BLOG ZAWIESZONY: Więcej informacji w Proroku

26 czerwca 2009

Rozdział 28: Urodzinowe niespodzianki

        W sobotni poranek Lily obudziła się wcześnie. Dziwne przeczucie ogarnęło ją i sama nie zdawała sobie do końca sprawy dlaczego tak szybko się przebudziła. Pierwszy promień słońca padł na jej twarz, przedzierając się przez warstwę chmur. Zamknęła oczy.

Po chwili otworzyła je ponownie, uzmysławiając sobie, że to dzisiaj. To dzisiaj, trzydziestego stycznia, kończyła siedemnaście lat. Była… dorosła? Spojrzała w lustro. Czy ta blada, rudowłosa osoba, patrząca na nią z odbicia śmiało mogła powiedzieć o sobie, że jest dorosła? Przecież zaledwie wczoraj nie była, a przez noc chyba wiele się nie zmieniło… Prawda?

Co tak naprawdę świadczy o dorosłości? Odpowiedzialność i stateczność, czy lojalność i prawdomówność? Patrząc na swoje zachowanie z ostatnich tygodni i miesięcy nie była wcale pewna, czy zasługuje na to miano. Wiek to przecież tylko nic nieznacząca liczba. Czy nie prościej było zrzucić swoje wady i niepowodzenia na karby młodego wieku i niedoświadczenia?
Dorosły wcale nie znaczy dojrzały. Dorosłość to tylko papierek, pozwolenie uprawiania magii poza szkołą, możliwość pracy w Ministerstwie.

- „Czy jestem dojrzała?” – takie pytanie zadała sobie w myślach Lily Evans i nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi.



* * *


        Remus nie czuł się dobrze. Sumienie gryzło go niesamowicie, nie dając spokoju.
Kłamca, tchórz, potwór.” Tylko takie określenia przychodziły mu do głowy na myśl o swojej osobie. Czy słusznie?
To co działo się między nim i Martą przerażało go. Przerażało go w jakim kierunku zmierza ich znajomość i jak się to wszystko może skończyć. Nie zasługiwał na kogoś takiego jak ona. Marta była wyjątkową dziewczyną. Potrzebowała kogoś kto zająłby się nią w tych trudnych czasach. Kogoś kto byłby dla niej oparciem, a nie co miesiąc zmieniał się w niebezpiecznego potwora. W żadnym wypadku nie był dla niej odpowiedni. Dla nikogo nie był odpowiedni.
Nie zasługiwał na miłość.

Uważał, że nie pozostało mu nic innego jak z nią porozmawiać. Nie znosił siebie za to, jak ją traktował. Jak wywoływał smutek na jej twarzy tą ciągłą ucieczką. Był nieszczęśliwy. Chwilowa radość, która pojawiła się na początku ich znajomości została zastąpiona przez strach, który nie dał się zagłuszyć.
- „Czy ja nie zasługuję na szczęście?”
Pokręcił głową.
Był potworem. Potwory na nic dobrego nie zasługują.


* * *


- Gdzie jest Lily? – Dorcas weszła do dormitorium, spoglądając na puste łóżko przyjaciółki. Evans zniknęła zaraz po lunchu, tłumacząc, że ma kilka spraw do załatwienia i tyle ją widzieli. – To jej urodziny, a ona nam ucieka.
- Byłaś w bibliotece?
- Tak.
Susan zamyśliła się.
- Wie przynajmniej, że ma być przyjęcie czwartej?
Meadowes pokręciła głową.
Ann weszła do dormitorium.
- Byłam w kuchni. Tam też jej nie ma. Ani w pokoju życzeń. Nigdzie.
- Trudno. Przynajmniej nikt nie musi jej pilnować. Huncwoci załatwili jedzenie?
- Spotkałam ich w kuchni. Wszystko będzie na czas.
Dorcas uśmiechnęła się.
- To teraz musimy tylko wymyślić jak ją tam zwabić…



* * *


        Mocna herbata zawsze rozgrzewa i poprawia nastrój. Zwłaszcza w chatce Hagrida. Lily siedziała wygodnie na drewnianym krześle w chatce gajowego, rozmyślając nad wszystkim.
- Gdzieś je tu jeszcze miałem… O! – Hagrid wyciągnął z szafki niewielką metalową puszkę. – Proszę. – powiedział, wysypując jej zawartość na talerzyk. Lily spojrzała niepewnie na ciasteczka.
- Wiesz Hagridzie, naprawdę nie musisz. Nie jestem głodna.
Gajowy westchnął, sięgając po ciasteczko.
- Jak chcesz. Ja nie odmówię.
Lily uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi.
- Powiedz, dlaczego nie świętujesz w zamku z przyjaciółmi? Na pewno cię szukają.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie wiem czy się cieszę ze swoich urodzin.
Hagrid spojrzał na nią zaskoczony, więc kontynuowała.
- W świetle prawa jestem już dorosła, prawda?
- Możesz uprawiać czary poza szkołą. Wszyscy zawsze na to czekali – gajowy mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Ale to jednak są pewne wymagania wobec mnie. Nie wiem czy jestem dorosła.
Hagrid przyjrzał jej się uważnie, kładąc rękę na ramieniu.
- Lily… To, że masz już siedemnaście lat nie znaczy, że od razu musisz być poważna. Że nie możesz się mylić. Wszyscy czasem jesteśmy jak dzieci, cholibka. Ja to chyba wiem najlepiej..
- Zwłaszcza niektórzy – powiedziała Lily, mając na myśli Huncwotów.
Broda gajowego zatrzęsła się lekko od śmiechu.
- Więc nie przejmuj się. Baw się, śmiej, korzystaj z życia, bo, Cholibka, mroczne czasy nadchodzą. – jego twarz spoważniała, po chwili jednak znów się uśmiechnął.
- Cieszę się, że przyszłaś. Ale inni na pewno martwią się dokąd im zwiałaś – mrugnął do niej porozumiewawczo.
Lily uśmiechnęła się.
- Dziękuję, Hagridzie – powiedziała, wstając. – Chyba rzeczywiście powinnam wracać.
- Zuch dziewczyna!



* * *



- James, powieś to wyżej!
- Przecież próbuję! Przestań zrzędzić, Dorcas.
Meadowes stała u stóp wysokiej drabiny, na szczycie której stał James, próbując przymocować wielki napis „Wszystkiego najlepszego, Lily!” do ściany.
Syriusz wszedł do pomieszczenia i spojrzał na nich z politowaniem.
- Mogliście uważać w pierwszej klasie na zajęciach z Flitwickiem. Taki czar, Wingardium Leviosa, pamiętacie?
James i Dorcas roześmiali się w głos.
- To wszystko przez te nerwy. Odsuń się James. Wingardium Leviosa!
- Nie rozumiem czym się tak denerwujesz, Dorcas – mruknął zasapany Remus, który dopiero wszedł, niosąc w rękach zgrzewkę piw kremowych. – Wypijemy to wszystko? – spojrzał pytająco na Ann, siedzącą w kącie. Dziewczyna podniosła wzrok i machnęła tylko ręką.
- Jeszcze jest kilka butelek Ognistej.
Remus przeniósł wzrok na Blacka.
- To twoja sprawka?
Chłopak tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
- A ponoć miała być kameralna impreza… - mruknął Remus, stawiając napoje w kącie.
Po chwili do pomieszczenia wpadł Peter z wielkim pudłem w rękach.
- Mam nadzieję, że nie podjadałeś – Dorcas łypnęła na niego spod zmrużonych powiek.
- Bez przesady. Nie róbcie ze mnie takiego łasucha!
Meadowes otworzyła pudło, patrząc z uśmiechem na ułożony w nim tort, ozdobiony złotymi różyczkami.
- Idealnie – powiedziała, nie kryjąc satysfakcji. – Gdzie jest szampan, Ann?
- Na stole, przecież sama go tam postawiłaś – Williams spojrzała na nią spod uniesionych brwi.
- A tak. Nie myślę. – Dorcas zmieszała się lekko. – Idę po Ithana. Uważajcie tu na wszystko.
I wybiegła przez drzwi, odprowadzona rozbawionym spojrzeniem Blacka.
- A ty dokąd? – spytał Syriusz, widząc jak James również wychodzi.
- Lora – odparł ten, wzruszając ramionami. – Postaram się szybko wrócić.
Syriusz pokręcił tylko głową i zabrał się za nadmuchiwanie balonów.



* * *

        Lily brnęła przez śnieg, opatulając się szczelniej szalem. Było naprawdę zimno. Spojrzała na ośnieżony zamek i westchnęła z zachwytem. Wyglądał niesamowicie. Dobrnęła szybko do drzwi wejściowych i otrzepawszy buty ze śniegu weszła do środka.
- Lily?
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko do rozczochranego okularnika, stojącego przy schodach. Nagle bardzo ucieszyła się z faktu, że ma urodziny. Czyżby czekał na nią?
- James! – podeszła do niego szybko. Chłopak uśmiechał się szeroko.
- Gdzie ty się podziewałaś? Wszyscy cię szukali. Solenizantom nie wolno tak znikać w swoje urodziny – pogroził jej palcem, na co zaśmiała się cicho.
- Byłam u Hagrida na urodzinowej herbatce.
- Jakoś nikt nie wpadł na to, żeby cię tam szukać – powiedział, drapiąc się po głowie.
Wzruszyła ramionami.
- W sumie nie powinienem ci mówić, ale.. szykują coś dla ciebie, więc lepiej nie każ im czekać. – Mrugnął do niej okiem.
- A ty nie…?
- James!
Lily odwróciła się w stronę źródła głosu. Dostrzegła drobną blondynkę z burzą loków na głowie. Dziewczyna miała na sobie ciepły płaszcz, a w dłoniach trzymała czapkę. Schodziła ze schodów i uśmiechała się radośnie do Jamesa.
- Cześć, Lora. – Chłopak uśmiechnął się do niej, jednak Lily nie dosłyszała w jego głosie wyraźnego entuzjazmu. Spojrzał na Evans przepraszająco.
- Umówiłem się i… - zaczął cicho, jednak przerwał, gdy blondynka stanęła przy nich.
- Witaj, Lily – powiedziała, stając blisko Jamesa.
Stanowczo za blisko” przemknęło Evans przez myśl, jednak szybko wyrzuciła to z głowy.
- Witaj, Loro.
Uśmiechnęła się do niej delikatnie. Blondynka spojrzała na Jamesa.
- Idziemy? – spytała, biorąc go pod ramię.
- Tak. Wybacz Lily. – Znów uśmiechnął się do niej przepraszająco.
- Nie zatrzymuję was. – Evans nadal się uśmiechała, jednak w żołądku czuła dziwną pustkę. – Bawcie się dobrze! – zawołała za nimi i czym prędzej ruszyła po schodach.
James otworzył przed Lorą drzwi i odwrócił się jeszcze, by odprowadzić Lily spojrzeniem.
- James, idziesz…?


* * *


Tykanie zegara wypełniało ciszę. Stary, skórzany fotel zaskrzypiał cicho, gdy dyrektor sięgnął po filiżankę z herbatą. Ręka lekko mu zadrżała, gdy przytykał ją do ust. Ziołowy napar wypełnił jego usta, a zapach wdarł się do nozdrzy, niosąc chwilowe uspokojenie.
Poderwał głowę, słysząc nagły szelest w kominku.
- Albusie, obudziła się! – rozległ się głos, spośród zielonych płomieni.



* * *


        Lily weszła do pokoju wspólnego rozglądając się za swoimi przyjaciółmi, jednak nikogo nie dostrzegła. Weszła więc szybko po schodach, prowadzących do dormitorium, jednak sypialnia również była pusta. Zdezorientowana powiesiła kurtkę na wieszak i zeszła z powrotem do Pokoju Wspólnego. Może po prostu ich nie zauważyła?
Nagle podszedł do niej jakiś trzecioklasista.
- Syriusz Black prosił żeby ci to dać – powiedział, wkładając jej do rąk niewielką książkę i uciekł po schodach prowadzących do męskiego dormitorium. Lily z zaciekawieniem otworzyła książkę. Była tam kartka, zapisana najprawdopodobniej przez Dorcas. Lily uśmiechnęła się.
Na zabawę trafić chcesz?
Musisz najpierw wiedzieć gdzie!
Gdzie Bzik i trolle biegają,
przyjaciele na Ciebie czekają.
Pomyśl sobie o zabawie,
a odnajdziesz nas na kawie ;).”

Ostatnie trzy słowa dopisane były pismem Jamesa. Lily zaśmiała się. Widocznie Dorcas zabrakło rymu. Odwróciła kartkę i zobaczyła dopisek Syriusza.

Jakbyś nie odgadła gdzie, jesteśmy w Pokoju Życzeń. S.”

Uśmiechnęła się szeroko i schowawszy kartkę do kieszeni opuściła Pokój Wspólny.


*


        Bez zbędnych komplikacji Lily trafiła do Pokoju Życzeń, gdzie powitano ją wiwatami i głośnym okrzykiem „Wszystkiego najlepszego!”. Zdziwiła ją tak duża liczba gości: dość sporo osób z innych domów, uczniowie z młodszych i starszych klas. Pojawił się nawet Matt, jednak uciekł dość szybko, ścigany niezbyt przychylnymi spojrzeniami Huncwotów. Po odśpiewaniu „Sto lat” i złożeniu życzeń, przyszedł czas na toast. Wypili szampana, a Lily stanęła na środku i spojrzała na wszystkich z uśmiechem. Czuła się naprawdę wspaniale.
- Nie wiem co powiedzieć – powiedziała, rozglądając się dokoła. – Kompletnie mnie zaskoczyliście. – Uśmiechnęła się do sprawców całego zamieszania: Dorcas, Ann, Susan i Huncwotów, wśród których brakowało tylko Jamesa. – Nigdy nie miałam lepszej imprezy. Dziękuję Wam. – Rozejrzała się dokoła. – Zdrowie moich przyjaciół! – zawołała, unosząc kieliszek i opróżniając go do dna. Reszta poszła za jej przykładem. Po chwili zabrzmiała muzyka, odwracając uwagę gości od solenizantki. Lily podeszła do przyjaciół i uściskała każdego z osobna. – Dziękuję Wam. Jesteście niesamowici.
Dorcas uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Jak ci się podobała zagadka?
- Świetna – powiedziała, wyczuwając na sobie spojrzenie Syriusza, który po chwili mrugnął do niej porozumiewawczo.
- A kiedy przyjdzie James?
Przyjaciele spojrzeli po sobie niepewnie.
- Pomagał nam tu wszystko przygotowywać, jednak… musiał wyjść.
- Tak, wiem. Spotkałam go. Nie mówił wam, kiedy wróci? – Spojrzała na Huncwotów, którzy pokręcili tylko głowami.
Westchnęła ciężko, po czym sięgnęła po tort.


        Godziny mijały. Susan zerknęła niepewnie na zegarek i westchnęła cicho. Podeszła szybko do Lily i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Muszę iść. Szlaban – powiedziała, krzywiąc się mimowolnie.
Lily uściskała ją mocno, dziękując jeszcze raz. Blondynka szybko opuściła pomieszczenie, jednak po chwili, na jej miejsce pojawił się inny gość.
Podszedł po cichu do Lily i zakrył jej zmarzniętymi rękami oczy.
- Zgadnij kto! – zawołał wesoło.
- James! – Dziewczyna zdjęła jego dłonie z oczu i obróciła się do niego z uśmiechem. – Jak dobrze cię widzieć – powiedziała i przytuliła go mocno. – Dziękuję… za przyjęcie.
Chłopak objął ją niezdarnie, uśmiechając się szeroko.
- I za ostatni rym – dodała po chwili.
Potter zaśmiał się wesoło.
- Poznałaś, że to ja?
- Oczywiście.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Ekhm…
Ciche chrząknięcie rozległo się obok nich i zza pleców Jamesa wyszła Lora. Lily czym prędzej puściła chłopaka i uśmiechnęła się do dziewczyny. Blondynka przyskoczyła do niej szybko z uśmiechem na twarzy.
- Wszystkiego najlepszego! – zawołała radośnie, całując ją w oba policzki. – James dopiero później powiedział mi, że masz urodziny – powiedziała, zerkając na chłopaka, który wzruszył lekko ramionami, popatrując wystraszonym wzrokiem to na Lily to na Lorę.
- Dziękuję – na twarzy Evans pojawił się lekki uśmiech. – Miło, że wpadłaś – dodała po chwili. Lora uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi.
- Pogadamy później. Muszę zająć się resztą gości – powiedziała, wskazując na pozostałe towarzystwo.
- Jasne, nie przeszkadzaj sobie – zaśmiała się Lora i pociągnęła Jamesa w kąt pokoju, gdzie mogli powiesić płaszcze. – Chodź James.
Chłopak posłał rudowłosej rozpaczliwe spojrzenie i poszedł za dziewczyną. Lily po chwili wmieszała się w tłum gości zagadując poszczególne osoby i dziękując im za przybycie.
- Nie podoba mi się ta cała Lora – mruknęła Ann do Petera i Remusa. Wszyscy troje obserwowali scenę, która przed chwilą miała miejsce.
Remus przechylił lekko głowę, jakby unikając odpowiedzi.
- A mi się podoba. Ładna jest – mruknął Peter znad kawałka ciasta. Ann rzuciła mu pobłażliwe spojrzenie.
- Chodzi mi o to, że…
- Jakby ktoś o mnie pytał to poszedłem się położyć, bo źle się czułem. – Remus zerknął na Ann i Petera, którzy zdezorientowani pokiwali głowami. – Dzięki.
Lupin oddalił się szybko w stronę drzwi.
Po chwili podeszła do nich Marta.
- Nie widzieliście Remusa?
- Źle się poczuł i poszedł się położyć. – Ann spojrzała na blondynkę współczująco.
Johnson westchnęła.
- Mam tego dość. O co mu chodzi? Cały czas mnie unika. – Pokręciła głową.
- Daj mu czas. – Williams położyła jej dłoń na ramieniu. – Wszystko jakoś się ułoży.



*


        Zabawa skończyła się niedługo później. Goście opuścili Pokój Życzeń, dziękując za udaną zabawę. Przyjaciele nie martwili się o sprzątanie – była to jedna z głównych zalet Pokoju. Sprzątał się sam.
Gdy dziewczęta dotarły w końcu do swojego dormitorium Lily usiadła ciężko na swoim łóżku.
- Ale była zabawa – powiedziała.
- Tak. Jestem wykończona – dodała Dorcas.
- Lily… Sowa. – Ann wskazała na okno.
Evans poderwała się z łóżka i podeszła do okna.
Wpuściła sowę i odwiązała list. Zaciekawiona zagłębiła się w jego treść. Tymczasem drzwi pokoju otwarły się i weszła Susan. Jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Wiecie, że ktoś…
- Cii… Poczekaj. – szepnęła Dorcas, wskazując na Lily, czytającą list. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. Po chwili podniosła wzrok znad kartki i uśmiechnęła się szeroko do dziewczyn.

- Marlena wróciła!

5 komentarzy:

  1. Kocham serię "Dziedzictwo" (pierwsza cz. serii "Dziedzictwa" to "Eragon", dla nie wtajemniczonych), a notka super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałaś mi o ,,Eragonie".
    Ach, jak trudno załapać jak na razie, o co chodzi z tym snem... Tak tajemniczo...

    bonnie-karaye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A ta tajemnicza rudowłosa? hmm, interesujące...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... Czyżby Syriusz Black coś ukrywał??

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, zupełnie się gubię... właśnie dlatego nie tracę czasu i czytam dalej :P

    OdpowiedzUsuń

Użytkowników bez konta Google proszę o wybór z listy "komentarz jako" pola "Nazwa/Adres URL" i w polu nazwa podanie nicka. Jest łatwiej, gdy wiadomo, kto jest kim.