Pchnęła
drzwi wejściowe i odwróciła się by ostatni raz spojrzeć na
jezioro, gdy nagle wpadła na kogoś. Zaskoczona spojrzała na postać, z którą się zderzyła z zamiarem przeproszenia, jednak słowa zamarły jej na ustach...
- Cześć Lily... - powiedział chłopak cicho, patrząc na nią nieśmiało. Uśmiechnęła się niepewnie w odpowiedzi.
* * *
Biegła przed siebie, sama nie wiedząc dokąd. Jak mogła być taka głupia? Jak mogła myśleć, że nie jest taki, za jakiego wszyscy go biorą.
- Uważaj! - krzyknął jakiś chłopak, gdy wpadła na niego z rozpędem, wypuszczając książki z rąk.
- Przepraszam - powiedziała cicho.
- Wszystko w porządku? - chłopak spojrzał na nią przenikliwie. Podniosła oczy i zobaczyła wysokiego blondyna, chyba Krukona. Jego piwne oczy patrzyły na nią z troską.
- Tak - powiedziała, próbując się uśmiechnąć. Nie do końca jej to wyszło.
- Płaczesz? - otarł z jej policzka łzę. Dziewczyna pokręciła głową. - Jestem Ithan - uśmiechnął się do niej i podniósł książki leżące na ziemi. - Proszę – dodał, podając jej podręczniki.
- Dzięki - powiedziała cicho. Czuła, że się rumieni. - Muszę już iść... - posłała mu nieśmiały uśmiech i odwróciła się, żeby odejść.
- Poczekaj! Jak masz na imię? - zawołał za nią blondyn. Nie chciał, żeby odchodziła, czuł, że jest w niej coś wyjątkowego.
- Dorcas.
- Dorcas. Ładne imię. Spotkamy się jeszcze?
- Nie wiem. Może - uśmiechnęła się lekko, chłopak odwzajemnił uśmiech.
- Będę czekał. I nie płacz więcej, jesteś śliczna, gdy się uśmiechasz - zawołał za nią, gdy już miała zniknąć za zakrętem. W odpowiedzi uzyskał tylko miły, pełen wdzięczności uśmiech.
* * *
- Cześć Matt -
odpowiedziała Lily w końcu.
- Och, tu jesteś! -
przez drzwi wyszła niska, uśmiechnięta blondynka, z włosami
związanymi w dwa kucyki. Wzięła chłopaka pod ramię i spojrzała
na Rudą. - Cześć, jestem Marta - powiedziała w końcu, wyciągając
rękę.
- Lily - odpowiedziała
dziewczyna krótko, ściskając jej dłoń i uśmiechając się
niepewnie.
- To co, idziemy? -
blondynka spojrzała na chłopaka wyczekująco.
- Co? Ach tak, jasne. Do
zobaczenia, Lily! - Matt uśmiechnął się do niej i oddalił wraz z
dziewczyną. Evans patrzyła za nimi. Chłopak odwrócił się
jeszcze i pomachał do niej wesoło, jednak po chwili spojrzał na
Martę, która mówiła coś szybko. Lily westchnęła i weszła do
zamku.
Oczywiście,
przeszło jej przez myśl. Zrobiło jej się smutno. Odgarnęła
włosy z czoła i ruszyła po marmurowych schodach na górę.
Zamyślona pokonywała kolejne stopnie, gdy nagle...
- Ooo.. Evans.
Stała twarzą w twarz z
Jamesem Potterem.
- Potter... - zaczęła
cicho. Pierwszy raz nie wiedziała co ma do niego powiedzieć.
- Stęskniłaś się,
złotko? - popatrzyła na niego zaskoczona, on spoglądał na nią z
uśmiechem, w którym wydało jej się, że dostrzega lekką kpinę.
Ale czy na pewno? Zagotowało się w niej. Cała chęć rozmowy z
nim, pogodzenia się prysła. Został tylko ten rozczochrany, głupio
uśmiechający się Potter i ona... Wściekła na samą siebie.
Spojrzała na niego ze złością.
- Za tobą? Już
myślałam, że mam spokój - powiedziała wyniośle. Chłopak rzucił
jej słodki uśmiech.
- Przeliczyłaś się…
Z trudem się opanowała,
żeby nie uderzyć go w tę uśmiechniętą gębę.
- Strach pomyśleć, że
chciałam się z tobą pogodzić. Chyba mi na mózg padło -
powiedziała ze złością i wyminęła go pnąc się do góry.
* * *
Wpadła
jak burza do pokoju wspólnego, a w jej oczach pojawiły się groźne
błyski. Usiadła gwałtownie na jednym z foteli przy kominku, nie
bacząc na to co się wokół niej dzieje.
- Wszystko w porządku,
Lily? - Remus siedział na fotelu obok. Położył na kolanach
książkę, którą właśnie czytał i spojrzał na nią z
zaciekawieniem.
- Och, Remus. Nie
zauważyłam cię... Nic nie jest w porządku - powiedziała
bezsilnie.
- Co się dzieje?
- Myślałam, że Potter
się zmienił. Naprawdę tak myślałam. I co? Znowu się zaczęło.
- W jej głosie słychać było złość. - A poza tym Matt i ta jego
Marta. Myślałam... - przerwała. - Nieważne. Po co ja ci o tym
mówię?
Chłopak spojrzał na nią
uważnie.
- Lily. Jesteśmy
przyjaciółmi. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, a to co mi
powiesz zostanie między nami.
Ruda uśmiechnęła się
lekko, jednak z jej oczu bił smutek.
- Dzięki. - Spojrzała
na niego z wdzięcznością. - Ale dość o mnie. Nie chcę już o
tym rozmawiać. Jak tam z tobą? Nie mieliśmy jakoś czasu
porozmawiać spokojnie.
Remusowi zrzedła mina.
- Pojutrze pełnia -
mruknął cicho. - I nie czuję się najlepiej.
Dziewczyna spojrzała na
niego ze współczuciem.
- Jeśli mogę ci jakoś
pomóc... - zaczęła.
- Wystarczy, że się
uśmiechniesz. Nie mogę patrzeć jak się smucisz.
Lily uśmiechnęła się
na te słowa. Remus był wspaniałym przyjacielem.
- Nie widziałeś gdzieś
Dorcas albo Ann?
- Z tego co wiem Dorcas
jest w waszym dormitorium. Przyszła jakiś czas temu i minę miała
nie za wesołą. Chyba coś ją trapi. Próbowałem z nią pogadać,
ale mnie spławiła.
Ruda przygryzła wargę,
zastanawiając się co się stało. Przecież, gdy rozstawały się
pod biblioteką jej przyjaciółka była w wyśmienitym humorze.
- Lepiej z nią
porozmawiam. - Uśmiechnęła się do Remusa i wstała z fotela. -
Dziękuję za rozmowę.
- Nie ma sprawy. Zawsze
do usług - powiedział i powrócił do przerwanej lektury. Ruda
ruszyła w stronę dormitorium.
* * *
Czarnowłosy
chłopak szedł korytarzem w stronę pokoju wspólnego. Jednym ruchem
ręki poprawił grzywkę tak, żeby nonszalancko opadała mu na
czoło. Do jego uszu dotarło ciche westchnienie. Rozejrzał się
uważnie i dostrzegł jakąś postać, siedzącą w kącie obok
starej zbroi.
- James? - spojrzał na
niego niepewnie. Obok jego przyjaciela walały się butelki po
wypitych kremowych piwach. Chłopak rzucił mu smutne spojrzenie.
- Co? - warknął.
- Co ty wyprawiasz?!
- Próbuję się upić...
- zaczął.
- Kremowym piwem? -
parsknął Syriusz.
- Skrzaty nie miały nic
innego.
Black spojrzał na niego
zaskoczony. Po chwili zastanowienia usiadł obok niego.
- Co się dzieje?
James ponownie westchnął
i pociągnął łyk z butelki.
- Gadałem z Lily...
- Ooo... jednak. - wpadł
mu w słowo Black.
- Nie przerywaj. Nie
mogłem się powstrzymać. Rano widziałem ją z Mattem Johnsonem.
Byłem zły. A kiedy ją spotkałem na schodach... Zachowywałem
się... wiesz, tak jak ona nie lubi.
Westchnął. Syriusz
spojrzał na niego.
- No to... Wiedziałem,
że ci nie przeszło - powiedział, uśmiechając się mimo woli. -
Za dobrze cię znam.
James przygryzł wargę.
- Mam dość - powiedział
po chwili. - Wiesz co ona powiedziała?! - spytał gwałtownie.
- Co?
- Że chciała się ze
mną pogodzić. Rozumiesz? Dlatego jestem taki zły. Na własne
życzenie wszystko spaprałem! - uderzył ręką w posadzę. Jęknął.
- Tak ci powiedziała...?
- Umilkli na dłuższą chwilę. Syriusz usiadł obok niego i
pociągnął łyk z butelki. Nagle James syknął z bólu. - Wszystko
w porządku? - spytał, patrząc na dłoń przyjaciela. Wierzch dłoni
puchł w zastraszającym tempie i był dość mocno zaczerwieniony. W
kilku miejscach aż siny. James jęknął z bólu, próbując ruszyć
palcami.
- Uderzyłem wcześniej...
w… ścianę.
- Pielęgniarka musi to
zobaczyć. - orzekł Black.
- Nic mi nie jest! -
zaprotestował chłopak gwałtownie.
- Nie żartuj, musisz iść
z tym do skrzydła!
- Nie baw się w moją
matkę. Nic mi nie będzie! - powiedział i dźwignął się na nogi.
Odruchowo oparł się prawą ręką o ścianę i znów zawył z bólu.
- No dobra. Lepiej pójdę - powiedział w końcu.
- Iść z tobą?
- Jak chcesz.
James skrzywił się,
zerkając na rękę. Ramię w ramię ruszyli w stronę Skrzydła
Szpitalnego.
* * *
-
Dorcas? - Lily weszła do dormitorium i spojrzała na puste łóżko
przyjaciółki. - Dorcas, jesteś tu? - spytała, podchodząc do
drzwi łazienki. Przez szparę pod drzwiami widziała światło,
jednak nikt jej nie odpowiadał. Załomotała w drzwi. - Dorcas.
Odezwij się, albo rozwalę te drzwi!
-
Czego chcesz? - dobiegł ją przytłumiony głos przyjaciółki.
-
Pogadać. Co się dzieje?
Drzwi
otwarły się, a w nich stanęła Dorcas z ręcznikiem na głowie i z
zaciętym wyrazem twarzy. Oczy miała zaczerwienione.
- A
czemu coś by się miało dziać? - spytała mijając przyjaciółkę
w drzwiach i siadając na swoim łóżku.
-
Remus coś mówił, że nie chciałaś z nikim gadać. Poza tym
widzę.
Dorcas
pociągnęła nosem. Lily usiadła obok niej i objęła ją
ramieniem. Głowa Meadowes bezwładnie opadła na jej ramię.
-
Co się dzieje, Dor?
-
Syriusz... Wiesz, że widziałam go jak całował się z tą idiotką
Waters?
- U
Blacka to normalne... zaraz. Lubisz
go? Czemu nic nie mówiłaś? - Lily spojrzała na nią ze
współczuciem.
-
Nie wiem. Chyba sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dopiero
ostatnio. Ruda, co ja mam teraz zrobić?
Lily
przytuliła ją mocno po chwili jednak odsunęła i spojrzała jej w
oczy.
- A
zależy ci na nim?
Dorcas
zamyśliła się.
-
Nie wiem. Teraz już sama nie wiem. Myślałam, że coś między nami
jest, a tu patrz...
-
Syriusz taki już jest. - poklepała ją po ramieniu. - Poczekaj.
Wiesz, ostatnimi czasy nie traktowałaś go jak wybranka swego
serca... - Dorcas na te słowa uśmiechnęła się lekko. Lily
również się uśmiechnęła.
Nagle
drzwi otwarły się gwałtownie, a do pokoju wpadła zarumieniona
Ann. Jej mina nie wróżyła nic dobrego. W ręce trzymała świeże
wydanie Proroka Wieczornego.
-
Nie uwierzycie, co się stało!
* * *
W
pokoju wspólnym panowało wielkie poruszenie. Tu i tam uczniowie
zbili się w niewielkie grupki i dyskutowali zażarcie o tym co
napisano w Proroku Wieczornym.
- Przeczytaj to jeszcze
raz... - powiedziała Dorcas do Ann. Remus z zasępioną miną
spoglądał w kominek. Brunetka wzięła głęboki oddech i
przeczytała po raz kolejny...
- Dzisiaj około
południa do budynku Ministerstwa Magii wtargnęła grupa uzbrojonych
w różdżki czarodziei. Ich obecność wykrył sprzątacz, pan
Arforth Dibbly, który dostrzegłszy kilka zamaskowanych postaci,
wchodzących do działu Departamentu Tajemnic szybko zawiadomił
ochronę. „Niewiadomo
czego przestępcy tam szukali” twierdzi rzecznik
prasowy ministerstwa, pan Derbon McFlap. W czasie ucieczki
przestępcy, zabili pięciu pracowników ministerstwa. Tuż przed
aportowaniem oświadczyli, że „Dosięgnie was zemsta Czarnego
Pana”. Nie wiadomo do końca o kim mowa, jednak wielu szepcze po
kryjomu o Lordzie Voldemorcie, jednej z kluczowych postaci
sceny politycznej ostatnich lat, który zbiera spore poparcie starych
czarodziejskich rodów. Dorra Potter, z domu Black, pracownik
ministerstwa odcina się od wszelkich komentarzy na ten temat. Z
tajnych źródeł dziennikarzom "Proroka" udało się
zdobyć informację, że najprawdopodobniej przestępcom chodziło o
przedmioty, w których zgromadzona była niezwykle silna energia
magiczna. Wiadomo jednak, że nic nie zginęło. Pozostaje nam tylko
czekać. Jesteśmy pewni, że przestępcy wraz ze swym przywódcą
tak łatwo nie odpuszczą... - Ann spojrzała na swoich
przyjaciół. Lily siedziała zasępiona obok Remusa, Dorcas wzięła
od niej gazetę i zaczęła po raz kolejny czytać artykuł, a Peter
patrzył na wszystkich wielkimi oczami, najwyraźniej nie wiedząc co
powiedzieć.
- Czego tam szukasz,
Dorcas? - spytała Lily, ocknąwszy się z zamyślenia.
- To straszne! Jak można
pozwolić, żeby banda jakichś złoczyńców demolowała
ministerstwo i zabijała ludzi. Okropność!
- Nic nie możemy na to
poradzić... - zaczęła Ann.
- Tak uważasz? - spytała
Dorcas z błyskiem w oku. - Myślę, że moglibyśmy coś zdziałać,
ale...
- A jak masz zamiar to
zrobić? - spytał Remus. - Najpierw musimy skończyć szkołę.
Dorcas przygryzła wargę.
- Niewiele nam zostało.
A potem? Potem to już możemy brać się do roboty.
- Chcesz, żeby ciebie
też zabili?! - Ann wyglądała na przerażoną.
Meadowes już chciała
jej coś odpowiedzieć, jednak Lily nie dała jej dojść do głosu.
- Przestańcie! Nie macie
się o co kłócić? Najważniejsze jest nie dać się pokonać i
skłócić. Musimy się uczyć, żeby potem móc się bronić.
Dorcas zamilkła, patrząc
na nią spode łba. W końcu się odezwała.
- Ale najlepsze jest to,
że to przecież nie jest pierwszy taki napad. W lipcu było to samo.
Też zginęło kilka osób. Tylko nie pamiętam gdzie chcieli się
włamać... - Spojrzała pytająco na przyjaciół.
- Też do Departamentu
Tajemnic - odparł ponuro Remus. - Widocznie jest to dla nic
niezwykle ważne.
Lily wzięła od Dorcas
gazetę.
- Najprawdopodobniej
przestępcom chodziło o przedmioty, w których zgromadzona była
niezwykle silna energia magiczna - przeczytała i spojrzała na
przyjaciół. - Nie udało im się wtedy, teraz też. To pewne, że
jeszcze zaatakują. A ten Czarny Pan, naprawdę sądzicie, że to
Voldemort? Boję się do czego może być zdolny... Jego główną
polityką jest ograniczenie mugoli i czarodziei nie czystej krwi -
przygryzła wargę i spojrzała na zamieszczoną w gazecie fotografię
zdemolowanego holu ministerstwa. - Straszne - wyszeptała,
dostrzegając na niej kilka ciał przykrytych ciemnym materiałem.
Przejście pod portretem
otwarło się. James i Syriusz weszli do pokoju, śmiejąc się z
czegoś głośno. Rozejrzeli się po pomieszczeniu, próbując
odgadnąć co wywołało takie poruszenie wśród gryfonów. W końcu
dostrzegli swych przyjaciół obok kominka i podeszli do nich prędko.
James nie spuszczał wzroku z Rudej, która unikała jego spojrzenia.
- Co się dzieje? -
Syriusz spojrzał na Dorcas. Dziewczyna prychnęła cicho.
- Napad na ministerstwo -
burknęła cicho. - Piszą o twojej matce. - Przeniosła wzrok na
Jamesa.
- Że co?!
- To co słyszałeś...
Raczej wspominają, ale zobacz.
Black zorientował się
po jej minie, że nic więcej od niej nie wyciągnie. Przewrócił
oczami i spojrzał pytająco na Remusa. Ten rzucił mu gazetę. James
i Syriusz pochylili się i zaczęli czytać artykuł.
- Zaczęło się... -
mruknął Black skończywszy czytać. Susan spojrzała na niego
pytająco. Łapa westchnął.
- Już w lato wiele się
działo. U mnie w domu wciąż rodzice o tym mówili... Że już
niedługo Czarny Pan wypleni te wszystkie szlamy... - Lily spojrzała
na niego ostro. - Przepraszam, tylko cytuję.
James podrapał się w
głowę i spojrzał na przyjaciela.
- Ale, to dlatego się do
mnie przeprowadziłeś?
- Tak - powiedział
krótko, ucinając temat.
- Ale co teraz będzie? -
Ann cały czas wyglądała na przerażoną. - Jeśli zaatakują
Hogwart?
- Myślę, że póki co
nic nam nie grozi. Voldemort boi się Dumbledore'a. - Black
uśmiechnął się lekko.
- Nie możemy się
ukrywać wiecznie w Hogwarcie. - mruknęła Lily.
Syriusz zasępił się.
- Coś wymyślimy...
- Pewnie tak. Idę spać.
- bąknęła Dorcas. Cała jej wojowniczość zniknęła, gdy tylko
pojawił się Black. Lily spojrzała na nią nie współczuciem.
- Hmm.. Lily, możemy
porozmawiać? - James spojrzał pytająco na Rudą.
- Tak Dor, ja też idę
spać. Jestem wykończona... - Dziewczyna zachowywała się jakby go
nie usłyszała. Potter westchnął cicho. - Dobranoc wam. - zawołała
i zniknęła wraz z przyjaciółką na schodach prowadzących do
dormitorium. Po chwili poszły za nimi również Susan i Ann.
- Nie masz szczęścia,
Rogaczu... - Black poklepał go po ramieniu. James skrzywił się.
- Idę spać. -
powiedział i ruszył w stronę sypialni.
* * *
Lily
obudziła się wczesnym rankiem i usiadła zaspana na łóżku.
Poprzedniego wieczoru Dorcas nie była zbytnio rozmowna i szybko
poszła spać. Ruda spojrzała na łóżko przyjaciółki i ze
zdziwieniem stwierdziła, że jest puste. Opuściła stopy na
chłodną, kamienną posadzkę i podeszła do drzwi łazienki.
Zapukała w nie cicho.
- Dorcas? Jesteś tam?
- Tak. Co chcesz, Lily?
Dopiero weszłam, nie licz, że zaraz wyjdę.
- Nie chcę iść na
razie do łazienki. Po prostu jestem ciekawa czemu tak wcześnie
wstałaś. Zawsze trzeba cię siłą budzić...
Usłyszała za drzwiami
ciche westchnienie.
- Po prostu nie umiałam
spać. A teraz z łaski swojej przestań mnie zagadywać bo się w
życiu nie umyję.
Po chwili do uszu Rudej
dobiegł odgłos odkręconej wody. Uśmiechnęła się lekko i
rzuciła na łóżko. Skoro łazienka jest zajęta chyba może się
jeszcze na chwilę zdrzemnąć?
* * *
- Ann, idziesz?
- Już wychodzę. -
Dziewczyna wyszła z łazienki. - A co z Lily i Susan? Spóźnią
się.
- Nie sądzę. Lily sama
jest jak budzik. Zawsze budzi się o odpowiedniej porze... - Dorcas
uśmiechnęła się. - Chodź, nie będziemy im zakłócać snu.
Idziemy na śniadanie. - powiedziała dziarsko i obie wyszły z
sypialni.
- Dorcas! - dobiegło je
wołanie, gdy były już pod wielką salą. Dziewczyna odwróciła
się.
- Ithan! - zawołała. -
Cześć.
- Poczekam przy stole. -
Ann mrugnęła do przyjaciółki. Chłopak podszedł do Dorcas i
uśmiechnął się do niej.
- Jak dobrze cię widzieć
uśmiechniętą - powiedział w końcu, patrząc jej głęboko w
oczy. Dziewczyna zarumieniła się. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - bąknęła
cicho. Nie wiedziała co powiedzieć. Chłopak patrzył na nią
uważnie, uśmiechając się lekko.
- Wiesz.. tak sobie
pomyślałem. Może dzisiaj po obiedzie... poszłabyś ze mną na
spacer. Przeszlibyśmy się po błoniach, pogadali.
- Z wielką chęcią. -
Dorcas uśmiechnęła się szeroko. Twarz chłopaka pojaśniała.
- To będę czekał o
trzeciej w Sali Wejściowej, może być?
- Jasne. Idę do
przyjaciółki, miała mi coś opowiedzieć. - Uśmiechnęła się
lekko. - Do zobaczenia później - powiedziała i nim zdążyła się
opanować pocałowała go lekko w policzek. Na twarzy chłopaka
pojawił się lekki rumieniec. Uśmiechnął się do niej.
- Już nie mogę się
doczekać - powiedział i ruszył w stronę stołu Krukonów,
oglądając się co chwila w stronę dziewczyny. Meadowes całą siłą
woli powstrzymała się, żeby nie zacząć krzyczeć z radości.
Odwróciła się na pięcie i usiadła przy stole Gryffindoru obok
Ann.
- Ithan Brown? -
przyjaciółka zmierzyła ją zaciekawionym spojrzeniem. -
Pocałowałaś Ithana Browna! Tego Ithana Browna! - zawołała
podekscytowana. Dorcas uśmiechnęła się.
- Tylko w policzek...
- Dorcas, to jeden z
najfajniejszych chłopaków!
- Wiem... - mruknęła
rozmarzona Meadowes. Do ich uszu dobiegło ciche prychnięcie.
Obejrzały się i zauważyły huncwotów, siedzących nieopodal.
Black patrzył z politowaniem w stronę stołu Krukonów, jak Ithan
zerka co chwilę w stronę Dorcas.
- Nie wiem co wy w nim
widzicie. Taki lalusiowaty blondynek... - powiedział kpiąco, jednak
jego oczy błyskały groźnie. Dorcas uśmiechnęła się z
politowaniem.
- Nie wiem co te
wszystkie dziewczyny w tobie widzą, Black. Jesteś tylko zbyt pewnym
siebie, nieczułym egoistą - powiedziała w końcu i zabrała się
do jedzenia, zerkając jeszcze w stronę Krukonów i uśmiechając
się do Ithana, który pomachał do niej wesoło.
- Cześć Syriuszku. -
Chłopak podniósł wzrok i zobaczył zbliżającą się Emmę. - I
co, mój mysiu pysiu, jak się spało? - spytała siadając obok
niego. Nagłym trafem James zakrztusił się czymś i zaczął głośno
kaszleć. Remus z szerokim uśmiechem na twarzy zaczął klepać go
po plecach. Potter ledwo maskował śmiech. Black zmierzył ich
morderczym spojrzeniem, gdy nagle usłyszał ciche parsknięcie.
Obejrzał się za siebie i zobaczył śmiejącą się do swojej
kanapki Dorcas. Coś się w nim zagotowało. Jak mogła się z niego
śmiać? Bez zastanowienia objął swoją dziewczynę.
- Świetnie, kochanie -
powiedział i złożył na jej ustach długi pocałunek. Dorcas
spojrzała na niego z politowaniem. Mimo, że gdzieś głęboko
poczuła lekkie ukłucie żalu, od razu je uciszyła. Nie rozumiała
jak mógł jej się podobać ktoś tak egoistyczny i wyrachowany.
* * *
- Nie mogłaś mnie
obudzić? - Lily biegła obok Susan. Obie były już spóźnione.
- Jak miałam cię
obudzić? Sama spałam! - oburzyła się blondynka. Lily zwolniła.
- Słuchaj, nie ma sensu
się spieszyć. Już jest po dzwonku. Lepiej będzie odpuścić sobie
tą pierwszą lekcję?
Susan spojrzała na nią
zaskoczona.
- Kim jesteś i co
zrobiłaś z Lily Evans?
Ruda zaśmiała się.
- O co ci chodzi?
- No bo ty i wagary... Co
się na tym świecie dzieje?
Właśnie zaczęłam czytać twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Lily i Jamesa!
Czy mi się wydaję czy pomiędzy Petunią a Lily doszło do jakiegoś porozumienia odkąd nie ma ich rodziców? Bo tak się nie kłócą itp.
lily-evans-i-james-potter.blogspot.com
Super :D
OdpowiedzUsuńbonnie-karaye.blogspot.com
Ooo... mam imienniczkę w ff i to jeszcze z chłopakiem 😀
OdpowiedzUsuńDorea wywodziła się z Blacków?!
Oh shit, tego nie wiedziałam. Aż wstyd pisać...
Idę do dalszych rozdziałów.