BLOG ZAWIESZONY: Więcej informacji w Proroku

25 czerwca 2008

Rozdział 7: Egoistka

Echo kroków niosło się korytarzem. Słychać było przyspieszony oddech. Tak, ktoś wspinał się po schodach. Pokonał ostatnie stopnie, wyszedł zza zakrętu. Tłuste, czarne włosy opadały mu na twarz. Haczykowaty nos skierowany był w ziemię. Na jego ziemistej twarzy widać było napięcie. Rozpięta szata szkolna powiewała za nim jak skrzydła nietoperza. Severus Snape rozmyślał, przemierzając szkolne lochy.
- Snape! Hej, Snape! Poczekaj!
Ocknął się z rozmyślań, odwrócił się i spojrzał na dwóch, rosłych chłopaków, zmierzających szybko w jego kierunku. Obaj rozglądali się czujnie na boki. Przystanął i poczekał aż do niego dołączą.
- Mulciber, Avery... O co chodzi?
- Mamy wieści od Lucjusza. - Mulciber zniżył głos i spojrzał znacząco na Severusa. - Chodzi o... Co to było? - urwał usłyszawszy jakiś trzask.
- To tylko szczur. - Avery spojrzał na małe, wystraszone zwierzątko, uciekające w stronę dziury w ścianie.
- Avada Kedavra! - Mulciber wystrzelił zielonym promieniem w uciekającego gryzonia, który padł martwy. - Ostrożności nigdy za wiele - powiedział, widząc pytające spojrzenie Snape'a. - Avery, stań na straży. Ostrzeż nas, gdyby ktoś tu szedł.
- A więc tak - powiedział spojrzawszy ponownie na Severusa. - Jak już mówiłem, mam wieści od Lucjusza Malfoy'a.
- Co się dzieje?
- Widziałem się z nim tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego... Czarny Pan rośnie w siłę. Nie możesz się dłużej zastanawiać, Severusie. Potem może być za późno - spojrzał na niego znacząco. Twarz Snape'a pociemniała.
- Kiedy mam dać znać?
- Musisz wiedzieć, gdy będzie następny wypad do Hogsmeade. Widzisz... ja już zdecydowałem. - powiedział chłopak i podwinął do góry rękaw lewej ręki. Snape cofnął się przerażony, próbując jednak to ukryć.
- To znaczy, że już... Już cię naznaczyli?
- Czarny Pan osobiście to zrobił. Był ze mnie bardzo zadowolony. - Mulciber wypiął dumnie pierś. - Ty też Severusie zostaniesz naznaczony, jeśli podejmiesz właściwą decyzję, a jestem pewien, że takową podejmiesz. Ci którzy sprzeciwią się Czarnemu Panu nie ujdą z życiem, wiesz o tym Snape. - Przez twarz Mulicibera przeszedł dziwny skurcz. Snape milczał.
- Cóż, mam nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję, Sev. Pamiętaj, taka jest tylko jedna - powiedział na odchodnym i odwrócił się do Ślizgona plecami. - Idziemy Avery.
Snape patrzył za nimi dopóki nie zniknęli mu z oczu. Stał i stał, a w jego głowie kotłowało się milion przeróżnych myśli.
- Ona będzie musiała zdecydować - postanowił w myślach, po czym ruszył ciemnym korytarzem w stronę wyjścia z lochów.




* * *



- Lily, podaj mi proszę książkę z historii. - James patrzył na Rudą, rozkoszując się każdym słowem wypowiedzianym do niej. Dziewczyna spojrzała na niego, przewróciła oczami i podała mu opasłe tomisko oprawione w starą, pożółkłą skórę. Potter wykorzystywał byle pretekst, żeby tylko się do niej odezwać.
Siedzieli sami w bibliotece czekając na Remusa i Syriusza, którzy mieli się tam wkrótce pojawić. Ann i Susan wyszły chwilę wcześniej wraz z Dorcas, która gdy tylko usłyszała o rychłym przybyciu Blacka postanowiła nagle coś zjeść. Zresztą od poprzedniego wieczoru widać było, że coś ją gryzie. Lily pochyliła się nad pergaminem i wróciła do pisania. James również pisał, jednak nie mógł się powstrzymać od ciągłego zerkania na Rudą.
- Potter, zajmij się sobą - powiedziała w końcu nawet nie podnosząc głowy. Chłopak westchnął i zaczął wertować książkę z historii. Drzwi z biblioteki zaskrzypiały cicho. James podniósł głowę jednak szybko ją opuścił. Matt Johnson wszedł do biblioteki. Brunet przystanął i rozejrzał się po komnacie. Na widok Lily i Jamesa siedzących razem przy jednym stoliku jego brwi powędrowały wysoko w górę. Po chwili zastanowienia podszedł do nich.
- Cześć Lily. Siemasz James. - Dwa ostatnie słowa powiedział niezwykle oschłym tonem. Po chwili uśmiechnął się promiennie do Rudej. James tylko łypnął na niego okiem.
- Cześć Matt. - Lily uśmiechnęła się do niego. - Właśnie odrabiamy lekcje - powiedziała, uśmiechając się słodko do Jamesa, który spojrzał na nią zaskoczony, jednak jego serce zabiło szybciej. Matt spojrzał na nią, a dobry humor, który miał od rana od razu uciekł gdzieś przez otwarte okno.
- Widzę, że między wami zapanował rozejm - powiedział w końcu, patrząc na nich.
- Och tak... przecież nie mogę się z Jamesem wiecznie kłócić. Bardzo fajny z niego chłopak. - zaświergotała Ruda, uśmiechając się lekko. James patrzył na nią, a w jego sercu wezbrała nadzieja. Matt spoglądał na nią z zaskoczeniem.
- No tak... Słuchaj Lily myślałem, że może moglibyśmy... - urwał. Spojrzał na nich. Lily była taka uśmiechnięta, szczęśliwa. - Zresztą nieważne. Muszę iść. Zapomniałem, że miałem iść do McGonagall. Na razie Lily - powiedział w końcu, wstał i oddalił się szybkim krokiem.
- Pa... - szepnęła Ruda, a z jej twarzy momentalnie zniknął uśmiech. Nie była pewna czy dobrze robi. Czy aby na pewno zachowywała się fair?
- Och Liluś... wiedziałem, że skrycie mnie kochasz. Po prostu wiedziałem.
- Zamknij się, Potter.
- A gdzie się podział "bardzo fajny chłopak"? - James spojrzał na nią zaskoczony.
- Uciekł przez okno. Zajmij się historią, James. - Lily unikając jego spojrzenia wróciła do przerwanej pracy. Czuła coraz większe wyrzuty sumienia.




* * *




             Drzwi zaskrzypiały cicho. Powiew zimnego powietrza przeniknął wysoką ciemną postać do szpiku kości. Zadrżała.
- Panie...
- Milcz, Bellatrix. Zaufałem Wam. Myślałem, że sobie poradzicie, i co?
- Panie, ja... - młoda kobieta upadła na kolana, a po jej policzkach popłynęły łzy. - Wybacz mi, panie.
- Bello. Ja nie zapominam tak łatwo.
Kobieta ponownie załkała. Drzwi otwarły się i weszły dwie wysokie postacie w kapturach.
- Panie... - zaczęła jedna z nich.
- Zawiodłem się na tobie Lucjuszu.
Mężczyzna pokornie pokłonił głowę.
- Wybacz mi, panie.
- Jednak wiem, że się starałeś. Ale ty, Flispey... - zwrócił się do drugiej postaci, która pozostawała w cieniu. - Podobno chciałeś mnie zdradzić. - zasyczał.
- Ja... Panie, dobrze wiesz, że ja nigdy. Nigdy! - Mężczyzna zaczął się trząść. Upadł na kolana. - Panie, błagam – powiedział, gdy Czarny Pan wyciągnął różdżkę. Pobladł gwałtownie. Po jego policzkach popłynęły łzy.
- Nie kłam! - krzyknął Voldemort. - Czarny Pan wie wszystko!
- Panie! Nie, proszę! - Mężczyzna patrzył przerażony jak jego pan mierzy w niego różdżką.
- Lord Voldemort nie wybacza zdrajcom... - wysyczał przez zęby. Machnął różdżką. - Avada Kedavra!
- Nie... - to było ostatnie słowo jakie padło z ust Flispey'a. Jego sztywne ciało upadło na ziemię, a twarz pozostała wygięta w wyrazie przerażenia.



* * *



Lily weszła do pokoju wspólnego. W ręce niosła świeżo napisane wypracowanie na transmutację. Kątem oka dostrzegła Jamesa opierającego się o ścianę. Podszedł do niej.
- Cześć Lily - powiedział miękko.
Już chciała mu się odgryźć, gdy zauważyła Matta siedzącego z Martą przy jednym ze stolików. Grali w karty. Johnson zauważył ją i uśmiechnął się lekko. Ruda odwzajemniła uśmiech, czując motylki w brzuchu. Spojrzała na Jamesa, który spoglądał na nią wyczekująco.
- Cześć Jim. - powiedziała w końcu, uśmiechając się słodko. - Jak tam praca z historii?
- Jakoś wyszła...
- Cieszę się. - Lily uśmiechnęła do Jamesa słodko. Odgarnęła teatralnym gestem włosy z czoła i spojrzała na chłopaka spod rzęs. Ten pokrył się rumieńcem. Jego serce biło coraz szybciej, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Lily czuła na sobie wzrok Matta. - Idę do dormitorium, Jim. Do zobaczenia później. - Posłała mu zalotny uśmiech i ruszyła w stronę schodów. Ledwo weszła w zakręt odetchnęła z ulgą. Miała już dość tego przedstawienia. Oparła się o ścianę ze zrezygnowaną miną. Jak mogła się tak zachowywać?
- To chyba silniejsze ode mnie. - szepnęła.
- Co jest silniejsze od ciebie? Czemu mu to robisz?
Lily odwróciła się. Stała twarzą twarz z Martą. Tą Martą, która chodziła z Mattem. Coś się w niej zagotowało. Jak ona śmiała wtrącać się w jej sprawy?!
- O co ci chodzi?
- Kręcisz do Matt'a, potem na jego oczach specjalnie podrywasz Pottera, żeby był zazdrosny. W co ty pogrywasz, dziewczyno? - Z oczu blondynki sypały się iskry.
- A co cię to obchodzi?! To nie twoja sprawa co robię.
- A właśnie, że moja. Bo dotyczy mojego brata, a wszystko co jego dotyczy, dotyczy także mnie! - Marta patrzyła na Lily z ogniem w oczach. Do Rudej dotarł sens jej słów.
- Jesteś... siostrą Matta?! - Patrzyła na nią pytającym spojrzeniem. Nie tego się spodziewała. Poczuła się jak ostatnia idiotka.
- A co myślałaś? - Blondynka spojrzała na nią pytającym spojrzeniem. - Ty... myślałaś, że jestem jego dziewczyną? - Dziewczyna wybuchła śmiechem.
- No... tak. - Lily była wyraźnie zmieszana.
- A Matt myślał, że po prostu się nim bawisz.
- Ja... ja wcale nie. Po prostu myślałam... że tu mnie podrywa, a tu ma dziewczynę. Byłam zła.
- I dlatego odegrałaś się na nim, udając, że kręcisz do Jamesa?
- To był głupi pomysł... Ale, skąd wiedziałaś, że udaję? - Lily spojrzała na nią zaskoczona.
- Byłam dzisiaj w bibliotece, widziałam was. Najpierw na niego warczałaś, a gdy tylko pojawił się Matt... od razu zaczęłaś robić do Jamesa słodkie oczka. - Zaśmiała się.
- Tylko... nie wiem jak to teraz rozwiązać. Narobiłam szumu. - Lily oparła się zrezygnowana o ścianę. Marta utkwiła w niej badawcze spojrzenie.
- Po prostu powiedz prawdę. Zawsze, gdy nie wiesz co powiedzieć, powiedz prawdę.
- Ale jak? To nie takie proste. - Evans sama nie wiedziała, czemu jej się zwierza. Nie wiedząc czemu ta niska blondynka, z dość filozoficznym wyrazem twarzy budziła w niej zaufanie.
- Prostsze niż ci się wydaje... Jednak nikt nie powiedział, że konsekwencje będą proste. Ale z drugiej strony, jak długo dasz radę grać rolę zakochanej w Jamesie?
- Chyba już dłużej nie dam rady. Najchętniej bym go zabiła. - Uśmiechnęła się ponuro.
- No to po prostu powiedz im prawdę. Najpierw Jamesowi, potem Mattowi. Co do Jamesa... Wiem, że za nim nie przepadasz, ale jesteś mu winna prawdę. On naprawdę za tobą szaleje. - Posłała jej lekki uśmiech.
- Dzięki Marto. Jutro to załatwię... - Lily spojrzała na nią z wdzięcznością, jednak minę miała nietęgą.
- Nie ma sprawy, zawsze do usług. - Blondynka zaśmiała się i zbiegła po schodach z powrotem w stronę Pokoju Wspólnego. Lily patrzyła za nią.
Prawie mnie nie zna, a chyba wie o mnie więcej niż ja sama, pomyślała. Uśmiechnęła się lekko i ruszyła powoli w stronę dormitorium. Miała wiele do przemyślenia.




* * *




Słońce wzeszło nad Hogwartem, zaglądając do dormitorium dziewczyn z szóstego roku. Rudowłosa dziewczyna usiadła na łóżku i przetarła oczy.
- No w końcu się obudziłaś. - Susan odwróciła się do niej, czesząc włosy.
- Co ci się śniło? Mamrotałaś przez sen i rzucałaś się okropnie. - Dorcas spojrzała na nią uważnie znad lusterka trzymanego w dłoni.
- Obudzi-asz nasz... - Ann wychyliła się z łazienki ze szczoteczką w ustach.
Lily opadła z powrotem na poduszki, próbując sobie przypomnieć co jej się śniło.
- Nie pamiętam - mruknęła zrezygnowana. - Przepraszam, nie chciałam was obudzić.
- Przynajmniej dzisiaj nie było gonitwy do łazienki, wszystkie trzy spokojnie zdążyłyśmy i jeszcze mamy aż pół godziny do śniadania! - Susan mrugnęła do Rudej.
- Wszystko w porządku, Lily? - Dorcas patrzyła z troską na Evans, która wpatrywała się tępym spojrzeniem w sufit, myśląc o tym co postanowiła dzisiaj zrobić.
- Taaak - ziewnęła. - Już wstaję... - Wstała z łóżka i ruszyła do łazienki. - Ann, skończyłaś już?
- Już, już! - Williams wyszła z łazienki, związując włosy w kucyk. - Już możesz wchodzić.
- Dzięki.
Drzwi zamknęły się za dziewczyną. Przyjaciółki spojrzały po sobie... Nie były wcale pewne czy wszystko w porządku.



* * *


- James, podaj mi jajecznicę!
- Już dość zjadłeś, teraz jem JA!
- Powiedziałem daj mi jajecznicę, bo jak nie...
- To co?
- Wolisz nie wiedzieć. Idź jeść swoje sianko, jajecznicę zostaw innym.
- A co, kosteczki ci się skończyły, Łapciu? Przejdź do kuchni, może skrzatom zostało trochę po obiedzie...
- Przestańcie! - ostatnie zdanie ryknął Remus. - Musicie się tak kłócić?!
- Kto tu się kłóci? Zżarł pół jajecznicy i jeszcze mu mało! - obruszył się James.
- Pół jajecznicy, i co z tego? Ty pożarłeś wszystkie kiełbaski! - Syriusz patrzył wściekły na Jamesa.
Remus przewrócił oczami.
- Jakbyście nie zauważyli stół jest dość duży... O tam - wskazał ręką półmiski stojące dwa metry dalej. - Są i kiełbaski, i jajecznica. Zachowujecie się jakbyście nic nie jedli od tygodnia.
Jednak przyjaciele już go nie słuchali. Rzucili się na wyścigi w stronę jedzenia. Po chwili wrócili ze swymi zdobyczami i z szerokimi uśmiechami na twarzach. James niósł jajecznicę, a Syriusz kiełbaski. Już po chwili, zapominając o całym świecie całkowicie zajęli się jedzeniem.


- Eee.. smacznego. - Lily wraz z dziewczynami dosiadła się do stołu i patrzyła zniesmaczone na huncwotów.
- Dzięki - wydyszał Syriusz, przełknąwszy akurat pół kiełbaski.
- Jak się sp-aa-o Li-uś? - spytał James z pełnymi ustami. Ruda spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Nie mówi się z pełnymi ustami... - warknęła, nie udzielając odpowiedzi na zadane pytanie. Dorcas ostentacyjnie rozglądała się po sali, starając się nie patrzeć na Blacka.
- Hmm.. całą jajecznicę zjedliście? - Lily spojrzała zawiedziona na puste półmiski.
- Mogę dać ci trochę mojej Liluś... - James wskazał na swój talerz.
- Dla mnie nie byłeś taki miły. - Black spojrzał z udawanym żalem na przyjaciela. Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Nie dzięki, James. Tosty mi w zupełności wystarczą. - Ruda uśmiechnęła się nieznacznie i zabrała do jedzenia.
Śniadanie minęło im nad wyraz szybko. Podnieśli się z drewnianych ław i ruszyli w stronę wyjścia z Sali. James patrzył rozanielony na Lily, która była wyraźnie speszona. Czyżby też coś do niego czuła? Potter był w siódmym niebie.
- James, możemy chwilę porozmawiać? Na osobności - powiedziała, gdy reszta się odwróciła, patrząc na nią zaskoczonym wzrokiem. Brwi Blacka podniosły się tak wysoko, że zniknęły pod starannie ułożoną grzywką. James uśmiechnął się szeroko.
- Jasne. A wy idźcie, dogonimy was potem. - Machnął ręką w stronę dziewczyn i huncwotów. Ci szybko odeszli, szepcząc między sobą.
- Tak Lily? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - James zmierzwił swoje i tak już rozczochrane włosy. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Przybliżył się do dziewczyny.
- James ja... - Ruda opuściła wzrok. Nie wiedziała jak ma to ubrać w słowa. Było jej głupio. - Chodzi o moje zachowanie... z ostatnich dni.
- Tak?
- Wiem, że zachowywałam się tak jakbym... Jakbym coś do ciebie czuła.
- I? - James patrzył na nią uważnie, nie wiedząc do czego dziewczyna zmierza.
- Ale... ja udawałam.
- Że... Że co? - chłopak odsunął się od niej gwałtownie, nie wierząc własnym uszom. - Ale.. Dlaczego?!
Lily spojrzała na niego, przepraszającym spojrzeniem.
- Chciałam zrobić komuś na złość i... James ja nic do Ciebie nie czuję. Lubię cię, ale... ale... - zacięła się. James patrzył na nią. Jego oczy nie wyrażały nic.
- Chodzi o Johnsona, tak?
- Ja... Przepraszam.
- Przepraszam? - James zaśmiał się gorzko. - Wykorzystałaś mnie. Jak mogłaś? No tak... Nie pomyślałaś, że ten głupi Potter też może mieć uczucia. Od tak dawna się o Ciebie staram, a ty nigdy nie dałaś mi cienia szansy! Zawsze tylko na mnie warczałaś. Całe pięć lat! - przerwał, żeby wziąć oddech. Patrzył na nią z ogromnym żalem w oczach. - A teraz jeszcze takie coś. Wiesz co? Nie wiem dlaczego tak mi na tobie zależało, jesteś wyrachowana i nieczuła. Chyba rzeczywiście cię nie znałem... - Pokręcił głową. - Myślisz tylko o sobie i nie obchodzi cię to, że kogoś ranisz. Nie mamy o czym rozmawiać. W końcu będziesz miała spokój, Lily. Na zawsze, tego w końcu chciałaś, co?
I nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony odwrócił się na pięcie i wyszedł przez drzwi na błonia.
- James! - Lily ocknęła się. - James! - wybiegła przez drzwi, jednak jego nigdzie już nie było. Po jej policzku popłynęła łza. Wiedziała, czemu tak ją zabolało to co powiedział... wiedziała, że miał rację.



* * *



             Zamknął drzwi i uśmiechnął się do siebie z satysfakcją. Tak. W końcu Potter dostał za swoje. Przemądrzały, nadęty bufon... Oparł się o ścianę, uśmiechając się lekko. A Lily? Cóż, może jeszcze nie wszystko dla niej stracone. Poczekał aż dziewczyna odejdzie i wyszedł do holu. Drzwi komórki na miotły zatrzasnęły się za nim głucho. Rozejrzał się, przez okno dostrzegł Pottera wchodzącego do Zakazanego Lasu.
- Mam nadzieję, że stamtąd nie wrócisz - szepnął do siebie, gdy sylwetka chłopaka zniknęła wśród drzew. Odgarnął z twarzy swe tłuste włosy, z kieszeni wyciągnął zwitek pergaminu... Zasępił się na moment, po czym jego twarz rozjaśnił lekki uśmiech. Zmiął papierek i odrzucił za siebie. Ruszył czym prędzej do biblioteki.
Kilka minut później zaskrzypiały cicho drzwi Wielkiej Sali i wyszedł z niej woźny z miotłą w jednej ręce, a wiadrem w drugiej.
- Śmieci. - warknął podchodząc do pozostawionego przez Snape'a papierka. Podniósł go i przeczytał.

Pamiętaj, niedługo Hogsmeade. Unikanie nas nic nie da. Będziemy czekać.
M.

Filch prychnął.
- Nędzne karaluchy. Nie będę tego więcej tolerował. Będą mi tu śmieci na podłogę rzucać... - mamrocząc wrzucił papierek do kosza i ruszył w stronę swojego gabinetu. Po chwili Sala Wejściowa ponownie opustoszała.



* * *



        Kopnął ze złością w drzewo. Tupnął. Uderzył pięścią w pień. Był wściekły. Ale jego wściekłość była niczym w porównaniu z żalem jaki palił jego serce.
- To koniec. Koniec! - Ostatnie słowo wykrzyczał w głąb pustego lasu. Z pobliskiego drzewa wzleciał samotny ptak, spłoszony nagłym hałasem. Ponownie kopnął w drzewo i usiadł na zwalonym, spróchniałym pniu. Oparł głowę na rękach. Zamknął oczy.
Udawałam, usłyszał w myślach echo jej słów. Boże, jaki był głupi, wierzył jej, a ona się nim zwyczajnie bawiła! Otworzył oczy. To postanowienie, decyzja przeszła go jak prąd elektryczny. Po raz pierwszy był na nią naprawdę zły, po raz pierwszy... Tak, był tego pewien. Był tego pewien w stu procentach.

- To koniec - szepnął, nie wierząc we własne słowa, jednak w sercu odczuł gwałtowną ulgę, jakby jakiś ciężar od dawna tam trzymany opadł nagle. - Koniec.


2 komentarze:

  1. Kiedy w końcu James przestanie się dąsać na Lily, brakuję mi tego;D

    lily-evans-i-james-potter.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezbyt mi się podoba to, że Huncwoci tak po prostu wyjawili swój sekret...
    A tak to spoko :3

    bonnie-karaye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Użytkowników bez konta Google proszę o wybór z listy "komentarz jako" pola "Nazwa/Adres URL" i w polu nazwa podanie nicka. Jest łatwiej, gdy wiadomo, kto jest kim.