BLOG ZAWIESZONY: Więcej informacji w Proroku

25 czerwca 2008

Rozdział 13: Podejrzenia panny Evans

      Pokój Wspólny Gryfonów był nadzwyczajnie spokojny. Evans rozglądała się czujnie po kątach pokoju, poszukując wzrokiem kogoś znajomego. Kątem oka dostrzegła Dorcas siedzącą z Ann nad jakimś pergaminem. Pierwszaki siedzące spokojnie nad książkami, żadnego niepotrzebnego hałasu Spokój. Taki spokój rzadko można było spotkać wśród Gryfonów, więc obecny nastrój bardzo dziwił dziewczynę. Zastanawiała czego jej w tym obrazku brakuje. No tak! Huncwoci. Jeszcze raz omiotła pokój spojrzeniem i ruszyła w stronę męskiego dormitorium. Słowa Krukonki podsłuchane w barze zasiały w niej ziarno wątpliwości, które teraz, pod wpływem tak niecodziennego zachowania huncwotów zaczęło kiełkować. Przecież to niemożliwe, żeby w weekend nie urządzali imprezy, czy choćby jakiegoś konkursu na najgłupszą minę. Lily stanęła przed drzwiami sypialni chłopców i zapukała. W pierwszej chwili odpowiedziała jej cisza. Już chciała odejść, gdy drzwi otworzyły się lekko i stanął w nich nie kto inny jak sam James Potter. Ponad jego ramieniem dostrzegła pozostałych huncwotów, siedzących z poważnymi minami na łóżkach. Jej podejrzenia nasiliły się.
James patrzył na nią z zaskoczeniem, jednak gdy pierwszy szok już minął próbował ukryć swoje zakłopotanie maską obojętności.
- Panna Evans zaszczyciła niedobrych huncwotów. Cóż się stało?
Lily zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Nie mam siły się z tobą kłócić Potter. Mam sprawę do Remusa.
Brwi Rogacza podniosły się górę.
- Remus, do ciebie – powiedział odwróciwszy się na pięcie i wskazując Lunatykowi drzwi. Ten wstał z łóżka i podszedł do Rudej.
- O co chodzi?
- Możemy porozmawiać na zewnątrz?
Wyszli na klatkę schodową, Remus zamknął po cichu drzwi.
- To o co chodzi?
- Byłam dzisiaj w Hogsmeade. I przypadkiem będąc na kremowym piwie usłyszałam pewną rozmowę.
Remus spojrzał na nią zdziwiony.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Daj mi skończyć. Widzisz… Pewna Krukonka, która podobno była umówiona z Syriuszem, mówiła, że Black odwołał randkę. Zdziwiło mnie to, jednak w sumie to przecież nic takiego… Bardziej zdziwiło mnie jak opisała wasze zachowanie. - Rzuciła Remusowi uważne spojrzenie. – Grobowe, tajemnicze miny. Jakieś biegi do szkoły, zaniepokojenie. I teraz ten spokój, cisza. O co chodzi? Coś się dzieje Remus? 
Chłopak odwrócił wzrok. W głowie miał przestrogę Dumbledore’a. Nie mówić nikomu, nie szerzyć plotek. To pewne, że któraś z dziewczyn dowie się od Lily, a później plotka pójdzie dalej. Podniósł wzrok na Rudą.
- Nic się nie dzieje Lily.
Kłamstwo wzbudziło w nim wyrzuty sumienia, ale obietnica dana Dumbledore'owi była ważniejsza. Wiedział, że gdy tylko będzie mógł to jej powie.
- Na pewno? To wszystko było takie dziwne, niepodobne do was. Naprawdę się zaniepokoiłam.
- Na pewno Lily. – Chłopak wyraźnie unikał jej spojrzenia.
- Skoro tak uważasz. - Dziewczyna nie była usatysfakcjonowana odpowiedzią chłopaka. Czuła, że coś jest nie tak. I skoro on nie chciał jej powiedzieć sama będzie musiała się dowiedzieć. – Idę. Pozdrów Petera i Syriusza. – Uśmiechnęła się nieznacznie i zbiegła po schodach z powrotem do Pokoju Wspólnego.



- Czego chciała?
- Pytała co się dzieje… Lora chyba coś mówiła o naszym dziwnym zachowaniu w barze, Lily coś podsłuchała i zaczęła dociekać.
James z westchnieniem opadł na łóżko.
- Powiedziałeś jej? – Syriusz spojrzał na niego ostro.
- Oczywiście, że nie!
- To dobrze. Dumbledore mówił, żeby nie szerzyć pogłosek. Poza tym Evans jest wścibska.
Remus pokiwał głową, jednak nie wyglądał na przekonanego. Black zamyślił się. Był pewien, że Lily tak łatwo nie odpuści.
- Zróbmy imprezę – powiedział nagle.
- Imprezę? Teraz? – Lupin był wyraźnie nieprzekonany za to James podniósł się ochoczo na łokciach.
- Jasne! Ale gdzie? Tutaj? 
- Obojętnie. Musimy coś zrobić, żeby Evans zaprzestała swoich wścibskich działań, bo jestem pewien, że nie uśpiłeś jej ciekawości Remusie.
Lupin uśmiechnął się przepraszająco.
- To może w pokoju wspólnym? – spytał cicho Peter z kąta.
- Zawsze tam robimy… Zróbmy tutaj!
- W dormitorium?! Dla całego domu? Dobrze się czujesz, Rogaczu?
- Och, a od czego mamy czary? Powiększymy trochę pokój, zmienimy wystrój i… już. 
Syriusz uśmiechnął się szelmowsko.
- Jestem za.
- Więc bierzmy się do roboty, czas ucieka – zawołał James, wyskakując z łóżka. Zabrali się za rozdzielanie zadań.





* * *



      Przewracała kolejne kartki Standardowej Księgi Zaklęć jednak jej myśli błądziły całkowicie gdzie indziej. Odłożyła książkę na bok i oparła głowę o poduszki, gdy nagle drzwi dormitorium otworzyły się cicho, a w progu ukazała się postać Dorcas. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do Rudej i weszła do pokoju. Szybko podeszła do swojego kufra i już po chwili zniknęła we wnętrzu łazienki. 
Dlaczego nie umiały ze sobą rozmawiać?
Lily westchnęła. Ten rok był tak inny. Nie była pewna czy dobry. Nagle podniosła głowę. Usłyszała jakieś krzyki i zamieszanie dochodzące z pokoju wspólnego. Głośne śmiechy było słychać aż tutaj. Szczęknął zamek w drzwiach łazienki i ukazała się głowa Dorcas. 
- Co się tam dzieje?
- Nie mam pojęcia.
W tej samej chwili drzwi dormitorium otwarły się z hukiem i wpadły Ann i Susan.
- Co się dzieje tam na dole? – spytała Lily, widząc ich zarumienione twarze.
- Huncwoci robią imprezę… - zaczęła Ann.
- A to nic takiego. Jak zwykle. – Dorcas przewróciła oczami.
- Ale nie taką zwykłą imprezę… Zaprosili cały dom do swojego dormitorium. – Susan uśmiechnęła się szeroko.
- Do dormitorium? Cały dom?! – Lily spojrzała na nie zdziwiona. – Czy oni poszaleli?
- Z tego co wiem, to trochę ulepszyli swoje dormitorium. Jest wyciszone, powiększone, nie wiem co jeszcze tam zrobili, ale zapowiada się niezła zabawa… Idziecie?
- Będzie tam Black, nie wiem czy jest sens.. – zaczęła Dorcas.
- Przecież i tak będzie tam pełno ludzi, na pewno nie będzie się tobą zajmował. – Ann spojrzała na dziewczynę, która wyraźnie się wahała. – A ty, Lily?
- Nie wiem… 
W tej samej chwili drzwi dormitorium otworzyły się ponownie i ukazała się w nich głowa Marty.
- Przepraszam, Lily, idziesz na imprezę do huncwotów, prawda?
- Och… Skoro ty idziesz, to oczywiście – zaśmiała się Ruda.
- Świetnie. Czekam w pokoju – zawołała blondynka i zamknęła za sobą drzwi. Lily uśmiechnęła się pod nosem do siebie. Dorcas i Ann wymieniły zaskoczone spojrzenia.



* * *



      Wpatrywał się mapę nieba leżącą mu na kolanach. Nie miał najmniejszej ochoty uczyć się tego dzisiaj. Westchnął i podniósł wzrok znad pergaminu. Słyszał o imprezie u huncwotów i z wielką chęcią by na nią poszedł, jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Lily nie będzie miała ochoty. Nie chciała przebywać w towarzystwie Pottera dłużej niż to konieczne. Rozejrzał się po niemal opustoszałym pokoju wspólnym… Wszyscy byli na imprezie, tylko gdzie była Lily? W dormitorium? Wstał z fotela i postanowił zobaczyć co się dzieje w dormitorium szóstoklasistów. Lily pewnie nie będzie miała nic przeciwko. Przecież może się chwilę zabawić…
Matt przeszedł przez pokój wspólny i szybkim krokiem pokonał schody prowadzące do dormitorium. Już po chwili stał przed drzwiami sypialni huncwotów. Co dziwne nie dochodziły z niego żadne odgłosy. Chłopak domyślił się, że musiano tu użyć zaklęcia wyciszającego. Po chwili zastanowienia nacisnął klamkę i wszedł do środka.



* * *



      Dwie roześmiane dziewczyny stanęły przed drzwiami dormitorium chłopców z szóstego roku. Bez zastanowienia nacisnęły klamkę i weszły do środka. Zobaczywszy wnętrze pokoju zaniemówiły. Zwykła sypialnia powiększyła się chyba pięciokrotnie. Łóżka gdzieś zniknęły a na ich miejscu pojawiły się wygodne kanapy, część najwyraźniej była uprowadzona z pokoju wspólnego. Pod ścianami stały stoły zastawione jedzeniem i piciem zdobytym najprawdopodobniej w kuchni. Wystrój komnaty również diametralnie się zmienił. Pochodnie wiszące na ścianach dodawały niezwykłej atmosfery, a muzyka płynąca z głośników zachęcała do tańca. Na środku pokoju bawiła się grupka uczniów. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju poszukując kogoś znajomego. Nagle zamarła.
- O mój Boże… Co to ma znaczyć? – Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Co się dzieje? – Marta spojrzała na nią zaskoczona. Po chwili zerknęła w kierunku wskazywanym przez Lily i zaniemówiła. – Lily - zaczęła, ale tej już nie było.
- Cześć Matt. Dobrze się bawisz?
Chłopak odwrócił się od szatynki, z którą czule sobie gruchał. Jego dłonie błądziły po jej ciele w kompletnie nieprzyzwoity sposób.
- O… Lily. Kochanie - wstał zataczając się lekko. Dziewczyna spojrzała na niego z odrazą.
- Jesteś pijany.
- Ależ skąd. - Chłopak objął ją w pasie. Po chwili czknął cicho. Jego wzrok błędnie krążył po twarzy Evans. – Wypiłem tylko trochę z tymi tu oto moimi uroczymi koleżankami. Myślałem, że nie przyjdziesz.  - Znowu czknął.
Lily wyrwała mu się i spojrzała na niego ze złością.
- Nawet o tym nie rozmawialiśmy.  Ale nie… Postanowiłeś przyjść tu, upić się i gruchać sobie w najlepsze z jakimiś małolatami.
Dziewczęta przysłuchujące się rozmowie prychnęły cicho.
- Ale Lily… Ja tu z nikim…
- Widziałam jak ją obejmowałeś. – Wskazała na szatynkę siedzącą na fotelu. Dziewczyna uśmiechała się bezczelnie. – Skoro tak dobrze się bawisz beze mnie to chyba już ci nie jestem potrzebna? – Odsunęła się od niego.
- Ale ja… - Chłopak spróbował podejść do niej, jednak stracił równowagę i musiał oprzeć się o stolik.
- Myślałam, że jesteś inny. – Lily patrzyła na niego z jawną niechęcią. – Baw się dobrze. Z nami koniec – powiedziała i odwróciła się na pięcie.
- Lily… zaczekaj. – Chłopak próbował iść za nią, jednak wypity alkohol uniemożliwił mu to całkowicie. Straciwszy równowagę upadł z powrotem na sofę, pomiędzy dziewczęta. Po chwili smacznie chrapał.




      Była wściekła. Podeszła szybko do otwartego okna. Przechodząc przez pokój słyszała wołania Marty, ale zignorowała je. Nie miała ochoty na rozmowy. Oparła się o parapet. Chłodne powietrze orzeźwiło ją. Rude włosy rozwiały się na wietrze. Nie potrafiła uwierzyć w to co przed chwilą się stało. Odgarnęła pojedynczy kosmyk z czoła i opadła na sofę stojącą obok okna. Półmrok panujący w pokoju nie pozwolił jej poznać osoby, obok której usiadła. Zresztą wszystko jej było jedno koło kogo siedzi.
- Ładne przedstawienie. Miło było patrzeć jak wydzierasz się na kogoś innego niż ja. - Usłyszała cichy głos z lewej strony. Podskoczyła ze strachu.
- Merlinie, James! Wystraszyłeś mnie! – powiedziała patrząc na Pottera z boku. Po chwili zauważyła jak blisko niego siedzi i odsunęła się lekko. – Bardzo było mnie słychać? – spytała w końcu.
- Trochę. Cóż ja tu wszystko słyszałem. Ale sądzę że pierwszaki trzy piętra niżej mogły mieć problem, chyba będziesz musiała to dla nich powtórzyć. - Lily prychnęła niezadowolona. - Ale nie zachował się dobrze - dodał po chwili.
- Nie musisz mi o tym mówić. Sama doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Myślałam, że jest inny. Zresztą nieważne. – Odwróciła wzrok. Zdała sobie sprawę, że rozmawiają mimo, że nie odzywał się do niej od tygodni.
- Lily... - zaczął Potter ostrożnie. Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem. – Nie ma sensu dłużej na siebie warczeć. Nie uważam, że powinniśmy być przyjaciółmi, czy coś w tym stylu. Wiesz, uraz pozostał - dodał teatralnym tonem.
Evans parsknęła śmiechem.
- Uraz? Uraz to mi pozostał po tych latach użerania się z tobą.
James zerknął na nią niepewnie, ale zauważył, że dziewczyna uśmiecha się lekko mówiąc te słowa, więc ciągnął dalej.
- Dlatego uważam, że powinniśmy ogłosić rozejm.
- Rozejm? Znowu? – Na ustach Lily pojawił się nikły uśmiech. Rogacz również lekko się uśmiechnął.
- Ostatnio coś nam nie wyszło. Ale może teraz uda nam się dojść do porozumienia?
- Może.
- Więc co, zgoda?
- Zgoda – potwierdziła. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Nagle przypomniała sobie po co tak naprawdę tu przyszła. – To może ty mi powiesz James, co tak naprawdę się dzieje? Czemu tak spiskujecie? – utkwiła w nim przeszywające spojrzenie.
- Tylko dlatego się ze mną pogodziłaś, żebym ci powiedział, prawda?
- Nie, ale może warto obecną sytuację wykorzystać. - Lily uśmiechnęła się szeroko.
Chłopak zamyślił się. Wiedział, że Syriusz by tego nie poparł, ale... Lily dobrze czaruje i mogłaby im zawsze trochę pomóc, poza tym wiedział, że jeżeli sprawa jest naprawdę ważna to nikomu nic nie powie. Zdawał sobie również sprawę, że jeżeli jej nie powie, Evans tak łatwo nie zrezygnuje.
- Mogę ci powiedzieć Lily, ale nie teraz. I pamiętaj, to ściśle tajne. To nie jakieś głupie kawały i podchody.
Lily spoważniała.
- Rozumiem.
- To dobrze. Ale nie teraz, za dużo to ludzi. Może jutro?
Ruda zmierzyła go spojrzeniem.
- Dobra.
James uśmiechnął się.
- To może teraz, korzystając z naszego rozejmu, zatańczyłabyś ze mną? - spytał, gdy z głośników popłynęła szybka melodia.
Lily spojrzała na niego, po chwili jednak wstała z uśmiechem i James porwał ją na parkiet. 




2 komentarze:

  1. Hahahaha, jak Dorcas pięknie Syriusza potraktowała xD

    bonnie-karaye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. A to ci gówniarze..... Ale byłaby draka z MgGonagall :D
    pozdrawiam
    ~Zakochana

    OdpowiedzUsuń

Użytkowników bez konta Google proszę o wybór z listy "komentarz jako" pola "Nazwa/Adres URL" i w polu nazwa podanie nicka. Jest łatwiej, gdy wiadomo, kto jest kim.