fleckey był wczoraj na zwiadach i powiedział, że za dwa dni
powinniśmy być na miejscu. Skąd to wie? Nie chciał zdradzić…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wtorek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Rozbiliśmy
obóz niedaleko wioski olbrzymów. Wczoraj Elfias i ja poszliśmy na
zwiady i nie wyglądało to za ciekawie. Jestem niemal pewna, że
widziałam dwójkę ludzi wychodzącą z jamy olbrzymów, jednak
równie dobrze mogło mi się przywidzieć. Strach robi swoje. A
olbrzymy są straszne. Ogromne i głośne. Hałasują, rozbijają się
po swojej dolinie, walczą o byle co. Nie wygląda to za ciekawie.
Jak my się mamy z nimi dogadać? Gdy zwróciłam na to uwagę
Fleckey’owi tylko uśmiechnął się tajemniczo. Czuję się
zagubiona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Piątek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
końcu coś się dzieje. Wczoraj Fleckey i Elfias widzieli ludzi,
rozmawiających z olbrzymami. Ponoć nie wyglądało to za ciekawie,
jednak Elfias powiedział, że gdy wychodzili z kotliny byli
zadowoleni. Czy osiągnęli swój cel? Jesteśmy niemal pewni, że są
to słudzy naszego wroga i nie wiemy co z tym fantem zrobić. Fleckey
postanowił, że tam pójdzie i pogada z Olbrzymami. Chce iść sam,
jak wyraźnie zaznaczył. Martwię się o niego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Sobota:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fleckey
nie wraca. Byłam wczoraj z Robertem na zwiadach, chociaż próbował
mnie powstrzymać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nigdzie nie idziesz – warknął, widząc, że podnoszę się z
ziemi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A właśnie, że idę. Nie po to tu przyjechałam, żeby siedzieć i
nic nie robić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Byłam
zła. Od kilku dni traktował mnie oschle i cały czas twierdził, że
na siebie nie uważam. Nie będę siedzieć, gdy oni narażają
życie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Rzucił
mi tylko ostre spojrzenie, ale nic więcej nie powiedział.
Przynajmniej tyle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Poniedziałek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciągle
go nie ma. Chyba złapały go Olbrzymy, tak przynajmniej twierdzi
Elfias. Obaj nie są pewni, czy iść go szukać. Jak oni mogą?
Ciekawe jak oni by się czuli, gdyby ktoś ich tak zostawił w grocie
Olbrzymów. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jeśli
trzeba będzie sama pójdę. Nie pozwolę Fleckey’owi zginąć. Nie
zostawię go samego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wtorek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Postanowiłam.
Sama pójdę go poszukać. Jeśli oni nie chcą, będę musiała sama
to zrobić. Może właśnie dlatego Dumbledore mnie wysłał?
Wiedział, że jako kobieta mam bardziej miękkie serce i jestem
gotowa do większych poświęceń by ratować przyjaciół? Być
może…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyruszę,
gdy tylko zasną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Środa:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Czwartek:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Udało
mi się uwolnić Fleckey’a, jednak nie było łatwo. Późną nocą
zeszłam do obozu olbrzymów, przekonana, że wszyscy śpią.
Niestety… Natknęłam się na strażnika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Patrząc
na niego, stwierdziłam, że to stosunkowo młody Olbrzym. Spojrzał
na mnie, a ja na niego. Wewnątrz cała dygotałam, jednak nie mogłam
pokazać jak bardzo się boję. Patrząc mu w oczy minęłam go i
weszłam do groty. Nie zareagował. Odetchnęłam z ulgą, jednak
serce wciąż mi waliło jak młotem. Zaczęłam szukać wzrokiem
Fleckey’a. Miałam nadzieję, że jeszcze żyje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szłam
w głąb jaskini, mijając co jakiś czas śpiące Olbrzymy.
Śmierdziało tam niesamowicie, niemal przez cały czas oddychałam
przez usta, bojąc się, że zwymiotuję. W końcu dostrzegłam w
oddali coś w rodzaju klatki. Podeszłam i zajrzałam do środka.
Mały, czarny, zwinięty kształt leżał wśród czegoś białego.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to kości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Fleckey? – mój szept rozniósł się po jaskini. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Postać
drgnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Fleckey, to ja, Marlena.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uniósł
się słysząc mój głos.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Marlena? To ty? Gdzie Elfias? – rzucił się ku kratom.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Został w obozie. Robert też.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteś sama?! Oszalałaś?! – wydawał się być zszokowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie chcieli cię ratować… Szczerze mówiąc – dodałam po chwili
patrząc na jego klatkę. – Te kraty nie wyglądają na zbyt
solidne. Dlaczego sam nie uciekłeś?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zabrali mi różdżkę. Nie powinno nas tu w ogóle być. Olbrzymy
przeszły na stronę Czarnego Pana. Jego sługi już tu są.
Przegraliśmy sprawę. Musimy wracać i zawiadomić resztę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Uwolnij mnie. Potem będziemy rozmawiać. Nie ma czasu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale jak?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Daj mi twoją różdżkę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Fleckey
w końcu uwolnił się sam. Gdy zbliżyliśmy się do wyjścia
przystanął. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzieś tu musi być moja różdżka – szepnął, rozglądając
się. Zaczął szukać w stertach śmieci. Po chwili ją znalazł.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chodź, szybko – zakomenderował.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyszliśmy
z groty nie rozglądając się zbytnio dookoła, gdy nagle rozległ
się potężny ryk.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie ogłuszyłaś strażnika? – Fleckey spojrzał na mnie
przerażony. Pokręciłam głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
wiem jak daliśmy radę uciec. Gdy wróciliśmy do obozu Robert i
Elfias byli już na nogach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Marlena! – Robert przytulił mnie mocno do siebie. – Coś ty
sobie myślała? Poszłaś sama ratować Fleckey’a?!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I uratowała… - mruknął ten cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego nam nie powiedziałaś? – spytał Robert, ignorując go.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie pozwolilibyście mi. A sami nie chcieliście. Nie mogłam go tam
zostawić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Elfias
patrzył na mnie z podziwem, podczas gdy Fleckey krzątał się po
obozie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Musimy uciekać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Listopad
1976:</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Piątek:</i></span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
możemy się teleportować. Nie wiemy co się dzieje, jednak prawda
jest taka, że się nie da… Będziemy musieli wracać pieszo, tak
jak tu dotarliśmy, a pogoda jest coraz gorsza. Wczoraj spadł śnieg.
Jest strasznie zimno, a Fleckey twierdzi, że jesteśmy ścigani. Nie
wiem co z nami będzie…</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-60921683995352933432009-06-26T11:41:00.000+02:002017-03-17T18:23:09.613+01:00Rozdział 28: Urodzinowe niespodzianki<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> W
sobotni poranek Lily obudziła się wcześnie. Dziwne przeczucie
ogarnęło ją i sama nie zdawała sobie do końca sprawy dlaczego
tak szybko się przebudziła. Pierwszy promień słońca padł na jej
twarz, przedzierając się przez warstwę chmur. Zamknęła oczy.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili otworzyła je ponownie, uzmysławiając sobie, że to dzisiaj.
To dzisiaj, trzydziestego stycznia, kończyła siedemnaście lat.
Była… dorosła? Spojrzała w lustro. Czy ta blada, rudowłosa
osoba, patrząca na nią z odbicia śmiało mogła powiedzieć o
sobie, że jest dorosła? Przecież zaledwie wczoraj nie była, a
przez noc chyba wiele się nie zmieniło… Prawda?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Co
tak naprawdę świadczy o dorosłości? Odpowiedzialność i
stateczność, czy lojalność i prawdomówność? Patrząc na swoje
zachowanie z ostatnich tygodni i miesięcy nie była wcale pewna, czy
zasługuje na to miano. Wiek to przecież tylko nic nieznacząca
liczba. Czy nie prościej było zrzucić swoje wady i niepowodzenia
na karby młodego wieku i niedoświadczenia?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorosły
wcale nie znaczy dojrzały. Dorosłość to tylko papierek,
pozwolenie uprawiania magii poza szkołą, możliwość pracy w
Ministerstwie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
„Czy jestem dojrzała?” – takie pytanie zadała sobie w myślach
Lily Evans i nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
nie czuł się dobrze. Sumienie gryzło go niesamowicie, nie dając
spokoju.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kłamca,
tchórz, potwór.” Tylko takie określenia przychodziły mu do
głowy na myśl o swojej osobie. Czy słusznie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
co działo się między nim i Martą przerażało go. Przerażało go
w jakim kierunku zmierza ich znajomość i jak się to wszystko może
skończyć. Nie zasługiwał na kogoś takiego jak ona. Marta była
wyjątkową dziewczyną. Potrzebowała kogoś kto zająłby się nią
w tych trudnych czasach. Kogoś kto byłby dla niej oparciem, a nie
co miesiąc zmieniał się w niebezpiecznego potwora. W żadnym
wypadku nie był dla niej odpowiedni. Dla nikogo nie był odpowiedni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
zasługiwał na miłość. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Uważał,
że nie pozostało mu nic innego jak z nią porozmawiać. Nie znosił
siebie za to, jak ją traktował. Jak wywoływał smutek na jej
twarzy tą ciągłą ucieczką. Był nieszczęśliwy. Chwilowa
radość, która pojawiła się na początku ich znajomości została
zastąpiona przez strach, który nie dał się zagłuszyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
„Czy ja nie zasługuję na szczęście?”</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pokręcił
głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Był
potworem. Potwory na nic dobrego nie zasługują.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzie jest Lily? – Dorcas weszła do dormitorium, spoglądając na
puste łóżko przyjaciółki. Evans zniknęła zaraz po lunchu,
tłumacząc, że ma kilka spraw do załatwienia i tyle ją widzieli.
– To jej urodziny, a ona nam ucieka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Byłaś w bibliotece?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
zamyśliła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wie przynajmniej, że ma być przyjęcie czwartej?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
pokręciła głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ann
weszła do dormitorium.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Byłam w kuchni. Tam też jej nie ma. Ani w pokoju życzeń. Nigdzie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Trudno. Przynajmniej nikt nie musi jej pilnować. Huncwoci załatwili
jedzenie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Spotkałam ich w kuchni. Wszystko będzie na czas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
uśmiechnęła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To teraz musimy tylko wymyślić jak ją tam zwabić…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Mocna
herbata zawsze rozgrzewa i poprawia nastrój. Zwłaszcza w chatce
Hagrida. Lily siedziała wygodnie na drewnianym krześle w chatce
gajowego, rozmyślając nad wszystkim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzieś je tu jeszcze miałem… O! – Hagrid wyciągnął z szafki
niewielką metalową puszkę. – Proszę. – powiedział, wysypując
jej zawartość na talerzyk. Lily spojrzała niepewnie na ciasteczka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiesz Hagridzie, naprawdę nie musisz. Nie jestem głodna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gajowy
westchnął, sięgając po ciasteczko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak chcesz. Ja nie odmówię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powiedz, dlaczego nie świętujesz w zamku z przyjaciółmi? Na pewno
cię szukają.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem czy się cieszę ze swoich urodzin.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Hagrid
spojrzał na nią zaskoczony, więc kontynuowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W świetle prawa jestem już dorosła, prawda? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Możesz uprawiać czary poza szkołą. Wszyscy zawsze na to czekali –
gajowy mrugnął do niej porozumiewawczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale to jednak są pewne wymagania wobec mnie. Nie wiem czy jestem
dorosła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Hagrid
przyjrzał jej się uważnie, kładąc rękę na ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily… To, że masz już siedemnaście lat nie znaczy, że od razu
musisz być poważna. Że nie możesz się mylić. Wszyscy czasem
jesteśmy jak dzieci, cholibka. Ja to chyba wiem najlepiej..</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zwłaszcza niektórzy – powiedziała Lily, mając na myśli
Huncwotów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Broda
gajowego zatrzęsła się lekko od śmiechu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc nie przejmuj się. Baw się, śmiej, korzystaj z życia, bo,
Cholibka, mroczne czasy nadchodzą. – jego twarz spoważniała, po
chwili jednak znów się uśmiechnął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cieszę się, że przyszłaś. Ale inni na pewno martwią się dokąd
im zwiałaś – mrugnął do niej porozumiewawczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uśmiechnęła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję, Hagridzie – powiedziała, wstając. – Chyba
rzeczywiście powinnam wracać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zuch dziewczyna!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James, powieś to wyżej!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przecież próbuję! Przestań zrzędzić, Dorcas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
stała u stóp wysokiej drabiny, na szczycie której stał James,
próbując przymocować wielki napis „Wszystkiego najlepszego,
Lily!” do ściany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
wszedł do pomieszczenia i spojrzał na nich z politowaniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mogliście uważać w pierwszej klasie na zajęciach z Flitwickiem.
Taki czar, </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wingardium
Leviosa</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">, pamiętacie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
i Dorcas roześmiali się w głos.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To wszystko przez te nerwy. Odsuń się James. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Wingardium
Leviosa!</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie rozumiem czym się tak denerwujesz, Dorcas – mruknął zasapany
Remus, który dopiero wszedł, niosąc w rękach zgrzewkę piw
kremowych. – Wypijemy to wszystko? – spojrzał pytająco na Ann,
siedzącą w kącie. Dziewczyna podniosła wzrok i machnęła tylko
ręką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jeszcze jest kilka butelek Ognistej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
przeniósł wzrok na Blacka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To twoja sprawka?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ponoć miała być kameralna impreza… - mruknął Remus,
stawiając napoje w kącie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili do pomieszczenia wpadł Peter z wielkim pudłem w rękach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję, że nie podjadałeś – Dorcas łypnęła na niego
spod zmrużonych powiek.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bez przesady. Nie róbcie ze mnie takiego łasucha!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
otworzyła pudło, patrząc z uśmiechem na ułożony w nim tort,
ozdobiony złotymi różyczkami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idealnie – powiedziała, nie kryjąc satysfakcji. – Gdzie jest
szampan, Ann?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na stole, przecież sama go tam postawiłaś – Williams spojrzała
na nią spod uniesionych brwi. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A tak. Nie myślę. – Dorcas zmieszała się lekko. – Idę po
Ithana. Uważajcie tu na wszystko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">I
wybiegła przez drzwi, odprowadzona rozbawionym spojrzeniem Blacka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ty dokąd? – spytał Syriusz, widząc jak James również
wychodzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lora – odparł ten, wzruszając ramionami. – Postaram się szybko
wrócić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pokręcił tylko głową i zabrał się za nadmuchiwanie balonów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
brnęła przez śnieg, opatulając się szczelniej szalem. Było
naprawdę zimno. Spojrzała na ośnieżony zamek i westchnęła z
zachwytem. Wyglądał niesamowicie. Dobrnęła szybko do drzwi
wejściowych i otrzepawszy buty ze śniegu weszła do środka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podniosła
wzrok i uśmiechnęła się szeroko do rozczochranego okularnika,
stojącego przy schodach. Nagle bardzo ucieszyła się z faktu, że
ma urodziny. Czyżby czekał na nią?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James! – podeszła do niego szybko. Chłopak uśmiechał się
szeroko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdzie ty się podziewałaś? Wszyscy cię szukali. Solenizantom nie
wolno tak znikać w swoje urodziny – pogroził jej palcem, na co
zaśmiała się cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Byłam u Hagrida na urodzinowej herbatce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakoś nikt nie wpadł na to, żeby cię tam szukać – powiedział,
drapiąc się po głowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wzruszyła
ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W sumie nie powinienem ci mówić, ale.. szykują coś dla ciebie,
więc lepiej nie każ im czekać. – Mrugnął do niej okiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A ty nie…?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
odwróciła się w stronę źródła głosu. Dostrzegła drobną
blondynkę z burzą loków na głowie. Dziewczyna miała na sobie
ciepły płaszcz, a w dłoniach trzymała czapkę. Schodziła ze
schodów i uśmiechała się radośnie do Jamesa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć, Lora. – Chłopak uśmiechnął się do niej, jednak Lily
nie dosłyszała w jego głosie wyraźnego entuzjazmu. Spojrzał na
Evans przepraszająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Umówiłem się i… - zaczął cicho, jednak przerwał, gdy
blondynka stanęła przy nich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Witaj, Lily – powiedziała, stając blisko Jamesa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Stanowczo
za blisko” przemknęło Evans przez myśl, jednak szybko wyrzuciła
to z głowy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Witaj, Loro.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiechnęła
się do niej delikatnie. Blondynka spojrzała na Jamesa. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Idziemy? – spytała, biorąc go pod ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak. Wybacz Lily. – Znów uśmiechnął się do niej
przepraszająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie zatrzymuję was. – Evans nadal się uśmiechała, jednak w
żołądku czuła dziwną pustkę. – Bawcie się dobrze! –
zawołała za nimi i czym prędzej ruszyła po schodach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
otworzył przed Lorą drzwi i odwrócił się jeszcze, by odprowadzić
Lily spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James, idziesz…?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Tykanie
zegara wypełniało ciszę. Stary, skórzany fotel zaskrzypiał
cicho, gdy dyrektor sięgnął po filiżankę z herbatą. Ręka lekko
mu zadrżała, gdy przytykał ją do ust. Ziołowy napar wypełnił
jego usta, a zapach wdarł się do nozdrzy, niosąc chwilowe
uspokojenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Poderwał
głowę, słysząc nagły szelest w kominku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Albusie, obudziła się! – rozległ się głos, spośród zielonych
płomieni. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
weszła do pokoju wspólnego rozglądając się za swoimi
przyjaciółmi, jednak nikogo nie dostrzegła. Weszła więc szybko
po schodach, prowadzących do dormitorium, jednak sypialnia również
była pusta. Zdezorientowana powiesiła kurtkę na wieszak i zeszła
z powrotem do Pokoju Wspólnego. Może po prostu ich nie zauważyła?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nagle
podszedł do niej jakiś trzecioklasista.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Syriusz Black prosił żeby ci to dać – powiedział, wkładając
jej do rąk niewielką książkę i uciekł po schodach prowadzących
do męskiego dormitorium. Lily z zaciekawieniem otworzyła książkę.
Była tam kartka, zapisana najprawdopodobniej przez Dorcas. Lily
uśmiechnęła się.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Na
zabawę trafić chcesz?</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Musisz
najpierw wiedzieć gdzie!</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Gdzie
Bzik i trolle biegają,</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>przyjaciele
na Ciebie czekają.</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Pomyśl
sobie o zabawie,</i></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>a
odnajdziesz </i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">nas na
kawie ;).”</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ostatnie
trzy słowa dopisane były pismem Jamesa. Lily zaśmiała się.
Widocznie Dorcas zabrakło rymu. Odwróciła kartkę i zobaczyła
dopisek Syriusza.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
„<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 11pt;">Jakbyś
nie odgadła gdzie, jesteśmy w Pokoju Życzeń. S.”</span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiechnęła
się szeroko i schowawszy kartkę do kieszeni opuściła Pokój
Wspólny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
</b></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Bez
zbędnych komplikacji Lily trafiła do Pokoju Życzeń, gdzie
powitano ją wiwatami i głośnym okrzykiem „Wszystkiego
najlepszego!”. Zdziwiła ją tak duża liczba gości: dość sporo
osób z innych domów, uczniowie z młodszych i starszych klas.
Pojawił się nawet Matt, jednak uciekł dość szybko, ścigany
niezbyt przychylnymi spojrzeniami Huncwotów. Po odśpiewaniu „Sto
lat” i złożeniu życzeń, przyszedł czas na toast. Wypili
szampana, a Lily stanęła na środku i spojrzała na wszystkich z
uśmiechem. Czuła się naprawdę wspaniale.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiem co powiedzieć – powiedziała, rozglądając się dokoła.
– Kompletnie mnie zaskoczyliście. – Uśmiechnęła się do
sprawców całego zamieszania: Dorcas, Ann, Susan i Huncwotów, wśród
których brakowało tylko Jamesa. – Nigdy nie miałam lepszej
imprezy. Dziękuję Wam. – Rozejrzała się dokoła. – Zdrowie
moich przyjaciół! – zawołała, unosząc kieliszek i opróżniając
go do dna. Reszta poszła za jej przykładem. Po chwili zabrzmiała
muzyka, odwracając uwagę gości od solenizantki. Lily podeszła do
przyjaciół i uściskała każdego z osobna. – Dziękuję Wam.
Jesteście niesamowici.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
uśmiechnęła się do niej szeroko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jak ci się podobała zagadka?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Świetna – powiedziała, wyczuwając na sobie spojrzenie Syriusza,
który po chwili mrugnął do niej porozumiewawczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A kiedy przyjdzie James?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Przyjaciele
spojrzeli po sobie niepewnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pomagał nam tu wszystko przygotowywać, jednak… musiał wyjść.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak, wiem. Spotkałam go. Nie mówił wam, kiedy wróci? –
Spojrzała na Huncwotów, którzy pokręcili tylko głowami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Westchnęła
ciężko, po czym sięgnęła po tort.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Godziny
mijały. Susan zerknęła niepewnie na zegarek i westchnęła cicho.
Podeszła szybko do Lily i uśmiechnęła się przepraszająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Muszę iść. Szlaban – powiedziała, krzywiąc się mimowolnie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uściskała ją mocno, dziękując jeszcze raz. Blondynka szybko
opuściła pomieszczenie, jednak po chwili, na jej miejsce pojawił
się inny gość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podszedł
po cichu do Lily i zakrył jej zmarzniętymi rękami oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zgadnij kto! – zawołał wesoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James! – Dziewczyna zdjęła jego dłonie z oczu i obróciła się
do niego z uśmiechem. – Jak dobrze cię widzieć – powiedziała
i przytuliła go mocno. – Dziękuję… za przyjęcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
objął ją niezdarnie, uśmiechając się szeroko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
I za ostatni rym – dodała po chwili.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Potter
zaśmiał się wesoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Poznałaś, że to ja?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Uśmiechnęli
się do siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ekhm… </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ciche
chrząknięcie rozległo się obok nich i zza pleców Jamesa wyszła
Lora. Lily czym prędzej puściła chłopaka i uśmiechnęła się do
dziewczyny. Blondynka przyskoczyła do niej szybko z uśmiechem na
twarzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszystkiego najlepszego! – zawołała radośnie, całując ją w
oba policzki. – James dopiero później powiedział mi, że masz
urodziny – powiedziała, zerkając na chłopaka, który wzruszył
lekko ramionami, popatrując wystraszonym wzrokiem to na Lily to na
Lorę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dziękuję – na twarzy Evans pojawił się lekki uśmiech. –
Miło, że wpadłaś – dodała po chwili. Lora uśmiechnęła się
tylko w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pogadamy później. Muszę zająć się resztą gości –
powiedziała, wskazując na pozostałe towarzystwo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne, nie przeszkadzaj sobie – zaśmiała się Lora i pociągnęła
Jamesa w kąt pokoju, gdzie mogli powiesić płaszcze. – Chodź
James.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
posłał rudowłosej rozpaczliwe spojrzenie i poszedł za dziewczyną.
Lily po chwili wmieszała się w tłum gości zagadując poszczególne
osoby i dziękując im za przybycie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie podoba mi się ta cała Lora – mruknęła Ann do Petera i
Remusa. Wszyscy troje obserwowali scenę, która przed chwilą miała
miejsce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Remus
przechylił lekko głowę, jakby unikając odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A mi się podoba. Ładna jest – mruknął Peter znad kawałka
ciasta. Ann rzuciła mu pobłażliwe spojrzenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chodzi mi o to, że…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jakby ktoś o mnie pytał to poszedłem się położyć, bo źle się
czułem. – Remus zerknął na Ann i Petera, którzy zdezorientowani
pokiwali głowami. – Dzięki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lupin
oddalił się szybko w stronę drzwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili podeszła do nich Marta.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie widzieliście Remusa?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Źle się poczuł i poszedł się położyć. – Ann spojrzała na
blondynkę współczująco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Johnson
westchnęła.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam tego dość. O co mu chodzi? Cały czas mnie unika. – Pokręciła
głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Daj mu czas. – Williams położyła jej dłoń na ramieniu. –
Wszystko jakoś się ułoży.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zabawa
skończyła się niedługo później. Goście opuścili Pokój
Życzeń, dziękując za udaną zabawę. Przyjaciele nie martwili się
o sprzątanie – była to jedna z głównych zalet Pokoju. Sprzątał
się sam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
dziewczęta dotarły w końcu do swojego dormitorium Lily usiadła
ciężko na swoim łóżku.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ale była zabawa – powiedziała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak. Jestem wykończona – dodała Dorcas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily… Sowa. – Ann wskazała na okno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Evans
poderwała się z łóżka i podeszła do okna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wpuściła
sowę i odwiązała list. Zaciekawiona zagłębiła się w jego
treść. Tymczasem drzwi pokoju otwarły się i weszła Susan. Jej
mina nie wróżyła nic dobrego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wiecie, że ktoś…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cii… Poczekaj. – szepnęła Dorcas, wskazując na Lily, czytającą
list. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. Po chwili podniosła
wzrok znad kartki i uśmiechnęła się szeroko do dziewczyn.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Marlena wróciła!</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-4902459074788601022009-06-26T11:40:00.000+02:002017-03-17T18:23:38.084+01:00Rozdział 27: Z pamiętnika Marleny Drayton<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">„</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><i style="font-family: "Times New Roman", serif; text-align: center;">Lipiec
1976</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Czym
jest odwaga? Gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że kiedyś zostanę
posłana z misją dla Zakonu wyśmiałabym go. Nigdy nie byłam
specjalnie odważna, nigdy nie pchałam się na pierwszy plan. Nigdy
nie ryzykowałam życia, swojego i najbliższej mi osoby – tak jak
teraz. </span>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
w siódmej klasie razem z Robertem zostaliśmy wezwani do gabinetu
dyrektora wystraszyłam się. Byłam pewna, że do jego uszu doszły
moje głośne pomstowania na te wszystkie ataki, o których tak
głośno było w prasie. Byłam głupia, nie kryłam się ze swoją
wrogością i niechęcią. Nie kryłam się z tym, że chciałabym
coś z tym zrobić, ale zwyczajnie nie mam szansy. Nie sądziłam
jednak, że ktokolwiek potraktuje mnie poważnie. Dumbledore
potraktował.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wezwał
nas oboje, pewnego zimnego, październikowego wieczoru. Oboje byliśmy
bardzo zaskoczeni, ale i wystraszeni – wszyscy wiedzieli, że
Robert, jako mój chłopak, z gruntu podzielał moje zdanie. Baliśmy
się pogadanki dyrektora o nienawiści propagowanej przez nas wśród
uczniów i innych tego typu głupstwach. Jak wielkie było nasze
zdumienie, gdy wszedłszy do jego gabinetu, zostaliśmy powitani
miłym uśmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Usiądźcie proszę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zachęcający
gest dyrektora i miły uśmiech całkowicie zbiły nas z tropu. Nie
mieliśmy zielonego pojęcia o co chodzi. Oboje nie byliśmy żadnymi
wybitnymi osobistościami, dobrymi uczniami, czy chociażby graczami
Quidditcha, żeby zasługiwać na odwiedziny w gabinecie dyrektora.
Nie pozostawało nam nic innego jak czekać, aż ten sam wyjawi nam
cel tego spotkania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Doszły mnie słuchy na temat waszego zdania o atakach na Mugoli. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wymieniliśmy
spojrzenia. No tak, chyba naprawdę o to chodziło. Przygotowałam
się na najgorsze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Herbaty? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
pytanie całkiem zbiło mnie z tropu. Kiwnęliśmy tylko głowami,
nie potrafiąc wypowiedzieć słowa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dyrektor
machnął różdżką, a na stole zmaterializowały się trzy
filiżanki w srebrne kwiaty i dzbanek. Dyrektor nalał herbaty i
podał nam po filiżance, wciąż miło się uśmiechając. Nie
wiedzieliśmy jak się zachować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dlaczego nas pan wezwał, dyrektorze?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dumbledore
spojrzał na nas znad okularów połówek i uśmiechnął się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chciałem wam coś zaproponować…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tak
zaczęła się nasza przygoda z Zakonem. W czasie ostatniego roku w
Hogwarcie nie wyglądało to najlepiej z naszej strony, ponieważ
przygotowania do końcowych egzaminów zabierały nam sporą część
wolnego czasu, jednak i tak, każdą wolną chwilę poświęcaliśmy
Zakonowi. Z początku w lekką konsternację wprawiła nas wiadomość
o nauczycielach działających w Zakonnie, jednak była to kwestia
przyzwyczajenia. Większość weekendów spędzanych w Hogsmeade
zaczynała się od spotkania w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, gdzie
Dumbledore wynajmował pojedynczy pokój, w którym odbywały się
zebrania. Ponoć właściciel baru był bratem Dumbledore’a, co po
spotkaniu ich obu razem mogłam potwierdzić. Byli do siebie w pewien
sposób podobni, jednak to napięcie jakie między nimi wyczułam i
swego rodzaju wrogość nie miała w sobie nic z braterskiej miłości.
Nigdy jednak nie dane było mi się dowiedzieć o co im poszło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nasza
działalność w Zakonie ograniczała się do pojedynczych wypadów
śledczych w miejsca, gdzie spodziewaliśmy się spotkać
Śmierciożerców, jednak rzadko udawało nam się czegokolwiek
dowiedzieć. Wciąż było nas stanowczo za mało, ale Dumbledore
kategorycznie odmawiał przyjmowania młodszych uczniów do Zakonu –
uważał to za zbyt niebezpieczne i patrząc z perspektywy czasu,
zgadzam się z nim w zupełności. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Patrząc
nieraz na młodszych uczniów widzę, jak dziecinni byliśmy. Nawet
wielu siódmoklasistów nie jest dość dojrzałych, aby wstąpić do
Zakonu – dla nich byłaby to zabawa. Dla nas – walka o życie i
lepszy świat.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kolejne
miesiące nauki w Hogwarcie mijały nam dobrze. Nauczyciele buntowali
się przeciwko dawaniu uczniom wielu misji, z obawy przed zawaleniem
egzaminów – sądzili, że jest dość doświadczonych członków w
Zakonie, aby tyle zadań powierzać młodym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
Zakonie był tylko jeden mężczyzna, który zawsze wspierał nas w
staraniach o udział w poważnych misjach. Nazywał się Alastor
Moody. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Alastor
jest dziwnym człowiekiem o bardzo specyficznym poczuciu humoru.
Słynie z tego, z jaką łatwością przychodzi mu tropienie
Śmierciożerców, a większość akcji pod jego przywództwem
przeważnie kończy się sukcesem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pamiętam,
jak kiedyś, w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, która stała się
jedną z naszych głównych siedzib, zagadnął mnie po spotkaniu.
Szczerze powiedziawszy dopiero od tamtej pory naprawdę go polubiłam.
Może dlatego, że wtedy ukazał mi kawałek swojej prawdziwej
osobowości?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nazywasz się Marlena, tak? – przysiadł obok na pustym krześle i
łypnął na mnie uważnie jednym okiem. Kiwnęłam głową w
odpowiedzi. Szczerze mówiąc, Moody zawsze trochę mnie przerażał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie martw się tym, że nie jesteście brani pod uwagę. Jesteście
młodzi, a Ci którzy teraz są starzy, zapomnieli jak wielka siła
drzemie w młodych. Zapomnieli, że sami byli kiedyś młodzi –
spojrzał w dal, zamyślonym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili, jakby przypomniał sobie, że go obserwuję, bo zwrócił na
mnie spojrzenie swych ogromnych oczu. Potem przeniósł wzrok na
Roberta, dyskutującego o czymś zawzięcie z jakimś korpulentnym
czarodziejem w bordowej szacie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Najważniejsze jest, żebyście pamiętali o jednym… Bo to duża
wada młodych: nie uważają i zapominają. Musicie być zawsze
czujni! Niebezpieczeństwo może czaić się wszędzie, za każdym
rogiem, w każdej osobie. Stała czujność! O tym musicie pamiętać.
Sam, gdy byłem młody… - pokręcił głową. Jestem pewna, że
dostrzegłam wtedy na jego policzku łzę. – Musicie uważać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Poklepał
mnie po ramieniu i oddalił się szybkim krokiem. Wtedy dotarło do
mnie, że Moody wcale nie jest tak twardy jak się wydawał. On też
cierpiał, chociaż maskował to na swój własny sposób. Też się
martwił, chociaż wielu brało to za wymądrzanie się i zrzędzenie.
A Moody przecież też jest człowiekiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.25cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
końcu, pod koniec roku szkolnego, tuż przed egzaminami, Dumbledore
znów wezwał nas do siebie. To był nasz przełom. Jak bardzo
różniło się to spotkanie od tego październikowego. Ciężka
atmosfera wisiała w powietrzu. Dumbledore był wyraźnie
podenerwowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Usiądźcie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zawsze
mnie dziwiło, jak dyrektor potrafi panować nad swoimi emocjami.
Jego głos był jak zwykle opanowany i łagodny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Po skończeniu szkoły mam dla was poważną misję. W przyszłym
tygodniu macie egzaminy. Nie będziecie w szkole do końca roku. Bez
względu na to, jak je zdacie, wyjedziecie tydzień po nich. Czas
goni nas bardziej niż myślałem. Wróg działa prędko i jeśli
teraz nas ubiegnie możemy być straceni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Poczułam
na swej dłoni dłoń Roberta. Uścisnął ją delikatnie, próbując
dodać mi otuchy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie będzie to łatwe zadanie, ale…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Damy radę dyrektorze – głos Roberta zabrzmiał niezwykle hardo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dyrektor
pokręcił głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Będziecie musieli wyjechać. Nie wiem na jak długi czas, jednak
obawiam się, że może to być nawet parę miesięcy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co mamy powiedzieć naszym rodzinom, znajomym? – zdziwiłam się
jak opanowany był mój głos. W głębi serca byłam przerażona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na pewno nie prawdę. Śmierciożercy mogą szukać członków
Zakonu, mogą nagabywać wasze rodziny. Nie możecie powiedzieć im
prawdy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zadrżałam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W takim razie co?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oficjalna wersja jest taka, że wyjeżdżacie na wycieczkę po
świecie. Przed podjęciem pracy chcecie obejrzeć trochę świata,
pobyć razem. Możecie powiedzieć, że przyda się to wam do
dalszych studiów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wymieniliśmy
z Robertem spojrzenia, po czym kiwnęliśmy głowami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wyjedziemy sami?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Będą towarzyszyć wam jeszcze dwie osoby. Im was mniej, tym lepiej.
Będziecie się mniej rzucać w oczy – dyrektor zakręcił młynka
kciukami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> Zakon
nalegał, abyśmy korzystali z mugolskich środków transportu i jak
najmniej używali czarów. Nie było to dla mnie żadną przeszkodą
– wychowałam się w mugolskiej rodzinie. Jednak dla Roberta i
pozostałej dwójki było to trudne przeżycie. Przywykli do używania
magii.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Podróżując
nie prowadzimy wielu rozmów – każdy myśli nad tym, co zostawił
w domu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Myślę
o mojej matce, przyjaciołach. O mojej kuzynce, która nie ma pojęcia
co tak naprawdę się ze mną dzieje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Robert
objął mnie ramieniem i przytulił mocno. Jak dobrze, że mamy
siebie.”</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Za
oknem przesuwał się dziki, niezamieszkany krajobraz. Ciemne lasy i
zalane wodą pola. Deszcz padał nieustannie.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zmierzali
pociągiem na północ. Czy dadzą radę porozumieć się z
olbrzymami?</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-67647212869808450162009-06-26T11:39:00.000+02:002017-03-17T18:24:20.053+01:00Rozdział 26: Niewidzialny<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman", serif;"> Ben
Fenwick zawsze czuł się pomijany. Nikt nigdy go nie zauważał, ani
nie brał pod uwagę, chociaż, paradoksalnie, był wysoki i dość
potężnej budowy. Był dziwny – tak, to chyba najwłaściwsze
określenie. Ludzie mieli go za gbura, a on nie robił nic by to
zmienić.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chyba
tak naprawdę nikt go nigdy dobrze nie poznał, jednak przestało mu
to przeszkadzać – ot, kolejny element jego życia, do którego
przywykł. Nigdy nie miał wielu przyjaciół, nigdy nikt z nim nie
rozmawiał, a gdy kilka razy próbował się odezwać, był albo
ignorowany, albo zbywany głupim komentarzem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Więc
dał sobie spokój. Dla własnego dobra postanowił zaprzestać
jakichkolwiek prób nawiązania kontaktów czy znajomości. Zresztą
po co? Jego własne towarzystwo w pełni mu wystarczało,
przynajmniej to usilnie próbował sobie wmówić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szkolna
biblioteka była jego schronieniem. Tu spędzał popołudnia
zaczytując się w starych i nowych książkach. Nie tylko
podręcznikach. Spora kolekcja powieści przygodowych i sensacyjnych
zajmowała większą część jego kufra. W dormitorium bywał tylko,
żeby się wyspać, ledwo zauważany przez swoich współlokatorów.
Przemykał się bocznymi korytarzami zapomniany przez wszystkich. Żył
w przekonaniu, że w życiu nie może wydarzyć się nic ciekawego.
Przynajmniej nie jemu. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Opowieści
o dzielnych magach, tajnych agentach ministerstwa i magicznych
stworach zajmowały całkowicie jego umysł. W końcu, pragnąc
uwolnić się od otaczającej go pustki zaczął pisać. Może nie
miał przyjaciół w prawdziwym świecie, jednak wiedział gdzie ich
znaleźć. Czekali na niego na kartach licznych powieści i jego
własnych opowiadań. Byli całym jego światem. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
sumie sam nie wiedział dlaczego dostał szlaban w bibliotece. Gdy
pewnego dnia, jak co dzień przyszedł do biblioteki, po prostu
potknął się o jedno z krzeseł i przewrócił na regał z
książkami. W sumie nic wielkiego się nie stało, jednak chuda
bibliotekarka pojawiła się znikąd obok niego i z miejsca
zarządziła szlaban. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nie
przeszkadzało mu to drobne urozmaicenie monotonii jego życia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jakież
było jego zdziwienie, gdy okazało się, że szlaban ma odpracowywać
z dziewczyną. Dziewczyną! Mieli razem zajęcia przez pięć
ostatnich lat, więc może chociaż ona…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Jak
wielkie było jego rozgoryczenie, gdy okazało się, że i ona go nie
zauważała. Jednak szybko zagłuszył w sobie smutek. Dlaczego
miałoby być inaczej? Przecież nie jest nikim specjalnym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Miała
dość tej ciszy w powietrzu. Odgłos przesuwanych książek, ciągłe
powtarzane alfabetu w pamięci. Chyba już nigdy nie odstawi książki
na złe miejsce! Spojrzała na chłopaka, stojącego trzy metry od
niej i przeglądającego stojący obok niego regał. Szeptał coś
pod nosem, uśmiechając się co chwila do siebie, jakby spotkał
starego przyjaciela.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziwny
chłopak, jednak wywarł na niej sympatyczne wrażenie. Dziwne, że
nigdy wcześniej go nie widziała, zwłaszcza, że chodzili razem na
lekcje. I dlaczego od godziny w ogóle się do niej nie odezwał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Postanowiła
przerwać milczenie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Za co dostałeś szlaban?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Najpierw
zachował się tak, jakby jej nie dosłyszał, jednak po chwili, jego
dłoń przesuwająca się po grzbietach książek znieruchomiała i
podniósł na nią wzrok. Spojrzał na nią z zaskoczeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mówisz do mnie? – spytał w końcu cichym głosem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zaśmiała
się, rozbawiona całą sytuacją.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie, do tego gościa obok… Jasne, że do ciebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
uśmiechnął się, lekko skrępowany.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Potknąłem się o krzesło i wpadłem na szafkę – odparł w końcu
wzruszając ramionami. – A ty?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powiedzmy, że… rzucałam książkami – powiedziała, uśmiechając
się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Odwrócił
się do niej plecami, jednak po chwili dobiegł ją jego rozbawiony
głos.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc złamałaś jeden z podstawowych punktów regulaminu
biblioteki. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zaśmiała
się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na to wygląda.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dobrze się czujesz? – Syriusz pochylił się nad stołem i
spojrzał uważnie na Lily. – Źle wyglądasz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Faktycznie,
tego ranka Lily wyglądała nieciekawie. Ciemne cienie pod oczami
odcinały się wyraźnie na tle bladej skóry. Dorcas podniosła
wzrok znad miski z płatkami i spojrzała na tę dwójkę mierzącą
się spojrzeniami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Znowu… Źle spałam – Evans ziewnęła lekko, przecierając oczy.
Chłopak tylko pokiwał ze zrozumieniem głową i spojrzał na nią
ze współczuciem. Żal mu było Lily, która strasznie przeżywała
przez ostatni miesiąc to, czego dowiedziała się w święta. I
wciąż uparcie chciała, aby wszystko zachować w tajemnicy.
Syriusz, mimo, że nie do końca potrafił to zrozumieć, posłusznie
trzymał język za zębami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ostatnio często źle sypiasz – wtrąciła się Dorcas, patrząc na
nią uważnie. – Jesteś pewna, że wszystko w porządku?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
zadała to pytanie, chociaż teraz, widząc porozumiewawcze
spojrzenia rzucane między Lily i Syriuszem, była pewna, że jest
coś o czym nie wie. I była z tego powodu bardzo niezadowolona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To chyba przez tę pogodę – odparła Evans wymijająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ach tak… - ton Dorcas stał się nagle niezwykle chłodny. James i
Ann podnieśli zaciekawieni wzrok na przyjaciół.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James, kiedy najbliższy trening? – wesoły ton Syriusza zabrzmiał
bardzo nienaturalnie, jednak nic innego nie przyszło mu do głowy by
ratować sytuację. Potter przeniósł wzrok na Blacka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wyglądałeś ostatnio przez okno, Łapo? Nie będę robił treningu
w czasie zamieci – odparł ze śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ann
i Susan zaśmiały się cicho, jednak Dorcas wciąż uważnie
patrzyła na Lily, która wyraźnie unikała jej wzroku. Meadowes nie
potrafiła uwierzyć własnym oczom. Dlaczego coś przed nią
ukrywała? I dlaczego wtajemniczony był w to akurat Syriusz? Czyżby
jej najlepszą przyjaciółkę i Blacka łączyło coś… Nie, to
było nie do pomyślenia!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zawsze
zastanawiał się czemu trafił akurat do Hufflepuff’u. A tak,
przecież powszechnie krążyło zdanie, że trafiały tam same
niezdary, kujony i ludzie z gruntu nieciekawi. Nie cierpiał
stereotypów, chociaż sam, podświadomie, według nich grupował
ludzi. Ot, taka Susan Stock, gryfonka, z którą spędza szlaban.
Wysportowana blondynka, niewidząca świata poza quidditchem i grupką
swoich przyjaciół. W dodatku rzucająca książkami, jak się
okazało. Nadęta lala, nie zadająca się z ludźmi jego pokroju.
Więc dlaczego się do niego odezwała? Pewnie to jakiś głupi
dowcip – „Zróbmy kawał głupiemu Beniemu, będzie śmiesznie!”.
</span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tak,
na pewno o to chodzi. Pewnie, gdyby tylko spróbował jej powiedzieć
„cześć” na korytarzu wyśmiałaby go w głos, że </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>on
</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">śmie odzywać się do
</span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>niej</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Takie
z gruntu pesymistyczne myśli kotłowały się w głowie Bena, który
nawet nie podejrzewał, że dziewczyna, o której ma takie, a nie
inne mniemanie wcale nie uważa go za głupka. Fakt faktem, sądziła,
że jest trochę dziwny i mrukliwy, jednak całkiem sympatyczny. Jak
na kogoś, kogo się przez pięć lat nie dostrzegało w szkole.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
na kolejnym szlabanie przybiegła zgrzana, spóźniwszy się dziesięć
minut, nawet nie odpowiedział na jej powitanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A więc, nie odzywasz się do mnie? – spytała po chwili,
zaskoczona, ale i lekko zirytowana.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">To
pytanie również zbył milczeniem. Przez trzy godziny nie odezwał
się do niej słowem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily, chciałabym z tobą pogadać – Dorcas stanęła w drzwiach
dormitorium, spoglądając na Lily, pochyloną nad starym albumem ze
zdjęciami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne. Siadaj – powiedziała, wskazując jej miejsce obok siebie.
Dziewczyna usiadła, wzdychając ciężko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czy ty coś przede mną ukrywasz? Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?
Słuchaj Lily, jeśli zdarzyło się… coś, i martwisz się, że
będę zła, spokojnie możesz mi o tym powiedzieć. Przecież jestem
z Ithanem i w ogóle.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na Dorcas spod wysoko uniesionych brwi. O co jej chodziło?
Spodziewała się rozmowy o jej dziwnym zachowaniu, ale żeby… Co z
tego, że chodzi z Ithanem? </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Nagle
zrozumiała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wybuchła
głośnym śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och Dorcas – powiedziała, kładąc jej dłoń na ramieniu. -
Między mną i Syriuszem nic nie ma.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
spojrzała na nią zaskoczona, czując jednak pewną ulgę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och… Myślałam, że… Ostatnio sporo czasu spędzacie razem.
Myślałam, że ukrywasz to przede mną, bo wiesz, że kiedyś ja…
Ale to było dawno, więc…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jesteśmy tylko przyjaciółmi – odparła Evans stanowczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Więc nic przede mną nie ukrywasz?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spuściła wzrok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No co ty. Jesteś w końcu moją przyjaciółką – powiedziała,
siląc się na uśmiech. Dorcas zmierzyła ją tylko spojrzeniem,
nieprzekonana. Coś mówiło jej, że przyjaciółka ją okłamuje,
jednak za nic nie potrafiła zrozumieć czemu miałaby to robić?
Objęła ją tylko, uśmiechając się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pamiętaj, że jakby co, zawsze możesz na mnie liczyć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzięki. Pamiętam.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O co ci chodzi?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tego
dnia Susan nie wytrzymała. Był to już trzeci dzień dziwnego
milczenia Bena i miała tego powoli dość. Dzień w dzień chłopak
otwarcie ją ignorował, udając, że jej nie widzi i nie słyszy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zrobiłam ci coś?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cisza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Słuchaj, nie wiem o co ci chodzi, ale wiesz co? Nie dziwię się, że
nie masz przyjaciół. Nie dziwię się, że nikt nie chce się z
tobą zadawać. Odpychasz wszystkich, zamykając się w swoim małym
świecie. Czujesz się samotny, ale dobrze ci z tym bo chcesz… bo
czujesz się z tym lepiej. Dzięki temu czujesz się lepszy, prawda?
Bo nie potrzebujesz innych ludzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
znieruchomiał, więc Susan wiedziała, że trafiła w czuły punkt.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdybyś chociaż dał ludziom szansę, ale… Z góry zakładasz, że
wszyscy tylko z ciebie kpią i że nikt nie traktuje cię poważnie.
A może ja wcale z ciebie nie kpię?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Patrzyła
na niego żarliwie. Tłumiła te uczucia od czasu, gdy ten dziwny
chłopak zaczął ją ignorować. Próbowała go zrozumieć i czuła,
że chyba jej się udało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Powiesz coś? – spytała w końcu łagodniej. – Nie chcę cię…
zranić. – Sama nie wiedziała, czemu to powiedziała, jednak
wiedziała, że to prawda. Chciała mu pomóc.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
odwrócił się, słysząc szczerość w jej głosie. Spojrzał na
nią uważnie, nadal milcząc.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam – powiedział w końcu. – Że tak cię potraktowałem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyciągnął
rękę przed siebie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zgoda?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zgoda – odparła, chwytając jego dłoń i ściskając mocno.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Na
jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jutro sobota, musimy iść dzisiaj do skrzatów załatwić jedzenie –
Remus spojrzał na pozostałych huncwotów. Siedzieli w pokoju życzeń
i grali w karty. – Wiecie, na urodziny Lily – dodał, widząc ich
pytające spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A tak – Syriusz pokiwał głową. – Dorcas mówiła coś, że
chcą zacząć o czwartej, więc…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jutro? O czwartej? – James podniósł gwałtownie wzrok, nagle
sobie o czymś przypominając. – O kurczę! Umówiłem się z…
inną dziewczyną. Cholera!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Z dziewczyną? – Peter spojrzał na niego, całkowicie zaaferowany
tą informacją. – Z jaką? Ładna jest?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przymknij się, Glizdku i daj Rogaczowi mówić – zaśmiał się
Syriusz. – Umówiłeś się z dziewczyną?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To tylko koleżanka – odparł James wymijająco. – Przecież nie
mogę nie przyjść na urodziny Lily, bo umówiłem się z inną!
Będzie jej przykro.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
No to będziesz musiał to odwołać. – Syriusz wzruszył
ramionami. – Na pewno nie podziała na Lily zachęcająco
wiadomość, że umawiasz się w jej urodziny z inną. – Dodał ze
śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A z kim się umówiłeś? – Peter nie dawał za wygraną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Z… Lorą. – Przeniósł ostrożnie wzrok na Syriusza, na którym
ta wiadomość nie zrobiła najmniejszego wrażenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To świetnie. Przyda jej się małe pocieszenie – mrugnął do
niego porozumiewawczo.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ty i to twoje podejście…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;"><b>*
* *</b></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wielka
Sala powoli napełniała się uczniami. Zapach przeróżnych potraw
unosił się w powietrzu. Kolacja – czas, kiedy wszyscy, zmęczeni
po całym dniu przychodzili, by chociaż dobrym jedzeniem poprawić
sobie humor.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
rozglądał się uważnie po Sali, poszukując wzrokiem Lory. Jak na
złość nigdzie jej nie było. Miał nadzieję, że dziewczyna się
na niego nie obrazi. Zerknął na Lily, siedzącą między Blackiem i
Lupinem. Śmiała się wesoło z czegoś co właśnie opowiedziała
jej Ann. Potter uśmiechnął się pod nosem, patrząc jak rude włosy
opadają jej na czoło, a drobny nos marszczy się delikatnie.
Zakryła ręką usta, próbując powstrzymać śmiech. Syriusz
patrzył na nią, również się śmiejąc. Dorcas, siedząca obok
Ann też się uśmiechała, jednak wyczuć w niej można było pewną
rezerwę. Dostrzegł Martę Johnson wchodzącą do Sali i uśmiechnął
się do niej wesoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć – blondynka dosiadła się do nich, zajmując wolne miejsce
obok Remusa, który nagle znieruchomiał. – Remus, chciałam… </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Urwała
jednak zaskoczona, bo chłopak zerwał się nagle z miejsca,
przybierając kamienny wyraz twarzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wybaczcie, przypomniałem sobie, że muszę iść do profesor
McGonagall. Porozmawiamy potem. – Na jego twarzy pojawił się
lekki uśmiech, nie obejmujący oczu. Ruszył szybkim krokiem w
stronę wyjścia z Sali, odprowadzony zdziwionym spojrzeniem
przyjaciół.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Marta
westchnęła ze smutkiem, sięgając po półmisek z zapiekanką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. Od dłuższego czasu… mnie
unika. – Ściszyła głos, garbiąc się lekko. Z jej twarzy
zniknęła wszelka wesołość. Huncwoci wymienili zdziwione
spojrzenia, a dziewczyny spojrzały na blondynkę ze współczuciem.
Oni też zauważyli ten dystans z jakim Lupin traktował dziewczynę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
James, Lora idzie – Peter szturchnął Jamesa boleśnie w żebro.
Lily zwróciła swe zielone oczy na chłopaka. Z jej twarzy biła
ciekawość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och… Tak, faktycznie. Miałem z nią pogadać – powiedział,
jakby się usprawiedliwiając. Wstał szybko z miejsca i ruszył w
stronę dziewczyny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć Lora, słuchaj co do…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cześć James! – Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
przyjaźnie. – Nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego
spaceru – powiedziała entuzjastycznie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zmieszał się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja właśnie chciałem…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chyba nie przyszedłeś go odwołać? – spytała Lora, a oczy jej
posmutniały. Uśmiech zniknął.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
westchnął ciężko, patrząc w jej smutne oczy. Nie mógł jej tego
zrobić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie, ależ skąd! Jak ci to w ogóle mogło przyjść do głowy? –
silił się na uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
rozpromieniła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Chciałem ci o nim po prostu przypomnieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Blondynka
zaśmiała się, kładąc mu dłoń na ramieniu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nigdy bym nie zapomniała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
uśmiechnął się niemrawo. Postanowił skrócić jutrzejszy spacer
do minimum.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cieszę się. Więc… Do jutra - zawołał, ruszając w stronę
swojego stołu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
usiadł na miejsce, napotkał pytające spojrzenie Blacka i pokręcił
głową. Lily zerknęła na niego ciekawie, uśmiechając się z
lekką ironią.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gdy
wychodzili z Sali pochyliła mu się na uchem.</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiedziałam, że wymieniacie się z Syriuszem dziewczynami –
szepnęła, wyprzedzając go. James westchnął. Czuł, że znów
wszystko niepotrzebnie się skomplikowało.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6867644820719577961.post-59498613971143359312009-06-26T11:37:00.000+02:002017-03-17T18:24:49.692+01:00Rozdział 25: Nadwrażliwa bibliotekarka<div style="text-align: justify;">
Eliksir
zabulgotał leniwie. Zielonkawe opary uniosły się delikatnie znad
mikstury by po chwili zniknąć pod ciemnym sklepieniem lochu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Tak, tak… Jak zwykle idealnie. – Horacy Slughorn pochylił się
nad kociołkiem Lily Evans i pokiwał z uznaniem głową. Para
czarnych oczu patrzyła na niego z niechęcią z drugiego końca
pomieszczenia. Tymczasem profesor minął następnych kilka osób,
zerkając do ich kotłów. To uśmiechał się lekko, to krzywił
nieznacznie. Jak niewielu było uczniów, potrafiących dostrzec
subtelny urok magii jaką było warzenie eliksirów! Dotarł do
miejsca, w którym siedział Severus Snape i pochylił nad jego
kotłem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bardzo dobrze, Severusie – powiedział z uśmiechem i ruszył
dalej. Chłopak odprowadził go nieprzyjaznym spojrzeniem. Lily
spojrzała w stronę Snape’a, jednak szybko odwróciła wzrok
napotykając spojrzenie jego czarnych oczu. Dostrzegła w nich
dziwną mieszankę uczuć, której nie potrafiła rozgryźć</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
tym samym czasie rozległ się dzwonek oznaczający koniec lekcji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Proszę chwilę zaczekać! – Horacy próbował przekrzyczeć gwar
pakujących się do wyjścia uczniów. – Na zadanie domowe proszę
napisać przepis na antidotum warzonego dzisiaj eliksiru. To tyle…
Ach i panno Evans, panie Black, proszę do mnie na chwilę. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
i Syriusz wymienili niechętne spojrzenia i z ociąganiem podeszli do
biurka profesora. Sala powoli pustoszała. Gdy ostatni uczeń opuścił
salę zerkając ciekawie na parę stojącą przy nauczycielu, Horacy
westchnął ciężko i podniósł wzrok na Lily i Syriusza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dawno was nie widziałem na moich spotkaniach – powiedział z nutą
nagany w głosie. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
uśmiechnęła się przepraszająco.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie było czasu, panie profesorze. Wie pan przecież, jak to jest na
szóstym roku, mnóstwo nauki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
pokiwał potakująco głową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Horacy
westchnął, a na jego twarzy rozlał się pełen zrozumienia
uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ależ tak, ależ tak… Wszystko doskonale rozumiem. Wezwałem was do
siebie, ponieważ, przez waszą nieobecność nie wiecie nic o
zabawie karnawałowej, którą organizuję dla wybranych uczniów i
nie tylko. Planuję też zaprosić kilku moich znajomych i byłych
studentów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Syriusz
skrzywił się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam nadzieję, że znajdziecie czas, aby się tam pojawić –
kontynuował profesor. – Jak wiecie, będzie tam wiele wpływowych
osób, a poznanie ich na pewno pomoże wam w waszej przyszłej
karierze. – Na jego ustach pojawił się pełen zadowolenia
uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
i Syriusz wymienili spojrzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Oczywiście dostaniecie oficjalne zaproszenia, wolałem jednak
powiedzieć wam o tym osobiście. Mam nadzieję, że mnie nie
zawiedziecie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zrobimy co w naszej mocy, panie profesorze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na pewno byłoby wielką stratą opuścić pańskie przyjęcie –
dodał Syriusz, a Lily usłyszała w jego głosie lekką nutkę
drwiny. Jednak najwyraźniej Slughorn jej nie dosłyszał, bo
uśmiechnął się promiennie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Cieszę się, że tak sądzicie – powiedział radośnie. –
Możecie już iść. Spóźnicie się na następną lekcję.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dwójka
gryfonów opuściła loch i spojrzała na siebie. Lily przewróciła
oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Na pewno byłoby wielką stratą opuścić pańskie przyjęcie –
powiedziała przedrzeźniając Blacka. Parsknęła śmiechem. Ten
przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Coś musiałem powiedzieć, nie przesadzaj – powiedział ruszając
w stronę schodów. – Zrobimy co w naszej mocy, panie profesorze –
powiedział cienkim, przymilnym głosem, najwyraźniej próbując
przedrzeźniać Lily. Ta zaserwowała mu lekkiego kuksańca w bok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przestań. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>Coś</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">
musiałam powiedzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Śmiejąc
się cicho, ruszyli w stronę wyjścia z lochów. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Czemu jesteś dzisiaj taka zła?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie jestem zła! Daj mi spokój. – Susan ze złością zatrzasnęła
wiekową księgę, spoglądając na Ann siedzącą naprzeciwko niej.
Bibliotekarka, która od dłuższego czasu obserwowała Gryfonkę
pokręciła ze zdenerwowaniem głową. Jeszcze chwila, a da jej
szlaban. Tak się zachowywać w bibliotece! Pomyślałby kto!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ann
przewróciła oczami i powróciła do przerwanej lektury. Ostatnio
wszyscy byli podenerwowani, więc nawet zachowanie przyjaciółki jej
nie dziwiło. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Tymczasem
Susan zatrzasnęła kolejną książkę i odsunęła ją gwałtownie
na bok, strącając tym sposobem dwie wiekowe księgi na ziemię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Bibliotekarka,
która od dłuższej chwili kręciła się niedaleko by mieć ją na
oku podeszła do niej, ledwo powstrzymując krzyk złości.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Droga panno, obserwuję cię od dobrych dwudziestu minut. Przepis
traktujący o poszanowaniu dla książek nagięłaś dziś więcej
niż raz. Co to za zachowanie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
zmierzyła kobietę wrogim spojrzeniem, czując jak narasta w niej
wściekłość.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przepraszam panią, ale to naprawdę nie moja wina, że te wszystkie
stare tomiska są takie nieporęczne!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Bibliotekarka
poczerwieniała na twarzy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co cię nie usprawiedliwia do rzucania nimi na prawo i lewo –
wysyczała ze złością.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Gryfonka
spojrzała na poczerwieniałą twarz kobiety i mimowolnie parsknęła
śmiechem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dość tego! Szlaban panno… - Zerknęła na podpisany i do połowy
zapisany pergamin leżący na stole. – …panno Stock. Przez
najbliższe dwa tygodnie będzie pani pomagać po lekcjach w
bibliotece. Może to cię nauczy szacunku dla książek – dodała
na odchodnym.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
prychnęła cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co w ciebie wstąpiło? – Ann spojrzała na nią zaskoczona.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Mam zły dzień. – Susan wstała od stołu, szurając krzesłem. –
Zobaczymy się potem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Koniec
stycznia zbliżał się wielkimi krokami, a śniegu za oknem wciąż
nie ubywało. Zakazany Las i błonia pokryte były białą pierzyną
i nic nie wskazywało, aby w najbliższym czasie miało się to
zmienić. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
westchnął cicho, przekopując zawartość swojej torby. No tak,
pewnie zostawił podręcznik w sali z Transmutacji. Rozejrzał się
za kimś ze swojego roku, od kogo mógłby pożyczyć książkę,
jednak jak na złość wokół niego roiło się tylko od młodszych
uczniów. Ze zniecierpliwieniem wstał z krzesła i opuścił Pokój
Wspólny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Przemierzył
szybko kolejne korytarze by po chwili znaleźć się przed drzwiami
klasy profesor McGonagall. Wszedł niepewnie do środka i rozejrzał
się po pustym pomieszczeniu. Zapomniany podręcznik leżał samotnie
na jednej z ostatnich ławek. Z uśmiechem zadowolenia wziął ją do
ręki i pragnąc jak najszybciej skończyć zadanie domowe i mieć
już wolne na dzisiejszy wieczór, udał się w stronę wieży.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Szybko
mijał korytarze nie patrząc zbytnio na drogę. Minął róg, gdy
nagle wpadł na jakąś niewysoką postać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och… Przepraszam bardzo – mruknął ze skruchą, przytrzymując
drobną dziewczynę za ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nic się nie stało… James.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lora. – na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. - Miło cię
widzieć.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ciebie też – blondynka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
Blond włosy w nieładzie okalały jej zarumienioną twarz. – Dokąd
się tak spieszyłeś? Na randkę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
zaśmiał się, pokazując jej książkę do transmutacji trzymaną w
dłoni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Z podręcznikiem? To byłaby bardzo ciekawa randka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Zaśmiali
się oboje.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zostawiłem podręcznik w klasie McGonagall i nie miałem jak odrobić
zadań. – przewrócił oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie wiedziałam, że taki z ciebie pilny uczeń. – Dziewczyna
zaśmiała się cicho.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wielu rzeczy o mnie nie wiesz – chłopak puścił do niej perskie
oko, co wywołało kolejną falę śmiechu. Spojrzał na nią
rozbawionym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ładnie się śmiejesz.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyna
zarumieniła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzięki – odparła lekko speszona. Nastała niezręczna cisza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A dokąd ty się wybierałaś w takim pośpiechu? – spytał w końcu
James, patrząc na jej torbę przewieszoną przez ramię.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Miałam… Ach, miałam iść do profesora Gordona! Widzisz co robisz
z dziewczynami? Całkowicie mnie rozkojarzyłeś.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">James
roześmiał się w odpowiedzi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To może… Wybrałabyś się ze mną na spacer... w tę sobotę?
Skoro teraz musisz już lecieć. – spytał po chwili. Dziewczyna
podniosła wzrok, mierząc go uważnym spojrzeniem. Kąciki jej warg
uniosły się w lekkim uśmiechu.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślę… - przerwała, udając, że się zastanawia, co wywołało
jeszcze szerszy uśmiech u Jamesa. – Myślę, że będę mogła –
odparła, uśmiechając się lekko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To o czwartej w Sali wejściowej, może być?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne – powiedziała, ruszając w stronę schodów. – Do
zobaczenia!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Minęła
chłopaka i zniknęła za zakrętem. Po chwili na jej zarumienionej
twarzy pojawił się pełen radości uśmiech, a oczy zalśniły
wesoło.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A tutaj co się stało?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
stanęła w otwartych drzwiach swojego dormitorium, spoglądając na
górę ubrań piętrzącą się na środku pokoju. Wśród
przeróżnych części garderoby, książek i innych przedmiotów
dostrzegła swoją przyjaciółkę w powyciąganych spodniach od
dresu, które Lily zawsze ubierała, gdy była w nie najlepszym
humorze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Postanowiłam zrobić porządek ze swoimi rzeczami – odparła Lily,
odrzucając na bok stertę zużytych pergaminów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hm… Świetnie ci idzie – Dorcas spojrzała z uznaniem na górę
ubrań. – Nie wiedziałam, że masz tyle ciuchów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
spojrzała na nią z bezradną miną.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ja też nie. Dopóki ich nie wysypałam na ziemię. To zaklęcie
powiększające nie było najlepszym pomysłem. Za dużo rzeczy mi
się tu mieści i potem mam bałagan.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Meadowes
spojrzała na jej rozwichrzone włosy, niezdarnie zaplecione w dwa
warkocze i rozbiegane oczy. Od świąt coś było z nią nie tak,
jednak Dorcas nie potrafiła rozgryźć co. Lily uparcie twierdziła,
że wszystko w porządku, jednak nie dała się zwieść. Co dziwne,
zauważyła, że od jakiegoś czasu między Lily i Syriuszem pojawiła
się jakaś dziwna nić zrozumienia. Tak jakby on wiedział, co się
z nią dzieje. I to jeszcze bardziej irytowało ją w tym wszystkim.
Czy to możliwe, żeby Lily zwierzyła się Blackowi, nie mówiąc
nic jej? Odsuwała od siebie tę myśl. Przecież były
przyjaciółkami – zawsze mówiły sobie wszystko. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Z
zamyślenia wyrwał ją głos Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
… Dorcas?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Co? – spytała nieprzytomnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Pytałam, czy mi pomożesz, ale jak ci się nie chce… Zrozumiem. –
Wzruszyła ramionami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Na
twarzy Meadowes pojawił się uśmiech.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne, że ci pomogę. Nie chcę siedzieć w takim bałaganie. Ale
następnym razem jak przyjdzie ci do głowy pomysł robienia porządku
ze swoimi rzeczami – uprzedź mnie. Będę się trzymała z daleka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Bardzo śmieszne – powiedziała Evans, rzucając w nią swetrem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie rzucaj we mnie. W każdej chwili mogę sobie pójść i zostawić
cię z tym samą – zawołała Dorcas, pokazując jej język. Lily
nie pozostała jej dłużna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Późnym
wieczorem drzwi dormitorium huncwotów otworzyły się z hukiem, a do
pomieszczenia weszły Ann i Dorcas.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hej chłopaki – Meadowes przysiadła na łóżku Remusa. Huncwoci,
grający akurat w karty na podłodze, spojrzeli na nie zaskoczeni.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hej. Czemu zawdzięczamy tę wizytę? – spytał Syriusz, zerkając
ukradkiem do kart Petera.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ej, nie podglądaj! – zawołał ten, zakrywając swoje karty.
Syriusz wzruszył ramionami, spoglądając z powrotem na swoją
kolekcję waletów. James zarechotał w swoje karty.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Lily ma urodziny w tę sobotę – powiedziała Ann, sadowiąc się
obok Dorcas. – Myślałyśmy, żeby jej coś zorganizować.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Przecież Lily nie lubi dużych imprez – mruknął Remus znad
swoich kart.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Myślałyśmy o czymś kameralnym. Parę osób, ale żeby była to
dla niej niespodzianka. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne. Do czego my wam jesteśmy potrzebni? – spytał Syriusz,
całkowicie skupiony na kartach.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
i Ann wymieniły spojrzenia, przewracając oczami.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Macie dostęp do jedzenia.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Wszyscy mają dostęp do jedzenia. Wystarczy iść do kuchni…
Dobrze, dobrze, zajmiemy się tym – powiedział w końcu Black,
widząc spojrzenie Dorcas. James znów zachichotał, a Remus
uśmiechnął się do swoich kart.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Zagracie z nami?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie, mamy dzisiaj babski wieczór – powiedziała Ann, wstając z
łóżka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Super! – ucieszył się James. – Może zrobicie go u nas?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Babski wieczór w męskim dormitorium? Czemu nie? – zakpiła
Dorcas, ruszając w stronę drzwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
A jak Lily spyta się gdzie byłyście teraz, to co jej powiecie? –
spytał Syriusz, rzucając na kupkę ostatnią kartę. – Ha,
wygrałem!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Że poszłyśmy pożyczyć od was karty – powiedziała Ann,
pochylając się nad Peterem i zabierając im sprzed nosa kupkę
kart. – Na razie!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dziewczyny
ze śmiechem wybiegły na klatkę schodową.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Ej! – chłopcy poderwali się z ziemi i wybiegli na schody, jednak
dziewczyn już nie było.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Świetnie – mruknął Peter. – I właśnie dlatego nie mam
dziewczyny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Pozostali
Huncwoci zaśmiali się, słysząc te słowa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
To bardzo dobre podejście, Glizdku. Bardzo dobre podejście…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Cisza
w bibliotece przytłaczała ją. Wiedziała, że sama się w to
wpakowała, jednak teraz była zła na siebie. Czas, który mogłaby
przeznaczyć na naukę, bądź cokolwiek innego, przez najbliższe
dwa tygodnie będzie spędzać odpracowując szlaban w bibliotece.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzień dobry. Przyszłam odrabiać szlaban – powiedziała, stając
przy biurku bibliotekarki.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Kobieta
spojrzała na nią znad okularów.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie spodziewałam się, że przyjdziesz – powiedziała, spoglądając
na nią odrobinę życzliwiej. Susan wzruszyła ramionami. – Chodź
za mną. Mam już tu jednego delikwenta, który zarobił u mnie
szlaban. Razem będziecie go odpracowywać. – Poprowadziła ją
między regały.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
westchnęła ciężko, zastanawiając się z kim przyjdzie odrabiać
jej szlaban. Dostrzegła barczystego chłopaka w prostokątnych
okularach na wielkim nosie i z burzą włosów na głowie. Skrzywiła
się. Wyglądał na gbura. Szlaban zapowiadał się coraz </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"><i>ciekawiej</i></span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Dzisiaj zrobicie porządek w tym dziale. Poukładacie książki
alfabetycznie według autorów. – zarządziła bibliotekarka. –
Uczniowie strasznie wszystko mieszają. – Wskazała na oznaczenia
na grzbietach książek. – Gdy znajdziecie coś nie z tego działu
odłóżcie na wózek i potem odnieście na swoje miejsce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
jęknęła cicho, gdy kobieta oddaliła się w stronę swojego
biurka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Po
chwili spojrzała na chłopaka, który spoglądał na ogromne regały
zrozpaczonym wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jestem Susan, a ty? Chyba pierwszy raz cię tu widzę. Jesteś nowy w
szkole?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Chłopak
spojrzał na nią jakby spadła z Księżyca.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jestem Ben. Chodziliśmy razem przez pięć lat na zielarstwo,
transmutację i… opiekę nad magicznymi stworzeniami. –
Powiedział dobitnie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Och… - Dziewczyna poczuła jak rumieni się ze wstydu. –
Przepraszam…</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Nie przejmuj się. – Chłopak wszedł jej w słowo. – Przywykłem
– dodał, wzruszywszy ramionami. – To co, zaczynamy? – spytał
po chwili, poprawiając okulary na nosie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Susan
tylko kiwnęła głową. W milczeniu zabrali się do pracy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="font-size: medium;">*
* *</span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Hogwart.
Jedyne miejsce, gdzie czuła się teraz dobrze i swobodnie. Wyjrzała
przez okno dormitorium, spoglądając na pokryte śniegiem błonia.
Niedługo jej urodziny. W świetle czarodziejskiego prawa miała stać
się w pełni dorosła. Oznaczało to, że bez przeszkód będzie
mogła używać czarów poza szkołą. Kiedyś sama myśl na
możliwość używania magii w domu napawała ją ekscytacją. A
teraz? Na myśl o powrocie do domu poczuła tylko smutek. Westchnęła
cicho, patrząc na równiutkie stosy ubrań, piętrzące się w
otwartym kufrze.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Wyjrzała
przez okno, rozmyślając nad zbliżającą się zabawą u Slughorna.
Nie miała pojęcia czy powinna iść. Ponoć miały być tam
wpływowe osoby, które warto znać, jednak czy teraz, w tych
niebezpiecznych czasach ktoś w ogóle patrzył na znajomości? Skąd
mogła wiedzieć co stanie się z nią po skończeniu szkoły? Nie
ciągnęło ją na tego typu imprezy. Nie lubiła tłumów, zwłaszcza
tłumów po kilku drinkach. Pozostawał jeszcze problem osoby
towarzyszącej. Pójdzie z Syriuszem, albo sama. Nie widziała innego
rozwiązania.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Otuliła
się szczelniej swetrem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O czym myślisz, Lily? – Dorcas od dłuższego czasu przyglądała
jej się z sąsiedniego łóżka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Slughorn urządza imprezę dla klubu Ślimaka.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O… To świetnie. Co nie? – spojrzała niepewnie na Lily.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Sama nie wiem. Nawet nie mam w co się ubrać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Dorcas
zaśmiała się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
W to się akurat nie martw. Od czego masz mnie? Coś wymyślimy. –
mrugnęła do niej, uśmiechając się nonszalancko.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Gdy się tak uśmiechasz bardzo przypominasz mi Syriusza – Lily
wyszczerzyła zęby w uśmiechu, mierząc Dorcas wzrokiem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Spadaj. – Meadowes rzuciła w nią poduszką.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Hej, przestańcie. Poczekajmy z zabawą na Susan – zaśmiała się
Ann, spoglądając na przyjaciółki znad układanego pasjansa.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
Jasne. Swoją drogą, po co szłyście po karty do huncwotów?
Przecież ja mam swoje – powiedziała Lily, wyciągając talię z
szuflady nocnego stolika.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">-
O widzisz, całkiem o nich zapomniałam – zawołała Dorcas, siląc
się na zaskoczoną minę.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">Lily
wzruszyła ramionami, odwracając się z powrotem do okna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;"> </span><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Za
szybą ciemna noc ukrywała przed jej wzrokiem błonia. Jedna z chmur
odpłynęła na chwilę ukazując wąski sierp księżyca i kilka
gwiazd, by po chwili z powrotem je zakryć. Dziewczyna westchnęła.
Bezgwiezdne, ciemne, zimowe noce przerażały ją.</span></div>
</div>
Margarethttp://www.blogger.com/profile/14994709681682034997noreply@blogger.com4