- Gdzie on jest? - James
usiadł ciężko na łóżku. Remus siedział na swoim, minę miał
niepewną.
- Miałem nadzieję, że
może poszedł do Ciebie.
James pokręcił głową.
- To by było niepodobne
do Łapy. Och, dlaczego mnie tam z wami nie było? - Wstał ze
złością i zaczął chodzić po dormitorium. - Dlaczego na mnie nie
poczekaliście? - W jego głosie słychać było gniew.
- Czekaliśmy. Nie
mieliśmy tyle czasu, z Benem było źle. Gdy zgodził się z nami
spotkać nie chcieliśmy ryzykować, że zmieni zdanie! Myślisz, że
zrobiliśmy to specjalnie?
- Mogliście zostawić mi
wiadomość!
- Nie chcieliśmy
ryzykować, że ktoś ją...
- Och, proszę! Tak
jakbyśmy nie mieli swoich sposobów.
- Nie mieliśmy do tego
głowy. Nie było cię, James. Naprawdę musimy się o to kłócić?
Peter też nie wiedział. Jakoś nie robi afery – wskazał na
Petera, który do tej pory nie odezwał się ze swojego łóżka.
James spojrzał na niego
szybko. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Trochę kwestia
przyzwyczajenia. Wolałbym wiedzieć.
- Widzisz? - James
ponownie spojrzał na Remusa.
Ten tylko wstał,
wyraźnie zdenerwowany.
- Po prostu nie było
czasu! Były Lily i Susan, wiedzieliśmy, że damy sobie jakoś radę.
Czasami są rzeczy ważne i ważniejsze. Jeśli tego nie rozumiesz,
to twój problem. Teraz jesteśmy potrzebni Syriuszowi. Albo mi
pomożesz go znaleźć, albo daj spokój.
Zacisnął dłonie w
pięści patrząc na niego z wściekłością. Było to tak
niepodobne do Remusa, że James aż na moment przystanął. Po chwili
ściągnął usta.
- Masz rację. Znajdźmy
go.
Remus kiwnął głową
zadowolony, rozluźniając dłonie. James wciągnął sweter przez
głowę i ruszył w stronę drzwi.
- Jest tylko jedno
miejsce, które przychodzi mi do głowy.
* * *
Minerwa przerzucała
papiery, czując, że powieki powoli zaczynają jej ciążyć.
Problemy mnożyły się i mnożyły, Albusa ani śladu, a ona powoli
traciła do tego wszystkiego cierpliwość. W dodatku nie miała
pojęcia dlaczego akurat ona musiała się zajmować tym wszystkim
pod jego nieobecność. W końcu wcale nie była tu najstarsza
stażem.
Ciężkie pukanie do
drzwi przerwało jej rozmyślania.
- Proszę!
W drzwiach ukazała się
włochata głowa Hagrida.
- Można, pani psor?
Minerwa westchnęła.
- Tylko szybko,
Hagridzie. Czy to coś ważnego?
Gajowy zamknął za sobą
drzwi i usiadł na krześle, które zaskrzypiało rozpaczliwie pod
jego ciężarem.
- Dziwne rzeczy się
dzieją w Zakazanym Lesie, pani psor.
Minerwa sięgnęła po
buteleczkę z atramentem, żeby napełnić kałamarz.
- W końcu to Zakazany
Las, Hagridzie. Tam często się dzieją dziwne rzeczy z tego co mi
wiadomo – odparła zniecierpliwiona.
Gajowy pokręcił głową.
- Chciałbym, żeby tak
było. A przecież znam ten las jak, rozumie pani psor, własne
kieszenie. – Poklepał się po przepastnym płaszczu, gdzie
kieszeni było więcej niż guzików. A i tych było naprawdę dużo
– I cholibka, naprawdę chciałbym nie mieć racji.
- Co dokładnie się
dzieje? - spytała, siłując się z korkiem buteleczki, coraz
bardziej zirytowana.
- Trudno to nazwać, pani
psor. Chciałem porozmawiać z szanownym dyrektorem, ale...
- Dyrektora nie ma. Nie
mam pojęcia kiedy wróci. - Spojrzała na niego znad okularów. -
Hagridzie, błagam cię o jakieś konkrety. Naprawdę nie mam teraz
czasu. Słyszałeś chyba o histerii naszej nauczycielki?
Gajowy skinął głową.
- Bidula. Ale to bardziej
przeczucie, pani psor. Las zrobił się dziwny, bardziej mroczny.
Centaury przeniosły się na drugi koniec i nie podchodzą blisko
zamku. Gdy próbowałem z nimi rozmawiać, ignorowały mnie, skubańce
jedne. Uciekały. Co prawda zawsze mówiły zagadkami, ale teraz
zrobiły się naprawdę dziwaczne, nawet jak na nie. Zwierzęta się
chowają. Coś wisi w powietrzu, pani psor. - Spojrzał na Minerwę,
wciąż siłującą się z korkiem butelki. - Może z tym pomogę?
Odstawiła atrament na
biurko.
- Nie trzeba. - Podniosła
na niego wzrok, wzdychając. - Hagridzie, to co mówisz, nie musi
świadczyć o niczym poważnym. Myślę, że przesadzasz. Flora i
fauna lasu przechodzą przez różne cykle...
- Pani psor, zbyt dobrze
znam ten las, żeby...
- Nic nie możemy zrobić.
Obserwuj co się dzieje, to wszystko. Gdy będzie działo się coś
konkretnego, wtedy będziemy się martwić. To tylko las.
- Tylko las... Dyrektor
by...
- Dyrektora nie ma.
Przyjdziesz do niego, gdy wróci. Może on zdecyduje się na coś
innego. Póki go nie ma, ja podejmuję decyzje. - Jej głos ochłodził
się. - Jeśli to wszystko, proszę cię, żebyś mi nie
przeszkadzał. Mam mnóstwo pracy.
Hagrid pochylił głowę
wstając.
- Oczywiście, pani psor.
Nie chciałem być niemiły. Oj... Przepraszam. - Krzesło upadło z
hukiem na posadzkę Obrócił się by je podnieść, a poły jego
płaszcza zahaczyły o papiery zalegające na biurku, strącając je
na ziemię. - Cholibka, naprawdę bardzo mi przykro. - Każdy kolejny
jego ruch powodował więcej zniszczenia.
- Zostaw to, Hagridzie,
dam sobie z tym radę. - Minerwa sięgnęła po różdżkę. Gajowy
pospiesznie opuścił komnatę. Po chwili wszystko wróciło na swoje
miejsce. Szybkim ruchem różdżki wyciągnęła też korek z
buteleczki z atramentem. Westchnęła. Co jeszcze miało się
zdarzyć?
* * *
Ogień trzaskał cicho
na kominku. Stalówka pióra zawisła kilka cali nad wielką księgą
rachunkową. Aberforth Dumbledore zawahał się na moment. Zerknął
na wyciąg rachunków leżący po prawej i skinął głową, kreśląc
zdecydowanie kolejne liczby. Po ostatniej aferze z Ministerstwem
Podatkowym nie pozwalał sobie na najmniejszy błąd. Chciwe łapska
goblinów wycisnęły go wtedy do ostatniego galeona. Nagły trzask w
kominku sprawił, że mężczyzna podskoczył gwałtownie, robiąc w
księdze ogromny kleks.
- A niech to kulawy
hipogryf... - mruknął, sięgając po różdżkę.
- Aberforth? Jesteś tam?
Wśród płomieni
pojawiła się głowa Alastora Moody'ego.
- Jestem, jestem.
Poczekaj chwilę. - Szybkim ruchem różdżki usunął plamę
atramentu, wraz z połową wykonanych tego dnia zapisów. Zaklął
pod nosem. W końcu podszedł zirytowany do paleniska. - Mam
nadzieję, że masz dobry powód Moody, żeby mi przeszkadzać.
- Szukam kontaktu z
Albusem. Nie odezwał się do nas od kilku dni.
Dumbledore prychnął,
opadając na wysiedziany fotel przed kominkiem.
- Chyba nie sądziłeś,
że mój ukochany braciszek zdaje mi relacje ze swoich wypraw?
Moody westchnął.
- Wiem, że wasze relacje
nie są najlepsze, ale to w końcu twój brat. Sądziłem, że jest
szansa, że możesz coś wiedzieć.
- Zanim zniknął, mówił
coś?
- Miał badać nowy
kontakt w ministerstwie. Między innymi. Znasz Albusa, nie dzieli się
nigdy swoimi planami.
- Właśnie dlatego, że
go znam nie dziwi mnie, że się nie odzywa. Pewnie zajmuje się tak
ważnymi sprawami, że nawet nie pomyślał, żeby komuś dać znać.
- Nie wiem, wszyscy
zaczęli się martwić.
Aberforth prychnął.
- Pewnie niedługo się
znajdzie i będzie jeszcze wielce zdziwiony, że ktokolwiek go
szukał. Sądzisz, że największy czarodziej naszych czasów nie
potrafi o siebie zadbać? To zakrawa o ignorancję. - Jego głos
ociekał ironią.
Moody tylko spojrzał na
niego krzywo.
- Jeśli czegoś się
dowiem, w co wątpię, dam Ci znać.
- W porządku.
- Chociaż, jak mówię,
pewnie za niedługo się pojawi. I to kompletnie nieświadomy tego,
że spowodował jakieś zamieszanie.
- Oby. Nie przeszkadzam
ci już.
Rozległo się ciche
pyknięcie i głowa Alastora zniknęła.
Aberforth ociężale
wstał i wrócił do biurka. Z westchnieniem zabrał się za ponowne
uzupełnianie księgi. Po kilkunastu minutach zrezygnował i zaczął
niespokojnie krążyć po pokoju.
To idiotyczne, żeby się
o niego martwił. Znał Albusa, zawsze radził sobie o wiele lepiej
niż inni, zwłaszcza w krytycznych sytuacjach. Nie był głupi.
W końcu podszedł do
jednej z szaf i z zaciętą miną zaczął w niej grzebać. Wyciągnął
niewielką szkatułkę. Z poły szat wydobył zaśniedziały klucz.
Zamek szczęknął cichutko. Po chwili z wnętrza wyciągnął
niewielki zamykany medalion z brązu. Spojrzał na niego z poczuciem
winy wymalowanym na twarzy.
- I tak to pewnie nic
nie da... - Otworzył go i zbliżył do ust. - Albusie. Albusie,
słyszysz mnie? - Odczekał chwilę. - Albusie! - W końcu ze złością
zamknął medalik i rzucił go w kąt.
- To było idiotyczne. -
Zdmuchnął świecę na biurku. - Muszę się napić.
Drzwi zamknęły się za
nim z trzaskiem. Gdy jego kroki ucichły w głębi korytarza w pokoju
rozległ się bardzo słaby, niesłyszalny niemal głos.
- Aberfotrh? - Medalik
zadrżał lekko. - Aberforth, chyba potrzebuję twojej pomocy.
* * *
Syriusz pojawił się
dopiero następnego dnia na śniadaniu. Poprzedniego wieczoru
zobaczyli jedynie, że zabrał swoją miotłę i zniknął. Nie było
go ani na boisku, ani we wszystkich ich tajnych kryjówkach.
Sprawdzili nawet Wierzbę Bijącą. Dlatego, gdy następnego ranka
stanął w drzwiach wielkiej sali rozmowy przy stole szóstorocznych
gryfonów ucichły. Lily i Susan wymieniły szybkie spojrzenia. Remus
wstał i podszedł do niego.
- Syriuszu...
Ten minął go szybko nie
podnosząc wzroku. Usiadł obok Jamesa i nałożył sobie porcję
owsianki. Jego włosy były w nieładzie, szata wygnieciona i jakby
odrobinę przykurzona.
- Łapo, dobrze się
czujesz? Remus o wszystkim mi opowiedział.
- Byliście z tym już u
dyrektora? - spytał tylko oschłym tonem. Pokręcili głowami. Na
twarzy Syriusza wymalowała się wyraźna ulga. Zjadł trochę
owsianki.
- Chcieliśmy porozmawiać
najpierw z tobą. Poza tym Ben jeszcze nie czuje się najlepiej. Całą
noc przeleżał w Skrzydle Szpitalnym z bólem głowy. Nie wiemy co
robić. Jeśli to naprawdę Regulus...
- Tak, tak. Wiem –
przerwał Remusowi. - Też nie wiem co robić, więc nie musicie
czekać na mnie. Zróbcie, co uważacie za słuszne. - Odsunął od
siebie miskę i wstał. - Nie jestem głodny. Zobaczymy się na
Zaklęciach.
Szybkim krokiem zaczął
się oddalać w stronę drzwi. James już podnosił się z miejsca,
żeby pójść za nim, gdy Lily zatrzymała go ruchem ręki.
- Ja z nim porozmawiam –
powiedziała, wstając. Potter ściągnął usta w wąską linię,
ale skinął głową. Pobiegła za nim.
Dogoniła go, gdy
otwierał drzwi wejściowe.
- Syriuszu! Poczekaj. -
Odwrócił się do niej, zniecierpliwiony.
- O co chodzi, Lily?
- Musisz o tym z kimś
porozmawiać. Wiem, że to twój brat. Wiem, że to dla ciebie
trudne, gdy ktoś tak ci bliski okazuje się kompletnie kimś innym,
niż podejrzewałeś.
Syriusz pokręcił głową.
- Skąd możesz... -
Przerwał, widząc jej zaciętą minę. - Ach tak. Rozumiem –
mruknął, przypominając sobie o sytuacji z Severusem sprzed roku. Nigdy nie rozumiał ich przyjaźni, ale wiedział, że było to dla niej trudne przeżycie. Lily tylko skinęła
głową. - Okay. Przejdźmy się.
Drzwi zamknęły się za
nimi. Zeszli po stopniach i skierowali się w stronę jeziora.
- Gdzie byłeś wczoraj?
- spytała w końcu po przedłużającej się chwili ciszy.
- Tu i tam – mruknął,
robiąc nieokreślony ruch ręką. - Musiałem to wszystko
przemyśleć.
Szli powoli wzdłuż
jeziora. Lekki wiatr muskał ich twarze. Lily zerknęła na niego
niepewnie.
- Nie chcesz tego
zgłaszać?
Syriusz zasępił się.
- Nie wiem. Lily, to mój
brat. Nie znosiłem go czasami, tego jaki był. Ale jednocześnie
wiem, że to nie do końca jego wina. Był o wiele bardziej podatny
na wpływ mojej matki. Dał ponieść się tym wszystkim bzdurom o
czystej krwi. Gdy byliśmy dziećmi... - Pokręcił głową. - To nie
ma najmniejszego sensu. Wiem, że musimy o tym komuś powiedzieć.
Dlaczego ktoś miałby wymazywać Benowi pamięć, gdyby nie był
świadkiem czegoś, czego nikt nie powinien był zobaczyć? Zwykłe
uczniowskie sprawki tak się nie toczą. Nie wiemy o wielu sprawach.
- Pokręcił głową. - Te wszystkie napaście, zbrodnie na
mugolach. Dzieje się wiele złych rzeczy, dlaczego Hogwart miałby
nie być zagrożony? Mnóstwo tu czarodziei z rodzin mugoli. Może
nikt nam nie uwierzy, ale wiem, że gdyby coś się stało, nie
wybaczyłbym sobie, że mogłem to zmienić i nic nie zrobiłem.
Lily skinęła głową.
Przystanęli na skraju Zakazanego Lasu, przyglądając się zamkowi,
wznoszącemu się po drugiej stronie. Jego ogromny cień padał na
taflę wody. Zimny powiew wiatru owiał jej kark. Poczuła się
niepewnie.
- Syriuszu... - Położyła
mu dłoń na ramieniu. - Słyszysz?
- Co?
- Zakazany Las jest
naprawdę cichy. Jakby... Martwy.
Odwrócili się do ściany
drzew. Mrok między nimi zdawał się być głębszy niż zwykle.
Otrząsnęła się lekko.
- Chodźmy stąd. Ta
cisza mnie przeraża. - Pociągnęła go za rękaw szaty.
Szybkim krokiem ruszyli w
stronę zamku. Gdy byli już daleko dzwon na jednej z wież wybił
ósmą. Spłoszone stadko ptaków uniosło się znad lasu. Potem znów
zaległa głucha cisza.
* * *
- Dobrze, że w końcu
mamy na to czas.
Dwa dni po rozmowie Lily
z Syriuszem siedzieli wszyscy w Pokoju Życzeń. Susan siedziała
obok Bena, który oparł głowę o wyblakły zagłówek sofy.
- Nadal męczą cię te
bóle? - spytał Remus, mierząc go uważnym spojrzeniem. Ben skinął
głową.
- Ale jest lepiej niż na
początku. Są coraz słabsze. Chociaż jest to naprawdę męczące.
James przeszedł się po
pokoju, spoglądając z ciekawością na biblioteczkę pełną
książek, ustawioną w kącie.
Obok Lily siedziała też
Dorcas, którą Lily wprowadziła we wszystko poprzedniego wieczora.
- Musimy uzgodnić co
dokładnie powiedzieć Dumbledore'owi.
Syriusz zasępił się.
- Nie wiem jak wy, ale ja
nie pamiętam kiedy go ostatnio widziałem. Chyba nie ma go w szkole.
Lily potwierdziła to
skinieniem głowy.
- To prawda. Mieliśmy
ostatnio spotkanie prefektów – zerknęła na Remusa. - Przeważnie
dyrektor pojawia się chociaż na chwilę, żeby rzucić choćby
jakąś uwagę.
- Teraz McGonagall była
bardzo rozdrażniona, nie miała dla nas czasu. Podobno cały zamek
jest na jej głowie – uzupełnił Lupin.
- To kiepsko. Myślicie,
że nas wysłucha?
James prychnął.
- McGonagall? Wątpię.
Stwierdzi, że to stek bzdur. A gdy usłyszy jeszcze słowo
Ślizgoni...
-
Będzie myślała, że tylko chcemy wpakować ich w kłopoty. –
Syriusz poprawił jedną z poduszek, na których siedział.
Uśmiechnął się posępnie. - A jeszcze gdy zobaczy, że to my
jesteśmy w to zamieszani... - Wskazał na huncwotów. - Wygoni nas
od razu ze swojego gabinetu.
-
A swoich prefektów nie wysłucha?
-
James, bądź poważny. McGonagall we wszystkim doszukuje się
naszych kawałów. Będzie sądziła, że jakoś ich przekonaliśmy.
Lily
westchnęła.
-
Musimy mieć bardzo mocne argumenty.
Wszyscy
przenieśli wzrok na Bena i Susan, którzy lekko skulili się w
sobie.
-
Nie wiem czy mamy coś, co można nazwać mocnym argumentem
– mruknęła dziewczyna.
Remus
westchnął, wygładzając leżącą przed nim rozłożoną rolkę
pergaminu.
-
Po prostu spiszmy wszystko, co wiemy. Jeśli do końca tygodnia nie
pojawi się Dumbledore będziemy musieli pójść do niej.
*
-
Panie Black, proszę. Co to za niestworzone historie? Ataki w szkole?
Też mi coś.
-
Ale pani profesor...
-
Panno Stock. Wie pani jaki mam stosunek do nocnych eskapad po zamku.
-
Ben Fenwick miał usuniętą pamięć...
-
I mam uwierzyć, że panowie Black i Lupin, niczym wprawni magomedycy
ze świętego Munga od tak mu ją przywrócili? Prędzej zamienię
się w goblina niż w to uwierzę. Panowie chyba nie zdają sobie
sprawy jaka to trudna sztuka, wymaga wieloletnich studiów. Że też
dała się pani w to wciągnąć, panno Evans. - Zmierzyła ich
wszystkich zimnym spojrzeniem. - W takim razie dlaczego nie zgłoszono
się do Skrzydła Szpitalnego? Dlaczego nie przyszliście do mnie od
razu?
-
Nie byliśmy pewni...
-
Oczywiście. - Zabębniła palcami o blat biurka, przyglądając im
się uważnie. W końcu westchnęła. - Zlecę sprawdzenie rejestrów
biblioteki i działu ksiąg zakazanych. Dla państwa świętego
spokoju. Ale do tej usuniętej pamięci mnie państwo nie
przekonacie. Wiem, że macie swoje zatargi ze ślizgonami, ale takie
rzeczy... - Pokręciła głową.
Wszyscy
wymienili zaniepokojone spojrzenia. Syriusz zacisnął pięści.
-
Naprawdę sądzi pani, że wymyślilibyśmy coś takiego? Wiemy, co
dzieje się na świecie, wiemy, że nie jest bezpiecznie. Naprawdę
chcemy pomóc. Kiedy wróci profesor Dumbledore? Jestem pewien, że
on...
-
Panie Black! - Minerwa podniosła się z krzesła. - Dyrektor ma
ważniejsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie pańskich
niestworzonych teorii. Wiem, co dzieje się w świecie czarodziejów,
ale zapewniam pana, że Hogwart jest całkowicie bezpieczny! Strzegą
go potężne czary. Zapewniam państwa, że sprawdzę co dzieje się
w bibliotece. Jeśli będę miała jakieś wątpliwości, wiem, gdzie
was znaleźć. Na teraz wystarczy tej rozmowy. Udam, że nie
słyszałam pańskiego bezczelnego tonu. Żegnam.
Gdy
tylko drzwi zamknęły się za nimi, Minerwa opadła z powrotem na
krzesło. Ukryła twarz w dłoniach.
-
Albusie, gdzie jesteś...?
Podeszła
do kominka, rzucając w ogień garść proszku. Szepnęła zaklęcie.
-
Fryderyku, potrzebuję pomocy zakonu. Chyba coś złego dzieje się w
Hogwarcie.
*
* *
-
Nic więcej nie mogliśmy zrobić. - Lily poklepała Syriusza po
ramieniu, gdy wracali wszyscy do wieży Gryffindoru. Susan i Ben
oddzielili się wcześniej, żeby pójść jeszcze do biblioteki.
-
Wiem, po prostu... Co jeśli to coś poważnego, a ona to
zignorowała?
-
Nawet nie wysłuchała swojej ulubionej pani prefekt. - Zauważył
James kąśliwym tonem, zrównując się z nimi. Lily spojrzała na
niego gniewnie.
-
A co miałam więcej powiedzieć? Widziałeś jak zareagowała.
-
No tak, w dodatku zawiodłaś ją, że dałaś się w to
wciągnąć.
Lily
przystanęła.
-
O co ci chodzi, James?
-
Po prostu zmarnowaliśmy naszą szansę.
-
I to moja wina?!
-
Ty jesteś pupilkiem McGonagall. Liczyłem, że ciebie wysłucha.
Teraz jesteśmy już na spalonej pozycji.
Lily
zaczerwieniła się gwałtownie.
-
To nie moja wina, że gdy tylko zobaczy waszą czwórkę od razu
węszy podstęp! Następnym razem załatwiaj sobie to sam, Potter.
-
Może tak w końcu coś się uda.
Jej
oczy się zaszkliły od łez.
-
Jesteś podły. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwna
stronę.
-
James – syknęła Dorcas. - Przesadziłeś. Lily, poczekaj! -
Pobiegła za nią.
Pozostali
huncwoci patrzyli na niego zdziwieni.
-
Co to było? Poważnie uważasz, że to jej wina? Zgłupiałeś? -
Syriusz patrzył na niego zirytowany.
James
wzruszył ramionami.
-
Zdenerwowała mnie.
-
Przesadziłeś.
-
Możliwe. Chodźmy. Umówiłem się z Lorą.
-
Myślałem, że zerwaliście. - Zauważył Syriusz, gdy wspinali się
po schodach na siódme piętro. James pokręcił głową.
-
To był zły pomysł. Lora to świetna dziewczyna. Byłem idiotą, że
tego nie doceniałem. Przyspieszył i wyminął ich, otwierając
dziurę pod portretem. Huncwoci wymienili tylko zdziwione spojrzenia.
*
* *
Severus
owinął się szczelniej płaszczem, zagłębiając się coraz
bardziej w las. Nie chciał się do tego przyznać, ale odczuwał
strach, a także głęboko skrywane poczucie winy. To dzisiejszej
nocy Śmierciożercy mieli zjawić się w Hogwarcie. Czuł jak zimny
pot spływa mu powoli po plecach. Osobiście objął przygotowania.
Gdy
dotarł do wyznaczonego miejsca przystanął, rozglądając się.
Dawno temu, gdy Czarny Pan sam był jeszcze uczniem przygotował
sobie to miejsce, żeby w nagłym wypadku tu wrócić. Odór czarnej
magii wisiał w powietrzu. Szkoły strzegła potężna Magia, więc
tylko potężniejsza mogła ją przezwyciężyć i naruszyć blokadę.
Wszystko było przygotowane bardzo starannie, a gdy w szkole
zabrakło Albusa Dumbledore'a mało kto potrafił wyczuć subtelne
różnice w magii ochronnej. Pod wpływem działających tu zaklęć
las zmienił się, stał się o wiele mroczniejszy. Severus czuł
gęste powietrze nieporuszone nawet najlżejszym powiewem wiatru.
Zerknął na zegarek. Przez prześwit w koronie drzew dostrzegł
wznoszący się księżyc.
Zbliżał
się czas.
*
* *
Klapa
pod portretem odsunęła się i do Pokoju Wspólnego wkroczyła
Dorcas. Podeszła do kanapy, na której siedzieli Huncwoci. James,
który dopiero przed chwilą wrócił od Lory, wyglądał na wyraźnie
spokojniejszego niż jeszcze niecałe dwie godziny wcześniej.
Zobaczywszy dziewczynę podniósł się. Minę miał nietęgą.
-
Gdzie Lily?
Dorcas
prychnęła.
-
Teraz pytasz się gdzie jest, mogłeś pomyśleć wcześniej. Nie
wiedziałam, że potrafisz być tak podły, James.
Potter
westchnął.
-
Wiem. Musiałem to przemyśleć, uspokoić się. Nie mam pojęcia, co
we mnie wstąpiło. Muszę z nią porozmawiać. Gdzie ona jest?
-
Poszła na błonia. Chciała zostać sama.
-
O tej porze? - Zaskoczony spojrzał na księżyc wschodzący za
oknem.
Dorcas
wzruszyła ramionami.
-
Poszukam jej.
-
Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Była na ciebie naprawdę
wściekła.
Ale
James już wstał i ruszył w stronę portretu.
-
Zobaczymy się później.
Gdy
zszedł już do głównego holu, skierował się w stronę drzwi.
-
Proszę, proszę. Ktoś się tu chyba prosi o szlaban.
James
odwrócił się. Po drugiej stronie holu stał Jason. Na ustach
błąkał się ten jego irytujący uśmiech chochlika. James poczuł
jak wzbiera w nim złość. Jeszcze tego idioty mu dzisiaj brakowało.
Żałował, że nie wziął peleryny niewidki. Wziął głęboki
wdech, żeby się uspokoić i nie dać sprowokować.
-
Mogę wyjść na dwór.
-A
ja myślę że mogę wlepić ci szlaban. Jedenasta minęła.
Obiecuję, że wymyślę coś wyjątkowo pouczającego.
-
Świetnie. - Sięgnął ręką do klamki. - Szlaban, szlabanem. Nie
próbuj mnie zatrzymać.
-
Śmiało! Jednak na twoim miejscu nie liczyłbym, że Evans da się
ubłagać tak łatwo. Podobno kawał drania z ciebie, Potter. -
Pokręcił z dezaprobatą głową. James odwrócił się do niego ze
złością.
-
Skąd o tym wiesz?
Jason
parsknął.
-
Od czego są przyjaciele,
tak to się mówi? - Zaśmiał się, po czym wskazał na drzwi. - Mam
na ciebie oko, lepiej się pospiesz.
James
chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się. Kłótnie z
tym idiotą nie miały najmniejszego sensu. Pchnął drzwi i wyszedł
na błonia. Teraz musiał porozmawiać z Lily, bez względu na
wszystko, zwłaszcza Jasona.
Ciemność
skryła błonia przed jego wzrokiem. Tylko sierp księżyca widoczny
nad Zakazanym Lasem lekko rozświetlał noc. Jego blask odbijał się
od niespokojnej tafli jeziora. Rozejrzał się, próbując dostrzec
cokolwiek wśród otaczających go ciemności, jednak dziewczyny
nigdzie nie było widać. Powoli, badając każdy swój krok
skierował się w stronę jeziora. Wątpił, żeby poszła w stronę
chatki Hagrida. Chłodny wiatr owiewał jego ramiona, powodując
gęsią skórkę. Im bardziej zbliżał się do lasu, tym zimniej się
robiło. Miał też wrażenie, że powietrze jest coraz cięższe.
Coś było nie w porządku. Czuł, że nie powinien zapalać różdżki.
Niepokojące uczucie strachu ścisnęło jego żołądek. Szedł
wzdłuż brzegu jeziora, nie zbliżając się do niedalekiej ściany
drzew, gdy nagle usłyszał głosy. Przyspieszył kroku, żeby
schować się w pobliskich krzakach. Na całe szczęście nie był
zbyt widoczny w tych ciemnościach, więc nie sądził, żeby z
daleka ktoś mógł go dostrzec. Głosy zbliżały się od strony
zamku, sprawiały wrażenie cichej, gniewnej kłótni.
-
…Wylecimy ze szkoły.
Uczniowie!
Uczniowie!
-
Nie bądź mięczakiem. Zdecydowaliśmy się na to dawno temu.
Hogwart i tak schodzi na psy. Mój ojciec od dawna mówi, że tyle
szlamu nie wróży nic dobrego. Powinieneś być dumny, że zostałeś
wybrany.
-
... mówił, że może być niebezpiecznie.
-
Musimy być ostrożni i w razie czego nie dać się złap... Ała! -
Chłopak syknął z bólu.
Głosy
minęły jego kryjówkę. Brzmiały dziwnie znajomo, jednak w
otaczających ciemnościach nie potrafił nikogo rozpoznać.
-
W porządku?
-
O mało nie skręciłem kostki. To bydle Hagrida wszędzie wykopuje
dziury, nie pierwszy raz prawie skręciłem sobie nogę.
-
Możesz iść?
-
Tak, nie musisz mnie nieść, puść. Zamknij się już, bo od tego
twojego gadania tylko głowa mnie rozbolała. Muszę uważać.
Dostaliśmy całkowity zakaz używania świateł.
Głosy
oddaliły się, zamieniając się w niezrozumiały pomruk. Po chwili
dwie ciemne sylwetki zniknęły między drzewami. James odczekał
jeszcze chwilę po czym podążył ostrożnie wzdłuż jeziora.
Działo
się tu ewidentnie coś złego. Czym prędzej musiał znaleźć Lily.
*
* *
-
Wystawiliście czujki?
-
Tak. Mulciber i Avery mają oko na błonia. Chociaż w tych
ciemnościach naprawdę trudno cokolwiek dziś zobaczyć.
Snape
krążył niecierpliwie po polanie. Wypalony krąg na ziemi pokazywał
miejsce, gdzie można było się teleportować. Przygotowanie tego
kręgu wymagało od Severusa wielu dni ciężkiej pracy. Zaklęcia,
eliksiry. Nigdy nie miał do czynienia z tak potężną magią. W
dodatku to miejsce było naprawdę niesamowite. Niemal przez cały
czas tam jego skórę pokrywała gęsia skórka. Magia była tu
gęsta, niczym syrop. Kilku śmierciożerców już do niego
dołączyło. Jeden z młodszych chłopców, stojących obok niego
zaczął się trząść. Widać było, że jest przerażony. Niewielu
było tu dziś uczniów.
Malfoy
stojący niedaleko prychnął lekko.
-
Tego szczyla kto tu sprowadził?
Snape
zignorował jego słowa i podszedł do chłopaka. Chwycił go mocno
za ramiona i potrząsnął.
-
Weź się w garść. Czarny Pan niedługo tu będzie, a nienawidzi
tchórzy. - Chłopak zagryzł wargę i pokiwał głową. Drżenie
lekko ustąpiło. Snape puścił go i wrócił do Malfoya.
-
Nie rozumiem, dlaczego Czarny Pan sam zdecydował się tu przybyć.
Przecież ma nas.
-
Był zniecierpliwiony waszymi nieudolnymi poczynaniami. A to, że
prawie was nakryto? Niedopuszczalne. Wszystko mogło wziąć w łeb.
To czego Czarny Pan potrzebuje jest niezwykle cenne. Podobno znalazł
to, gdy był tu uczniem. Pradawna, potężna magia.
Snape
nie musiał wiedzieć nic więcej. Wiedział, że to co dziś zrobił
to była zdrada. Że mógł pójść za to nawet do Azkabanu. Zerknął
na zegarek. To nie był odpowiedni moment na wątpliwości.
*
* *
Dobry
kwadrans zajęło mu przekradnięcie się wzdłuż linii brzegowej.
Bał się, że ktoś może go zauważyć, ważył więc każdy krok.
-
James! - Cichy szept dobiegł go zza pobliskiego drzewa.
Znieruchomiał, rozglądając się. Dostrzegł Lily. Pomachała do
niego. Podbiegł do niej i razem skryli się za grubym konarem.
Przytulił ją mocno bez słowa. Nie protestowała. Wtuliła się w
niego.
-
Co tu robisz, James? - spytała w końcu odrywając głowę od jego
ramienia. James nie pamiętał, żeby kiedykolwiek dobrowolnie była
tak blisko niego. Ich twarze dzieliło kilka cali. Jego ramiona wciąż
obejmowały ją w talii.
-
Szukałem cię. Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić.
Przeprosić. Nie powinienem był tak cię atakować, gadałem bzdury.
Byłem wściekły o to, że mnie z wami nie było tamtej nocy.
Przepraszam.
-
W porządku.
Przyciągnął
ją znowu do siebie i przytulił.
-
Powinniśmy wracać, tu nie jest bezpiecznie.
-
Wiem, dlatego się schowałam. Ktoś krążył na skraju lasu,
słyszałam kłótnię. Nie brzmiało to zbyt dobrze.
- To chyba uczniowie. Dwóch mnie minęło gdy tu szedłem. Knują coś
niedobrego. Myślę, że powinniśmy pójść do McGonagall.
-
Może powinniśmy zakraść się, żeby ich podsłuchać?
-
To zbyt niebezpieczne.
-
Wtedy moglibyśmy się upewnić kto tam jest, podać McGonagall
konkretne nazwiska.
Zmierzył
ją spojrzeniem. Wyglądała na zdeterminowaną.
-
W porządku. Tylko ostrożnie. Chodźmy.
Zaśmiała
się cicho.
-
Co? Dlaczego się śmiejesz? - Mimowolnie znów przyciągnął ją
bliżej.
-
Nadal mnie trzymasz – szepnęła.
Nawet
nie wiedział kiedy ich usta połączyły się w pocałunku.
Przyciągnął ją do siebie gwałtownie, czując jak krew dudni mu w
uszach. Chwyciła go za włosy, drugą dłonią przytrzymując
delikatnie policzek, gdy ich usta spierały się w gwałtownym
pocałunku.
Oboje
nie mieli najmniejszego pojęcia co się dzieje. To mogło trwać
sekundę, minutę albo rok.
Nagle
oderwali się od siebie. Usta niemal go parzyły, krew buzowała.
Zapomniał na moment o całym świecie.
-
Lily. Co...?
-
Nie wiem.
-
Skąd... - Uciszyła go, kładąc mu palec na ustach.
-
Ciii. Coś się dzieje. Patrz! - Kilka cieni poruszyło się na
krawędzi lasu.
Podnieśli
się z ziemi.
-
Chodźmy. – Pociągnęła go.
-
Pójdę pierwszy, poczekaj. – Wyprzedził ją. - Ostrożnie.
Powoli
ruszyli w stronę lasu.
*
Jason
kręcił się przy oknie swojego gabinetu, wyglądając Pottera.
Postanowił, że jak tylko zobaczy, że wraca zejdzie i wlepi mu taki
szlaban, że popamięta. Zetrze ten jego pyszałkowaty uśmiech z
twarzy na dobre.
Uśmiechnął
się do siebie lekko. Spodobało mu się bycie nauczycielem.
Nagle
jego uwagę przykuł odległy krzyk. Odwrócił się do okna. Na
skraju Zakazanego Lasu zaroiło się od ludzi. Przyjrzał się
uważniej. Dostrzegł kilka uroków, wystrzelonych spomiędzy drzew.
-
Co, na Merlina...
Wybiegł
z pokoju, potem dwa piętra niżej. Nie miał pojęcia co się
dzieje.
Gdy
dobiegł do drzwi wejściowych te otworzyły się z hukiem. Na progu
stanął zdyszany James. Chyba pierwszy raz w życiu ucieszył się
na jego widok.
-
James! Co się dzieje?!
Dostrzegł,
że ramię ma paskudnie rozcięte. W ręce trzymał różdżkę.
Wyglądał jakby zobaczył ducha.
-
Śmierciożercy! - Wystękał - Śmierciożercy zaatakowali nas.
Lily... - Odwrócił się gwałtownie. - Gdzie jest Lily?!
Dziewczyny
nigdzie nie było widać.
-
Biegła tuż obok mnie!
Odwrócił
się na pięcie i wybiegł na błonia.
-
James, nie! Poczekaj!
Ale
jego już nie było. Jason wyciągnął różdżkę ruszając za nim biegiem. Zatrzymał się tylko na moment, żeby wysłać patronusa do Minerwy. Wyszedł ostrożnie rozglądając się. Widział sylwetkę Jamesa, która biegła z powrotem w stronę lasu. Dostrzegł kilka uroków wystrzelonych spomiędzy drzew. Nagle z
pobliskiej wieży rozległo się bicie dzwonu. Jego patronus musiał
dotrzeć na miejsce.
Teraz
dla wszystkich było już jasne, że najbezpieczniejsze miejsce w
magicznym świecie zostało zaatakowane.
Hogwart
był w niebezpieczeństwie.
Ciąg
dalszy nastąpi.
Ale sie cieszę, wchodzę tu od 28.12 :) bardzo dobra notka, mimo tak długiej przerwy nie schodzisz z poziomu, który sama stworzyłas. Mimo ze nie pamiętałam dokładnie, o co chodziło z rehulusem, resztę w miare dobrze kojarzylam -czyli sytuacje miedzy lily a Jamesem oraz sprawę z benem. Muszę przyznac, ze Potter mnie wkurzył. Myslalam,ze wreszcie siemogarnal, ze skoro nie jest juz z Lora, to wie, z kim chce byc. Nie powinien tak atakować evans. Dobrze, ze sie ogarnął i na znalazł, choc gorzej, ze nie wiadomo, gdzie teraz jest dziewczyna...cos czuje, ze planujesz juz niedługo pierwsze starcie przyszłych państwa Potter z voldemortem i boje sie, co moze sie podczas niego stać... Mam nadzieje, ze orzynajmniej jak juz choc na troche niebezpieczeństwo zostanie odsunięty, to nie bedą udawać,z e pocałunku nie było i ze ze soba bedą... Wlasnie atak... Nie spodziewałam sie, ze snape jest az tak zdolny i az tak zdterminowany.... Co on narobił... Czemu? Boże, to naprawde jest straszne.. Dobrze ze Mcgobagal skontaktowała sie mimo wszystko z friderickie, (jego tez pamietam), choc liczę tez na to, ze sumbledore wróci dzieki pomocy bratu i ze nic mu sie nie stanie.... Jegopomoc jest chyba w ty, wszystkim niezbędna... Mam nadziej,e ze następna ńotka pojawi sie w miare szybko, bo e takim momencie przerwać to....;) zapraszam na mój blog zapiski-condawiramurs.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo - cieszę się, że nadal jesteś ze mną. Jesteś chyba moją najdawniejszą czytelniczką! :)
UsuńTo dobrze, że po tak długiej przerwie kojarzysz jeszcze większość wątków, ja sama przed pisaniem zawsze muszę sobie zrobić konkretne przypomnienie, bo czasem bywa trudno.
Snape - w końcu był Księciem Półkrwi i bardzo zdolnym uczniem, uważam, że w szkole, gdzie dużo ludzi go ignorowało i śmiało się z niego, stracił jeszcze Lily - coś w nim pękło. Dla śmierciożerców jest ważny, coś robi.
Mam nadzieję że uda mi się ją napisać niedługo, nie podaję konkretnych terminów, bo potem różnie wychodzi. Ale oby jak najszybciej!
Pozdrowienia!
Hm, ale mimo wszystko jeszcze nie równa sie dumbledorowi. Ale faktycznie, jesli w ogole jakiś uczeń byłby w stanie to zrobic, to tylko snape. Tak mysle. Zapraszam do mnie na nowe notki. :)
Usuńzapraszam do mnie na nowość.
Usuńnareszcie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńjuż myślałam, że się go nie doczekam;)
nie za bardzo pamiętam o co chodziło z matką Lily, że ona temu rozumie Syriusza..
Ale w miarę wszystko skojarzylam.
Rozdział mi się podobał, wiele akcji... brakowało mi chwili wytchnienia bohaterów. Jestem ciekawa co z Dumbledoorem.. chyba jest w kłopotach. Znając jego zdąży w ostatniej chwili uratować Hogwart?;)
Chociaż po Tobie można się wszystkiego spodziewać :D
Jeszcze raz: cieszę się niezmiernie że taki świetny blog nadal funkcjonuje!:))
pozdrawiam- Andromeda
Dziękuję za miłe słowa - sama się cieszę że jeszcze piszę. ;)
UsuńMam nadzieję, że niedługo uda mi się napisać resztę, mam nadzieję że niektóre wydarzenia Was zaskoczą.
Dziękuję, że jesteś i pozdrawiam bardzo ciepło :)
Ale fajnie!
UsuńMargaret,
Musisz wiedzieć, że czuję się jakby mi odpisala sama J.K.Rowling ;D
Hejoooo <3
OdpowiedzUsuńNo więc po pierwsze: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA KOCHAM, KOCHAM I KOCHAM TWOJEGO BLOGA <6969696969
No nie mg się ogarnąć po przeczytaniu tego ;d . ! <3
I nie wiem od czego zacząć tyle pytań np.
1. Dumbledore przeżyje
2. Co z Lil
3. James ją uratuje
4. A może Jason . ?
5. Czy Lil będzie z Jamesem, zaufa mu . ?
6. James zerwie z tą swoją..? Lorą . ?
7. Nie lubie tej Lory bo się przyczepiła do Jamesa
8. Duuuuuuuuuuuużo miłości będzie więcej . ?
9.Przyjmą naszych bohaterów głównych do zakonu . ..?
10. Wiem powtarzam, ale co z Lily . ? Weź nooooooo ;d James ją uratuje prawda . /
11. Czy Dambi ochroni i Hogwart . ?
No mogę wymieniać i wymieniać ale zapytam ostatnie i najważniejsze
KIEDY KOLEJNA NOTKA . / BO OSZALEJE NOOO :/
Widzisz co ty ze mną robisz no . ?
Tw bloga przeczytałam w 6 dni i KOCHAM GO .!
Jest zajebisty .! Jeśli ktoś ma coś do tego bloga ma i do mnie. ! To co kiedy kolejna . ?
Odpisz mi tuuuuuu prosze :)
Czekam, czekam i czekam ....
Już ..? ;D
Dobra nie zaśmiecam ci tu juuuż ,!
PAPAPPA :*** <3333333
ŻYCZĘ WENY . ! <3 :*****
I czm nie odpisujesz ; / ?
OdpowiedzUsuńA notka kiedy następna . ?
Cóż za entuzjazm, tyle pytań, tyle kwestii do rozwiązania. :D Dziękuję za wszystkie przemiłe słowa. Nie odpowiem na pytania, dowiesz się wszystkiego w najbliższych rozdziałach. Kiedy będzie - nie wiem, nie podaję już żadnych oficjalnych dat, bo potem narzekacie, że nie dotrzymuję. Postaram się jak najwcześniej. : )
UsuńDziękuję ze obecność i pozdrawiam! :)
Aaaaaaa już całkiem straciłam nadzieje na nową notkę, zaglądam na blog od niechcenia, a tu taka SUPRAJS ! Świetnie, że piszesz dalej, pozdrawiam, życze weny :D No i jak ta- można skończyć, w takim momencie ;D
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi, żeby skończyć w dobrym momencie i podtrzymać napięcie ;)
UsuńAaaaaaa!!!!! Szczęka mi opadła kiedy zobaczyłam nową notkę :) Tak czekałam i czekałam, aż wreszcie się doczekałam!! WOW!
OdpowiedzUsuńJa sama nie wierzę. ;)
UsuńAAAAAA
OdpowiedzUsuńTO BYŁO ŚWIETNE!
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Lily i James <3 <3 <3
Lilka.
Tak, Lily i James. Planowałam ten moment od tak dawna, że już sama nie mogłam się doczekać. ;) Dobre dwa lata mam zapisane w notesiku hasło "Atak na Hogwart", dążyłam do tego bardzo dokładnie. Cieszę się że się podobał.
UsuńPozdrawiam!
Powiem tak... świetne jak zawsze. Na Twojego bloga weszłąm chyba z rok temu i przeczytałam wszystko bardzo szybko. Czekałam przez te pół roku, a dzisiaj koleżanka mi powiedziała, że wstawiłaś nowy rozdział! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Weny
Merill
Oj, cieszę się bardzo. :) Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i ciąg dalszy Cię nie zawiedzie. I że nie będziesz musiała długo czekać, tego sama bardzo bym chciała. Pozdrawiam i dziękuję!
UsuńBardzo interesująco piszesz. Cieszę się, że wróciłaś do pisania! Pozdrawiam i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńA ja cieszę się, że nadal czytasz! To naprawdę budujące. :) Mam nadzieję, że "więcej" już niedługo.
UsuńHurra! Jednak się doczekałam i to w momencie, kiedy zaczynałam wierzyć, że już więcej nic nie napiszesz. Rozdział jest cudny, niewielu autorów potrafi pisać w taki sposób, nie dość, że piszesz na poziomie samej Rowling, to jeszcze robisz ze swoimi tekstami coś takiego, co przypomina mi Carlosa Ruiz Zafóna. Piszesz obrazami. Czytam i przed oczami mam obraz Wielkiej Sali, Zakazanego Lasu, zaplamionego pergaminu Aberfortha. Czasami nawet wydaje mi się, że słyszę barwę i ton głosu Twoich bohaterów. To niesamowite. mam nadzieję, że wspomniany ,,ciąg dalszy nastąpi" pojawi się jak najszybciej. Tymczasem życzę weny, wielu pomysłów i czasu, aby podzielić się z nami kolejną notką.
OdpowiedzUsuńAnn
Och, to naprawdę przemiłe słowa. Właśnie taki efekt - może nie tyle chcę osiągnąć - ale właśnie to uwielbiam w książkach. Gdy czytam i nagle jestem kompletnie gdzie indziej. Dlatego to ogromna radość, gdy ktoś tak odbiera moją twórczość Bardzo Ci dziękuję. :) Mam nadzieję, kolejny rozdział będzie jak najszybciej! Cieszę się, że nadal czytasz. Pozdrawiam!
UsuńKocham, kocham, kocham <3 czekam na więcej z niecierpliwością :) Piszesz naprawdę fenomenalnie. Czytając to co piszesz mam wrażenie, że znam każdego z bohaterów, że wiem jak wyglądają, poruszają się, mówią. Są kompletni od początku do końca i mimo, że czasami da się wyczuć jak ich losy potoczą się dalej, twoje pomysły nie są banalne w żadnym wypadku. Cały wygląd bloga nadaje tajemniczości, ale czasami gdy coś opisujesz mam wrażenie że świeci słońce, ja idę przez błonia w szaliku Gryffindoru, a wiatr rozwiewa mi włosy. Gdzieś w oddali widzę Lilkę, która wydziera się na James'a, a ten radośnie się śmiejąc przed nią ucieka. To jest prawdziwa magia :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tej historii trudno jest czasem o moment zaskoczenia, wszyscy wiemy jak to się skończy, a wersji było mnóstwo.:) Jednak staram się wpleść tam coś swojego. Cieszę się, że tak właśnie odbierasz moje pisanie, to dla mnie naprawdę ogromny komplement. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Aż zachciało mi się pisać. ;)
UsuńA tak mniej więcej nowa notka za :
OdpowiedzUsuń- jutro
-tydzień
-2 tyg ..
-miesiąc . . ?
Proszę mniej więcej nie mg sie doczekać
Czytałam 104 blogi o huncwotach lily i pozostałych..., ale twój jest najlepszy z nich . !
Obstawiam luty, ale nie mogę obiecać. :)
UsuńŚwietny blog:3
OdpowiedzUsuńDopiero co skończyłam czytać całość.
Świetna historia i rewelacyjni bohaterowie.
Chcę się podzielić z tymi którzy lubią ff o czasach huncwotów i wgl. znalazłam ostatnio świetny blog
lily-syriusz.blogspot.com
A i sorry za spam..
ale blog świetny!
Nawet nie wiesz jak się ciesze, że wróciłaś. Zasługujesz na ochrzan, ale za bardzo się cieszę. Na następny raz uprzedź, bo już myślałam że o nas zapomniałaś. Propo notki, to super, trzyma w napięciu a to nie jasne zakończenie jest wprost genialne. Mam ogromną nadzieję że wkrótce się odezwiesz i nas mile zaskoczysz ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i życzę OGROMNEJ weny.
Ps. Twój blog jest po prostu ŚWIETNY. Ide czytać go po raz kolejny ;). Pa pa, i niedługo wróć
Dziękuję! Tak, tak, wiem moje przerwy w pisaniu są wręcz ogromne. Ale prawda jest taka, że naprawdę brak mi czasu. A po każdej długiej przerwie potrzebuję porządnego odświeżenia tego co było wcześniej, więc długo to trwa. Ale następny rozdział powstaje, jeśli nie do końca lutego, to w marcu powinien się pojawić. Wszystko zależy od jakże kapryśnej weny. Pozdrawiam! : )
UsuńOjej, jak to możliwe że wcześniej nie widziałam tego bloga? Jest naprawdę wspaniały! Piszesz bardzo dojrzale i obrazowo, nie sposób oderwać się od lektury. Całość przeczytałam w dwa dni i czuję ogromny niedosyt, kończenie rozdziału w takim momencie powinno być surowo zabronione :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się przede wszystkim to, że ściśle trzymasz się kanonu, postacie są dokładnie takie, jakie powinny być. Nie pędzisz z akcją do przodu w przeraźliwym, nierealnym tempie. Piękne jest to, że masz 59 rozdziałów, a Lily i James cały czas jedynie "kręcą się" wokół siebie; w innych blogach zazwyczaj w pierwszej notce jest nienawiść, a w drugiej już niczym nie uzasadniona wielka miłość. Na szczęście u Ciebie wszystko jest realne, dokładnie takie, jak powinno być. Oby tak dalej!
Trzymam kciuki, żeby udało Ci się jak najszybciej zaskoczyć nas nowym rozdziałem. Adres koduję w pamięci i obiecuję wracać!
Pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję za tak miłe słowa - cieszę się, że doceniasz to jak prowadzę tę historię. Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się wrzucić nowy rozdział, po tym co napisałam tutaj, jest mi dość ciężko napisać dobrze dalszą część. ; ) Ale pracuję nad tym - nie chcę spłycić tej opowieści, a utrzymanie napięcia nie jest takie łatwe. Mam nadzieję że zostaniesz ze mną na dłużej. Pozdrawiam bardzo ciepło.
Usuńkurde mam 59 rozdziałów do przeczytania więc trochę mi to zajmie xD na razie przeczytałam sobie końcóweczkę ostatniego, czyżby znów jakaś bitwa o Hogwart? *.* strasznie mi się podoba twój styl pisania i będę na bierząco nadrabiać zaleglości w twoim blogu, zaraz dodam do obserwowanych i zabiorę się za czytanie :D
OdpowiedzUsuńa jeśli ty byś chciała poczytać moje marne początku historii potterów to zapraszam XD
Jeśli chcesz poczytać coś wesołego, historię przez każdego dobrze znaną i kochaną, zapraszamy na bloga http://marauders-back.blogspot.com
Historia Huncwotów, zabawy, wygłupy, wszystko to u nas! Zapraszamy :)
Ja z chęcią wejdę i poczytam twojego bloga :) Bo tu nie moge doczekac się rozdziału . ;/
UsuńJa pierdole dzieczyno masz taki ogromny talent. ! Nie rozumiem cię masz tylu fanów mnóstwo wyświetleń nie wspominając o kom. A ty nadal nie piszesz dlaczego .?! Czekam juz od miesiąca. Ja wiem możesz nie mieć czasu albo coś ale aż cały miesiąc . ?
OdpowiedzUsuńOdpowiedz mi na proste pytanie dlaczego nie piszesz . ?
Byłabym wdzięczna za nie używanie wulgaryzmów. Niesamowicie cieszę się, że mam tak wielu czytelników - i jeszcze bardziej cieszę się, gdy rozumieją oni, że mam swoje życie. Studiuję, a moje studia do najłatwiejszych nie należą - mam na głowie mnóstwo projektów i innych spraw. A nie chcę wrzucać byle czego, od dawna stawiam na jakość. Nowy rozdział ma dopiero 4 strony, będzie gdy go napiszę. Dziękuję.
UsuńDobrze. I przepraszam...No fakt dostać sie na studia to problem, a uczyć się to już gorzej..Jeszcze raz przepraszam życzę weny i powodzenia na studiach . :)
UsuńCzekam z niecierpliwoscia na ciąg dalszy i zapraszam na mój nowy blog niedoceniony.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJest godzina 4:27 a ja zamiast spać czytam Twoje no nie oszukujmy się cudowne opowiadanie. Hm... Twój styl pisania jest taki idealny. Nie można narzekać na ilość opisów, bo nie ma ich ani za dużo ani za mało. A nawet jeżeli trafi się rozdział, w którym jest ich trochę więcej to mimo wszystko nie nudzą one, co jest w sumie trudne do wykonania. (Mam nadzieje, ze wiesz o co mi chodzi, bo zabrakło mi wyrazu.) A co do ilości dialogów, to tak profesjonalnie potrafisz je ,,rozłożyć'', że czyta się to lekko i przyjemnie. (Chodzi mi o to, ze na wielu blogach są same dialogi i to czasami po prostu męczy.) A co do fabuły, to kocham Cie normalnie, za to, jak cały czas przez te 59 rozdziałów trzymałaś nas w tej nie pewności, bo szczerze, pomimo, że znam historię huncwotów bardzo dobrze czasami miałam takie momenty, w których zastanawiałam się czy przydkiem nie rozmysliłaś się i może jednak Lily nie będzie z James'em. Sumując poświęciłam na to opowiadanie 6h swojego życia ale wiem, że było warto i nie żałuję.
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno. Przeczytałam w internecie w życiu jakieś 200-300 opowiadań o losach Lily i James'a i bez żadnych wyrzutów sumienia mogę Twojego bloga umieścić na pierwszym miejscu. Idealnie ukazałaś tą nienawiść Rudej, ciągnąć ją tak długo i to, to nadało tej historii takiego fajnego klimatu. Chociaż muszę przyznać, że w (zabij mnie bo nie pamiętam) rozdziale, kiedy był ten bal, na który poszli razem jakoś tak lekko się zawiódłam, że Lily podejście do James'a tak nagle się zmieniło... w jednym rozdziale nie chęcią przed sobą przyznac , ze jej na nim zależy a juz w następnym otwarcie o tym ,,mówiła''. Ale nie ważne, ja się zawsze do czegoś muszę przyczepic.
Błędów nie robisz, pięknie piszesz i oby tak dalej. ;*
Ale się rozpisalam. No cóż, w sumie sama prowadzę bloga i lubię jak czytelnicy się rozpisuja, nie wiem jak Ty.
Powodzenia w pisaniu. :)
Trafiłam przypadkiem, wciągnęło, pochłonęło, nie dawało spać, uzależniło jak narkotyk, po 3 dniach zakończyłam czytanie rozdziałów, nawet jak jadłam to czytałam, jestem pod wrażeniem.Piszesz bardzo sensownie, twoje opowiadanie jest spójne, wprowadzasz naraz wiele wątków dzięki czemu nie jest monotonne. Bardzo bogate słownictwo, czasem zdarzają się powtórzenia ale z rozdziału na rozdział było ich mniej, teraz już chyba nie ma ich wcale. Dobrze radzisz sobie z opisem uczuć, brakowało mi trochę więcej humoru, który bardzo lubię w opowiadaniach o Huncwotach jednak nie umniejsza to Twojej twórczości, gdyż jest to moje odczucie. Co do Lily i Jamesa brakowało mi więcej sytuacji z ich udziałem, kłótni, rozejmów, czy skradzionych pocałunków (jak pod domem Lily w święta), mimo wszystko nie mogłam się oderwać tak jak od serii Harry`ego. Chciałabym, żeby moja opowieść i mój styl rozwinął się tak jak Twój, może kiedyś Ci dorównam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rogata z huncwot-rogata.blogspot.com
Świetny blog <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie dodajesz :{
Wpadniesz na mój blog . ?
Głównie chodzi mi o twoje zdanie dlatego, że masz świetnego bloga i warto zapytać o zdanie doświadczonej osoby. Jestem otwarta na krytykę :*
Życzę weny :**
http://historia-czarujacej-lilki-i-huncwotow.blogspot.com/
Boże, jak mogłaś zakończyć w takim momencie....? Przeczytałam wszystkie notki i naprawdę bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie! Czekam z niecierpliwością na nową notkę! :)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, ale mam parę uwag.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ten Zew. Koncepcja dobra i w innych okolicznościach było by genialne.gW każdym bądż azie doceniam pomysł.
Po drugie za dużo wszystkiego. Zakon, Huncwoci i tyle innych wątków... Z jednej strony to fajne,bo duzo się dzieje, ale z drugiej strony to jednak trochę za dużo.
Żeby nie było, że ciągle narzekam troche Cię teraz pochwalę. Bardzo mi się podoba,że nie zaczęłaś jak wiele innych blogerek opowiadania od siódmej klasy, kiedy Lily i James zaczęli się spotykać. Wspaniały pomysł, gdyż w ten sposób nakreśliłas ich sytuację. Widać, że masz talent. Podoba mi się ostatnia notka. Zaczęło się coś dziać. Super. Mam nadzieję na więcej i na to, że jak najszybciej dodasz nową notkę. Przeczytałam już trochę blogów i Twój nie jjest najgorszy. Jest nawet jednym z lepszych.
Pisz dalej,
Paulina
No droga autorko, chyba trzeba Cię troszkę zbesztać za tak długą przerwę...Jednakże ten rozdział jest tak dobry, że sumienie mi na to nie pozwala. Uwielbiam twoje opowiadanie, jest bardzo dobre, najlepsze jakie czytałam jeśli chodzi o fanfiction. A ten rozdział fenomenalny. Serce mi przyspieszyło w niektórych momentach. Pisz dalej i nie zapominaj o nas. :) Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńSiedzę i nie mam pojęcia co napisać.
OdpowiedzUsuńMam taki mętlik w głowie.
Ten blog jest ... Trudno wyrazić go słowami ale spróbuję.
Po prostu fenomenalny, gdy zaczęłam czytać przeczytałam wszystkie rozdziały z wielkim napięciem i naprawdę wchłonęło mnie to co piszesz.
Nie ukrywam, że czasu huncwotów strasznie mnie interesowały gdy czytała serię HP.
Uwielbiam Lily, Jamesa, Syriusza, Remusa, Dorcas, Ann, Susan i w ogóle wszystkie inne postacie również te które niezbyt darzę sympatią postrzegam jako bardzo ciekawe.
To niesamowite jak wciągnęłaś mnie tym blogiem.
Ten rozdział jest świetny, nawet bardziej niż świetny.
Nie ukrywam, że na momenty Lily i Jamesa czekam z niecierpliwością.
Podoba mi się to, że piszesz tak ... hmm... tak jak mogło by się to dziać na podstawie książek Rowling.
Brakuje mi słów.
Nawet nie użyłam emotikonki ani jednej (a ja przecież zawsze wstawiam jakąś buźkę!).
Mam nadzieję, że szybko dodasz rozdział.
Jestem ciekawa co stało się z Lily...
Czy Jamesowi nic nie będzie...
Czy Śmierciożercy przejmą Hogwart?
Czy komuś coś się stanie?
Czy Albus wróci i zdoła ich powstrzymać?
Boże, ile pytań mam xd
Mam pytanie: Na ile planujesz rozdziałów pisać to opowiadanie? :)))
Śmiercożercy zaatakowali Hogwart!
Widzisz? Jeszcze to przeżywam xd
Lily i James ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Pocałowali się!
Nie no a później ich rozłączyłaś ;/
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
P.S. Jakbyś miała chwilę wejdziesz http://w-ciszy-nocy.blogspot.com/ ?
Początki są fatalne ale później jest trochę lepiej :)
Nie piszę o huncwotach i Lily i wiesz co?
Żałuje trochę tego, bo naprawdę uwielbiam ich :D
Mam nadzieję, że dodasz szybko rozdział i nie pozwolisz nam czekać w ciągłej niepewności :D
Życzę duuuuuuuużo weny i pomysłów! <3
Błagam dodaj nowy wpis bo oszaleje przerwać w takim momencie?! najlepsze się zaczyna
OdpowiedzUsuńi nagle koniec! jak tak można mam nadzieje że szybko dodasz dalszą część bo oszaleje z niewiedzy! tak świetnie to napisałaś że tak się wczułam że teraz nie wiem co robić ;) justa005
zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs :) a kiedy u Ciebie nowy post i co z Zakazanymi?:)
OdpowiedzUsuńKocham to i mam nadzieje ze szybko bedzie nowy rozdzial :) i pisz wiecej o Lily i Jamesie
OdpowiedzUsuńJa chce kolejny rozdzial!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kiedy bedzie? Ja poprostu kocham tego bloga i nie moge doczekac sie kolejnego rozddzilu <3
OdpowiedzUsuńHej,kiedy nastęny rozdział,nie każ namtak długo czekać!! zapraszam na zapiski-condawiramurs oraz odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com na nowosci
OdpowiedzUsuńO jezu! Już po północy a ja dopiero skończyłam czytać wszystkie rozdziały. I jak mogłaś to zakończyć w takim momencie? Widzę że opublikowałaś ten rozdział w styczniu... A kiedy kolejny? Proszę, proszę. Ja nie wytrzymam. Muszę przeczytać więcej twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńByłam też na twoim drugim blogu o Jily! A tak kiedy się pojawi rozdział?
Może napiszę co o tym myślę?
Ta cała Lora mnie wkurza. Trochę mi przypomina Lavender jak była z Ronem...
Świetnie opisałaś tą historię z Mcgonagall... Fajnie że ją też "wtajemniczyłaś" i opisałas jej życie. Chwilami, bardzo mi jej szkoda.
Podoba mi się ta cała przyjaźń Łapy i Rudej. Tak słodko było jak James był o to zazdrosny.
No i ta akcja w tym rozdziale! I pocałunek Jilly. I jak James jej szukał a później przytulił<3
Wszystko wyszło ci pięknie choć jakoś nie pasował mi ten cały zew ale co tam.
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału jeśli wgl go dodasz! <3
lily-evans-i-james-potter.blogspot.com
- miło by było gdybyś zajrzała, skomentowała i oceniła moje rozdziały. Dopiero zaczęłam pisać od nowa. :)
Lilly i James :) jak miło odpocząć od Dramione :D
OdpowiedzUsuńŻyczymy dużo weny, bo piszesz bardzo fajnie, z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy.
Przy okazji pozwolę sobie zaprosić osoby chętne do przeczytania naszego nowego bloga, z góry dziękujemy.
Opowiada on, a jakże o perypetiach Jamesa, Lilly, Syriusza i kilkorga ich przyjaciół w czasach, gdy Hogwart przestaje być już bezpiecznym miejscem.
http://miedzy-nami-czarodziejami.blogspot.com/
Jest wrzesień, a ja wciąż czekam na kolejną notkę...
OdpowiedzUsuńJa również...tylko, że jest już październik...nie mogę się już doczekać! Co jak co...to trzymający w napięciu moment...Lily zniknęła! Właściwie, zaczęłam czytać to opowiadanie 3 dni temu i przeczytałam je prawie jednym tchem...super...ogromnie podoba mi się, że tutaj z Lily nie robi się takiej gwiazdy. Biedny James ma strasznie pogmatwane życie....:(
OdpowiedzUsuńJa też czekam... A już listopad.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, dlaczego przerwałaś. Wiem, że czasem każdy potrzebuje chwili odpoczynku, ale 10 miesięcy...? Proszę Cię, zakochałam się w tym blogu w wakacje, nie odbieraj mi go. Najlepsza historia o Lily i Jamesie jaką czytałam. Mam nadzieję, że kiedyś dodasz post.
Będę czekać...
Zapraszam do mnie: www.tajemnice-mrocznego-lasu.blogspot.com i www.lily-james-historia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńEh a tu znowu nic :/ . A szkoda mam nadzieję, że szybko wrócisz ;-)
OdpowiedzUsuńWpadniesz do mnie . ? Nwm czy mnie jeszcze pamiętasz
Ania . .
Mówi ci to coś ?
Wcześniej miałam konto belieber tak jak moje opowiadanie..
Ale teraz zmieniłam i mam nowego bloga wpadniesz?
Zależy mi na twoim zdaniu 😃
http://historia-czarujacej-lilki-i-huncwotow.blogspot.com/
Hej. Daj jakis znak zycia, widzę, ze nie jestem jedyna czekająca osoba... Kocham to opowiadanie. Zaprszam na nowości na zapiski-condawiramurs s
OdpowiedzUsuń