James siedział w Pokoju
Wspólnym wpatrując się nieprzytomnym spojrzeniem w zimny i ciemny
kominek. Pora śniadania już dawno minęła, a słońce zaglądało
wesoło przez wysokie okna rozświetlając niemal opustoszały pokój.
Większość uczniów korzystając z ładnej pogody wyległa na
błonia. Powoli kończył się kwiecień, a wszechobecna wiosna
wprawiała wszystkich w dobry nastrój zacierając choć na chwilę
niepokój wywołany coraz to nowymi doniesieniami Proroka
Codziennego. Hogwart od dłuższego czasu sprawiał całkiem inne
wrażenie – pojawiły się nocne patrole nauczycieli, oprócz
dodatkowych lekcji samoobrony widać było zaostrzony rygor panujący
teraz w szkole.
Chłopak zerknął na
zegar zawieszony nad kominkiem, licząc ile czasu zostało mu do
spotkania z Lorą. Umówili się dziś około południa, więc miał
jeszcze może z godzinę. Westchnął. Nadal nie wiedział do końca
jak jej to powiedzieć. Liczył, że dziewczyna domyśla się, co się
dzieje i może odrobinę mu to ułatwi. A może sama już doszła do
podobnego wniosku?
- James? - Podniósł
wzrok. Lily przysiadła na oparciu sąsiedniego fotela i uśmiechnęła
się niepewnie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak dawno
nie rozmawiali. Poczuł, że puls mu lekko przyspiesza, ale starał
się nie zwracać na to uwagi. Jego ręka niemal machinalnie
powędrowała do czupryny, aby jeszcze bardziej ją rozczochrać.
- Cześć, Evans. Dawno
nie rozmawialiśmy.
- Ostatnio miałeś chyba
inne sprawy na głowie niż rozmowy ze mną – odparła zaczepnie,
jednak wydawało mu się, że wyczuł w jej tonie odrobinę wyrzutu.
- Nie wiesz, gdzie jest Syriusz?
Mina lekko mu zrzedła.
- Pewnie gdzieś na
błoniach, albo na boisku. Dlaczego go szukasz?
- To moja sprawa.
Chłopak wzruszył lekko
ramionami.
- A twoja, twoja.
Lily przyjrzała mu się
uważniej. Nie wiedziała do końca co powiedzieć. Nie rozmawiali z
Jamesem od tak dawna. Mimo że kiedyś nawet nie pomyślałaby, że
mogliby ze sobą normalnie rozmawiać, teraz bardzo by chciała, żeby
wszystko stało się bardziej normalne. Od czasu urodzin Jamesa
(usilnie odpychała od siebie myśl „Odkąd James znalazł
dziewczynę”) wkradło się między nich coś dziwnego i
sztucznego. Nawet teraz to wyczuwała.
- Nie wyglądałeś
najlepiej zanim do ciebie podeszłam – stwierdziła w końcu.
- Czasem każdy ma gorszy
dzień, Lily. Nie musisz się mną przejmować.
Widziała, że jest
poirytowany.
- No tak, od tego masz
swoją dziewczynę. - Chciała, żeby zabrzmiało to zabawnie, ale
wyszło sztucznie. James spojrzał na nią nagle zdenerwowany.
- Masz z czymś problem,
Evans?
Napięcie między nimi
stało się nie do zniesienia. Wstała z fotela, rzucając mu łagodne
spojrzenie. Pokręciła głową.
- Nie. Lepiej poszukam
Syriusza.
Ruszyła w stronę
portretu.
- Tak. Lepiej.
* * *
Trybuny boiska do
quidditcha były dziś wyjątkowo zapełnione. Syriusz wzniósł się
na miotle rozglądając się po ich wyższych piętrach. Wrócił na
ziemię.
- Nie mam pojęcia skąd
tu dzisiaj tyle ludzi, nikt nie ma teraz nawet oficjalnego treningu –
powiedział do Mary, która wznosiła się obok niego, trzymając w
dłoniach podniszczonego kafla. Podrzuciła go kilka razy, łapiąc
zręcznie.
- Ludzie korzystają z
ładnej pogody, tutaj jest całkiem niezły widok i dużo słońca –
oświadczyła wzlatując wyżej. - To co, próbujemy?
- Jasne. - Black uniósł
się za nią. - Dzięki, że chciałaś trochę ze mną poćwiczyć.
Trochę martwi mnie nadchodzący mecz.
- Nie ma sprawy. Łap! -
Rzuciła mu piłkę znienacka. Syriusz zakręcił młynka i zręcznie
złapał kafla. Z pobliskich trybun rozległy się piski dziewcząt.
Zerknął w tamtą stronę uśmiechając się nonszalancko. Zakręcił
jeszcze kilka pętli, podrzucając i łapiąc piłkę.
- Do popisywania chyba
nie jestem ci potrzebna. – Mary podleciała i zabrała mu kafla tuż
sprzed nosa.
- Hej! - Z trybun
doleciały go śmiechy.
- Ćwiczymy, a nie się
popisujemy!
I pomknęła na środek
boiska, jak najdalej od wszelkich trybun. Syriusz pomachał do wciąż
chichoczących dziewcząt i poleciał za nią.
Kiedy Lily dotarła na
boisko do Quidditcha Syriusz i Mary ćwiczyli jeden ze
skomplikowanych manewrów pod bramką. Podeszła do ławki przy
jednej z szatni i usiadła na niej ciężko. Obserwowała ćwiczącą
parę, podziwiając ich szybkie i zgrabne podania. Ona nigdy nie
czuła się zbyt dobrze na miotle, a dodatkowo lęk wysokości raczej
nie był pomocny. Po dwudziestu minutach Mary dostrzegła ją i
pomachała energicznie. Syriusz odwrócił się i dostrzegając
dziewczynę wykonał zgrabną pętlę w powietrzu. Mary za to rzuciła
w niego kaflem. Lily parsknęła śmiechem, widząc jak chłopak jej
oddaje. Po chwili już pędził w jej stronę z zaskakującą
prędkością. Przez moment była pewna, że w nią uderzy, jednak
tuż przed ławką poderwał miotłę lekko do góry i zawisł
elegancko metr nad jej głową. Lily odetchnęła głośno.
- Czyżbym napędził ci
stracha? - zaśmiał się, lądując zgrabnie obok niej. Po chwili
doleciała do nich Mary, lądując obok Syriusza z niezwykłą
gracją.
- Byłam pewna, że we
mnie uderzysz.
Mary dała mu bolesnego
kuksańca w bok.
- Zawsze się tak
popisuje. Wiecznie mówimy mu z Jamsem, że w końcu kiedyś w kogoś
wleci.
Black potarł się po
obolałym ramieniu.
- On mówi tak tylko przy
tobie, bo jest kapitanem. Tak naprawdę sądzi, że to świetna
zabawa. - Mrugnął do Evans porozumiewawczo.
- Pewnie.
- Szukałam cię,
Syriuszu. Mam sprawę.
Chłopak zauważył, że
przybrała poważny wyraz twarzy, więc tylko kiwnął głową.
- Dlaczego nie macie
teraz treningu, skoro jest taka pogoda?
- Mieliśmy mieć. - Mary
zarzuciła miotłę na ramię. - Ale James przesunął na popołudnie.
Nie rozumiem dlaczego, ta pogoda jest idealna. I ta widoczność!
Syriusz zaśmiał się
pod nosem.
- Misja zerwanie, drogie
panie.
Lily spojrzała na niego
zaskoczona. Wymieniły z Mary zdziwione spojrzenia.
- Jak to?
- A tak to. James dotarł
do tego momentu, w którym z czasem znajduje się każdy mężczyzna.
– Wzruszył ramionami. – Co poradzić? Biedny Rogaś od wczoraj
ćwiczy, co by jej powiedzieć.
Lily poczuła jak
mimowolny uśmiech pojawia się na jej twarzy, więc szybko go
zdusiła. Więc to dlatego miał dziś taki parszywy humor.
* * *
- Ostatnia narada z
Albusem i Minerwą nie wniosła wiele nowego – Fryderyk spojrzał
na Alastora i Elfiasa znad kufla piwa. Pociągnął spory łyk.
Siedzieli w kuchni jego niewielkiego mieszkania, próbując wymyślić
ich następne posunięcie.
Nagle na pustym miejscu
między nimi zmaterializował się jego współlokator, lewitując
kilka cali nad krzesłem. Elfias wzdrygnął się lekko.
- Musisz to ciągle
robić? Nigdy nie przyzwyczaję się do tego ducha. Dlaczego nic z
nim nie zrobiłeś? - Spojrzał z wyrzutem na Fryderyka, który tylko
wzruszył ramionami. Duch zachichotał cicho.
- Nie zawsze jest taki
irytujący. Ale jest uparty. Poprzedni właściciele chcieli go stąd
wykurzyć, a zamiast tego on wykurzył ich. – Pociągnął znów
łyk piwa, opróżniając kufel do połowy.
- Głupio mu przyznać,
że nawet mnie lubi – zauważył duch, po czym zniknął, by
zmaterializować się koło Alastora. Elfias znów się wzdrygnął,
co wywołało nową falę chichotu.
Fryderyk zgromił go
spojrzeniem.
- Narzekasz, że nikt
mnie nie odwiedza, a potem tak się zachowujesz. Zdecyduj się.
Duch założył ręce na
piersi. Ubrany był w kosztowny frak, który najwyraźniej miał na
sobie w chwili śmierci. Nagle zniknął.
- Jak sobie chcesz –
rozległ się jego głos, jednak pozostał niewidoczny.
- Podobno Hustis miał
się spotkać z naszym nowym człowiekiem z Departamentu Tajemnic –
odezwał się nagle Alastor, który do tej pory siedział cicho. -
Teraz nawet nie wiemy kim on jest. Nie chciał wcześniej zdradzić
jego tożsamości, a spotkanie miało nastąpić dopiero później.
- To dziwne. Jaki był
cel zabicia Hustisa? Był z nami krótko, na tyle krótko, że nie
znał wielu naszych sekretów. - Elfias spojrzał na nich bezradnie.
Siedzieli w ciszy,
popijając.
- Jaki byłby cel
zabijania go, gdyby znał wasze
sekrety? Może dowiedział się czegoś i właśnie to sprowadziło
na niego śmierć? - Rozległ się głos pośród nich, a nad pustym
krzesłem zmaterializował się nagle jego właściciel. Fryderyk i
Alastor popatrzyli na niego zaintrygowani.
- To
wydaje się być logiczne. Może natrafił na coś naprawdę dużego
i dowiedzieli się o tym niewłaściwi ludzie.
- Ale
komu mógł o tym powiedzieć? Niewielu mamy ludzi w ministerstwie.
Hustis o większości jeszcze nawet nie zdążył się dowiedzieć,
nikogo raczej nie zna. - Alastor zasępił się.
Elfias
nagle trzasnął w stół.
- A
kogo na pewno znał? Komu ufał na tyle, że chciał go wprowadzić
do zakonu? Z kim miał się spotkać, ale nie ujawnił nam jego
nazwiska? Może ten ktoś nalegał, żeby nie ujawniać jego
tożsamości, dopóki wszystko nie zostanie uzgodnione?
Fryderyk
zrozumiał.
-
Człowiek z Departamentu Tajemnic. - Pokręcił głową. - Nie
dojdziemy do niego.
-
Może Hustis zostawił jakieś wskazówki? Nie możemy wykluczyć, że
nie zdawał sobie sprawy z istniejącego zagrożenia.
- Niby jak miał nam
cokolwiek zostawić?
- Może jakiś dziennik?
Kalendarz, notatki. Cokolwiek.
Alastor zasępił się.
- Chyba mamy kogoś w
dziale bezpieczeństwa. Po tym jak znaleźli jego ciało
zabezpieczyli gabinet, zebrali zeznania świadków. Współpracowników
z sąsiednich pomieszczeń. Jedna z kobiet przysięgała, że
widziała, jak wychodzi z pokoju i nie widziała, żeby do niego
wracał. Więc skąd wzięło się tam ciało?
- Może po prostu nie
zauważyła, gdy wrócił – sarknął Fryderyk.
- Możliwe, jednak jej
drzwi są przeważnie otwarte i znajdują się naprzeciwko jego.
Umilkli.
- Mówisz, że
zabezpieczono jego gabinet i wszystkie prywatne rzeczy?
Alastor pokiwał głową.
- Porozmawiam z Albusem.
Może nasz człowiek z działu bezpieczeństwa mógłby coś dla nas
wydobyć.
* * *
Ciepłe światło
popołudniowego słońca wpadało przez wysokie okna biblioteki,
oświetlając skórzane grzbiety ksiąg. Syriusz mijał kolejne
półki, przyglądając się uważnie tytułom.
- Tutaj, Łapo, chyba
znalazłem. - Remus wychylił się zza sąsiedniego regału, niosąc
w rękach ogromną księgę. Black pociągnął Lily za ramię i
podążyli za nim do jednego z odosobnionych stolików. Ostrożnie
położył tomiszcze na drewnianym blacie, pokazując swoje
znalezisko pozostałej dwójce. Syriusz pokiwał z uznaniem głową,
przeglądając kilka pierwszych stron.
- Tak, to chyba to.
- Skąd wiedzieliście
czego szukać? - Lily była wyraźnie zaskoczona.
Chłopcy wymienili
porozumiewawcze uśmiechy.
- Pracowaliśmy kiedyś
nad pewnym dodatkowym projektem. – Syriusz przejechał palcem po
spisie treści. - Jednak pracując nad nim natrafiliśmy na wiele
innych ciekawych rzeczy, nie do końca związanych z tematem
naszej... pracy - zakończył niepewnie. Remus tylko pokręcił
głową, ale na jego ustach cały czas błąkał się uśmiech.
Otworzył książkę na właściwej stronie. - Nie dziwi cię chyba,
że trzynastolatków bardzo zaciekawiło zagadnienie zaklęć
zapomnienia i wszystkiego co się z nimi wiąże. Są tu nawet bardzo
pomocne porady praktyczne.
- Wypróbowywaliście
zaklęcie zapomnienia? - Lily była ewidentnie zszokowana.
Huncwoci zaśmiali się
cicho.
- No pewnie. Ciebie nigdy
nie korciło?
Dziewczyna tylko
pokręciła głową.
- Na kim niby
ćwiczyliście? Chyba nie na sobie nawzajem?
To wywołało nową falę
śmiechu.
- Oczywiście, że na
sobie. Jak się domyślasz, na pierwszy ogień poszedł Peter. Ale
nie myśl, że podeszliśmy do tego bezmyślnie. Luniaczek by nam nie
pozwolił. – Szturchnął przyjaciela lekko w ramię.
- Czasem nie wiem, czy
było by z was jeszcze co zbierać, gdyby nie mój głos rozsądku.
- Pewnie masz rację. -
Spojrzał na Lily, która nadal spoglądała na nich z
niedowierzaniem. - Zaklęcie zapomnienia jest naprawdę bardzo
skomplikowanym zaklęciem i istnieje wiele sposobów i metod rzucania
go. Im większa wprawa, tym większa skuteczność. - Przeglądał
szybko tekst. - O, właśnie. Sposoby są takie, że można usunąć
komuś z pamięci poszczególne wydarzenie lub dany okres czasu.
- Dość istotne jest
przy usuwaniu konkretnego wydarzenia, dość dobrze je znać. Więc
albo powinieneś być jego świadkiem, albo ta osoba powinna ci o nim
bardzo szczegółowo opowiedzieć.
Remus przewrócił kartkę
- O. Tutaj jest to, czego
szukałem. Niewprawnie rzucone zaklęcie zapomnienia ma działanie
jedynie powierzchowne. Nie usuwa pamięci jako takiej, a jedynie
tuszuje wspomnienia, które o wiele łatwiej jest odzyskać.
- Tu spojrzał na Lily. - Sądzę, że jeśli na Bena faktycznie ktoś
rzucił zaklęcie zapomnienia, to musiał być to ktoś z uczniów.
Istnieje duża szansa, że był to raczej ktoś niewprawny, więc
może udałoby się nam coś zdziałać.
Gdy
jakiś czas później opuszczali bibliotekę z magicznie skopiowanymi
stronami książki w torbie, Lily nadal nie posiadała się ze
zdumienia.
-
Naprawdę nie potrafię uwierzyć, że ćwiczyliście na sobie
zaklęcie zapomnienia.
Syriusz
i Remus wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-
James do dziś nie pamięta jak biegał nago po błoniach pewnej
księżycowej nocy.
Wszyscy
parsknęli śmiechem. Lily pokręciła głową. Ciekawa była czym
jeszcze Huncwoci ją zaskoczą. I znając ich wiedziała, że pewnie
nawet nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.
* * *
-
Dumbledore nie jest głupi – cichy głos rozległ się z fotela
przy kominku. Po chwili podniosła się z niego wysoka postać i
stanęła nad mężczyzną, który klęczał na zimnej posadzce.
-
Ależ Lordzie, wszyscy się zgadzamy, że głupotą byłoby, gdyby
trzymał takie rzeczy w szkole. Na pewno je zniszczył.
Mężczyzna
uciszył go syknięciem nagłym jak trzask bicza. Podszedł do niego
powolnym krokiem i zerwał mu z twarzy maskę. Jasne blond włosy
wysypały się spod kaptura.
-
Bzdury, Malfoy. Może i Dumbledore boi się używać pradawnych mocy,
ale na pewno nie jest tak wielkim ignorantem, aby niszczyć
pozostałości po nich. Spodziewałem się, że usunie większość z
nich z Działu Ksiąg Zakazanych – zresztą, tamte to były tylko
zabawki. - Ze złością cisnął jego maskę w ogień. - Ale
zawierały cenne informacje. Dzięki nim sami moglibyście dostarczyć
mi to, czego potrzebuję.
Lucjusz
drżał coraz bardziej.
-
A-ależ panie. Nadal możemy. Nasi ludzie potrzebują więcej
czasu...
-
Bzdury! - przerwał mu Voldemort. - Jeśli Dumbledore je ukrył,
nigdy ich nie znajdziecie. Nie doceniacie jego, ani Hogwartu zresztą.
- Zaczął niecierpliwie krążyć przed kominkiem. - Te księgi,
które były dostępne w bibliotece zawierały jedynie ułamek wiedzy
i informacje dla tych, którzy wiedzieli jak je odczytać, gdzie
znaleźć resztę. Salazar dobrze przemyślał ich ukrycie. Jednak ja
nie pamiętam wskazówek, bo nigdy nie były mi potrzebne.
-
P-p-panie – jąkał się Malfoy. - To nie może być
nieosiągalne... Jestem pewien, że... Może Snape...
-
Och, zamknij się i daj mi myśleć. - Machnął różdżką.
Mężczyzna złapał się gwałtownie za gardło, nie mogąc złapać
tchu. Opadł na posadzkę, wijąc się w konwulsjach. Voldermort
uśmiechnął się lekko, po chwili zwalniając zaklęcie. Mężczyzna
znieruchomiał, jednak nie wydał już z siebie ani jednego dźwięku.
-
Będę musiał sam się tym zająć – orzekł w końcu ze złością.
- Oczywiście na nikim nie mogę polegać. Ale ty wszystko mi
zorganizujesz. A jeśli się pomylisz, ceną będzie twoje niezbyt
cenne życie.
* * *
Susan
patrzyła to na Syriusza, to na Remusa.
- Nie
mamy pewności, że to pomoże, Suze – powiedział Remus.
-
Jesteś pewna, że zwyczajnie się na ciebie nie obraził? - upewnił
się Syriusz. Dziewczyna pokręciła głową.
- Na
pewno. To zbyt nagłe. Nie wiem, czy to zaklęcie zapomnienia.
Nasunęło mi się pierwsze. Spróbuję z nim jeszcze porozmawiać.
-
Wiesz, że to może zaszkodzić? - upewnił się Remus. - Poza tym
zajmie trochę czasu, proces może być powolny i wymagać wiele
pracy. Kiedy jego w pamięci powstała dziura, jego umysł zapełnił
to tym, co wydawało mu się najbardziej prawdopodobne. Pracowałem z
nim kiedyś na zielarstwie. Nie był zbyt przyjemny.
- On
taki jest. Bardzo nie wierzy w siebie i dobre intencje innych ludzi
względem niego. - Susan westchnęła, spoglądając jednocześnie na
Lily, która przysłuchiwała im się z boku z zatroskaną miną.
-
Jeśli mamy cokolwiek próbować cofnąć, on musi choć minimalnie
współpracować. Nie może się bronić, bo możemy wyrządzić
dużych szkód. To spore niebezpieczeństwo – Syriusz spojrzał na
nią poważnie. - Wiesz, że możemy dostać za to znacznie więcej
niż szlaban. Mogą nas wywalić. Albo jeszcze gorzej.
Dziewczyna
słuchała go, zaskoczona tonem jego wypowiedzi. Nigdy nie widziała
go tak poważnego. Lily faktycznie miała rację, co do niego.
Kompletnie ją zaskoczył.
-
Poza tym, zaklęcie zapomnienie to tylko jedna z wielu możliwości –
wtrącił Remus. - Chociaż chyba najłatwiejsza do przeprowadzenia.
To o wiele trudniejsze do wykrycia niż jakieś eliksiry czy inne
klątwy. Chociaż trudne do opanowania. Przez co właśnie mogło być
rzucone nie do końca skuteczne.
-
Czasem nie potrafią sobie poradzić z tym wprawni Magomedycy u Św.
Munga – wtrąciła Lily.
-
Dlatego bardzo prawdopodobne, że nam się nie uda. Chociaż jeśli
uda się nam odblokować cokolwiek, może pamięć sama znajdzie
dalszą drogę. - Syriusz wzruszył lekko ramionami. - Wszystko
zależy od wprawności rzucającego, chęci Bena i naszych
umiejętności.
Susan
pokiwała głową.
-
Porozmawiam z nim.
*
Ben
siedział nad brzegiem jeziora. Słońce powoli zachodziło za
horyzontem, barwiąc taflę wody na czerwono. Ostatnio czuł się
bardzo dziwnie, jakby czegoś mu brakowało. Wyciągnął z kieszeni
niewielki notatnik, po raz kolejny zastanawiając się co stało się
z poprzednim. Za nic nie potrafił go znaleźć, a nie pamiętał,
żeby był zapisany chociaż w połowie. Poczuł znajome ukłucie w
okolicach skroni. Skrzywił się, zamykając oczy. Bóle głowy
ostatnio zdarzały mu się zadziwiająco często. Nie miał pojęcia
skąd się to brało. Może go przewiało? Co było dziwne, bóle
zdarzały się zwłaszcza, gdy zastanawiał się nad czymś pokroju
właśnie zgubionego notatnika. Poza tym męczyła go sprawa Susan.
Kilkakrotnie próbowała go zagadnąć, próbując przekonać, że
jeszcze jakiś czas temu ich relacje były całkiem dobre.
Sarknął.
Oczywiście, że były dobre – przez chwilę, zanim uświadomiłem
sobie, że to wszystko jeden wielki żart. Od kiedy... Zastanowił
się głębiej. Nie pamiętał właściwie, co się stało, że
nabrał przekonania, że ich znajomość to jedynie kpiny. Ból głowy
nasilił się. Dlaczego właściwie był tego taki pewien? I skąd
brała się u niego jakaś mimowolna ciepłota w sercu, gdy ją
widział. Kłucie w skroniach stało się niemal nie do wytrzymania.
Przyłożył dłoń do czoła – było rozpalone.
-
Ben? - Odwrócił gwałtownie, słysząc znajomy głos. Kilka kroków
od niego stała Susan, spoglądając niepewnie. Byli sami. Nawet się
nie zorientował kiedy z błoni zniknęła większość uczniów.
Pewnie była już pora kolacji.
Przysiadła
na ziemi, spoglądając na niego ostrożnie.
-
Proszę cię, musisz ze mną porozmawiać. To bardzo ważne. Myślałam
nad tym i to niemożliwe, żebyś wszystko zapomniał.
Patrzył
na nią nierozumiejącym wzrokiem.
-
Zapomniał?
Westchnęła.
-
Musisz mnie wysłuchać. Potem pójdę, jeśli będziesz chciał i
więcej nie będę cię męczyć.
Wydawała
się zrezygnowana. Ból głowy lekko ustąpił. Nie wiedział, czy ma
inne wyjście jak tylko jej wysłuchać.
* * *
Severus
przemierzał zimne lochy, niemal bezbłędnie odnajdując drogę
wśród labiryntu korytarzy. Niewielki płomyk na końcu różdżki
rozświetlał kilka metrów posadzki przed nim. W końcu zatrzymał
się przed ścianą, wyglądającą zupełnie jak wszystkie
pozostałe. Zastukał różdżką trzy razy w zardzewiały, od dawna
nieużywany uchwyt na pochodnię, mrucząc coś pod nosem. Ściana
rozsunęła się powoli, ukazując wejście do wąskiego korytarza.
Severus poczuł pot spływający mu po karku na myśl o czekającym
go spotkaniu. Dostali nowe wieści, musieli się przygotować na
wszystkie ewentualności planowanej akcji.
Snape
zebrał się w sobie, próbując stłamsić ostatnie wyrzuty
sumienia. Ostatnio zbyt często tracił nad sobą panowanie – jak
podczas tej niepotrzebnej wymiany zdań z Lily. Nie wiedział,
dlaczego dał się ponieść emocjom. Teraz musiał się skupić. Jak
miał się dzisiaj szczegółowej dowiedzieć, Czarny Pan planował
osobiście zawitać do Hogwartu.
Nareszcie dodałaś notkę!
OdpowiedzUsuńByło super i mam nadzieję,że Lily i James znajdą w końcu wspólny język.
Szablon masz śliczny!
Pozdrowienia,Lilka.
Jeśli będziesz miała czas,wskocz na mojego bloga:
jp-jego-historia.blogspot.com
Dziękuję, Lily i James powoli będą znajdowali wspólny język, aczkolwiek jeszcze trochę to potrwa. :) Bloga dodaję do linków i w wolnej chwili postaram się wpaść do Ciebie.
UsuńPozdrawiam!
Pliss wstaw szybko nottke i jak dla mnie moglo byc same romansidlo ale nie ja pisze.
UsuńTwój blog jest niesamowity.Masz bardzo dobry styl pisania, jednak notki są krótkie i co raz bardziej odchodzą od tematu Lily-James.Jednak to nie zmienia faktu, że z przyjemnością się je czyta :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo - to bardzo miłe słowa. Co do długości rozdziałów - staram się, ale różnie to bywa. Na pewno jeśli chodzi o długość poprawiłam się w porównaniu z początkowymi. ;) Cieszę się, że nawet mimo tego, że temat Lily i Jamesa nie jest przeważający dobrze się czyta. Nic nie poradzę na to, że Zakon i cała otoczka tak mi się podobają.
UsuńŚwietny blog ;* Chociaż szkoda że Lily i James już tak nie gadają często ze sobą. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ;* ;)
Właśnie skończyłam czytać całe opowiadanie. Zajęło mi to 2 dni, ale nie żałuję. Piszesz bardzo dojrzale, czasami mam wrażenie, że znowu czytam jedną z książek Rowling. Czytając te notki zauważyłam jednak, że coraz mniej jest Lily i Jamesa, a coraz więcej ich przyjaciół i Zakonu. szkoda, bo kocham wątek ich miłości ( i jeszcze bardziej kłótni :) ). Zwłaszcza uwielbiam Jamesa. Mogłabyś kiedyś opisać jedną z ich włóczęg o pełni, albo moment, kiedy Lily dowiaduje się, że Huncwoci są animagami ( to chyba byłby dla niej szok). Piszesz niesamowicie precyzyjnie,ten blog jest tak zupełnie inny od pozostałych ff na ten temat. Jest bardzo dojrzały, wszystko jest przemyślane. Właściwie jedyny wątek, który mi się nie podobał to ten z Tajemną komnatą w lochach i niespodziewanym pochodzeniu Lily. Reszta jest cudna.
OdpowiedzUsuńAnn
Dziękuję! Cieszę się, że uważasz mój blog za przemyślany, to jest dla mnie bardzo ważna rzecz. Nie lubię zostawiać wątków, ale właśnie ten o pochodzeniu Lily był mniej przemyślany i teraz mi został trochę w tyle. Budzi on dość skrajne emocje - albo komuś bardzo się podoba ta oryginalność, albo uważają, że jest to kompletnie nietrafione. Przyznam się, że ja sama nie wiem co z takiej perspektywy czasu o nim myślę. Faktycznie wątek Lily i Jamesa zszedł trochę z planu, aczkolwiek postaram się teraz dać go trochę więcej. Planuję jeszcze trochę Huncwockich momentów - na pewno będzie opisana włóczęga, ale planuję na to dość spory rozdział, ale to jeszcze trochę czasu. Jeszcze wiele przed nami, jeśli chodzi o tę historię.
UsuńDziękuję za poświęcenie takiej ilości czasu na czytanie, mam nadzieję, że zostaniesz na dalsze rozdziały. :)
Przez te wszystkie lata nazbierało się kilka notek dla mnie. :D
OdpowiedzUsuńBardzo gorąco Ci za nie dziękuję. Nie zdajesz sobie sprawy ile radości przynoszą mi za każdym razem te słowa.
Ok. Koniec miłości . ;p
Skoro jest to notka dla mnie to gdzie jest Jason ?!
Zabić to za mało!! :/
Jak można zauważyć po komentarzach – ludziom brakuje wątku Evans -Potter. Postaraj się więc w następnych notkach troszkę skróć [ albo chwilowo zapomnieć ] inne wątki . Już nie mogę się doczekać rozdziałów pełnych głównego ekipy [ i Jason'a , oczywiście ]
Co do notki.. to powoli...powoli … naprawdę powoli, akcja nareszcie rusza do przodu. Choć przyznam iż nie podoba mi się myśl iż James zerwie z tą swoją. Ona nadal niczym się nie wykazała. :(
A byłbym zapomniała. Miałam pochwalić twoje opisy. Mimo iż wydaje mi się iż je skróciłaś, są przejrzyste i naprawdę obrazowo ukazują opisywaną sytuację. Daję Ci więc za nie malutki plusik.
Przyznam iż chwilowo z większym zniecierpliwieniem będę wyczekiwała jednak nowych notek na Zakazanych . Nie znaczy to jednak iż zapomnę o tym bogu. Dopóki będziesz go pisać –> to ja co jakiś czas na pewno będę zaglądać.
Wiedziałam, że przyczepisz się braku Jasona! Naprawdę, wiedziałam. Ale obiecałam, że następna będzie dla Ciebie, więc dostałaś właśnie taką. ;) Tak, tak, Lily i James pojawią się w większej ilości, postaram się wpleść więcej Huncwotów, ale niczego na 100% nie mogę obiecać. Ja tu coś sobie wiesz planuję, układam, ale i tak oni czasem naprawdę robią co chcą. Jak byś nie zauważyła nikt tu jeszcze z nikim nie zerwał (mowa o Jamesie), tak więc cierpliwości!
UsuńDziękuję za plusik, staram się żeby były bardziej przejrzyste i czytelne. Bardzo lubię opisy, ale wiem też, że czasem lubię je za bardzo przegadać i potem są OGROMNE.
Dziękuję, za komentarz. Mam teraz więcej czasu, więc bardziej wzięłam się za pisanie, niedługo nowość i tutaj, i na Zakazanych. Obym nie zawiodła.
Pewnie się w to nie bawisz, ale nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Jeśli jesteś zainteresowana to wpadaj
OdpowiedzUsuńhttp://boska-interwencja.blogspot.com/p/versatile-blogger-award.html
Jeśli nie, to zignoruj, ale dodaj szybko nowy rozdział! :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńWlasnie skoncyzlam czytac twojego bloga.MOim skromnym zdaniem jest niesmowity. Mam nadzieje,ze bierzacym tygodniu dodasz nowy wpis.
Dziękuję, nowy rozdział już niedługo. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO nie!!! skończyłam!!!! mój Boże! Co mam robić??????? skręca mnie normalnie! Od kilku dni nic innego nie robię tylko czytam twojego bloga!!! Nie komentowałam wcześniej, z tej prostej przyczyny, że nie mogłam sie doczekać co dalej! Kocham Lily, Jamesa, Syriusza, Remusa... Oh! Nawet nie chce mi się dalej wymieniać. Wszystkich!!!
OdpowiedzUsuńTy chyba sobie nie zdajesz sprawy co robisz z człowiekiem. JA JESTEM UZAZEŻNIONA!!! Prawie jak o samego Harrego.
Musisz teraz czuć się mile połechtana, ponieważ przemawia do Ciebie zagorzała fanka HP (z długim stażem), która przez ostatnie 7 lat nie miała nic lepszego do roboty, jak od nowa zagłębiać się w historie tego czrodzieja.
Jak normalnie nie byłam przekonana do historii z tym powiązanych, bo uważałam, że to obraza dla J.K.Rowlink, tak teraz jestem wniebowzięta!
Przejdżmy do konkretów:
Co do treści:
POWINNAŚ NAPISAĆ KSIĄŻKĘ!!! Ja wiem że to już swego rodzaju książka, ale chodzi mi o taką, którą mogłabys wydać... chociaż, wiesz co?... Z tą historią mogłabyś sie spokaojnie starać o zgodę na publikację!!! Choć to byłoby trudne... ;)
Twoje opisy, są prześwietne i masz napnawdę bogaty język.
Muszę się Biebie o coś zapytać:
Czy te wszystkie mądre mysli pochodzą od Ciebie? Bo jeśli tak, to trudno mi sobie wyodrazić, abyś mogła nie być jakimś wykształconym profesorem filozofii (dobra przesadziłam... pewnie teraz myślisz, że nie biorę Cię na poważnie... a tak nie jest). W każdym razie uważam, że to bardzo mądre i dało mi nowe spojrzenie na wiele spraw.
To zabawnie, ale trochę utożsamiam się z postacią Lily... Czasami w szkole jak patrzę na tą bandę idiotów zastanawiam sie to tu robię i czemu nie jestem w Hogwarcie wraz z przyjaciółmi... W głębi duszy chcałabym mieć też wiele cech jakie miała młoda mama Harry'ego. Podczas tych ostetnich dni czytania chodziłam, jakby odmienieona. Czułam taki wewnętrzny spokój, bo znalazłam siebie... (strasznie sentymentalne ale tak jest). Poczułam, że wiem kim jestem, bo przez ostatnie kilka lat jakby się wahałam na krawędziach różnych osobowości... Za to bardzo Ci DZIĘKUJĘ...<3
Następny podpunkt:
Gratuluję świetnego powiązania z książką J.K. Czasami myśle sobie, że to właśnie miała autorka na myśli pisząc o poprzednim pokoleniu, i wydaje mi sie że nie mogło by byc inaczej, niektóre sytuacje nie mogły by byc inne... Po prostu tak było i już. Prawde mówiąc zawsze brakowało mi tego aby w pełni zamknąc sobie historię Harry'ego Pottera( choć oczywiście to sie nigdy do końca nie stanie).
Przepraszam, za to straszne przynudzanie... Piszę pon wpływem impulsu i nagłego spadku adrenaliny po skończeniu jego co juz widnieje w necie.
Zakładam że po dziesięcu zdaniach nie będzie Ci się chciało nawet czytć dalej mojego jakrze obszernego i niepoprawniego składniowo i gramatycznie komentarza. Jeśli jednak dojdziesz do jego końca, to chciałabym, abyś wiedziała, że gdzieś tam w stolicy naszej małej Polski, po swoim pokoju miota się dziewczyna w oczekiwaniu do ciąg dalszy, pełna podziwu i szacunku.
Mój komentarz może jest trochę zbyt pełny uwielbienia dla twojego kunsztu literackiego, aczkolwiek może spowoduje pomyślisz sobie dobrze o Ance i choc dla uspokojenia jej chorej manii napiszesz dalszy ciąg.
Na koniec mam jeszcze jedno pytanie:
Ile miałas lat jak zaczynałaś to pisać? (Oczywiście nie jest to zbytnia impertynancja z mojej strony :)) Pzdrawiam.
P.S. Przepraszm za błędy ortograficzne, interupnkcyjne, gramatyszne, stylistyczne, literówki i wszystkie inne, które sie pojawiły poniżej( z polskiego nigdy nie byłam dobra). Mogłabym je oczywiście sama sprawdzić ale się boję, że sie rozmyślę i nie opublikuję. Wiec z zapartym tchem klikam... aaa boję się... "Opublikuj".
To jest jeden z najmilszych komentarzy jaki kiedykolwiek dostałam! Naprawdę, tak wiele pozytywnych słów już dawno na temat mojego opowiadania nie usłyszałam, a nie wiem czy kiedykolwiek.
UsuńEkhm, wszystkie przemyślenia są moje. A raczej moich bohaterów, ja tego nie potrafię wyjaśnić, ale jak piszę, to jestem bohaterami i całą tą historią. Cieszę się, że utożsamiasz się z osobą Lily, to naprawdę niesamowite, że tak do tego podchodzisz. I bardzo mnie cieszy, że podoba Ci się zgodność - nie zawsze z wszystkim trafiłam, uważam, że mogłam zrobić to o wiele lepiej, ale skoro tak to odbierasz, to dla mnie ogromna radość i duma.
Zaczęłam pisać to opowiadanie mając 16 lat, teraz mam 21, więc trochę czasu upłynęło, zmieniło się też moje postrzeganie świata. Może dlatego o wiele więcej jest zakonu i poważniejszych spraw niż tego co było na początku.
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz, podniosłaś trochę moją wiarę w siebie i sprawiłaś, że naprawdę zachciało mi się pisać. Nie sądziłam, że mogę wywołać takie emocje. Dlatego ja dziękuję Tobie i mam nadzieję, że kolejne rozdziały Cię nie zawiodą. :)
Pozdrawiam bardzo ciepło.
Myślę, że nie zawiodą i czekam ze zniecierpliwieniem. :D
UsuńP.S. Cieszę się, że coś zrozumiałaś, z mojego komentarza, był trochę zawiły i pełen błędów.
A tak na marginesie to właśnie sie rozchorowałam, więc jeśli będę musiała cały dzień leżeć w łóżku bez tego opowiadania będę bardzo niepocieszona :D Życzę Weny i jeszcze raz pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz kolejny rozdział, miał być w marcu :-(
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego rozdziału z niepokojem stwierdziłam, że zbliżam się do końca. Na pewno będę wyczekiwać kolejnych notatek. Czytając to opowiadanie doszłam do wniosku, że chyba rzuciłaś na mnie jakiś urok. :) Nie mogę się oderwać po prostu. Bardzo mi się podoba, że nie jest to kolejne romansidło, których tak wiele jest w internecie. Nie chcę ci za bardzo słodzić ale uważam, że ktoś powinien wydać je w formie książki bo jest naprawdę bardzo dobre. Wyczekuję kolejnych rozdziałów! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAdrianna :)
Zgadzam się z innymi mi też od paru początkowych rozdziałów rzuciło mi się w oczy że to jest tak świetne że powinnaś napisać to jako książkę i wydać ją.Ja też się wczuwam w tą całą akcje tego i kiedyś myślałam że blogi to coś głupiego a tu proszę natrafiłam na coś niesamowitego! Z różnych części polski oczarowujesz osoby tym blogiem :D ja mieszkam niedaleko Krakowa a inna osoba pisała że z Warszawy więc bez żadnej przesady mówię TO JEST ŚWIETNE!!! może dodałabyś trochę akcji z Huncwotami aby trochę się pośmiać bo jak oni coś wymyślą to można się bać i śmiać ;) Pozdrawiam justa005
OdpowiedzUsuńZgadzam się. To jest genialne ;)Też myślałam, że mogłabyś wdać książkę.
OdpowiedzUsuńP.s. Ja jestem z Poznania :D